Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V /w Aga

*Perspektywa Chary*

Przez oczy Pat widziałam rozsypujące się prochy Toriel. Chciałam się uśmiechnąć, ponieważ mój plan zaczął działać, ale coś mi na to nie pozwalało. Mimo iż powinnam się cieszyć, że znów będę miała możliwość powrotu do ciała, myśl o tym co mój plan zrobi z blondynką sprawiała, że nie byłam aż tak zadowolona jak powinnam. Jednak widząc jak LV dziewczyny się zwiększa i zaczyna wypełniać jej ciało sprawiło, że nieprzyjemne uczucie zniknęło. Mimo iż jeszcze była to niewielka ilość LOVE czułam jak krąży po jej ciele niczym narkotyk po krwioobiegu. Widząc niezadowoloną minę Frisk, która siedziała tuż obok mnie uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Myśląc o tym, że chciałam zmienić zdanie co do mojego planu, zaśmiałam się w głos. Ja i wyrzuty sumienia?

*Perspektywa Narratora*

Korytarzem biegła Kari. Jednak widząc idącą w jej stronę starszą siostrę stanęła jak wmurowana. Dziewczyna cała w srebrnym pyle, takim jaki pozostał z dwóch czy trzech Froggitów, które spotkały po drodze, kroczyła z zabawkowym nożem w dłoni.

-A gdzie mama?- Zapytała zdziwiona zielonooka kiedy jej siostra stanęła przed nią.

-Nie chciała nas wypuścić i zaczęła mnie atakować. Broniłam się- odpowiedziała Pat ze współczuciem w oczach.

Kari odsunęła się kilka kroków od siostry, która zaczęła iść w kierunku domu. Po chwili wróciła ze swoim plecakiem, z którego wyciągnęła czarną, ciepłą kurtkę.

-Lepiej coś na siebie załóż- mruknęła zakładając na siebie puchowe odzienie.- Na zewnątż jest straszne zimno.

Kari postąpiła tak jak kazała jej siostra i ze swojego plecaka wyciągnęła niebieską kurtkę obszytą niebieskim futrem. Opatuliła się nią i pobiegła za siostrą, która w wysokich i ciepłych butach szła w stronę wyjścia z ruin.

*****

Dziewczyny usłyszały za sobą trzask gałązki, która przed chwilą ominęły. Ktoś musiał na nią stanąć. Kari przyspieszyła kroku, a Pat sięgnęła do kieszeni żeby zacisnąć dłoń na rękojeści noża. Stanęły nad szeroką rozpadliną. Na drugą stronę prowadził drewniany mostek, na którym stały drewniane pale. Najwyraźniej miały nie przepuszczać kogokolwiek, ale były ustawione zbyt daleko od siebie. Nagle Kari podskoczyła lekko. Czuła na plecach czyjąś obecność.

-*heh- usłyszały męski głos.- *nie wiecie jak witać się z nowym znajomym?

Kari przerażona bała się oddychać, a Pat ledwie wytrzymywała czując irytację Chary i podekscytowanie Frisk.

-*obróćcie się i uściśnijcie mi dłoń.

-Nie rób tego- doradziła Chara starając się zagłuszyć Frisk.

Kari powoli obróciła się do nowego znajomego i uścisnęła mu dłoń. Rozległ się dźwięk jak z jakiejś głupiej komedii, kiedy jeden z bohaterów musi wypróżnić się na "tronie", a głupi znajomy dosypał mu do drinka sody oczyszczonej. Jegomość puścił dłoń Kari i zaśmiał się.

-*stary, dobry żart z poduszką pierdziuszką.

Pat obróciła się szybko i zgromiła go wzrokiem.

-Dziwne, że ci szczęka nie odpadła od tego śmiechu- powiedziała Pat ignorując głupawkę Frisk w głowie.

-*jeszcze musisz popracować nad swoimi żartami, ale jesteś na dobrej drodze- doradził jej niski szkielet uśmiechając się szeroko.- *jestem Sans, a wy?

-Objawienie czcionki- rzuciła Pat na co szkielet znów się zaśmiał.

-*trafne określenie, nie zły ze mnie komik.

-Czego od nas chcesz?-odezwała się Kari

-*miło się ze mną witasz dzieciaku.

-Ee...po 1. Nie jestem dzieciakiem po 2. Przepraszam...jestem Karolina ale wszyscy mówią mi Kari- miło uśmiechnęła się do szkieletu, a Pat i Chara miały ochotę podejść do najbliższego drzwa i zacząć tłuc w nie głową.

-*a to kto?- Sans wskazał dziewczynę, która była cała czerwona z irytacji.

-Moja siostra Pat.

-Patrice Smith. Dla przyjaciół Pat- powiedziała z wyraźną irytacją w głosie.

-*ona tak zawsze?

-Tia- powiedziała Kari załamana kiwając głową.

Sans podszedł i przyjacielsko objął ją ramieniem.

-*młodsza?-To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.-*też mam młodszego brata, który często się irytuje. *zwłaszcza wtedy, kiedy opowiadam moje żarty.

-Ohh... Ale nie są aż tak słabe- powiedziała krzepiąco Kari i obróciła się by spojrzeć na siostrę.

Pat szła już mostem obracając w dłoni telefon. Sans puścił Kari, a potem pstryknął palcami i nagle znalazł się przed starszą z dziewczyn, która zaskoczona odskoczyła i prawie wypadła za barierkę mostu. Jednak szkielet złapał ją za rękę i uchronił przed śmiertelnym upadkiem. Dziewczyna wyszarpnęła rękę i minęła śmiejącego się Sansa.

-Ktoś chyba nie chce resetów- Zaśmiała się Chara.

-Nie dziwię się- mruknęła Frisk.

Pat zaśmiała się cicho stając w miejscu i obracając się, żeby zobaczyć czy Kari idzie, czy dalej rozmawia z irytującym jegomościem. 

-Świruje- stwierdziły Pat, Chara i Frisk jednocześnie.

Potwierdzając swoje słowa prawie przwróciła się ze śmiechu.

-Sorry. Głosy w głowie- powiedziała wskazując na skroń. *Rozpoznacie z jakiego filmu to cytat? Razem z Sansem oferujemy butelkę ketchupu w nagrodę*

-Ahaa...? Jakie głosy?- Zapytała zdziwiona Kari.

-Patrz. Były tak miłe, że się przedstawiły. Jest Frisk i jest Chara. Poznaliście się? To ja idę- znów chciała iść dalej.

-*Frisk i Chara?- Zapytał Sans znów teleportując się przed blondynkę.

-Tak. Właśnie to powiedziałam. Coś nie tak?

Szkielet odsunął się kilka kroków z zaniepokojoną miną.

-*chodźmy. *niedaleko jest miasteczko Snowdin. *tam się ogrzejecie- powiedział i zaczął iść przed siebie ze spuszczoną głową.

-Sans? Wszystko ok?-Podbiegła do niego troche zaniepokoja Kari.

-*tak. *wszystko spoko dzieciaku- odpowiedział szkielet, z wyraźnie sztucznym uśmiechem.

-NIE jestem dzieciakiem i widze że twój uśmiech jest nieszczery...

-*nie martw się o mnie- odpowiedział przyśpieszając kroku.

Pat w tym czasie rozmawiała z Charą i Frisk oglądając się raz w lewą raz prawą stronę, tak jakby je widziała.

-Znałyście go? Nie no tak się pytam. Może się uda Frisk. A czy wy możecie przestać się kłócić? Ah... z wami jest ciężko wytrzymać.

-*możesz się przymknąć?- Wyraźnie zirytowany Sans obrócił się do idącej w tyle blondynki.

-Eeeee... Nie?- Odpowiedziała mu wrednie.

-*nie radzę mnie nie denerwować- Oczodoły szkieleta zrobiły się całe czarne.

-Pfff- tylko tyle odpowiedziała blondynka zauważając iż Chara i Frisk umilkły.

Zdenerwowany Sans znów ruszył przed siebie drżąc bynajmniej nie zimna.

-Lepiej go nie denerwuj...-Kari zwróciła się do siostry.

-Cóż jesteś czwartą osobą, która mi to mówi. Dotarło to do mnie.

-Mam nadzieje-zielonooka przyspieszyła kroku dołączając do Sansa.-Jest ok?

-Wiesz dzięki Karolina. Cieszę się, że wspiera mnie własna siostra- powiedziała Pat i wyminęła irytującą ją dwójkę.

-*ma okres czy jak?- Rzucił żartem Sans.

-Nie wiem- zaśmiała się Kari, też chcąc rozładować niemiłą atmosferę.

Śmiejąc się ze wspólnych żartów szkielet i dziewczyna nawet nie zauważyli, że między drzewami kryje się zwinięta sylwetka.


*Wowie *-* Dobiłyśmy do ponad 900 słów, a myślałam, że będzie aż tyle. Zaraz piszemy kolejny rozdział. Do przeczytania.*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro