Rozdział III
Toriel wręczyła owiniętej w koc blondynce herbatę ziołową na uspokojenie.
-Ja- starała się wykrztusić, ale nie wychodziło jej to zbytnio więc pogrążyła się w wspominiach.
Niestety do jej wspomień miały także dostęp dwie istotki siedzące w podświadomości Pat. Także kiedy ta odnajdywała odpowiednią kasetę ze wspominiem i odtważała je w swojej głowie niczym film, także Chara i Frisk mogły obejrzeć ten seans.
*Perspektywa Pat*
*11 lat wcześniej*
Wisiałam głową w dół, na gałęzi przed wiejskim domkiem. Wakacje spędzaliśmy u dziadków. Dziadek z Kari pojechali do miasta po tort urodzinowy dla mnie i Patricka.
-Pat?-Usłyszałam głos brata.
Zeszłam z drzewa i stanęłam przed chłopcem. Miał oczy w identycznym kolorze co moje, tak jak włosy. Rysy twarzy zdradzały, że jesteśmy bliźniętami. Wąski podbródek, dość wydatne kości *Musiałam* policzkowe, trójkątna, mała twarz, doskonale wykrojone usta i duże oczy nad małym nosem.
-Tak Pat?- Odpowiedziałam bliźniakowi i oboje się zaśmialiśmy.
Specjalnie używaliśmy takich samych zdrobnień. To było zabawne. Kiedy mama wołała "Pat" przybiegaliśmy oboje. Kiedy pani w klasie wywoływała do odpowiedzi jedno z nas zawsze mówiła "Pat". Wtedy oboje wstawaliśmy z krzeseł i starając się pohamować śmiech szliśmy stanąć przed nauczycielskim biurkiem. Czerwona twarz nauczycielki i śmiech klasy kiedy my wymienialiśmy odpowiedzi. Nigdy nie odsyłała jednego z nas do ławki, zawsze odpowiadaliśmy oboje. Kiedy jedno czegoś nie wiedziało drugie uzupełniało lukę w wypowiedzi.
Patrick złapał mnie za rękę i pociągnął do domu. Zaczęliśmy się ścigać słysząc podjeżdżający stary samochód dziadka. Wbiegliśmy po schodach i jak zwykle równo przekroczyliśmy próg domu. Zdyszani zaczęliśmy się śmiać.
-Kiedyś cię przegonię- zaśmiałam się w drodze do pokoju.
-W twoich snach- odpowiedział mi bliźniak otwierając przede mną drzwi.
-Jeśli będziesz takim dżentelmenem, to sam mi ustąpisz wygranej.
-Nadrabiam twój brak taktu.
Znów się zaśmialiśmy. Opadłam na łóżko i zaczęłam szukać czegoś pod moją poduszką. Znalazłam małe pudełko i zacisnęłam je w ręce. Usiadłam i spojrzałam na brata trzymającego ręce za plecami. Pytająco przechyliłam głowę, a on wyciągnął je przed siebie. W złączonych dłoniach chłopca błyszczał srebrny, delikatny łańcuszek z otwieranym, również srebrnym serduszkiem. Jak zaklęta patrzałam na biżuterię.
-Dla ciebie- powiedział cicho blondyn.- Na urodziny- uśmiechnął się szeroko.
Nie potrafiłam nic powiedzieć. Rzuciłam się bratu na szyję i mocno go przytuliłam. Włożył mi do ręki delikatne srebro, a ja otworzyłam serduszko. W środku było nasze zdjęcie. Mieliśmy cztery czy pięć lat i wesoło uśmiechaliśmy się do kamery. Zamknęłam serduszko i włożyłam do kieszeni spodenek. Z drugiej wyciągnęłam pudełeczko i wyciągnęłam przed siebie na dłoniach.
-Mówiłeś, że Ci się podoba ten wisiorek na wystawie- otworzyłam pudełeczko.- Więc po prosiłam mamę, żeby pożyczyła mi trochę pieniędzy, bo moje kieszonkowe nie starczało i kupiłam go razem z łańcuszkiem.
Brat patrzył to na mnie to na łańcuszek z wisiorkiem ptaka z rubinowym okiem. Po chwili też mocno mnie przytulił. Staliśmy tak chwilę.
-To może ci go zapnę?- Powiedział wskazując moją kieszeń.
Odsunęłam się dając łańcuszek bliźniakowi. Kiedy go zapiął wręczył mi pudełeczko i obrócił się. Delikatnie wyciągnęłam łańcuszek i zapięłam go na jego szyji. Znów stanął twarzą do mnie trzymając w garści wisiorek.
-Nigdy go nie zdejmę. Przysięgam-powiedział i zaśmiał się widząc moją oniemiałą minę.
-Ja... Ja też bym...- Zaczęłam mówić nie mogąc złapać słów.
-Nie musisz. Wiem, że w twoim przypadku to nie aż takie łatwe.
Zaśmiałam się cicho i złapałam za serduszko na szyji. Uśmiechnęłam się promiennie do brata widząc równie szczery i wesoły uśmiech na jego twarzy.
*Czas teraźniejszy*
Nawet nie zauważyłam, a już piłam kolejny kubek ciepłej herbaty z rumiankiem. Siedziałam w pokoju sama, ale z pobliskiej kuchni słychać było rozmowy.
-Czyli- usłyszałam głos Chary.- Wszystko jasne.
-Co jest jasne?-Teraz odezwała się Frisk.
-Dlaczego Pat, to Pat i dlaczego tak ściska to serduszko.
-To nie jest zabawne Chara. Ona cierpi.
-Czy ja się śmieję?- Zirytowała się Chara.
-Tak to zabrzmiało.
-Ja słyszę wasze kłótnie- Przypomniałam o swojej obecności.
-Oh. Przepraszamy- powiedziała Frisk i miałam nieodparte wrażenie, że stoi tuż obok i pocieszająco gładzi moją głowę.-Opowiesz coś jeszcze? Jestem bardzo ciekawa jak wyglądało wasze ostatnie spotkanie... Ale jeśli to dla ciebie zbyt bolesne to możesz opowiedzieć coś innego.
Odetchnęłam głęboko i wykopałam kolejną kasetę z odmętów mojej pamięci.
*5 lat wcześniej*
Spojrzałam na brata i uśmiechnęłam się blado.
-Spoko Pat. Nic mi nie będzie. To tylko góra- powiedział pocieszająco.
-Ale nikt z niej nie wrócił. Poza tym naprawdę musisz iść tam sam? Nie mogę iść z tobą?- Upierałam się.
-Nie. Powiedziałem chłopakom, że pójdę sam, więc pójdę sam.
-Cholerny zakład i twoja duma.
-Będzie dobrze. Wrócę- przytulił mnie.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- odsunął się i pokazał wisiorek.- A ja nie łamię obietnic.
Uśmiechnął się promiennie, a ja odwzajemniłam ten uśmiech. Wyszedł z pokoju, a ja założyłam słuchawki. Zamierzałam tak czekać do puki nie wróci. Z szczerym uśmiechem na ustach ustawiłam ulubioną playlistę i złapałam za książkę. To był mój ostatni szczery uśmiech.
*No więc znów jestem polsatem ^^. Ten rozdział nie wnosi zbyt wiele do fabuły książki. Tłumaczy tylko co dzieje się w głowie Pat. Kolejny rozdział powinien być pisany Agą, ale kto ją tam wie? To do przeczytania ^^*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro