Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Potwór

Dzisiaj spałam. Nie wiem, jak długo. Chciałam nigdy się nie obudzić. Tabletki nasenne jednak działają. Matka próbowała obudzić mnie kilka razy, ale bezskutecznie.

Podnoszę się z łóżka. Kieruję wzrok na okno. Szyba jest zakryta białymi firankami. Prawdę mówiąc, kiedyś to one były białe, lecz po długim okresie czasu zdążyły już utracić swój kolor, zmieniając go na brzydki szary. Odsuwam materiał, a moje oczy oślepia światło gwiazd. Czarna noc, pozbawiona chmur i księżyca, najprawdopodobniej ukrywającego się gdzieś za drzewami sprawiają, iż odczuwam dziwne ukojenie w sercu. Czuję się wyspana. Teraz, jak tak o tym pomyślę, to chyba spędziłam w łóżku dwa dni.

Kieruję wzrok na zegar ścienny, który znajduje się nad drzwiami. Wskazuje on godzinę 4:32. Wstaję i udaję się do kuchni. Po otwarciu lodówki i zmierzeniu w niej wzrokiem dostępnych produktów, jakoś tracę apetyt.

Zmierzam do łazienki. Odkręcam wodę w umywalce i przemywam nią twarz. Nagle czuję, jak cały spokój ze mnie znika niczym brud po mydle. Nie potrafię nazwać tego uczucia, ale powyższe porównanie jest bliskie temu doznaniu. Odkręcam jeszcze bardziej wodę, tak, że odbija się ona od zlewu i pryska dokoła, a ja coraz natarczywiej cisnę nią w twarz.

No dalej, no dalej.

Zmyj z siebie cały ten syf.

Zaczynam się podduszać. Moje włosy są już mokre.

Czemu nie schodzi?

Chcę płakać.

Czemu ten cały pierdolony grzech ze mnie nie schodzi?!

Nachylam się pod kran i otwieram szeroko usta, pozwalając bezbarwnej cieczy wpłynąć do mojej jamy ustnej. Zaczynam krzyczeć. Krzyczę tak głośno i z całych sił, krztusząc się przy tym.

Patrzę w lustro.

Nie chcę.

Widzę w nim odbicie. Ubrana na czarno istota patrzy na mnie smutnym wzrokiem.

Nie chcę tego widzieć.

Jej skóra wydaje się bledsza niż zwykle. Ciało zmęczone i chude.

Nie pokazuj mi.

Worki pod oczami świadczą o przemęczeniu i braku odpowiedniej ilości snu. Ciemne włosy ma uczesane w nieładzie w kucyk.

Cóż za okropne stworzenie.

Kim jest?

Błagam, nie pokazuj mi.

Ze wszystkich istniejących bogów, błagam, nie pokazuj mi.

Mam wrażenie, że jej oczy poczerniały, jakby straciły tęczówki, a usta wykrzywiły się w sadystycznym uśmiechu.

Nie pokazuj mi moich czynów.

- Jesteś potworem - mówi.

Znowu krzyknęłam. Głos przedarł się przez gardło, raniąc moje uszy. Krótki krzyk o wysokim tonie, przypominający pisk wystraszonej myszy. Poczułam się tak, jakby ktoś przejechał po mnie samochodem. Ciężka opona łamie mój kręgosłup, a ja próbując wołać o pomoc ostatkami sił, wydaję z siebie żałosny dźwięk, który zadziwia nawet mnie. Rani moje gardło, rozdrapując je od środka niczym ostrymi paznokciami, a z moich ust wylatuje szkarłatna ciecz, która barwi ulicę. W połączeniu z deszczem, który ją rozmywa, wygląda to naprawdę pięknie. A potem już nic więcej nie czuję.

Następnego dnia poszłam do szkoły. Zachowywałam się tak, jak zwykle. Jestem typem samotnika, więc nie zmuszałam się do rozmowy z kimkolwiek. Obecnie trwa lekcja biologii. W klasie nie jest zbyt głośno, ale ciszą też tego nazwać nie można. Rozglądam się, mierząc każdego wzrokiem. Mam wrażenie, jakby moje zmysły zostały wyostrzone, a każda prowadzona szeptem rozmowa jest tak głośna, jakby konwersatorzy rozmawiali tuż przy mnie. Panuje chaos, każdy zajmuje się sobą, tylko kilka prymysów śledzi poczynania nauczycielki.

Kobieta tłumaczy budowę serca, rysując na tablicy schemat. Nagle usłyszałam słowo. Czuję przyspieszone bicie serca, a pot spływa mi po czole. Jestem pewna, że je usłyszałam. Nie był to wymysł mojej wyobraźni, ponieważ w moim świecie ona nie istniała. Nigdy jej nie było.

Bacznie nasłuchuję rozmowy przyjaciółek ławkę przede mną.

- Naprawdę o tym nie wiedziałaś? - pyta blondynka o długich, prostych włosach.

- Nie... - odpowiada szatynka z niebieskimi oczami. Jej włosy są związane w kucyk, a na twarzy ma piegi. Widzę zaskoczenie i niepokój w jej oczach.

- Ponoć nie wróciła do domu na noc. Nie wiem, co się stało. Wszyscy się martwią, w końcu jest dosyć popularna. Myślisz, że miała powód aby uciec z domu?

- Nie, nie mam pojęcia... - wbiła wzrok w podłogę i ścisnęła dłonie w pięści. - A co jeśli... to porwanie?

Nie.

Nie, nie.

Nie, nie, nie, nie, nie, nie.

Nienienienienienieienienienienienienienienienienie.

NIENIENIEnienieNieNIEnIENIEnienieniennIEnIeNieniE.

Nikt jej nie porwał.

Nikt jej nie zrobił krzywdy.

Jej nie było.

Od początku.

Nie ma jej.

Słyszę ich rozmowę, coraz to bardziej zmierzającą na złe tory. Zaczyna mnie boleć głowa. Boli tak bardzo, jakby za chwilę miała wybuchnąć. Głosy w klasie nasilają się. Słyszę je tak głośno, każdy rozmawia o czymś innym, a ich niezsynchronizowane rozmowy, ich przerażająca ilość rozkładają mnie od środka.

Mam dość.

Nie... - szepczę.

Nie ma takiego kogoś.

Ona...

To imię.

To nazwisko.

Ona nie istnieje.

- Nie! - krzyczę, podnosząc się z miejsca, omal nie przewracając przy tym krzesła.

Wszystkie oczy skierowane są na mnie. Nauczycielka marszczy brwi i patrzy na mnie ze zdziwieniem. W klasie jestem uznawana za dziwadło, a moje niezrozumiałe zachowanie na pewno nie pomoże mi w uzyskaniu lepszej reputacji.

- Coś się stało? - pyta mnie kobieta.

Otwieram usta, ale jestem niezdolna do rozmowy. Kręcę przecząco głową. Widzę w niej zmartwienie.

- Nie... - mówię cicho, kiedy się przełamuję. - Nie... Nic...

Serce bije mi szybko, a oczy otwierają się szerzej, gdy usłyszałam niemalże niemy dźwięk momentu stuknięcia łzy o ławkę. Pochylam głowę - rzeczywiście, jest na niej kilka kropel. Pocieram oczy rękawem bluzy.

- Chcesz może wyjść, panno...?

Ostatnie słowo do mnie nie dociera. Rozmywa się, jakby ktoś naniósł na nie cenzurę.

Moja osoba również nie istnieje.

Nie nazywam się.

Bo mnie nie ma.

Jest tylko ciało.

Są tylko oczy, imitujące obraz.

Są tylko ręce, które niczym człowiek myślą, że są zdolne do dotyku.

Tylko tyle.

Nie ma mnie.

- Ja tylko... Chciałam dokończyć ten schemat.

Kobieta przygryza wargę. Dostrzegam jej zdenerwowanie. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

Widzę wszystko jak na spowolnionym filmie. Twarze ludzi rozmywają się, nie potrafię ich dostrzec. Są tuż obok mnie. Wiem to, jestem tego pewna, czuję ich obecność aż do szpiku kości. Wszystko wiruje jak w pralce, a świat wyblakł. Nie ma kolorów. Nie, to nie tak. Wszystko jest takie ciemne... Niebieskie.

- Jaki schemat...?

Czuję się pewna siebie i robię dwa kroki na przód.

- Schemat budowy serca - znowu zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o czym mówię. - Ten, który jest na tablicy - dodaję po chwili.

Przecież tak dobrze znasz budowę serca, nieprawdaż?

Przecież kochasz ludzi, nieprawdaż?

Tylko nie mów, że ich nie nienawidzisz.

Nikt w to nie wierzy.

Nikt nie wierzy w żadne twoje słowo.

Jesteś małą kropką.

Jesteś nikim.

Kochasz serca.

Jedyna ludzka rzecz, jakiej ty nie posiadasz.

Powiedz, co masz w sródku?

Jesteś martwa.

Martwa w środeczku.

Upodabniasz się do kogoś, kim nigdy nie będziesz.

Kochasz serca.

Ich bicie, pompowanie krwi, kształt, sączącą się krew.

Kochasz serca.

Jesz je na śniadanie, obiad i kolację.

Powiedz, jak wygląda serce?

Jesteś głodna?

Tak szalenie je kochasz.

Potworze.

Kobieta zerka na tablicę, jakby chciała upewnić się, że mówię prawdę, a kilka osób podążą za jej śladem.

- Ale my mamy teraz angielski - odpowiada z uśmiechem, w którym dostrzegam strach.

Jej słowa bardzo mnie dziwią.

- Rozwiąż to równanie. Na stronie 165.

Waham się przez chwilę. W końcu z drżącymi rękoma i przyspieszonym oddechem, otwieram książkę od geografii.

Tak właściwie, jaką mam teraz lekcję?

Próbuję coś przeczytać, ale obraz rozmywa mi się coraz bardziej. W końcu mi się udaje. Widzę tam napis "MORDERCZYNI".

Upadam z krzesła i krzyczę. Jestem przerażona. Boję się tak, jak nigdy dotąd. Krzyczę i krzyczę.

Błagam, niech mi ktoś pomoże.

Niech ktoś go powstrzyma.

On jest sadystą.

Lubi ludzkie cierpienie.

Czuję, jak silne ramiona próbują mnie uspokoić, ale ja się wyrywam. Coraz więcej osób próbuje mnie powstrzymać, a ja krzyczę coraz głośniej.

Czy widzisz to?

Czy dostrzegasz to?

Odpowiedz mi.

Czy widzisz, jak bardzo kruchą i żałosną istotą jesteś?

Nie martw się.

Nie płacz.

To nie żadna filozofia.

Spotkałaś się kiedyś z takim cytatem?

"Żyjemy w prostym świecie, nie sądzisz? Pociągasz za spust i człowiek umiera."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro