Kara
Obiecałam mu, że nigdy go nie zostawię. Ale nie zawsze wszystko zależy od nas, prawda?
— Nigdy nie zapomnę, co by się nie stało! — przyrzekałam.
Ale jedna chwila popsuła tyle lat ciężkiej pracy.
— Ja, Wiktor, biorę ciebie, Alicjo, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci...
Nic nie zależy od nas.
— Ja, Alicja, biorę ciebie...
A miało zależeć.
***
— Wiktor! — zawołałam mojego ukochanego, po czym przytuliłam.
Twarz chłopaka przybrała kolor piwonii.
Cmoknął mnie w policzek. Mijała dziś druga rocznica naszego ślubu. Na tę okazję ubrałam moją ulubioną miętową spódnicę.
Przeszliśmy przez klatkę schodową w dziwnej ciszy. Czułam, że coś jest nie tak, więc zapytałam:
— Wszystko w porządku?
Westchnął ciężko i odpowiedział, że porozmawiamy u niego.
Po wejściu do mieszkania zadał mi pytanie, które zmieniło wszystko, a także zakończyło naszą znajomość.
***
— Ima, to dzisiaj! Nie mogę uwierzyć, że tam lecisz! — Mama uradowana skakała po całym pokoju.
— To nastolatki tak powinny robić... — powiedziałam cicho pod nosem.
Wtedy nikt z nas nie wiedział jeszcze co ma być celem misji.
Szybko okazało się, że mamy po prostu... zakochać się w kimś. I jak dziwnie to nie brzmiało — musiałam to zrobić.
Wszystkie ustawiłyśmy się w rzędzie i wykonałyśmy polecenia Królowej.
— Dziewczęta, pamiętajcie, że jesteście z naszej planety Mer. Nie ważcie się zapomnieć, skąd pochodzicie!
Następnego dnia rano obudziłam się w nieznanym mi miejscu.
To pewnie Ziemia, pomyślałam.
***
— Co wiesz o planecie Wint?
Zamarłam — była to rywalizująca z Mer, cała niebieska, według Mereńczyków „Diabelska Planeta".
— Ty nie jesteś... — nie dowierzałam. — To nie możliwe...
— Tak, jestem z Wint. Ale pamiętaj — zawsze będę cię kochał.
Utrata miłości oznaczała koniec misji.
Kiedy się ocknęłam, siedziałam przed gilotyną. Obok stała jeszcze jedna.
— Złamałaś zakaz. Polubiłaś kogoś stamtąd... Czeka na ciebie kara, wiesz o tym dobrze — mówiła Królowa.
Dopiero zobaczyłam, że po prawej stronie siedzi Wiktor.
— Wiktor! — zawołałam.
— Nie, Ato. Nazywam się Ato. A ty?
— Ima...
Nasze głowy siłą zostały nastawione w odpowiedni sposób.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też... — odpowiedziałam, a łzy spłynęły po moich policzkach.
Upuszczono ostrza. To one połączyły nas na wieczność.
I tak zakończyłam życie wraz z ukochanym.
~~~
Taki one-shot, mam nadzieję, że się podoba
Praca bierze udział w konkursie ,,Trzy płatki róży" organizowanym przez grupę Insygnia20.
Mam nadzieję, że się podoba.
~ZUS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro