Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Brackendra ❤

Brackendra ze Smoczej Straży 5 💫
(To będzie przepisana scena)

Mam pomysł – powiedział Seth, wstając z łóżka i podchodząc do jednorożca na biegunach. Pogłaskał jedwabistą grzywę. - Cześć, Papek. Chcesz iść ze mną na spacer? Mógłbym cię nakarmić marchewkami.

Kendra rzuciła poduszką w Setha.
– Odwal się. – powiedziała.  – To nie tak.

– Obiecał, że wkrótce cię odwiedzi – powiedział Seth.

- I co z tego? - zapytała Kendra.

- Wiele ludzi odwiedza Baśniobór.

- Jest fajny - powiedział Seth.  – Powinnaś się z nim umówić.

– To magiczne stworzenie – powiedziała Kendra.

Seth rozłożył skrzydła. 

- Tak jak ja, tak jakby. - Zrobił swoimi  skrzydłami kilka delikatnych machnięć. - Mam nadzieję, że nikt nie ma do mnie pretensji.

- Paprot nie widzi mnie jako kogoś do randkowania. -  powiedziała Kendra. 

– Nie jestem taki pewien – powiedział Seth.  - Sama jesteś prawie magicznym stworzeniem. Większość dziewczyn nie zaświeca się na komendę.

- Po prostu rzuć to,” powiedziała Kendra, rumieniąc się.  – Nie mogę o tym myśleć.

Seth podszedł do stolika nocnego, po czym trzykrotnie wyłączył i włączył światło.  Pozostawiając go włączony, wszedł do łóżka. 

– Zamierzasz czytać? – zapytał Seth.

- Możemy zgasić światło. - powiedziała Kendra. Usłyszała kliknięcie w okno. - Co to było? - zapytała Kendra. 

– Może wiatr? – zasugerował Seth. 

Kolejne kliknięcie nastąpiło. 

– Na zewnątrz nie jest wietrznie – powiedziała Kendra.

- A od kiedy wiatr stuka? - Spytał Seth.

- Może ptak? Dziobiący w okno?

- Widziałeś wiele ptaków dziobiących okna? - zapytał Seth.  Potem nastąpiło trzecie ostre kliknięcie w szybę.

- Jesteśmy trzy piętra wyżej – powiedziała Kendra. 

- Czy ktoś rzuca kamykami? - Seth wstał z łóżka i podszedł do okna, zerkając przez zasłony.  - Zamierzam to otworzyć.

Kendra zmarszczyła brwi.

- Czy to dobry pomysł?

- To nie jest noc kupały. - powiedział Seth, odkręcając zatrzask i otwierając okno. - Wow. Możesz chcieć przyjść i popatrzeć.

Kendra podejrzewała, że Seth knuje jakąś głupią sztuczkę, ale wyślizgnęła się z wygodnego łóżka i podeszła do okna. Pochylając się do przodu, spojrzała w dół na postać, która machała.
Kendra cofnęła się do pokoju.

– To Paprot! – uśmiechnął się Seth.

- Wiedziałeś, że nadchodzi? - zapytała Kendra, nagle nadmiernie świadoma swojej koszulki i spodni dresowych.

– Są lepsze pytania – odpowiedział Seth z uśmieszkiem. - Na przykład, czy dałem mu sygnał światłem?

Kendra znów wychyliła się przez okno.

- Cześć! - wyszeptała. 

- Zejdź - odszepnął Bracken.  - Będę pod tylnymi drzwiami.

- Ok. - odpowiedziała Kendra. - Daj mi chwilkę. - Wycofując się z powrotem do pokoju, spojrzała na Setha. - Następnym razem, ostrzeż mnie.

- Czy poszłabyś spać w sukni balowej?” drażnił się Seth. 

- To nie byłyby poty,” powiedziała Kendra. Poszperała w poszukiwaniu ubrań.  – Od jak dawna wiedziałeś, że nadchodzi?

Seth zamknął usta. 

- Nikt nie lubi donosiciela.

Kendra zniosła koszulę i dżinsy po schodach ze strychu i zanurkowała do łazienki.  Jej włosy były w całkiem niezłym stanie.  Szybko się przebrała, pomyślała o makijażu, a potem zdecydowała, że ​​wyglądałoby to, jakby w tym momencie zbyt mocno się starała. Kendra schowała koszulkę i bluzę u stóp schodów na strych, po czym zeszła na parter. 
W kuchni znalazła przy stole babcię, Vanessę, Warrena i Tanu grających w karty. 

– Myślałam, że jesteś w łóżku – powiedziała babcia.

- Chcę tylko rozprostować nogi. – powiedziała Kendra. 

- Czy tak to teraz nazywają? - spytała niewinnie babcia. 

Kendra poczuła, jak jej twarz staje się ciepła. 

- Co wiesz?

- Nic - powiedział Warren.

Vanessa uśmiechnęła się. Kendra wiedziała, że ​​używają brajlowskich kart do gry. Alderfairy pozwoliła Sethowi przetransportować dwa wiadra źródła do użytku w leczeniu.  Nic nie zostało pominięte, a gdziekolwiek eter został naniesiony na ranę, problem został wyleczony. 
Z wyjątkiem oczu Vanessy.  Andromadus wysunął teorię, że ponieważ została oślepiona magicznym światłem zasilanym przez Źródło, a nie Pustkę, Źródło nie może tego odwrócić.

Warren wydawał się bardziej zmiażdżony tymi wiadomościami niż Vanessa.

– Życzymy miłego spaceru – powiedział Tanu.

Kendra wyszła tylnymi drzwiami na podwórko. Paprot odchrząknął, a ona odwróciła się. 

– Czy wszyscy wiedzieli, że przyjeżdżasz oprócz mnie?  – zapytała Kendra, podchodząc do niego. 

– Czy nie tak działają niespodzianki? - odpowiedział Paprot, wpatrując się w nią.

- Chyba tak – powiedziała Kendra przesuwając ręce po kieszeniach. - Jak się mają Twoi rodzice?

- Przyjęli swój nowy obowiązek - powiedział Paprot. - Są teraz u Źródła. Ojciec skąpany w eterze wydaje się niesamowicie odmłodzony. Nie może się doczekać życia w środowisku przesyconym czystym światłem. A Matka wydaje się mniej zatroskana niż widziałem ją od wieków. 

– Dobrze to słyszeć – powiedziała Kendra. - Zasługują na szczęście.

- Zgadzam się. - powiedział Bracken. – I ja też zasługuje. - Wyprostował się trochę. - Zauważyłeś coś innego we mnie?

Kendra zmrużyła oczy. 

- Tak, coś się zmieniło. - Przeskanowała go od górę do dołu. - Nie mogę położyć na nim palca.  (Tu chodzi jej o róg)

Paprot zachichotał.
 
- Nie jestem już jednorożcem. 

- Co? - zapytała Kendra.

- Rozważałem ten wybór od dawna. - powiedział Paprot.

- Ale dlaczego?

- Wieczność to za dużo czasu na śmiertelników - powiedział Paprot.  - Nie jestem pierwszy i nie będę ostatni.

- Czy to jest trwałe? - zapytała Kendra. 

Paprot wzruszył ramionami. 

- Teoretycznie mógłbym to odwrócić, chociaż nie interesuje mnie to. Jestem gotowy na nową ścieżkę. 

- Co masz na myśli? - zapytała Kendra.

- Kendra, jestem śmiertelny. - powiedział Paprot. - Nie jestem już na wpół wieczną istotą. Można by powiedzieć, że to mój pierwszy dzień życia. W praktyce mam około siedemnastu lat. Zostało mi mniej więcej tyle samo lat, co ktokolwiek w naszym wieku.

Kendra wpatrywała się w niego.  Paprot w ciele śmiertelnika był bardziej obecny i zniewalający niż wcześniej.  Śmiertelność napełniła go nowym urokiem.

– Co się stało z twoimi rogami? 

- To wciąż rogi jednorożca - powiedział Paprot. - Po prostu nie mam już z nimi żadnego związku. 

- Nie wiem, co powiedzieć.

- To nie miało na celu wywierania na ciebie presji - wyjaśnił pospiesznie Paprot.  - Nie angażowałem cię w podejmowanie decyzji, ponieważ chciałem, żeby to był mój własny wybór, niezależnie od tego, co się stanie z... czymkolwiek innym.

- Jak się czujesz? – spytała Kendra, starając się, by jej umysł nie szalał z możliwościami. 

- Inaczej - powiedział Bracken. - Wszystko wydaje się bardziej natychmiastowe. Czuję się odcięty od przeszłości i przyszłości w sposób, który trudno opisać.

- To może być prawda – powiedziała Kendra, uśmiechając się. 

Paprot podszedł bliżej, wpatrując się w nią. Delikatnie ujął jedną z jej dłoni.  Jego dotyk wywołał w niej dreszcz. 

- To nie powinno być straszniejsze niż walka ze smokami – powiedziała Kendra, wpatrując się w niego.

- Prawdopodobnie będzie ekscytujące — zadumał się Paprot.

Kendra odwróciła się. 

- Prawdopodobnie całowałeś wiele nimf.

Położył ręce na jej ramionach od tyłu.

– Mniej, niż możesz się domyślać. 

– Jako nowy śmiertelnik spodziewam się, że będziesz chciał dużo umawiać się na randki – powiedziała Kendra. - Poznaj swoje możliwości.

- Śmiertelnicy mają skończoną liczbę dni. - powiedział Paprot.

- Tak. - Odwrócił ją. 

- Dlaczego miałbym całować kogoś innego oprócz ciebie? 

Jego usta musnęły jej.  Kendra pochyliła się do przodu, świecąc jaśniej, dopóki nie oświetliła podwórka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro