Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6


- Nie powinnaś wchodzić na to zebranie! - Syknął Fury.

- Weź już nie przesadzaj. Przecież niczego takiego nie zrobiłam - odpowiedziałam nadal siedząc na krześle.

Avengersi wyszli zostawiając mnie na pastwę dyrektora T.A.R.C.Z.Y. .

- To były tajne sprawy dotyczące państwa - powiedział jednooki.

- Wybacz, ale Stark i tak, by wszystko powiedział mi po pijaku, więc co za różnica? - Zapytałam.

Nie to, że nie szanuję Tony'ego i mówię, że jest nałogowym alkoholikiem. Tylko każdy z nas wie, że on po alkoholu mówi, co ślina na język przyniesie.

- Wszyscy z nich podpisali klauzulę tajności. Gdyby coś zdrazili to trafiliby to więzienia na parę lat - odpowiedział Fury.

- Och, wybacz, że zepsułam ci to - tym razem to ja syknęłam w jego stronę. - Po za tym, co ty możesz mi zrobić? Nie masz takiego więzienia w którym możesz mnie zamknąć.

- Stark specjalnie stworzył mi takie. Z oporem, ale stworzył - oznajmił Nick.

- To i tak nic ci nie da. Okej, zamknij mnie. Ale i tak mnie deportują, a w Polsce wypuszczą. Mam tam umowę z prezydentem polskim - rzekłam. - I nic nie zrobisz. Po za tym, co za trudność dla sprintera cofnąć się w czasie?

Te kilka słów skutecznie zamknęło buzię Fury'emu. Dobrze wiedział, że po tym jak mnie deportują do mojego kraju, to wypuszczą mnie. Taka prawda, w Stanach Zjednoczonych przebywam nielegalnie. Nie będę tego ukrywać. Ale kto to sprawdza? Nikt.

Wkurzona wyszłam z sali w której odbywało się spotkanie. Zeszłam trzy piętra niżej i weszłam do salonu. Rozejrzałam się. Zobaczyłam Tony'ego, który jak gdyby nigdy nic, pił sobie szklaneczkę jakiegoś alkoholu. Podeszłam do niego.

- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? - Zapytałam go.

- O co chodzi? - Zapytał zdziwiony.

- Nie udawaj zdziwionego. Myślałeś, że się nie dowiem, że Fury kazał zbudować ci więzienie dla sprinterów? - Powiedziałam.

- Stark? To prawda? - Zapytał mój tata.

Tony odstawił szklankę na stolik i powoli wstał. Dumnie wyprostował się i oznajmił:

- Tak, to prawda.

Zacisnęłam dłonie w pięści.

- Dlaczego? - Zapytał Barton. - Nie ufasz jej?

- No jest sprinterką. Może podróżować w przeszłość i przyszłość. Wolę nie ryzykować i mieć coś dla bezpieczeństwa - odpowiedział.

No, i w tej chwili przegiął. Moja prawa pięść spotkała się z jego twarzą. Dokładniej z nosem. Uderzenie było mocne. Mocne, jeśli używam mocy. A tak było. Możliwe, że usłyszałam nawet ciche chrupnięcie kości. Stark przewrócił się na fotel, w ten sposób siadając na nim. Złapał się za nos i jęknął. Po kilku sekundach pojawiła się czerwona ciecz, zwana krwią.

- Ona złamała mi nos - mówił zwijając się z bólu.

Prychnęłam. Należało mu się. Miałam go dość. Spojrzałam przelotnie na tatę i wybiegłam z wieży po czym weszłam w Speed Force. Wróciłam do swojego miasta, a tam pobiegłam do bazy. Do więzienia.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro