Rozdział 2
Po zakończeniu lekcji pobiegłam do bazy, by dowiedzieć się, czy Michał z Dominiką coś wymyślili.
- Hej, macie pomysł jak unieszkodliwić tego gościa i jak go znaleźć? - Zapytałam wchodząc do środka i rzucając plecak pod ścianę.
- Zlokalizować możemy go poprzez odpalenie radarów, które wykrywają metale w ziemi. W końcu on musi mieć metal w sobie, by nad nim panować, a on to taki chodzący metal po ziemi, więc coś na pewno wykryją - powiedziała Dominika.
- A jak go załatwić? - Zapytałam.
- Uderzenie ponaddźwiękowe - oznajmił Michał. - Dźwięk w powietrzu przy około piętnastu stopniach rozchodzi się z prędkością mniej więcej tysiąca dwustu dwudziestu pięciu kilometrów na godzinę. A że jest gdzieś dwadzieścia trzy stopnie to będzie chyba koło tysiąca ośmiuset siedemdziesięciu ośmiu kilometrów na godzinę. Dasz radę - powiedział Michał.
- Nie tak dużo. Zwykle biegam szybciej. Dobra, zlokalizowaliście już go, czy jeszcze nie? - Zapytałam.
- Jeszcze nie. Damy ci znać jak to zrobimy, ponieważ trochę to potrwa, bo Michał musi włamać się do tych radarów - oznajmiła Dominika.
Pożegnałam się z nimi i wróciłam do swojego mieszkania.
Ej, czekaj, wróć. Czy czasem dzisiaj nie miała przychodzić urzędniczka? Rozejrzałam się po mieszkaniu. Totalny burdel. A ona ma zaraz przyjść. Jak najszybciej postarałam się posprzątać dom. Zmyłam naczynia, odkurzyłam w miarę szybko podłogi, powycierałam kurze i wyniosłam śmieci. Skończyłam wszystko sprzątać wraz z przybyciem urzędniczki.
Otworzyłam drzwi i wpuściłam ją do środka.
- Dzień dobry, pani Nowak. Zapraszam. Kawy, herbaty, wody? - Zapytałam.
- Dzień dobry, Julio. Poproszę kawę, taką jak zawsze - odpowiedziała kobieta.
Pani Anna Nowak to kobieta po czterdziestce z brązowymi włosami. Była średniego wzrostu i ubrana jak typowa urzędniczka, czyli czarna spódnica, biała koszula, a do tego marynarka. Na stopy miała wysunięte pantofle na lekkim obcasie. Była bardzo miła i od razu na pierwszej wizycie polubiłyśmy się.
Kobieta skierowała się do salonu, a ja do kuchni, aby zrobić kawę dla niej. Po kilku minutach siedziałam już na kanapie w salonie naprzeciwko pani Anny.
- A więc jak tam? - Zapytała pani Nowak.
Standardowe pytanie. Zadaje je co wizytę, jak i kilka innych.
- Życie leci, nic się nie zmieniło - odpowiedziałam. - Wszystko jest po staremu.
- Nic się nie wydarzyło od mojej ostatniej wizyty? - Zapytała.
- Nie, raczej nie. No może, prócz jedynki z matematyki, ale przecież uczeń bez jedynki to jak żołnierz bez karabinu, prawda? - Zapytałam uśmiechając się.
- Prawda, ale postaraj się to poprawić. Czy coś cię niepokoi? - Zapytała.
- Nie, a miałoby? - Zapytałam zdziwiona tym pytaniem, bo rzadko je zadawała.
- Nie, tak tylko pytam. W końcu masz wiele zadań. Codziennie chronisz nasze miasto i do tego się uczysz - odpowiedziała kobieta.
Z panią Nowak rozmawiałam jeszcze kilkanaście minut. Sprawdziła mieszkanie, czy jest czyste, czy lodówka jest dobrze zaopatrzona, ostatnie rachunki, i tak dalej. Potem się ulotniła, tak samo jak ja z mieszkania do bazy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro