Rozdział 14
Wszystkie badania wykonane. Nie ma cienia wątpliwości. Jestem bratem bliźniakiem Julii. Mówiłem im, a oni mi nie wierzyli, choć gdyby ktoś tak przyszedł do mnie, też bym nie uwierzył.
Przeszedłem z kobietą do pomieszczenia obok. My już wszystkie wiedzieliśmy, a oni jeszcze nie dostali potwierdzenia od Snow.
- Mówi prawdę? - Zapytała Iris.
- Tak. Jest jej bratem i ma takie moce o jakich mówił - powiedziała Caitlin.
Spojrzałem na ojca. On chyba najbardziej czekał na potwierdzenie tych nowości. Niestety nic nie poradzę na to, że nie mieli o mnie pomarańczowego pojęcia.
- Mogę ją zobaczyć? - Zapytałem.
- Zaprowadźcie go i pilnujcie. Ja muszę lecieć do pracy z Joe - powiedział Allen.
Porwał pana Westa i już ich nie było. Zapewne są już na komisariacie.
- Chodź do niej - powiedział Cisco.
Szliśmy korytarzami aż dotarliśmy do akceleratora. Poważnie zrobili tu więzienie? Zresztą to chyba najlepsze miejsce na to. Cel dużo. Nikt nic nie podejrzewa. Dobry pomysł.
- Nie wiem, co ci doradzić, by z nią jakoś porozmawiać, bo się nie da, ale może coś sam wymyślisz - oznajmił Ramon. - Będę tuż obok.
Facet otworzył drzwi i ją zobaczyłem. Wyglądała inaczej. Kiwała się do przodu i do tyłu. Oczy opuchnięte od płaczu. Włosy w nieładzie. Była cała spięta i zestresowana. Po prostu nie moja siostra. Obserwowałem ją i to zdecydowanie nie ona. Ona tak naprawdę jest silna i ciężko ją czasami wyprowadzić z równowagi. Może wszystko. Wszystkim pomaga. Poświęca swoje życie prywatne.
Potem otworzył drzwi od celi. Wszedłem do środka i od razu usłyszałem:
- Jej tu nie powinno być.
Kucnąłem. Powoli wyciągnąłem dłoń w jej stronę, by dotknąć jej ramienia. Ona nagle się odsunęła. Spojrzała na mnie.
- Jej tu nie powinno być.
- Wiem. Rozumiem cię.
- Nie - powiedziała. - Ty nie wiesz, jak to jest.
- Nie wiem, ale rozumiem cię. Nie często widzi się zmarłą matkę. Ja jej nawet nie poznałem. Ty tak. Masz szczęście. Powinnaś się cieszyć - mówiłem spokojnie.
W końcu udało mi się dotknąć jej ramienia.
- Pomogę ci. Nie znasz mnie, ale jestem twoim bratem bliźniakiem o którym nie wiedziałaś, bo rozdzielono nas od razu po porodzie. Mam na imię Remy - powiedziałem na tyle spokojnie na ile umiałem.
- Ale ja nie mam brata. Przynajmniej mama nic mi nie mówiła - oznajmiła Julia.
- Ona... oddała mnie po urodzeniu rodzinie zastępczej, ale uciekłem od nich, gdy wszystkiego się dowiedziałem - powiedziałem smutno.
- Remy... Ja nie chcę taka być. Chcę być normalna - powiedziała Julia cichutko, tak abym, tylko ja to usłyszał.
- Może daj się zbadać Caitlin. Dasz radę? - Zapytałem wyciągając do niej rękę.
Niepewną i drżącą ujęła moją.
- A teraz powoli wstaniemy, dobrze? - Zapytałem.
Pomogłem jej wstać.
- Obiecaj, że nikt mnie nie dotknie poza tobą i Caitlin - powiedziała moja siostra.
- Obiecuję - powiedziałem i wyszliśmy z celi.
Spojrzałem przelotnie na Cisco, który stał zdziwiony, tym że dałem radę ją wyciągnąć i porozmawiać z nią. Jednak coś w tej więzi bliźniaczej jest.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro