Rozdział 28
Dwa dni później
Perspektywa Nicole
Właśnie odbywa się kolejny trening. Avengers trochę niezadowoleni uderzają dłonią o wodę. Ja tym czasem podciągam się na drążku.
- Jak poznałaś Roy'a? - zapytał Tony.
- Roy'a? - zapytałam.
- Tak - powiedział Tony.
- Uratowałam przed śmiercią i pomogłam mu - odpowiedziałam.
- Gdzie? Na wyspie? - zapytał Tony, a ja dalej się podciągam.
- Nie. Tutaj w Nowym Jorku - odpowiedziałam.
- Kiedy? - zapytał Stark.
- Jakiś rok temu - odpowiedziałam.
- Jak mu pomogłaś? - zapytała Natasha.
- Roy'owi wstrzyknięto Mirakurum. Pomogłam mu utrzymać samokontrolę i opanować agresję. Teraz jest jak normalny człowiek - odpowiedziałam.
- Woda mi się skończyła - powiedziała Wanda.
- Pod ścianą są butle z wodą - powiedziałam.
- Roy będzie też pomagał w treningach - powiedziałam.
Tydzień później
Dzisiaj każdy przełamał stół, więc mogliśmy przejść do dalszych działań.
- Co będziemy teraz robić? - zapytał tata.
- Wyjdziemy na dwór - powiedziałam.
- Na deszcz? - zapytał Stark.
- Tak - odpowiedziałam.
- Co będziemy na tym dworze robić? - zapytał Thor.
- Biegać. Z obciążeniem i to dużym - powiedziałam - Pod ścianą leżą plecaki w których są ciężarki. Bierzcie je i wychodzimy.
Każdy wziął plecak. Windą zjechaliśmy na parter i wyszliśmy na dwór. Po minucie każdy był przemoczony. Nie zostało suchej nitki.
- Dawać. Biegniemy przed siebie - powiedziałam głośniej, aby każdy mnie usłyszał.
Ruszyliśmy. Bieg prowadził mój tata, a ja pilnowałam, aby każdy biegł. Chyba na zawód mnie znienawidzą.
Trzy godziny później wróciliśmy do Avenger Tower do naszego salonu.
- Boże, Steve ty chyba spłodziłeś potwora - powiedział Tony.
- Tony, ja wszystko słyszę i jeśli nie chcesz jutro biec dłużej niż inni to lepiej się zamknij - powiedziałam.
- Już się zamykam - powiedział Tony i usiadł w fotelu.
Ja natomiast poszłam do kuchni, aby przygotować jakieś jedzenie. Zdecydowałam, że zrobię naleśniki. Już nie będę ich torturować zdrowym jedzeniem.
Po zrobieniu ciasta wyjęłam patelnię i nalałam na nią trochę oleju. Po dziesięciu minutach naleśniki były gotowe. Wzięłam kilka talerzy i każdemu rozdzieliłam po równo.
- Naleśniki! - zawołałam i po chwili przy stole siedział każdy.
Postawiłam przed każdym talerz. Wszystkie zniknęły w pięć minut. Do kuchni wszedł Roy.
- Dla mnie coś zostało? - zapytał.
- Masz - podałam mu talerz - A, Roy już w następnym tygodniu będziesz mi też pomagał w treningach.
Roy jedynie pokiwał głową, ponieważ zajadał się już naleśnikami.
Przez tydzień Avengersi biegali z obciążeniem. Niektórym sprawiało to trudności. Nie będę mówić komu, bo to by było nie ładnie z mojej strony.
Nadszedł tydzień w którym rozpoczniemy naukę walki. Każdy odetchnął z ulgą, bo wreszcie będzie się coś dziać. Oj, dziać się będzie. Już im współczuję. Nie wiedzą co ich czeka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro