Rozdział 16
Dwa tygodnie później
Tony zgodził się kupić mi tamten budynek. Namawiałam go chyba z dwie godziny. Dopiero po tym czasie zgodził się, bo miał już mnie serdecznie dosyć.
Dzisiaj jest też rozpoczęcie roku szkolnego. Wstałam dzisiaj o szóstej rano, aby się wyrobić. Poszłam do łazienki i wykąpałam się. Wysuszyłam włosy i wróciłam do pokoju. W szafie wyszukałam białą sukienkę, którą kupiłam na zakupach na rozpoczęcie roku. Pomogła mi Natasha. Byłam jej za to wdzięczna, bo sama nie mogłam się zdecydować.
Tak, więc ubrałam ją. Włosy zostawiłam proste, niczym ich nie związywałam ani nic. Makijażu nie uznaję. Na rękę założyłam zegarek, który dostałam od Clinta. Ubrałam jeszcze tylko białe baleriny i wzięłam małą torebkę do której włożyłam chusteczki, telefon, który dostałam od taty oraz jakiś notatnik i długopis.
Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu. Byli tam wszyscy.
- I jak? Może być na rozpoczęcie roku? - zapytałam ich.
- Wyglądasz przepięknie, a teraz siadaj i jedz tylko się nie ubrudź - powiedział tata stawiając przede mną naleśniki.
Zjadłam je w ekspresowym tempie.
- Ja muszę lecieć. Tony Cię zawiezie - powiedział tata i... już go nie było.
- Chodź, bo się jeszcze spóźnisz - powiedział Tony.
Windą zjechaliśmy do garażu gdzie Tony pięć minut wybierał auto. W końcu wybrał Ferrari F430 Spider.
Westchnęłam i wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy, a Tony ruszył. Do mojej szkoły jechało się dziesięć minut.
Gdy Tony się zatrzymał przez szybę zobaczyłam jak każdy się patrzy na samochód i szepta.
- Kiedy przyjechać? - zapytał Tony.
- Nie trzeba. Po szkole chcem się przejść - powiedziałam.
- Dobra. Idź już, bo się spóźnisz. Do zobaczenia, młoda - powiedział Tony.
- Cześć Tony - odpowiedziałam i wysiadłam z auta.
Tony nazywał mnie młoda. Sama nie wiem czemu. Obejrzałam się i ruszyłam w stronę szkoły. Kilka dni wcześniej byłam tutaj z ojcem na spotkaniu z dyrektorką. Pokazała mi ona szkołę i salę w której będzie rozpoczęcie roku, czyli apel z tej okazji.
Ruszyłam w kierunku auli. Gdy byłam już na sali podszedła do mnie spora grupa osób. Ich chyba lider - tak, to jest chłopak - powiedział:
- Czyli to prawda, że do naszej szkoły będzie chodzić córka samego Kapitana Ameryki.
Powiedział to na tyle głośno, że zwrócił na mnie jeszcze większą uwagę. Na sali zapanowała cisza. Taka głucha.
- Tak, to prawda. Jestem jego córką - odpowiedziałam.
Każdy na pewno na moim miejscu zmieszałby się, ale nie ja. Moja śmiała odpowiedź chyba tego chłopaka zaskoczyła.
- Dlaczego nie chodzisz do prywatnej szkoły? - zapytał.
- Ojciec chciał, abym tam poszła, ale ja nie chciałam. Wolałam iść do zwykłej szkoły. Wogóle kim ty jesteś, żeby tym się interesować? - zapytałam go.
- Jestem Blake Black, kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej i największy podrywacz w tej szkole - powiedział Blake i wystawił dłoń.
- Nicole Lavigne, córka Kapitana Ameryki - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
Perspektywa Blake'a Blacka
Ta dziewczyna mnie zainteresowała. Nie dlatego, że jest córką Kapitana Ameryki, a dlatego, że ma inny charakter. Żadna dziewczyna nigdy tak pewnie się do mnie nie odzywała. Zawsze były mi uległe. Jej historia też jest ciekawa, bo było głośno o tym w internecie i telewizji. Podobno miała normalne życie zanim ją porwano i wywieziono na jakąś wyspę. Jej matka, Sofia Lavigne, zmarła rok przed jej powrotem. Potem zamieszkała z ojcem.
Ciekawe w której jest klasie.
Rozpoczął się apel. Trwał tylko godzinę, a potem mogliśmy rozejść się do klas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro