Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

o8

×××

Ciepły, majowy wiatr rozwiał ułożone włosy sowiego chłopca, pozostawiając je w nieładzie. Jego nos zmarszczył się, a z ust wydobyło się ciche westchnienie niezadowolenia.

Na prawde tym razem przyłożył się i spędził więcej czasu niż normalnie, kombinując przy włosach, by nie wyglądały jakkolwiek źle.

Chłopak spojrzał na zegarek i zestresował się. Dochodziła czternasta, czyli godzina umówionego spotkania, a dalej nie widział nigdzie czarnej czupryny Akaashiego. Ogarnął go strach, że jednak nie przyjdzie, a on sam czeka na darmo. Szybko jednak wyzbył się takich myśli, bo poznał go już na tyle, by wiedzieć, że nic takiego się nie stanie.

Kamień spadł mu z serca, gdy chwile później przy swoim uchu usłyszał melodyjny głos, który wybrzmiewał w słuchawce jego telefonu niezliczoną ilość razy.

- Długo na mnie czekałeś Bokuto-san?

Koutaro odwrócił się, a jego oczy napotkały roziskrzone tęczówki Akaashiego jak również jego pocieszny uśmiech, pod którym za każdym razem czuł, że się rozpływa.

- Akaashi! - krzyknął z ulgą - Nie! Nie czekałem zbyt długo! - również uśmiechnął się promiennie, po czym przytulił go na powitanie i powiedział zachrypniętym głosem przy jego uchu:

- Dobrze cię widzieć Akaashi.

Przyjemny dreszcz przebiegł po plecach niższego, a jego serce wybiło nowy rytm. Zdecydowanie zbyt gwałtowny i porywczy, jednak nie umiał go uspokoić w żaden sposób. Nie przy Bokuto, który wprost go onieśmielał swoim prostym i szczerym stylem bycia oraz jego nieskazitelnym uśmiechem. Czuł się przy nim tak bezpiecznie i komfortowo, jakby wszystkie troski odeszły w zapomnienie i miały już nigdy nie wrócić.

- Ciebie też Bokuto- san. - odpowiedział cicho, wtulając się odrobinę bardziej w sowiego chłopca.

Odsunęli się od siebie z lekkim rumieńcem na twarzach, spowodowanym bliskim dotykiem drugiej osoby, po czym dosłownie w tym samym momencie wspomnieli o wejściu do kina, pod którym byli umówieni.

Nastała chwila ciszy, by zaraz rozległ się perlisty śmiech dwójki. Obydwoje przytaknęli i ruszyli w stronę wejścia do nowoczesnego budynku.

W środku kupili coś do picia i jedzenia oraz bilety na najbliższy seans tego, co wybrał Koutaro. Akaashi nie do końca wiedział co to jest, jednak uznał, że będzie dobrze. W końcu Bokuto czekał z niecierpliwością na ten film przez ostatnie kilka miesięcy.

Cieszył się niezmiernie, że poszli na to, co wybrał Koutaro. Film zdecydowanie łapał za serce, a temat nie był łatwy do przedstawienia (co tu udało się świetnie). Historia ponownego zaufania maltretowanego zwierzęcia do człowieka, była czymś co wypala się w pamięci i daje sporo do myślenia.

Sam sowi chłopiec miał ochotę rozpłakać się już od samego początku, jednak był silny i dzielnie powstrzymywał się od uronienia łez.

Do pewnego czasu.

W połowie uznał, że już więcej nie wytrzyma i pozwolił sobie na kilka sporych, słonych kropli, które zleciały na jego rumiane poliki.

Akaashi widząc to, nieśmiało złapał za jego rękę i ścisnął ją, by Bokuto wiedział, że jest tuż obok. Zaraz zaskoczony chłopak spojrzał na niego zaszklonymi oczami, a w tym momencie Keiji starł delikatnie jego łzy rękawem od swojego swetra i posłał pokrzepiający uśmiech.

- Jestem tutaj. - szepnął.

Koutaro wtulił się mimowolnie w jego zgrabną dłoń, odpowiadając ciche "dziękuję", po czym ścisnął mocniej rękę czarnowłosego.

Ich ręce były splątane już do końca filmu. Sam seans minął bardzo szybko, a podczas niego Akaashi również uronił niekontrolowanie kilka łez, jednak nie było zbyt źle, bo czuł obok siebie, ciepło bijące od Koutaro.

- To było mocne. - od razu skomentował Akaashi po wyjściu z sali. - Nie tego się spodziewałem po tym, ale bardzo mi się podobało. - powiedział szczerze.

- Ja za to nie wiedziałem, że pokażą to w tak realistyczny sposób. W pewnych momentach to było dla mnie aż za dużo. - Koutaro podrapał się po karku z niezręcznym uśmiechem. Dziwnie czuł się z myślą, że chłopak jego snów widział go w takim stanie. Mimo wszystko cieszył się, że jest taki wrażliwy, bo przez to mógł trzymać rękę Akaashiego przez prawie cały film. A w dodatku mógł bezkarnie wtulać się, chociaż na chwilę, do jego aksamitnej dłoni. To było więcej, niż mógł sobie wymarzyć.

Gdy wyszli z budynku, słońce wstydliwie schowało się za chmurami, jakby jako jedyne chciało dać im trochę przestrzeni w tłumie ludzi.

Powoli skierowali się w stronę pobliskiego parku. W między czasie rozmawiali o dopiero co obejrzanym filmie, by za chwilę zgrabnie przejść do tematów bardziej osobistych.

Dowiadywali się o sobie coraz więcej i coraz bardziej byli sobą zafascynowani. Każda, chociażby najmniejsza, drobnostka na temat drugiej osoby, była dla nich niezwykła.

Akaashi uwielbiał dołeczki w policzkach Bokuto, kiedy się uśmiechał, jego ledwo widoczne, jednak liczne piegi oraz jak rozkosznie marszczył nos, gdy był zdezorientowany. Ubóstwiał również jego miłość do zwierząt, a tą do soku pomarańczowego był w stanie zaakceptować.

Koutaro za to tracił zmysły, gdy Keiji posyłał do niego łagodne spojrzenia spod jego przy długich i gęstych rzęs. Nie radził sobie w tedy z szalejącym sercem, jak i chęcią zanurzenia się w błękicie jego oczu z bliska. Zachwycał się jego pasją jak i zamiłowaniem do literatury pięknej oraz tym, że zawsze pachniał wanilią i drzewem sandałowym.

Zdecydowanie przepadli.

Dłonie (jeszcze nie) kochanków splotły się ponownie podczas spaceru, a z ust nie znikały tematy do rozmów.

Wieczór zbliżał się niebezpiecznie, jak i koniec ich spotkania, którego zdecydowanie nie chcieli kończyć. Zbyt dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Gdy niestety nadszedł kres, Bokuto postanowił odprowadzić Akaashiego, aby spędzić jeszcze te ostatnie chwile razem.

- Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną wyjść, Akaashi. - powiedział na pożegnanie sowi chłopiec. - Na prawdę bałem się, że odmówisz.

- To ja dziękuję, że mnie zaprosiłeś. - odpowiedział Keiji -Sam nie miałbym tyle odwagi. No i spędziłem cudowny dzień przy tobie. Naprawdę dziękuję ci Bokuto-san. - dokończył. Mówił samą prawdę. Był mu bardzo wdzięczny, że wyszedł z inicjatywą i zaprosił go na randkę. Samemu pewnie zbyt długo podejmowałby jakąkolwiek decyzje, a na koniec jeszcze by zrezygnował.

Koutaro oblał róż. Nie spodziewał się takich słów ze strony czarnowłosego, jednak dodały mu one otuchy i pewności, że to co czuł nie jest całkowicie jednostronne.

- Oh ja.. Ja naprawdę nic takiego nie zrobiłem.

- Zrobiłeś więcej niż ci się wydaje. - posłał nieśmiałe spojrzenie do starszego. Jednak jako młody dorosły, dalej niekomfortowo mówiło się o swoich uczuciach.

Nastała chwila ciszy, w której sowi chłopiec zbliżył się odrobinę w stronę Akaashiego. Pod wpływem momentowego przypływu odwagi, postanowił iść tylko kawałek dalej.

To był dosłownie ułamek sekundy.

Koutaro zbliżył się niebezpiecznie do twarzy Keiji'ego. Choć na początku planował tylko delikatnie musnąć alabastrowy policzek, to jego wargi nie zdążyły go nawet dotknąć, ponieważ za sprawą czarnowłosego ich usta złączyły się w pożegnalnym pocałunku.

×××

nie jestem pewna co do tego rozdziału, jednak widziałam, że niektórzy czekali na kontynuację, więc nie chciałam zbyt zwlekać (co mi się w sumie nie udało).

z takich informacyjnych spraw:

1. następny rozdział pojawi się do końca tygodnia.

2. założyłam konto na tweeterze, gdzie planuje dodawać updaty z tego kiedy mniej więcej coś będzie, albo kiedy będę pisać jakby ktoś był ciekawy. no i oczywiście, tam będę szybciej dostała jakiekolwiek powiadomienia, bo wattpad ze mną nie współpracuje. dla chętnych  - - - > werymka

miłego dnia/nocy kochani <333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro