Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

o6

×××

Tego dnia było całkiem ciepło. A przynajmniej na tyle by sowi chłopiec siedział z Suną na ławce przed uczelnią i pochłaniał w przerażającym tempie jogurt truskawkowy. Chłopak był z Bokuto ma tym samym roku i właśnie mieli omawiać projekt na poniedziałkowe zajęcia. Wychodziło na to, że tylko Rintaro był tym zainteresowany. Mówił zawzięcie już od jakiegoś czasu, ale gdy tylko w odpowiedzi dostawał same "mhm" i "jasne" spojrzał się z wyrzutem na Koutaro.

- Chłopie, czy ty w ogóle mnie słuchasz? - spytał się w końcu. Nastała chwila ciszy, gdzie jedynym hałasem było tylko szuranie łyżeczką o dno opakowania po jogurcie. - Bokutoo.. - wyjęczał szatyn. - Czasami zachowujesz się jak dziecko.

Nie powiedział tego w złym znaczeniu, jednak Bokuto mógłby się czasem skoncentrować ma ważniejszych rzeczach.

- Oczywiście, że cię słucham Suna. Poprostu byłem skupiony i wiesz, no.. yy tak. - odpowiedział z  zakłopotanym uśmiechem.

Rintaro się zaśmiał. Naprawę go lubił, a jego obecność powodowała poprawę nastroju nieważne jaki by był. W sumie to nawet pokusiłby się o stwierdzenie, że na Bokuto nie da się dłużej gniewać przez jego szczerość oraz otwartość na świat i ludzi.

- Powtórzę to jeszcze raz, ale tym razem słuchaj mnie chłopie. - przestrzegł go i wrócił do tego co mówił wcześniej. W końcu uzgodnili wszystko, a Suna wstał z ławki i powiedział, że musi już iść. Chłopcy pożegnali się żółwikiem, a białowłosy po chwili został sam.

Położył torbę na siedzisku i wstał by wyrzucić puste opakowanie. Rozciągnął się w miedzy czasie oraz roztrzepał włosy, co było jego mimowolnym odruchem. Wrócił do ławki po teczkę, założył ją przez ramię i miał się obrócić, gdy na kogoś wpadł.

- O boże przepraszam! - Bokuto od razu pisnął, bojąc się że komuś zrobił krzywdę. - Nic ci się nie stało? - wyciągnął rękę do chłopaka o czarnej grzywie, który wylądował na ziemi.

Alabastrowa dłoń złapała tą Koutaro. Była ciepła i wydawała taka delikatna, że bał się, iż mogłaby się rozpłynąć pod jego dotykiem.

- Nic się nie stało. - Chłopak wstał przy pomocy wyższego, podniósł głowę i uśmiechną się, pokazując że wszystko jest okej. - A poza tym to moja wina, podszedłem cię od tyłu. - zaśmiał się.

Trybiki w głowie sowiego chłopca zaczęły pracować. Skądś go kojarzy. Już gdzieś go widział. Myślał nad tym, aż w końcu ich oczy spotkały się, a na jego twarzy powitał delikatny rumieniec.

Już wiedział.

To był jego piękny nieznajomy.

- Nie, nie to moja wina, przepraszam - uśmiechnął się i podrapał po karku. - Masz całe ręce? - przerwał kontakt zwrokowy, co było dla niego trudne, ale bał się, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi. Chciał uratować sytuację, więc złapał za dłonie nieznajomego i sprawdził czy wszystko z nimi w porządku. - Krwawi. - zmartwił się.

Akaashi nie mógł się odezwać, nie sądził że zabraknie mu słów. Chciał już odpowiedzieć, że to nic takiego, że sobie poradzi, ale Koutaro go wyprzedził.

- Zaczekaj chwilę, mam gdzieś w torbie plastry. - puścił go i zaczął przeszukiwać torbę. - A! Mam! - zwrócił się do chłopaka. - Mogę poprosić?

Keiji bez słowa podał krwawiącą część ciała, a sowi chłopiec delikatnie ją opatrzył. Czuł potrzebę chronienia nieznajomego, choć jeszcze nie rozumiał tego do końca.

- Gotowe. - oznajmił.

- Dziękuję..

- Bokuto. Bokuto Koutaro.

- Dziękuję Bokuto-san. - powiedział, a jego imię wybrzmiewało mu w głowie jak nowa, ulubiona melodia. Chłopak wydawał być na pierwszy rzut oka, doskonalszy jego najskrytrzych wyobrażeń. Myślał, że to kolejne senne marzenie, ale jednak nie. Bokuto Koutaro był tu i mówił do niego. Kenji dalej w to nie dowierzał.

- Nie ma za co..

- Akaashi, Akaashi Keiji.

- Ah Akaashi.. tak.. Nie ma za co - posłał w jego stronę rozczulający uśmiech. Jego serce drżało. Nie mógł uwierzyć, że stoi przed nim ten piękny nieznajomy. Nie. Teraz już nie jest nieznajomym. Teraz to jest Akaashi - chłopak, który zawładną jego sercem, chociaż jeszcze o tym nie wiedział.

- Mogę na chwilę twój telefon? - zapytał Kenji. Bokuto podał go bez wahania, a niższy coś wpisał, po czym oddał go właścicielowi.

- Do zobaczenia Bokuto-san. Odezwij się później. - pożegnał się z Koutaro, który przeżywał szok, że jego nazwisko tak dobrze brzmi wypowiedziane przez malinowe wargi.

- Do zobaczenia Akaashi!

Spojrzał na telefon, gdzie był zapisany nowy numer. Numer do Akaashiego Keijiego, tego pięknego nie nieznajomego.

×××

[akaashi] §electric love§
@akaashikeiji ▫️1g.
boze spotkałem go. i dałem swój numer. proszę niech się odezwie.

×××

nie jestem pewna czy wszystko mi pasuje, ale chyba nie napisze tego lepiej. dajcie proszę znać jak wam się podoba, bo prawie nikt nic nie pisze, a jest bardzo ciekawa.

miłego dnia/nocy kochani

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro