Troska i gromy
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu pokazujący godzinę dwudziestą pierwszą pięćdziesiąt, pora zbierać się do pracy. Ubrania zostawiłem ostatnio w szafce na zapleczu, więc jedyne co musiałem zrobić to doprowadzić się do przyzwoitego wyglądu. Umyłem twarz i wysmarowałem truskawkowym kremem, potem to samo z zębami, no pomijając może czynność używania kremu. Włosów nie ułożyłem, bo po co? I tak wiatr mi je rozwieje a nie lubię używać żelu i tym podobnych.
Stanąłem przed drzwiami sypialni i zapukałem lekko. Co prawda była to moja sypialnia, ale w dobrym guście jest zapukać gdy ktoś w niej jest. Chociaż nie, jednak nie do końca moja, bo już od jakiegoś czasu nasza wspólna.
– Proszę... – Odezwał się cichy głos ze środka.
Wszedłem do pomieszczenia i od razu zapaliłem w nim światło na co opatulony kołdrą pod sam nos chłopak stęknął głośno i schował twarz w poduszce.
– Ej Tadek, bo ja już wychodzę. – Oświadczyłem.
Spod kołdry wysunęła się pięść z kciukiem uniesionym w górę.
– A teraz mi szczerze odpowiedz. Wszystko okej?
– Tak. – Odpowiedział szybko, aczkolwiek niezbyt przekonująco.
Podszedłem do łóżka i usiadłem obok niego, pogłaskałem po głowie przeczesując włosy oraz nachyliłem się, aby dać mu całusa na pożegnanie, jednak ku mojemu zdziwieniu i skłamałbym gdybym powiedział, że nie zawodowi chłopak odsunął swoją twarz od mojej.
– Przepraszam Jasiu... Jakoś tak...
Musiałem swoją mimiką, nieświadomie bo nieświadomie, ale jednak, okazywać niezadowolenie jego niespodziewaną reakcją, bo momentalnie przybrał skruszony wyraz twarzy i jakby bardziej się skulił.
– Spokojnie, to jest okej. Ale... Zrobiłem coś nie tak, czy?
– Nie, nie mam po prostu dzisiaj ochoty na czułości.
– Oki... A teraz naprawdę papa, bo spóźnię się na tramwaj. – Zmierzwiłem mu lekko włosy i wstałem z łóżka.
Zanim wyszedłem z pokoju, spojrzałem na niego jeszcze raz. Miałem ochotę ponownie zapytać czy wszystko jest z nim dobrze, albo powiedzieć, że w razie co to może ze mną porozmawiać, jednak postanowiłem dać mu święty spokój, może teraz właśnie tego potrzebuje.
Zamknąłem mieszkanie na klucz, zakładając, że ten kartofel w kołderce nie będzie już nigdzie dzisiaj wychodził, a gdyby chciał to zresztą ma swoje klucze i sobie sam otworzy.
Ostatnio Tadeusz zdawał się nie być sobą i bardzo mnie to martwiło. Ciągle siedział jakiś taki zamyślony, chodził wyssany z energii, a potem ta energia wracała do niego jakby bumerangiem i robił się niezwykle przylepny. Oczywistym było, że coś się dzieje, że coś jest zdecydowanie nie-okej, ale ten głupek za nic nie chciał powiedzieć co go trapi. Muszę przyznać, że trochę sobie dopowiadałem w tym temacie próbując odgadnąć przyczynę dziwnego zachowania mojego ukochanego. Może znów coś z rodzicami? Albo ktoś mu coś niemiłego powiedział i się tym za bardzo przejął? Coś mu jest i nie chce powiedzieć? Zrobił coś głupiego i zżera go poczucie winy ale się nie przyzna?
Dotarłem do pracy, szybko przebrałem się w firmowe ubrania i zabrałem się do roboty. Ludzi było pełno, wydając zamówienie od razu przyjmowałem kolejne. Mimo dni takich jak ten, gdzie nie mogłem dać sobie chwili wytchnienia to lubiłem robić to co robiłem. Około godziny trzeciej nad ranem tłum zaczął się przerzedzać, zazwyczaj tak było, nieliczni roześmiani klienci pozostawali raczej w swoim towarzystwie i nie zamawiali kolejnych porcji alkoholu. W takim razie ja i Paweł zaczęliśmy trochę sprzątać, wycierać ladę i takie tam.
– A jak tam Rudy z twoim najdroższym? Dalej obściskujecie się gdzie popadnie? – Zagadnął Pawełek.
– Jezu, raz nas poniosło, a ty będziesz do końca życia wypominał! – Burknąłem – Ostatnio Zośka jest jakiś dziwny.
– Ale on zawsze jest dziwny. – Dostał mokrą ścierą w ucho. – Fuuuu ty rudy kitajcu!
– Sam sobie zasłużyłeś. A ja mówię na poważnie, coś jest z nim nie tak.
– Pogadaj z nim. – Wzruszył ramionami. – A zresztą, ja się na gejozie nie znam.
– Ale on nie chce! Ciągle mówi " jest okej, nic się nie dzieje." A potem zamyka się w pokoju i tyle go widz-
– Eghem. – Z naszej dyskusji wyrwało mnie chrząknięcie. Przy ladzie siedział klient.
Jeden ze stałych odwiedzających– Arek. Zazwyczaj przychodził ze swoim, teraz już chyba i nawet narzeczonym, którego zresztą poznał również i tutaj. Ah te wspomnienia, gdy całą ekipą obserwowaliśmy wzrost ich miłości, obstawialiśmy na której bazie są i robiliśmy za smozwańczych wingmanów.
– Co dla pana Areczka?
– Pornstar martini.
– Już się robi!.
Zasięgnąłem po potrzebne mi rzeczy wysyłając przy tym do składzika Pawła, aby przyniósł mi limonkę. Jest chwilowo wolny to niech mi pomoże co nie?
– A gdzie Roberta zgubiłeś? – Zagadnąłem, przelewając puree z marakui do shakera.
– Debil zaparkował auto na miejscu sąsiada i musiał lecieć przeparkować, bo "zadzwonię na straż miejską!" Powiedział mi, żebym na niego nie czekał i sobie już popił jak chcę
– Aha to sąsiad chciał szczeniaki na psa napuścić?
Chłopak parsknął śmiechem. Może jako barman nie powinienem za bardzo inicjować rozmów (przynajmniej według szefowej, a jak wiadomo jej zdanie jest święte) ale ze stałymi klientami zawsze rozmawiało się tak dobrze.
– A ty? Nie żebym podsłuchiwał, ale jak tak czekałem aż zwrócisz na mnie uwagę to co nieco mi wpadło do uszka. Jakieś problemy w związku?
– No... Ostatnio chłopak się tak jakby zamknął na mnie i posmutniał, nie wiem o co chodzi.
– A to długo jesteście razem?
– Znaczy no... W sierpniu jakoś się pocałowaliśmy i tak pozwoliliśmy sobie na romantyczność i no tak się to ciągnęło.
–Ahaaa...
– W sumie to, długo myślałem, że on jest po prostu hetero.
– A on? Jeśli sam też myślał, że woli laski to może ciężko mu zaakceptować tą nową rzecz o sobie? Robert mi mówił, że też tak miał jak ogarnął, że jest bi.
– Może masz rację...
Po czwartej lokal już kompletnie pustoszał, a cała ekipa z danej nocy zajmowała się po prostu sprzątaniem, rzadko kiedy ktoś pozostawał do zamknięcia. Najczęściej podczas sprzątania po całym dniu rozmawialiśmy sobie i puszczaliśmy coś co nie jest starannie dobraną przez szefową playlistą.
– Te Janek, ja wiem czym poprawić Tadkowi humor. – Powiedział Kazik z szelmowskim uśmiechem wyrysowanym na twarzy.
Spojrzałem na niego pytająco.
– Wódką. ŁAP! – I rzucił w moją stronę butelkę jednej z lepszych wódek, którą na szczęście złapałem i z największą ostrożnością, jakbym obchodził się ze świętym napojem odłożyłem na półkę.
– KAZIMIERZ DO KURWY NĘDZY CO TY ODPIERDALASZ!? – Rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask, na którego dźwięk Pawełek zatrzymał się wpół kroku ( A szedł akurat do śmietnika wyrzucić wyciśnięte do ostatniej kropli limonki ) Na twarzy wymalowała mu się najczystsza forma " Już po mnie."
Świadkiem jego rzutu wódą była pani Halinka... Biedny chłopak, wybierzemy mu ładną trumnę. Szefowa niczym wściekła smoczyca zmierzyła go wzrokiem, zabrała stojącemu obok niej Andrzejowi ścierkę i takim oto sposobem Paweł oberwał mokrą ścierą po raz drugi tego dnia.
– WÓDKĄ RZUCAĆ? WÓDKĄ?! MÓZGIEM SOBIE RZUĆ! WIESZ ILE TO KOSZTUJE?! MAM TWOJEJ MATCE POWIEDZIEĆ CO TY ODWALASZ? DZIADEK ŚWIĘTEJ PAMIĘCI SIĘ W GROBIE PRZEWRACA!! OBYWATELSTWO CI ODEBRAĆ ZA RYZYKOWANIE BEZPIECZEŃSTWA SKARBU NARODOWEGO! – Zaczęłą na niego wrzeszczeć.
– No przepraszam ciociu! Już nie będę! – Pisnął niczym małe dziecko.
– NO MAM TAKĄ NADZIEJĘ I ŻEBY MI TO BYŁ OSTATNI RAZ JAK WIDZĘ, ŻE RZUCASZ BUTELKĄ Z ALKOHOLEM. A tobie Jasiu gratuluję refleksu. – Kobieta zaciągnęła chłopaka za ucho do swojego gabinetu, jednak nie słyszeliśmy już wrzasków, więc może właśnie po cichu go morduje.
Ciekawe czy Pawełek ma tak na każdym rodzinnym spotkaniu.
Wróciłem do domu, jak zawsze po cichu wszedłem do środka i przebrałem się we wcześniej przygotowaną piżamę. Gdy wszedłem do sypialni Tadeusz spał w najlepsze, wyglądał tak uroczo, że mógłbym tak patrzeć na niego dopóki się nie obudzi, jednak moje własne zmęczenie zwalało mnie z nóg. Dałem mu więc delikatnego całusa w czoło i ostrożne, aby go nie obudzić położyłem się na miejscu obok.
Przetarłem oczy i spojrzałem na ekran zegarka stojącego na biurku. Dochodziła trzynasta, no to nieźle sobie pospałem. Spojrzałem na drugą stronę łóżka, pustą i zimną. Tadeusz musiał już dawno wstać. Poprzewracałem się chwilę w łóżku i w końcu z niechęcią zwlokłem się z posłania.
– Dzień dobry – Ziewnąłem wchodząc do kuchni.
– Hej. Jak było w pracy? – Tadek siedział przy stole i skubał wczorajszy obiad.
– Nawet okej, tylko Kazikowi musimy trumnę kupić.
– A co?
– Rzucił wódką na oczach pani Halinki.
– Niech spoczywa w spokoju. – Powiedział przeżuwając kawałek kurczaka.
– Amen.
Dziś rano był już jakiś bardziej energiczny, nawet sam z siebie mnie pocałował. Już naprawdę nie rozumiałem o co mu chodzi, najpierw mnie odpycha i nie ma na nic ochoty, potem zachowuje się jakby nigdy nic, a jutro pewnie znowu nie będzie chciał się nawet przytulić. Zachowywał się tak już jakiś czas i powoli zaczęło mnie to irytować, bo po pierwsze nie wiedziałem co powoduje jego zachowania, a po drugie po prostu, chciałbym móc pocałować swojego chłopaka bez zastanawiania się czy akurat jest w humorze. Postanowiłem jednak korzystać dopóki wszystko jest w porządku i dawać mu z tej okazji potrójną dawkę czułości.
– Tadeusz chyba powinniśmy porozmawiać. – Podjąłem, gdy leżałem w łóżku najzwyczajniej leniuchując, chłopak natomiast wnikliwie analizował swoje notatki z ostatnich zajęć.
– O czym?
– No bo, ostatnio mam wrażenie jakbyś sobie wybierał dni kiedy mnie lubisz a kiedy nie. I chcę wiedzieć czy dobrze się czujesz.
– W sensie? – Zamknął zeszyt i usiadł przodem do mnie.
– Nie widzisz tego? Jeszcze wczoraj odsuwałeś się jak chciałem cię po prostu przytulić, a dzisiaj wszystko jest okej i bez problemu mnie nawet całujesz. Poza tym też jakiś smutny jesteś i nie wiem co się dzieje.
Chłopak westchnął ciężko i zamyślił się na chwilę.
– Ni-
– Jeżeli powiesz mi po raz kolejny, że nic się nie dzieje, mimo, że WIDAĆ na pierwszy rzut oka, że coś jest nie tak, to cię chyba pogryzę! – Od razu zastrzegłem
– Odczep się. Czuję się dobrze. – Fuknął i znów zajął się zeszytem.
Nie spodziewałem się, że tak bardzo rozzłoszczę go zwyczajną troską o jego dobrostan psychiczny i naszą relację. Teraz to i ja się zdenerwowałem.
– Ej no, ale nie musisz na mnie prychać, ja się po prostu martwię! – Powiedziałem może ciut zbyt wkurzonym głosem.
– No to się nie martw, nie musisz. Dam sobie sam ze wszystkim radę.
– Sam, sam sam! – Przedrzeźniłem go – No normalnie kuźwa Zosia samosia się znalazła! O co chodzi? O rodziców? O mnie? O twoją seksualność?
– Jezu nie wtrącaj się w moje sprawy!
– Ale przez "twoje sprawy" też obrywam, bo nie wiem nawet o co tobie chodzi! Czy ja coś zrobiłem źle? Czy po prostu tobie coś odwala?
Usłyszałem jeszcze tylko, że mruknął coś pod nosem, potem wyszedł z pokoju.
Przez następne parę dni atmosfera między nami była dość napięta. Mało się do siebie odzywaliśmy, tylko tyle na ile to było konieczne, koledzy rzucali nam spojrzenia a stylu "a ci to chorzy czy jak?" Czekałem aż mnie przeprosi, nie miałem zamiaru pierwszy wyciągać do niego ręki, bo to on zaczął ten cały cyrk, kiedy ja tylko chciałem wiedzieć czy dobrze się czuje i dlaczego się tak dziwnie zachowuje. Z czego on również zdawał się nie chcieć postawić pierwszego kroku ku zgodzie.
Nie podobał mi się ten stan rzeczy, bo może i się posprzeczaliśmy, może i byłem na niego zły, jednak cokolwiek by się nie działo to... Kocham go i nie chcę żebyśmy trwali w tym konflikcie który zresztą po zastanowieniu się, wydawał się dość błahy. Znaczy, powód nie był błahy, ale fakt, że tak na siebie naskoczyliśmy już tak.
Gdy minął już tydzień naszych fochów na siebie nawzajem, miałem dość, chciałem żeby było jak dawniej. Stęskniłem się za nawet i najgłupszymi rozmowami, śmiechami i wygłupami, za tuleniem się i ciepłem które ono przynosiło. Chciałem żebym się już pogodzili. Byłem nawet skłonny pierwszy zaproponować zgodę, jednak gdy próbowałem podjąć rozmowę, głos mi się zatrzymywał w gardle.
– Idę do sklepu. – Oświadczyłem, pewnego wieczora, spodziewając się, że usłyszę tylko zimne "okej".
– Pójdę z tobą.
Wyszliśmy na zewnątrz, zimny październikowy wiatr uderzył we mnie wprawiając w nieprzyjemne uczucie chłodu; jednak nie na tyle zimnego by być nie do zniesienia, tylko jak ta mała szpileczka delikatnie kłuje wprawiając w dyskomfort. Niedaleko naszego bloku znajdował się pewien market, więc mogliśmy bez problemu iść tam na pieszo.
Przemierzaliśmy drogi osiedla w ciszy, jednak czułem, że coś wisi w powietrzu. Niespodziewanie poczułem jak Tadek zahacza swoją dłonią o moją.
– Janek?
– Hm?
– Przepraszam. – Powiedział cicho.
Uśmiechnąłem się do niego lekko i objąłem za szyję, chowając swoją twarz w jej zgięciu.
– Zimno ci?
– No odrobinę. – Przyznałem.
– Trzymaj. – Niczym w taniej komedii romantycznej dał mi swoją kurtkę. – Bo się przeziębisz.
W sklepie na spokojnie zrobiłem zakupy na jutrzejszy obiad oraz kupiłem kilka rzeczy na które miałem ochotę. Poza nami nie było wielu klientów kręcących się po sklepie.
– Patrz Seba! – Oho, to nigdy nie wróży niczego dobrego.
Grupka typowych lekko patologicznych nastolatków wyraźnie wytykała mnie i Tadeusza palcami. Poczułem jak dłoń Tadka osamotnia moją.
Spodziewałem się co najwyżej paru komentarzy, wytknień palcem, niezbyt dyskretnych chichotów. Z grupkami takich nastolatków zazwyczaj na tym stawała granica. Chojracy ale jak przychodzi co do czego to nie mają odwagi niczego powiedzieć w bezpośrednim kontakcie. Jednak ku mojemu wielkiemu zdziwieniu jeden z nich, o odwadze i wyglądzie chihuahuy, ku uciesze jego kolegów podbił do mnie i Zośki.
– Ej, ej panowie, a który z was wkłada? Hueh hueh.
Zignorowałem tego gościa i miałem szczerą nadzieję, że tak zrobi również Tadek.
– Ej a jak to jest z wami, pedałami? Że to jakby laski was tak bardzo nie chcą, że w facetów idziecie, a może mamusia dawała za dużo parówek za dzieciaka?
Frustracja i chęć przywalenia temu delikwentowi wzrastała we mnie z każdym jego słowem, jednak zamiast reagować zacisnąłem mocniej dłoń na koszyku.
– A właśnie, a jak sobie wkładacie w dupę co nie? To na fiucie wam zostaje gówno?
– Odwal się młody, poza tym nie jesteśmy nawet homo. – Warknął na niego Tadeusz.
– Ale ja widziałem, że trzymałeś go za rączkę!
– Coś ci się chyba przywidziało. Nie jesteśmy gejami!
– Tiaa już ja w to uwierzę. Lubisz ruchać swojego chłoptasia?
– To nie jest mój chłopak! – Nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro. -- Serio, weź sobie nie dopowiadaj.
Wróciliśmy do domu, obydwaj rozgniewani, z czego ja byłem też zły na Tadeusza. Weszliśmy do mieszkania, rozpakowaliśmy zakupy, chłopak coś mi opowiadał, a ja tylko przytakiwałem. Usiadłem na kanapie i zacząłem przeglądać coś na telefonie. Tadek przyszedł do mnie i położył sobie głowę na moich kolanach, jednak na to odsunąłem jego głowę i przesiadłem się na fotel.
– A tobie co? Wcześniej przecież wszystko było okej. – Zapytał marszcząc brwi.
– Co? No nie wiem, może to, że tak otwarcie i bez zawahania mówisz o mnie "To nie jest mój chłopak!"
– Janek, nie przesadzaj przecież.
– Ja przesadzam? A nie aby ty? Serio? Mogłeś temu idiocie po prostu nie odpowiadać, ale nieee ty musisz i jeszcze przy tym sprawiać mi przykrość!
– Janek, wiesz przecież, że tacy ludzie bywają niebezpieczni! Mogliby nas pobić albo coś...
– Ty jesteś poważny? Takiego jednego to nawet Basia Alka mogłaby jednym popchnięciem połamać! W ogóle powiedz mi po prostu. – Wyprostowałem się na swoim siedzeniu – Wstydzisz się mnie czy coś?! Rozumiem samemu być w szafie ale ty się dystansujesz nawet ode mnie i wsadzasz MNIE do szafy! Co nagle "Tak się wstydzę homoseksualizmu w jakiejkolwiek formie że wypieram się swojego chłopaka?" – Podniosłem głos i wstałem, aby rozchodzić zdenerwowanie.
– JAPIERDOLE NIE WKŁADAJ SWOICH SŁÓW W MOJE USTA! – Oburzył się i spojrzał na mnie nienawistnym spojrzeniem.
– A TY NIE WYDZIERAJ SIĘ NA MNIE!
– A WŁAŚNIE ŻE BĘDĘ SIĘ DARŁ BO MNIE JUŻ POWOLI WKURWIASZ! – Wrzasnął i również wstał.
– NO TO PROSZĘ BARDZO MÓW MI WPROST CZYM CIĘ TAK BARDZO WNERWIAM, CZYM SOBIE ZASŁUŻYŁEM NA OZIĘBŁOŚĆ JAŚNIE PANA. CO TAKIEGO ZROBIŁEM OSTATNIMI CZASY?!
Nie odpowiedział, a ja na to uśmiechnąłem się kpiąco i potrząsnąłem głową.
– No właśnie, nic kurwa nie potrafisz powiedzieć, bo tylko musiałeś się na mnie wyżyć. Nie radzisz sobie, a zamiast szukać jakieś nie wiem, pomocy, to jak ten idiota tylko się użalasz nad swym "miernym" losem i prychasz na mnie. Naprawdę nie masz na co narzekać, matka cię kocha, nikt cię nie pobił, serio. – Tadeusz odwrócił wzrok i zauważyłem, że zacisnął szczękę. – Weź może się spróbuj ogarnąć. Nie możesz żyć w szafie całe życie i wpychać do niej każdego geja którego znasz, bo ty się boi-
– ZAMKNIJ SIĘ! – Wydarł się, tak, że normalnie bym się odruchowo odsunął.
– CO ZABOLAŁA PRAWDA? – Odkrzyknąłem czując jak wszystko się we mnie gotuje.
– JAK JA CIĘ NIE ZNOSZĘ! PO PROSTU KURWA NIENAWIDZĘ! ROZUMIESZ?
Po tym nastała chwila ciszy, a gdybyśmy byli w kreskówce, to nad moją głową pojawiłoby się złamane serduszko. W kącikach oczu pojawiło się nieprzyjemne pieczenie, oddech lekko się trząsł, a w gardle pojawiła się nieprzyjemna gula.
– A-aha, czyli tak się sprawy mają. – Powiedziałem nieznacznie łamiącym się głosem. – Już chyba nic więcej mówić nie musisz. – Usiadłem na fotelu uciekając wzrokiem od Tadeusza.
– Ja-
– Idź stąd po prostu.
– Ale-
– NO WYNOŚ SIĘ! NIE CHCĘ CIĘ WIDZIEĆ!
Niby tylko dwa słowa ale dla mnie miały bardzo duże znaczenie i moc. Ja go kocham, a on mnie nienawidzi... I czym to wszystko dla niego a takim razie było? Właśnie co teraz będzie ze mną i z nim?Tadeusz wyszedł po prostu z mieszkania, zostawiając wszystko, nawet telefon i portfel . Martwię się o niego, a on mnie nienawidzi.
Dopiero co się pogodziliśmy i znów pokłóciliśmy i to tak mocno, że pewnie nie będziemy już razem... Zawsze muszę zniszczyć swoje relacje, nigdy mi nie wychodzą- muszą się prędzej czy później rozpaść. Miałem ochotę po prostu położyć się i wylać swoje wszystkie żale w poduszkę, jednak nie chciałem być sam i czuć się wtedy jeszcze gorzej. Zadzwoniłem do Alka, pokrótce opowiadając co się stało, a on jak na wiernego przyjaciela przystało, bez zbędnych pytań zjawił się w moim mieszkaniu zaopatrzony w paczkę chusteczek XL. Gdy opuścił moje mieszkanie położyłem się do łóżka, aby przespać się z tym co się stało. Pustka na miejscu obok przeszkadzała mi bardziej niż zawsze, wziąłem więc poduszkę i wtuliłem się mocno mając nadzieję, że sen przyjdzie szybko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro