Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Terapie Zawadzkich

Wszystko przebiegało spokojnie, jak na moją intuicję związaną z ojcem, zbyt spokojnie. Zgodziłem się na rozmowę bez dłuższej dyskusji, bo po co mi się z nim teraz kłócić? Jeszcze każe mi się wynosić albo coś. Poza tym miałem już i tak zepsuty humor, czułem się okropnie, czemu psuć go sobie jeszcze bardziej? Zaprowadził mnie - kolejne zdziwienie! Do swojego gabinetu, a nie do salonu. Na stoliku w gabinecie stały dwa parujące kubki z herbatą. Usiadłem na obrotowym krześle odsuniętym od biurka, ojciec na fotelu w kącie.

– A to poczekaj, ta jest twoja. – Zamienił kubki miejscami, tak, że teraz "moja" herbata była przede mną.

Otruł tę herbatę czy jak? Podniosłem naczynie i powąchałem. Zorientowałem się, że napój jest przygotowany w mój ulubiony sposób, czyli z syropem malinowym.

Normalnym tonem poprosił mnie o rozmowę, zaprowadził mnie do gabinetu, jednego z prywatniejszych pomieszczeń, mimo, że nikogo poza nami nie było w domu; do tego zrobił mi moją ulubioną herbatę.

"Spokojnie jak na wojnie... Póki granat nie pierdolnie"

Jednak przysłowiowy "granat" okazał się niewybuchem.

Siedzieliśmy przez kilka minut w ciszy, którą jako pierwszy przerwał on.

– Jak tam na studiach?

– Tak sobie. – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, bawiąc się palcami.

Uczyłem się i starałem, jednak wiedza niezbyt wchodziła mi do głowy. Po zerwaniu z Jankiem jeszcze bardziej, więc nawet nie ruszałem przesyłanych przez pewnego kolegę notatek.

Same wykłady oraz zajęcia były dla mnie bardzo ciekawe, problem pojawiał się, gdy myślałem o tym co później. Praca w urzędzie, administracji państwowej i tym podobnych niezbyt mnie kręciła, im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej utwierdzałem się w tym, że to jednak nie droga dla mnie.
Ostatnio myślałem nawet, żeby rzucić to wszystko , znaleźć pracę, ale jednocześnie kończyć studia z czegoś innego. Chociaż wolałem nie dokładać sobie teraz rzeczy nad którymi muszę poważnie pomyśleć.

– A to słabo. – Skomentował. – Na długo zostajesz?

– Dopóki nie znajdę sobie czegoś swojego. – Odparłem.

– Ale przecież mieszkałeś z tym swoim tam przyjacielem. – Powiedział marszcząc brwi. – Jak mu tam było? Jarek?

– Janek. – Poprawiłem, wiedząc, że wchodzimy na temat bardzo dla mnie nieprzyjemny.

– A no, no właśnie. Faktycznie Jan. Znaczy, żebyś ty mnie źle nie zrozumiał, ja cię z domu nie wyganiam, ale chcę wiedzieć co takiego cię tu sprowadziło i na ile.

– Nic takiego, życie się tak jakoś niefortunnie potoczyło, że już z Jankiem mieszkać nie mogę. Jutro idę z mamą po moje rzeczy. – Wytłumaczyłem bez zbędnych moim zdaniem szczegółów.

– Ale co to się stało? Bo z tego co mi matka mawiała to wy się bardzo trzymaliście ze sobą, od tak ci kazał się wyprowadzić? – Dopytywał ku mojej irytacji, nie miałem najmniejszej ochoty opowiadać mu o tym co zaszło między mną a Jaśkiem.

– Ostro się pokłóciliśmy. Tyle w temacie, zresztą, od kiedy to ciebie tak bardzo interesuje ta sfera mojego życia? Nie udawaj już takiego zatroskanego ojca.

Westchnął ciężko i zamyślił się na chwilę, odstawiając na stolik kubek który akurat podniósł, aby wziąć łyk napoju.

– Zmieniłem się. – Oświadczył.

– Ta, weź bo jeszcze uwierzę. – Prychnąłem. – Już kiedyś się "zmieniłeś" a tydzień później znów swatałeś z Halą i zachowywałeś jak ostatni wariat. – Przypomniałem mu i wziąłem łyk gorącego napoju czując jak parzę sobie podniebienie. '

– Wiem Tadeusz, wiem, ale teraz to co innego. – Zapewniał z uśmiechem pełnym nadzieji.

– Pod jakim względem jest "inaczej" ?

– Pod taki, że tym razem jest naprawdę.

– A skąd ja mam wiedzieć? Już parę razy się "wielce zmieniałeś".

– Posłuchaj mnie a się dowiesz. – Założyłem ręce na piersi i spojrzałem na niego wyczekująco. – Po tym jak się wyprowadziłeś, matka dała mi dwie opcje- albo definitywnie rozwód, albo mam iść na terapię i...

– Ty na terapii? Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić– Parsknąłem śmiechem. Przerwanie mu w taki sposób może nie było grzeczne, ale nie mogłem się powstrzymać.

– I się ogarnąć. – Dokończył nie zwracając uwagi na moje zachowanie. Chociaż zauważyłem, że lekko drgnęła mu brew, tak jak zawsze gdy się na mnie denerwował. – Jak widzisz dalej jesteśmy małżeństwem i nie zapowiada się na zmiany . Na terapii zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy które zrobiłem źle i chociaż mam jeszcze wiele do przepracowania to podobno robię progres.

Chciałem znów rzucić jakimś nieprzyjemnym komentarzem, jednak tknęła mnie refleksja- po co? Co mi to da? Nic. Czy mam ku temu jakiś powód? Nie mam. Zrobiłbym to tylko po to, żeby mu dopiec, kiedy on chce mi po prostu powiedzieć coś dla niego bardzo istotnego i ważnego. A po realizacji, że robię się taki jak on, którego tak bardzo nie znoszę i którego zachowanie krzywdziło mnie przez tyle lat, zakuło mnie w sercu.

– Jedną z rzeczy które sobie uświadomiłem, a bardziej uświadomił mi terapeuta do którego chodzę, to, to, że ty i Ania nie odsunęliście się ode mnie, bo jesteście wyrodnymi dziećmi, tylko dlatego, że to ja jestem okropnym ojcem.

– Szkoda, że dopiero teraz... – Powiedziałem cicho, jednak nie z pretensją, tylko w pełni szczerze.

– Wiem, też żałuję. – Westchnął. – Nie wiem jak się do tego ustosunkujecie, ale chciałbym się z wami pogodzić. Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie takie proste, ale... Chciałbym odzyskać swoje dzieci.

Chwilę zajęło mi przetworzenie tego wszystkiego w głowie.

– Nie wiem co o tym myśleć. – Powiedziałem szczerze kręcąc głową i uciekając wzrokiem na sufit.

– Nie żebym się spodziewał tego, że od razu wszystko między nami będzie w jak najlepszym porządku. – Oparł głowę na ręce. – Chciałbym jeszcze tylko powiedzieć ci parę rzeczy. Po pierwsze, przepraszam za wszystko. – Uniosłem brwi, co jak co ale nigdy mnie chyba nie przepraszał, a przynajmniej nie szczerze. – Jestem okropnym ojcem. Po drugie, wiedz, że wszystko co robiłem to... Nie robiłem tego po złości, tylko byłem święcie przekonany, że robię dobrze. Zawsze chciałem i zawsze będę chciał dla ciebie tylko i wyłącznie jak najlepiej. Problem w tym, że żyłem w przeświadczeniu, że ja wiem lepiej co dla ciebie dobre, nawet jeśli nie było. Układałem ci życie nie myśląc w ogóle o tym co ty chcesz i co sprawi tobie szczęście. A po trzecie i ostatnie, pewnie wiele razy nie dałem ci tego odczuć, albo moje zachowanie temu przeczyło, ale, kocham cię synu. I tak było zawsze, bez względu na to co się między nami działo. Pamiętam jak byłeś małym Dzidziem i latałem za tobą po pokoju, albo jak chlapałeś mi na twarz wodą podczas kąpieli, kochałem cię wtedy, jak byłeś nastolatkiem i wszystko zaczynało się między nami walić, to nie okazywałem ci tego w żaden sposób, ale też cię kochałem. Jeżeli kiedykolwiek poczułeś, że miałoby być odwrotnie to, nie, nie jest odwrotnie. Jak mógłbym cię nie kochać? Jesteś moim małym synkiem. Zawsze nim będziesz. Nie liczę na wybaczenie, masz prawo mnie nie znosić, nawet nienawidzić, jednak jeśli będziesz w stanie, to chciałbym, żeby nastała między nami zgoda.

Kompletnie zmiótł mnie tym z planszy. Odebrało mi mowę, nie widziałem jak w ogóle to skomentować, ani mu odpowiedzieć. Siedzieliśmy tak więc spoglądając na siebie przez kilka minut.

– Nie musisz mi Tadek nic odpowiadać. – Wzruszył ramionami. – Możesz iść, wiem, że to wszystko to pewnie dla ciebie za dużo.

Tak też zrobiłem. Nie patrząc na niego, na jego wyraz twarzy, ani nic, wyszedłem powoli z gabinetu i skierowałem się do swojej sypialni. W mojej głowie panował kompletny mętlik, który był do tego niezwykłe przytłaczający. Co ja mam o tym wszystkim myśleć? Co zrobić? Jak z nim rozmawiać?

Położyłem się na łóżko i po chwili wpatrywania się w sufit, zakryłem twarz dłońmi, przeciągle wzdychając. Zatopiłem rękę we włosach i lekko za nie pociągnąłem. Potem, żeby odciąć się od swoich myśli, zrobiłem to co każdy dojrzały człowiek- czyli zacząłem bezmyślne strollować głupie filmiki z jeszcze głupszymi wypowiedziami i muzyką.

—----------------

Moje chorobowe minęło, chorobowe podczas którego miałem znaleźć czas na ułożenie sobie problemów w głowie, jednak stało się coś kompletnie przeciwnego, a mój umysł coraz bardziej zaczynał przypominać biuro w którym wyrwano wszystkie szuflady, a ich zawartość rozrzuco niedbale i chaotycznie po całym pomieszczeniu. Mama proponowała szybki telefon do jej koleżanki z prośbą o wystawienie mi kolejnego zwolnienia, jednak odmówiłem, stwierdziłem, że gdy siedzę w domu to z nadmiaru wolnego czasu zaczynam szaleć. Podczas pracy i szkoły będę mógł przynajmniej zająć się czymś zamiast leżeć tylko w łóżku i myśleć.

Gdy z mamą poszliśmy po moje rzeczy to Janka nie było akurat w domu, a jako, że czułem się tego dnia bardzo źle, szybko wzięliśmy co było moje i wyszliśmy. Przy tym z bólem zostawiłem swoją parę kluczy do jego mieszkania na stoliku. Nie mam przecież po co tu wracać.

Do Staar niekoniecznie chciałem się wybierać. Wiedziałem, że nie uniknę wtedy przebywania z Jankiem, przynajmniej w niektóre dni. Nie wiedziałem co poczuję po zobaczeniu go, tęsknotę? Ulgę, że jakoś się trzyma? Wszechogarniający smutek?

Nic nie poczułem. Po prostu, nic.

Wszedłem do środka, on akurat miał za chwilę skończyć zmianę. Spojrzał na mnie szybko i od razu spochmurniał, odwracając przy tym wzrok. Ja bez zbędnych emocji poszedłem się przebrać. Bardziej niż smutek związany z jego obojętnością, czułem poczucie winy, że jestem na to obojętny.

W szatni spotkałem Andrzeja, któremu powiedziałem "cześć" na co on odmruknął coś niemrawo. Nie lepiej było z resztą, Paweł rzucał mi ciągle nienawistne spojrzenia, Anoda poza kontaktem niezbędnym do wykonywania naszej pracy nie odzywał się do mnie zbyt wiele. Jedyny Katoda traktował mnie cały czas tak samo.
Mimo, że z początku miałem w to jak mnie traktują wywalone, to z czasem zaczęło mnie to boleć, bądź co bądź byli moimi kolegami, może i nawet czymś pokroju przyjaciół, a teraz traktowali mnie jakbym wymordował im całe rodziny.

– Paweł czy ty masz ostatnio do mnie jakiś problem? – Zapytałem gniewnym tonem, gdy w końcu miałem po dziurki w nosie sarkastycznych odpowiedzi Pawła na wszystko co mówię.

Zbliżała się godzina zamknięcia i wszyscy powoli zbieraliśmy się do domów. Więc w końcu mogłem pozwolić sobie na jakąkolwiek konfrontację. Rozmowa prowadzona przez będących z nami na zmianie Katodę i Janka ucichła, obydwaj skierowali spojrzenia w naszą stronę.

– Czy ja mam do ciebie problem? To nie oczywiste?– Wzruszył ramionami.

– O co ci biega? Co nagle jak nie jestem z Jankiem to jestem najgorszym wrogiem numer jeden? W takim razie super z was koledzy! – Obruszyłem się.

– Jak się jest gnojkiem, to będą cię traktować jak gnojka.– Powiedział z krzywym uśmiechem. – Serio Zocha, byłeś spoko gościu, miły i do pogadania, ale po tym jak ty Janka potraktowałeś to widzę, że ty jednak kawał chuja jesteś.

– Paweł, przestań. – Usłyszałem cichy głos Janka.

– Co przestań! Prawdę mówię! I ty po tym wszystkim go bronisz? Przecież on cię nienawidzi, co nie Tadek?

– Odpierdol się ode mnie. – burknąłem i wyszedłem z pomieszczenia zabierając swoje rzeczy. W przedsionku lokalu poczekałem na koniec zmiany. Po tym od razu poszedłem do domu i zamknąłem się w pokoju.

—-------------------

Sobota, godzina jedenasta, postanowiłem, że czas wstać z łóżka i doprowadzić się do porządku. Mama krzątała się w kuchni, jednak ją ominąłem i poszedłem prosto do łazienki. Wypełniłem potrzeby fizjologiczne i myjąc ręce spojrzałem na siebie w lustrze, przy tym stwierdziłem, że trochę się zapuściłem. Brzmi to głupio, doprowadzić się do takiego stanu przez zerwanie, ale jakoś tak wyszło. Nie chciało mi się ostatnio golić, więc moją żuchwę zdobiły szorstkie, krótkie włoski, włosy miałem w wiecznym nieładzie, bo ich nie układałem, minę ciągle ponurą.

Stwierdziłem, że muszę przywrócić się do porządku, przynajmniej z wyglądu. Sięgnąłem do koszyczka z moimi przyborami pielęgnacyjnymi ( nie był zbyt obszerny) i wziąłem maszynkę do golenia. Na szybko, mimo, że nigdzie mi się nie spieszyło, nałożyłem na twarz odpowiednią ilość pianki i ostrożnie, aby się nie zaciąć, bo do tego miałem talent, pozbyłem się mojego kilkudniowego zarostu. Pomoczyłem włosy , nałożyłem na nie żel i zaczesałem do tyłu. Teraz tylko coś z wyrazem twarzy. Na niego umiałem nic poradzić.

– Tadziu zjesz może naleśniki? Zrobiłam te które lubisz. – Zaproponowała mama, zgodziłem się, zjadłem dwa i wróciłem do siebie.

Sprawdziłem czy ktoś do mnie pisał- nie. Spróbowałem wbić sobie do głowy trochę zaległego materiału ze studiów, udało się, zrozumiałem. Poleżałem trochę w łóżku. I tak oto minął mi czas do czternastej.

"Ding dong, ding dong!". Usłyszałem, że mama poszła otworzyć. Po chwili usłyszałem też zbliżające się do mojego pokoju głosy, odrzuciłem więc kołdrę na bok i usiadłem na brzegu łóżka.

"Puk! Puk! Puk!"

– Proszę?

– Tadziu kolega do ciebie przyszedł. – Oznajmiła mama zaglądając do środka.

Zmarszczyłem brwi, jaki kolega? Na odpowiedź nie musiałem czekać długo, bo moja rodzicielka otworzyła drzwi szerzej, a moim oczom ukazała się żyrafa w ludzkiej skórze, wieża Eiffla jako człowiek, bądź glizda z ziemi, czyli potocznie mówiąc– Alek. Uśmiechnął się na mój widok i pomachał lekko.

– Cześć! – Przywitał się. – Mogę wejść?

– Możesz. – Odparłem siląc się na delikatny uśmiech.

– A chłopcy wy aby nie chodziliście razem do liceum? – Zagadnęła mama analizując całego Alka.

– Chodziliśmy! Nie pamięta mnie pani, pani Zawadzka?

– No kojarzę cię kochaneczku, ale jakoś tak jak przez mgłę. – Oparła ręce na biodrach usilnie próbując sobie przypomnieć.

– Dawidowski Maciek, znaczy w sumie to Aleksy.

– A faktycznie! A to ze zdjęć klasowych cię pamiętam, bo zawsze taki rozchichrany byłeś, a Tadziu ile o tobie opowiadał! Najbardziej to jak z fontanny spadłeś pamiętam!. Ojoj, a jak twoja mama? Ileż to ja jej nie widziałam! A na zebraniach zawsze się składało, że siedziałam obok niej!

– Mama dobrze, dziękuję. A ty serio o mnie opowiadałeś? – Zwrócił się do mnie.

– Było co opowiadać, robiłeś w klasie dosłownie kabaret.

– Już tam zaraz kabaret. – Przewrócił oczami.

– Dobrze chłopcy, to ja wam nie przeszkadzam! – Powiedziała i wychodząc zamknęła za sobą drzwi.

Chłopak usiadł obok mnie na łóżku i szturchnął ramieniem.

– Nie odzywasz się ostatnio. Chciałem sprawdzić czy wszystko okej i przy tym wyciągnąć cię z domu. – Powiedział i najwyraźniej stwierdził że mu niewygodnie bo usiadł po turecku w nogach mojego łóżka, opierając się przy tym plecami o biurko.

– Nie mam jakoś ochoty wychodzić, ale miło, że przyszedłeś. – Odparłem.

– Wiem, że pewnie nie masz ochoty. Dlatego tu jestem. Tadziu ty nie możesz siedzieć cały czas w pokoju, odizolowany. To nie jest dobra dla twojego tutaj. – Popukał mnie palcem w skroń.

– A skąd wiesz, że tylko siedzę w pokoju?

– Twoja mama mi mówiła. – Wzruszył ramionami. – Jak przyszedłem to powiedziała "Oj jak ja się cieszę, wiesz, on ciągle tylko siedzi u siebie, mało co ze mną i mężem rozmawia, a jak już wychodzi to taki smutny, miło, że przychodzisz, może kolega chociaż poprawi mu humor". To po pierwsze, a po drugie, mam swoje sposoby pozyskiwania informacji. – Puścił do mnie oczko, ale potem momentalnie spoważniał. – Chłopie ty się w depresję wpędzisz jak tak dalej pójdzie.

– Nie przesadzaj.

– Wiesz, że nie przesadzam. Dobra! A teraz, poważne rozmowy odkładamy na później. Ubieraj na tą swoją piękną pupcię dupcię coś przyzwoitego i wychodzimy! – Zarządził z uśmiechem.

– Gdzie chcesz iść? – Zapytałem podchodząc do szafy. – Może wyjście z domu wyjdzie mi na dobre.

– Na spacer i po piwo, a potem możemy posiedzieć u mnie, zmienisz chociaż otoczenie na trochę. – Odparł wyliczając na palcach. – No chyba, że nie lubisz piwa, to kupię ci soczek.

– Może być. – Wyciągnąłem z szafy jeansy oraz czarną koszulę i szybko się przebrałem. – Alek?

– Hm?

– Co u Janka? – Zapytałem niepewnie.

– Mmm... No siedzi dużo w domu, ale go odwiedzam ciągle więc nie siedzi sam, zresztą to od niego mam twój adres. Ostatnio wyciągnąłem go i chłopaków z Staar na imprezę, żeby się trochę rozerwał. Nie pokazuje tego tak jak ty, ale też to rozstanie przeżywa na swój sposób. Moim zdaniem bardziej niż tego całego Chujberta. Nie musisz się o niego martwić jeśli miałeś zamiar, jakoś chłopak funkcjonuje, może trochę tęskni za tobą. – Powiedział bez większych emocji. – A może i nawet bardzo tęskni. Zakładam, że to tą część "tego co u niego" chciałeś usłyszeć.

– Mówi czasem coś o mnie?

– No. Ale co nie powiem, obiecałem mu, że jak się z tobą spotkam to niektóre rzeczy zachowam dla siebie.

Nie siedzieliśmy już w moim pokoju, tylko postanowiliśmy wyjść na zewnątrz.

– Pani Zawadzka! Ukradnę pani syna na parę godzin, dobrze? – Zawołał w głąb mieszkania.

– A proszę bardzo!

Wyciągnął mnie na spacer po pobliskim parku, podczas którego gadał o głupotach, wyraźnie próbując jakoś mnie rozśmieszyć. Nie działało to jednak najlepiej, chociaż przy niektórych żartach i historyjkach na mojej twarzy pojawiał się nieznaczny uśmiech.

– Ej a wiesz czym się mierzy piach? – Spojrzałem na niego pytająco. – Sandomierzem.

No i już nie wytrzymałem i wydobyłem z siebie szczery śmiech.

– Ha! Udało się!

– Wygrałeś.

Atmosfera zrobiła się przyjemniejsza, również zaangażowałem się w rozmowę i pozwoliłem sobie odciąć się od wszystkiego co mnie ostatnio trapiło. Co jak co ale Aleksy miał dar do rozweselania ludzi. Kręciliśmy się po parku przez dobrą godzinę, aż w końcu poszliśmy razem do sklepu i kupiliśmy sobie coś do picia. W sumie to Alek wybrał, bo ja się nie znam się na tym co dobre. Potem na pieszo poszliśmy do jego mieszkania, jak się okazało chłopak i jego narzeczona, której chwilowo nie było a mieście, mieszkali blisko mnie.

– Witam w moich skromnych progach! – Powiedział wpuszczając mnie do środka.

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy był wyraźny wpływ obecności kobiety w mieszkaniu. Odświeżacze powietrza, masa uroczych obrazków na ścianach oraz pierdół do ozdoby, rozrzucone gdzieniegdzie kosmetyki i kobiece akcesoria. W rogu małego salonu znajdowało się legowisko, a na nim wylegiwał się kociak.

– Macie kota? – Zapytałem zdziwiony.

– Ostatnio Basia go znalazła jak była na działce u rodziców, był taki wygłodzony i mizerny. Nie miałem serca go zostawić.

Aleksy postawił na stoliku kawowym ciastka, przyniósł otwieracz w kształcie kwiatka i rozsiadł się wygodnie. Chciałem sięgnąć po "kwiatek" i otworzyć swoją butelkę, jednak Alek zaprotestował.

– Poczekaj Tadeusz, zanim zaczniemy pić i w ogóle to... Chcę z tobą porozmawiać, tak na poważnie. Nie będę tego od ciebie wyciągał pod wpływem alkoholu, to nie byłoby fair, a jako przyjaciel poczuwam się w obowiązku cię o to zapytać. – Zapytał z poważną ekspresją. – Tylko proszę cię, odpowiedz mi szczerze.

– No?

– Czy ty się czujesz okej? Tak wiesz, psychicznie. I nie chodzi mi o to czy "przeszło ci" po zerwaniu z Jankiem, tylko o to czy ty dajesz sobie z tym radę. Bo wiesz co... Janek przeżywa to rozstanie, naprawdę, ale ty? Ty nie przeżywasz rozstania. Ty jesteś kompletnie rozwalony. A przynajmniej tak wyglądasz i się zachowujesz.

– A czego się spodziewasz? – Odparłem. – Jezu Alek ja się czuję jak śmieć.

– Potrzebujesz o tym pogadać? – Zaproponował, na co pokiwałem głową.

– Tu nie chodzi tylko o zerwanie i Jasia i w ogóle. Mam ostatnio taki mętlik w głowie i to mnie tak przytłacza, że nic nie umiem sobie w niej ułożyć. – Pokiwał głową – Seksualność, Jasiek, studia teraz jeszcze mój ojciec... Nie ogarniam już tego w ogóle, to wszystko to dla mnie chyba za dużo.

– A co z twoim ojcem? – Zmarszczył brwi.

– Przeprosił mnie za wszystko, powiedział, że chce się pogodzić, że mnie kocha i zawsze kochał, chciał zawsze jak najlepiej, ale nie wychodziło mu, bo myślał o sobie zamiast o mnie. – Wytłumaczyłem. – A ja nie mam pojęcia co o tym myśleć.

– A chcesz się w ogóle z nim pogodzić? Nie wiem dokładnie co tam się miedzy wami działo, ale z tego co mówiłeś to masz prawo nie chcieć.

– To jest najgorsze. Naprawdę chciałbym mu wybaczyć, pragnąłem przez całe nastoletnie i dorosłe życie, żeby mieć z nim jakąś normalną relację, żeby mieć prawdziwego tatę, ale ja nie potrafię, w głowie stał się moim wrogiem i już nie umiem nic na to poradzić. Teraz jak na głowie mam tyle rzeczy to już w ogóle. I wiesz co Alek? Odchodząc od tematu mojego ojca, ja mam wrażenie jakbym stracił wszystkich wokół. Chłopacy z pracy traktują mnie jak wroga, tylko jeden jest okej no i mam jeszcze ciebie, a poza tym to... Czuję się ze wszystkim sam i mam dość. A to wszystko dlatego, że jestem debilem. Wiesz czemu to wszystko tak się potoczyło? Bo boję się, jestem gejem, ale jak zobaczyłem jak ludzie nas traktują to przeraziłem się i chciałem odepchnąć z siebie wszystko co "tęczowe". – Mówiłem wszystko co leżało mi na sercu, nawet jeśli nie miało to za bardzo ładu i składu. – Straciłem teraz chłopaka, którego tak bardzo kocham, a on teraz myśli, że go nienawidzę, i wszyscy mnie teraz nienawidzą. Mam ochotę po prostu leżeć w łóżku i się odciąć od wszystkiego, bo wtedy nie myślę o tym wszystkim, albo najlepiej byłoby po prostu zniknąć i mieć spokój.– Zamilkłem na chwilę – Alek czy ja serio jestem taki okropny? Ja wiem, że go skrzywdziłem, że nie powinienem mu mówić, że go nienawidzę, ale czy ja jestem aż takim skurwysynem? – Zapytałem pociągając nosem.

– Oj Tadeusz... – Objął mnie ramieniem. – Zachowałeś się jak ostatni gnojek, to fakt, ale to moim zdaniem nie definiuje całego ciebie. Nie jest to okej, że tak się zachowałeś, ale to cię nie powinno całkiem skreślać.

– Jezu, jak ja za nim tęsknię, wiesz?

– Wiem i wierz mi, że on za tobą też. – Wtuliłem się w Alka.

– Myślisz, ż-że jeśli bym się bardzo postarał, to by do mnie wrócił? – Powiedziałem tłumiąc łamiący się głos.

– Mam być szczery, czy dyplomatyczny?

– Szczery.

– Jest to osiągalne, ale musiałbyś się bardzo postarać, znam go dłużej niż ty i Janka jest ciężko udobruchać po czymś takim. I Tadeusz? Jeszcze jedno ważne pytanie. Nie chcesz sobie nic zrobić co nie?

– Nie, nie chcę, spokojnie.– Powiedziałem szczerze. – Skąd ten pomysł?

– Miałem kiedyś takiego kumpla który mówił, że ma dość, że go wszystko przytłacza. Był u mnie na zakończenie roku szkolnego, jak wychodził to powiedziałem mu tylko "trzymaj się stary", a tydzień później byłem na jego pogrzebie. Od tego czasu po prostu wolę się upewniać, czy wszystko w porządku u osób na których mi w jakiś sposób zależy.

– Oh... Przykro mi. I Alek, dzięki za wszystko.

– Nie dziękuj i pamiętaj, zawsze możesz do mnie dzwonić, nawet z najmniejszymi pierdołami. A wszystko jakoś się ułoży, nie ma sytuacji bez wyjścia.

Pozostałem jeszcze na chwilę przytulony do niego, a potem znów zrobiło się weselej, wypiliśmy po butelce piwa, pobawiłem się z kotkiem, pośmialiśmy się, chłopak namówił mnie nawet na partyjkę w UNO, po której przez następne pół godziny udawał obrażonego, bo gdy miał już jedną kartę to dowaliłem mu dwa razy +4. Na krótko po dziewiętnastej zebrałem się i poszedłem do siebie, chłopak nie odprowadził mnie jednak do mojego mieszkania, więc odbyłem samotny spacer przez miasto.

Było mi jakoś tak lżej na sercu po rozmowie z Alkiem, cieszyłem się, że ktoś się interesuje tym jak się czuję i co najważniejsze nie odwrócił się ode mnie w przeciwieństwie do innych. Najzwyczajniej widziałem w nim kogoś na kim mogę się oprzeć w razie "upadku". W głowie co prawda dalej panował bałagan, jednak w końcu nie czułem się z tym sam.
Wisienką na torcie jest optymizm który ten wariat na mnie przelał. Zacząłem wierzyć w to, że wszystko będzie jeszcze dobrze. Jak nie pod tym, to pod innym względem.

xxxxxxxxxxx

Ostatni rozdział w 2024 Ufoludki! Szczęśliwego nowego roku! 

Jak się podobało? 

Miłego dnia, wieczora, czy też nocy!  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro