Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Napięcia homoerotyczne!

Ostatnie paręnaście dni było cudowne. Bycie z Jankiem stało się jakby magiczne, jego obecność dawała mi wrażenie, że unoszę się kilka metrów nad ziemią. Tak jak wcześniej myślałem o nim częściej niż o kimkolwiek innym, to teraz był on stałym, ciągłym elementem moich myśli. Jedynie pierwsze dwa, może trzy dni od naszego pocałunku nad jeziorem, były trochę niepewne i niezdarne. Wędrowaliśmy na ślepca po swoich granicach, próbując wybadać na ile możemy sobie pozwolić.

– Mogę się przytulić? – Zapytał raz, wchodząc do salonu.

Siedziałem akurat zatopiony w fotelu i zaczytywałem się w pożczoną od niego książkę, podniosłem wzrok znad lektury i odłożyłem ją na bok. Zazwyczaj w ogóle nie pytał, tylko przychodził i to robił, więc nieco zdziwiło mnie to pytanie.

– Jeszcze pytasz? No chodź tu. – Odparłem i wyciągnąłem do niego zapraszająco ręce.

Przysiadł mi na kolanach i oplótł ramiona wokół szyi. Przez dobrą minutę siedział wtulony we mnie, a potem odsunął się i z chytrym uśmieszkiem spojrzał mi głęboko w oczy. W szarych tęczówkach chłopaka zdawałem się dostrzegać iskierki w kształcie serduszek.

– Jasiu, a mogę cię pocałować?

Zamiast mi odpowiedzieć, zaczął czule muskać moje usta.

Z każdym dniem choć odrobinę zmniejszaliśmy dystans i przesuwaliśmy granice pozwalając sobie na coraz to więcej. Tak oto rozpoczął się jak to nazywał Alek, który na razie jako jedyny wiedział o aktualizacji w statusie naszej relacji ( a nie dowiedziałby się, gdyby umiał pukać do drzwi ) "cukierkowo rzygowinowy, początkowy status związku". Według jego obserwacji cechami charakterystycznymi było to, że tak jak wcześniej byliśmy blisko, tak teraz byliśmy nierozłączni i codziennie potrzebowaliśmy sporej dawki czułości ze strony tego drugiego. Na nasz widok przewracał tylko oczami mrucząc pod nosem coś o tym, że zaraz porzyga się od tej tęczowej słodyczy, która myślał, że występuje tylko u nastoletnich parek.

Jedną z największych granic które niezwykle szybko przekroczyliśmy, to spanie razem. I tak spragniony mojej obecności Janek wpraszał mi się ciągle na kanapę, więc stwierdziliśmy w końcu, że "wprowadzę się" do jego pokoju. Nie wiedziałem, że można czuć taką błogość i przyjemność zasypiając, tylko ze względu na wtuloną w ciebie ukochaną osobę. Pokochałem to do tego stopnia, że gdy musiałem spać bez niego to było mi w łóżku najzwyczajniej samotno. Jakbym nie spał kompletnie sam przez całe ponad dwadzieścia lat mojego życia.

Niektórzy powiedzieliby, że to za szybko na ten etap naszego... Właśnie, naszego czego?

Nie powiedzieliśmy sobie czym oficjalnie jesteśmy. Nie padło pytanie "Będziesz moim chłopakiem?" Całowaliśmy się, tuliliśmy do siebie cały czas, spaliśmy razem, ale ani razu nie poruszyliśmy tematu jak nazywać teraz naszą relację. A może tylko ja miałem takie niepewności? Dlatego też bałem się zapytać o to Janka, bo co gdyby dla niego byłoby oczywistym, że ja jestem jego chłopakiem, a on moim? Co jakby się obraził? Albo pomyślał, że nie liczy się dla mnie aż tak bardzo?

'''''''''''''''''''''''''''''''''''

Obudziłem się pierwszy, zgodnie z porannym rytuałem, prawie wywaliłem się o leżące na podłodze kapcie Jasia i poszedłem do kuchni. Miasto powoli budziło się do życia, a ja idąc w jego ślady postanowiłem się do końca wybudzić. Jak co dzień nastawiłem wodę w czajniku, sięgnąłem po kawę do, szafki, wyjąłem kubek, nasypałem ciemnego proszku do kubka. Przez głowę przeszło mi, że zrobię coś miłego dla mojego ukochanego, wyjąłem drugi kubek, herbatę, nasypałem dwie łyżeczki suszonych listków do kubka. Rozległ się gwizd czajnika, nalałem wrzątek do kubków. Najpierw zalałem Jankowi herbatę, potem sobie kawę.

Oparłem się o blat kuchenny i zacząłem siorbać jeszcze gorący płyn, czując jak kofeina rozpływa się po moim ciele. Z głębi mieszkania dobiegł mnie dźwięk otwieranych drzwi od naszej (?) sypialni. A po chwili w progu kuchni stał już on, przyodziany w piżamowe spodnie w gwiazdki, z włosami sterczącymi każdy w inną stronę i zaspanym spojrzeniem. Przytuptał do mnie pingwinkowym krokiem i wtulił się mój tors.

– Cześć. – Mruknął niemrawo.

Objąłem go ramieniem i pogładziłem po włosach.

Janek odsunął się ode mnie lekko i ucałował mnie szybko, aczkolwiek czule.

– Bleee! Smakujesz kawą. – Poskarżył się, memlając językiem ze zdegustowaną miną.

– Już tam od razu ble! – Bruknąłem. – Zrobiłem ci herbatę.

Uśmiechnął się na tą informację i cmoknął mnie w skroń.

Dopiłem kawę i poszedłem się ogarnąć, szybko przebrałem się w codzienną koszulkę i wygodne spodenki, miałem dzisiaj do roboty kilka rzeczy w domu, więc chciałem się zabrać za nie jak najszybciej. Na liście "do zrobienia" widniało umycie okien preparatem z przepisu mamy w nadziei, że zacieki wreszcie znikną, odkurzenie całego mieszkania i zrobienie prania, ze wszystkim musiałem uwinąć się do piętnastej, bo wtedy wychodziłem z domu, co prawda do pracy miałem na siedemnastą ale musiałem podskoczyć jeszcze do pewnego sklepu.

– Tadeusz? – Zagadnął Janek, gdy próbowałem doszorować zacieki z okna mieszanką sody oczyszczonej i soku z cytryny. On za to dosypywał przyprawy do garnka w którym gotował się nasz dzisiejszy obiad.

– No?

– Mógłbym ci zrobić maseczkę na twarz? – Powiedział robiąc szczenięce oczka.

– Ale po co?

– Bo masz suchą skórę.

– Przecież jest okej.

– No prooooszę!

Westchnąłem i spojrzałem na Janka który cały czas robił błagalną minę.

– Niech ci będzie. – I na te słowa chłopak od razu się rozpromienił.

W taki sposób zaledwie dwadzieścia minut później siedziałem na brzegu wanny i obserwowałem jak Rudy miesza plastikową łyżeczką jakąś glutowatą substancję w pojemniczku. Odstawił pojemniczek na pralkę i sięgnął coś z szafki przy lustrze.

– Załóż to, żeby ci się włosy nie pobrudziły. – Polecił podając mi opaskę na włosy. – Aww jak uroczo wyglądasz – Rozczulił się i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć zrobił mi zdjęcie. – Mogę sobie ustawić ciebie na tapetę?

– Eeeeee. Możesz.

Tak też i zrobił, po tym sięgając z powrotem po maseczkę. Zaczął rozsmarowywać mi ją ręką po twarzy, przymknąłem oczy żeby nie dostała mi się do nich. Muszę przyznać, że było to nawet przyjemne, chłodna substancja o aloesowym zapachu dzięki której poczułem przyjemne nawilżenie, dawała kojące uczucie.

– I ty tak codziennie robisz? – Zapytałem, na co chłopak parsknął śmiechem.

– Nie! Maseczkę robię raz na tydzień, codziennie to tylko taki podstawowy skincare..

W sumie nigdy nie zagłębiałem się w to dlaczego chłopak tyle przesiaduje w łazience na pielęgnacji

– Patrz. To jest do mycia twarzy, tym się robi tonację, a to krem nawilżający i jeszcze ja używam serum. A i jeszcze, ważna rzecz, krem z filtrem. – Zaczął mi tłumaczyć, a ja kiwałem głową na znak, że wnikliwie go słucham. – Myślisz, że pasowałaby mi broda? – Wypalił przeglądając coś w telefonie.

– Absolutnie nie. – Powiedziałem stanowczo.

– Ale zobacz, a taki zarost by mi nie pasował? – Pokazał mi jakieś zdjęcie na Pintereście, na którym widniał facet z delikatnym zarostem.

– Znaczy, jeśli ty byś się sobie tak podobał, to mi wtedy też.

Chłopak skrzywił się lekko.

– Chyba nie... Chociaż może taką szczecinkę bym spróbował. Wiesz, że całe życie golę sobie twarz na zero? Czasem trzeba zaznać jakiś zmian. A ty zawsze się na zero robiłeś?

– Nie, tak z rok temu miałem krótką brodę.

– Serio?!

– No, poczekaj pokażę ci.

Wziąłem telefon i przescrollowałem do zdjęć sprzed roku, znalazłem jedno z moim wizerunkiem i pokazałem Jasiowi.

– JAKI STARUCH.

– I właśnie dlatego teraz golę się na zero.

– Chociaż trochę hot.

– E. E. Dziękuję Jasiu. – I wyszczerzył się swoim niewinnym uśmieszkiem jakby właśnie nie sprawił, że moja twarz przybrała odcień szkarłatu.

Telefon chłopaka zaczął pikać, szybko przesunął palcem po ekranie wyłączając upierdliwy dźwięk.

– Dobra, a teraz chodź tu pod zlew i sobie zmyj tą maskę.

Tak też i zrobiłem, dokładnie opłukałem twarz wodą, a potem wysuszyłem ręcznikiem. Gdy skończyłem Janek położył mi rękę na twarzy i pogładził.

– Od razu lepiej. – Powiedział z uśmiechem. – Będę ci robił takie częściej.

Wybiła godzina czternasta, czas abym przygotował się do wyjścia, poszedłem do szafy i wyciągnąłem z szafy ciemnobeżowe spodnie cargo i czarną koszulkę z czerwonymi akcentami. Przed łazienkowym lustrem zaczesałem sobie włosy. Za dwadzieścia trzecia byłem już gotowy do wyjścia. Zarzuciłem na ramię plecak z ubraniami na zmianę i paroma drobiazgami, założyłem buty i pożegnałem się z Jankiem.

–To do później! – Przytulił mnie i ucałował w policzek.

Tego dnia mieliśmy zobaczyć się ponownie tylko na szybko podczas zmieniania się zmiany w pracy. Jako, że euforia i podniecenie spowodowane nowym stanem relacji sprawiały, że tak niebotycznie długie okresy rozłąki były nie do przyjęcia, na dodatek byliśmy w ciągłej potrzebie swoich czułości, pocałowałem go, tak jakby na zapas.

Podjechałem tramwajem na miasto i jednocześnie próbując przypomnieć sobie drogę, skierowałem się do sklepu,w którym ostatnio byliśmy z Jankiem. Przechodziliśmy akurat obok, a on urzeczony przedmiotami na wystawie zaciągnął mnie do środka. Jedyny problem był taki, że żaden z nas nie miał przy sobie pieniędzy, więc po parunastu minutach oglądania kolorowych drobiazgów wyszliśmy ze sklepu z pustymi rękami przysięgając sobie, że jeszcze tu wrócimy, tym razem z zamiarem wydania pieniędzy. Po długich minutach wędrowania po uliczkach Warszawy w końcu odnalazłem sklepik.

Za ladą krzątała się młoda ekspedientka, której jak na kulturalnego człowieka przystało powiedziałem dzień dobry. Zacząłem rozglądać się po jasnym i zapraszającym swoim wyglądem sklepie. Szukałem breloczków, były one w ułożonych na blacie przezroczystych woreczkach, zapamiętałem, że Jasiowi szczególnie podobały się te z koralikami i charmsem z kotkiem na końcu. Wybrałem taki z czerwonymi koralikami i czarnym kotem, szedłem już do kasy, gdy w oczy rzucił mi się kącik z mini stoiskiem " Nasza pride kolekcja", zaciekawiła mnie, więc zobaczyłem co i jak. Tęczowe breloczki, przypinki, tęczowe pierścionki i plecione bransoletki, spinki i wiele innych drobiazgów. Spodobały mi się tęczowe bransoletki zrobione z rzemyków i z koralikowym serduszkiem. Przez chwilę się wahałem między kupieniem ich, a tym, że są trochę zbyt "cheesy". Ostatecznie wyszedłem ze sklepu z portfelem chudszym o trzydzieści pięć złotych, breloczkiem... I dwoma bransoletkami.

W barze miałem spokojny dzień, mało klientów żadnych afer, tak pracować mógłbym codziennie. Tylko jeden gość próbował mnie poderwać i usilnie zdobyć mój numer, ale przywykłem do tego typu sytuacji i zdążyłem się nauczyć odpowiednio na nie reagować. Na chwilę wpadła szefowa i doznałem zaszczytu zostania przez nią pochwalonym, miałem szczęście wpaść w jej łaski. Mimo tego, że dzień w pracy był nawet i przyjemny, jeżeli można tak w ogóle nazwać pracę, to wyczekiwałem końca dnia. Wiedziałem, że wtedy zobaczę się z Jasiem.

Przyszedł mój zmiennik, przejął ode mnie obowiązki, a ja poszedłem na zaplecze aby się przebrać z firmowych ciuchów. Akurat zdejmowałem przez głowę koszulę kiedy do moich uszu dobiegło otwieranie się drzwi id zaplecza oraz:

– Fiu fiu... Co ja widzę.

– A ty co? Człowieka bez koszulki nie widziałeś? – Parsknąłem.

– Widziałem, ale ty Zosiu to co innego...

– Powiadasz? - Odrzuciłem koszulę na bok, obróciłem się i spojrzałem na Janka z uniesioną brwią.

Sięgnąłem po koszulkę w której przyszedłem do pracy i założyłem ją na siebie. W międzyczasie Janek stał już zaraz naprzeciwko mnie. Przyciągnąłem go do siebie i złączyłem nasze usta. Na początku było tak jak zawsze– delikatnie, czule. Jednak z każdą sekundą pocałunek stawał się coraz bardziej szybki i intensywny. Wplotłem palce w czuprynę Jasia, a on w odpowiedzi na to oplótł dłoń wokół mojego karku i ścisnął go. Zdobyłem się na odwagę i pogłębiłem pocałunek, co spotkało się z pomrukiem przyjemności, a chłopak popchnął mnie na najbliższą ścianę. Odsunęliśmy się od siebie, by nabrać powietrza w desperacko spragnione go płuca. Nasze głębokie, trzęsące się oddechy mieszały się ze soba.

Chłopak zaczął składać pocałunki na całej mojej twarzy, każdy będący oddzielną porcją przyjemności. Przestałem bawić się jego włosami i zjechałem ręką na jankowy tors, błądząc po nim. W amoku odpiąłem parę guzików jego koszuli i ośmieliłem się wsunąć pod nią swoją chłodną dłoń, na co Jasiu zadrgał lekko i przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Obydwaj wydawaliśmy z siebie ciche pojękiwania, a ciała wyginały się jak najbardziej w stronę tego drugiego. Wędrując ręką po piersi chłopaka czułem pod palcami bicie jego serca, sam czując, mój puls szaleje.

Zresztą nie tylko puls, bo cały ja. Czułem jak każdy dotyk Janka jest jak rozpalajacym mnie żar, było mi gorąco, nie zastanawiałem się nad moimi ruchami, dałem instynktom robić swoje. Wiedziałem, że na mojej szyi i odkrytym kawałku obojczyka pojawiają się czerwone sińce z których pewnie będę musiał się tłumaczyć, ale na ten moment miałem to gdzieś, a nawet podobało mi się, że Jasiek zostawia na mnie te ślady. Pochyliłem się nad nim, chłopak jakby zapraszająco odchylił szyję, zacząłem składać na niej mokre pocalunki, kończąc na jabłku adama i po czym znów wypijając się w jego usta. Podwinął mi koszulkę i zaczął masować klatkę piersiową, zapominając o miejscu i okolicznościach w których jesteśmy, chciałem sięgnąć do niej i ściągnąć ją z siebie, jednak niespodziewanie sprowadzono nas obydwu na ziemię.

– RUDY ILE JA MAM KURWA CZEKAĆ CO?! CO TY W TEJ SZATNI ROBISZ, W KIBLU SIĘ TOPISZ CZY JAK?! MOJA ZMIANA SKOŃCZYŁA SIĘ DWADZIEŚCIA MINUT TEMU, WIĘC RUSZ DUPE TY KURWIKLE–

Odskoczyliśmy od siebie udając, że nic nie zaszło, jakby rozczochrane włosy, wymięte ubrania ( w tym rozpięta koszula Janka), malinki na szyjach i rumiane twarze nie mówiły same za siebie o tym co tu się właśnie wydarzyło.

Paweł który właśnie wtargnął na zaplecze zrobił oczy jak pięć złoty.

– Ahaaaaa... Czyli tak się sprawy mają!– Pokiwał głową z chytra miną. – ANODA WISISZ MI DWIE DYCHY. MÓWIŁEM CI, ŻE KRĘCĄ! – Wydarł się wychylając głowę na krótki korytarz oddzielający zaplecze od reszty baru.

Zawstydzony wziąłem szybko swoje rzeczy, objąłem Janka który unikając spojrzenia kolegi zapinał rozpiętą wcześniej przeze mnie koszulę.

Wyparowałem z baru w trybie ekspresowym, przyjemnie chłodne, wieczorne powietrze zmyło ze mnie resztki podniecenia. Jednak mimo to, to co robiliśmy z Jankiem nie opuszczało mojej głowy, co wprawiało mnie w zakłopotanie. Nie żeby mi się nie podobało, podobało mi się bardzo, jednak wolałem nie wspominać tego w miejscu publicznym, tak na wszelki wypadek.

Dotarłem do mieszkania, rzuciłem szybkie dzień dobry sąsiadce z piętra która żyła w przeświadczeniu, że ja z Jankiem to bracia. Wziąłem zimny prysznic i odczuwając nagłe znuzenie powlokłem się do łóżka. Wcześniej jednak przypomniałem sobie o czymś i wyjąłem z plecaka kupiony wcześniej breloczek oraz jedną z bransoletek, bo jedną, moją wyjąłem wcześniej. Ekspedientka po zakupie zapakowała je w papierową torebeczkę, więc nie musiałem ich w nic pakować. Wziąłem jednak pisak z szuflady i napisałem na torebce "Dla Jasia", chwilę się wahałem nad dodaniem czegoś. Ostatecznie napis wyglądał tak: " Dla Jasia <3 <3".

Rano obudziłem się sam w łóżku, zdziwiło mnie to, bo Janek po nocnej zmianie spał jak zabity do przynajmniej jedenastej. Za to do moich uszy dobiegło stukanie garnków. Wychodząc z pokoju zauważyłem, że opakowanie które zostawiłem wcześniej na biurku zniknęło, a wchodząc do kuchni zauważyłem bransoletkę na nadgarstku Janka. Uśmiechnąłem się nieznacznie na ten widok. 

xxxxxxxxxxxxx

HOLA MOJE PIZDUNIEEEE DYNAMICZNIE SIE ROZWIAJAJA SPRAWY CO NIE?????

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro