Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwa kroki w tył.

TW : homofobia, fetyszowanie par homo, arcybiskup Jędraszewski core, internal homofobia. 

Jesienne powietrze roztaczało się wszędzie wokół, liście na drzewach powoli przybierały żółtawy kolor. Studenci w całej polsce budzili się tego dnia z głośnym westchnieniem noszącym tytuł "Ah shit, here we go again". Zakończyły się wakacje studenckie spędzone na błogim odpoczynku i lenistwie lub ciężkiej pracy w jakimkolwiek miejscu, tylko po to aby móc pozwolić sobie na coś więcej niż parówki z czajnika, chleb z dżemem od mamy, ewentualnie najtańszy makaron instant.

Siedziałem na pierwszym w tym roku wykładzie myśląc o każdej decyzji którą podjąłem w życiu. Głos wykładowcy który w tym roku miał uczyć nas historii dyplomacji w polsce był niebotycznie monotonny i naturalnie usypiający.

"Pik pik"

Odblokowałem telefon i spojrzałem w powiadomienia.

"PanJan<3: przesłał zdjęcie"

Otworzyłem załącznik a na ekran wyskoczyło mi selfie Alka który robił nieokreśloną, opętaną minę.

"A ty co?"

"Hejkaa pożyczyłem od Janka telefon i sprawdzam czy sobie nudesy wysyłacie 😘"

" Nie wysyłamy. A ty nie jesteś osiemnastowieczną przyzwoitką."

"A to się jeszcze okaże!!!!" "O twój bojfrend idzie. W kiblu był"

Nastąpiło parę minut ciszy na czacie, podejrzewałem, że Janek dokonuje brutalnego mordu na biednym Aleksym.

"Debil." – Głosiła krótka wiadomość będąca odpowiedzią na tekst Alka o nudesach.

Po zajęciach miałem wpaść do Staar żeby ustalić nowy grafik, dostosowany do zajęć. Tak też zrobiłem. W tramwaju było dość tłoczno, jednak znalazłem sobie miejsce siedzące. Niestety nie na długo, gdyż dwa przystanki od mojego wydziału musiałem ustąpić je pani w ciąży.

– Patrz Jurek! Lezby! – Do uszu moich i współpasażerów dotarł śmiech.

Obróciłem głowę w tamtą stronę i jak się okazało do tramwaju wsiadły dwie trzymające się za ręce dziewczyny. Reakcja na to, należała do dwóch przysłowiowych Sebixów siedzących parę siedzeń ode mnie. Dziewczyny albo nie usłyszały, albo nic sobie nie robiły z chamstwa tych osobników.

– Ej stary... Ale takie dwie to nawet hot jest, co nie? Wyobraź sobie mieć takie w łóżku... Pooglądasz sobie, a potem trójkącik czy coś... Jedna obciągnie, drugą pomacasz... Hehe. – Słysząc to zamrugałem próbując przetworzyć czy ten rak na organizmie społeczeństwa właśnie powiedział coś takiego. Co prawda próbował dyskretnie wyjawić koledze swoje fantazje, jednak coś mu nie wyszło.

– Tak bro... Albo jedna ci włoży, druga konia zwali...

– Włoży? Co tu kurwa pedał jakiś, że w dupe lubisz?

– Nie no za kogo ty mnie masz?

– Takich to się w ogóle powinno chyba kurwa kastrować i do psychiatryka zamknąć. Społeczeństwo kurwa rozpierdolą.

– Rel Juras, rel. Rzygać mi się chce jak na takiego ciepłego pedzia patrzę. Nic tylko przyjebać takiemu, albo zajebać od razu.

Zabolało. Puściłem się na chwilę tramwajowej poręczy, zdjąłem tęczową bransoletkę, którą tak jak Janek swoją zacząłem nosić codziennie i wepchnąłem ją głęboko do kieszeni.

– Weź kurwa zjeby, pierdolone LGBT. Jak ich tu kurwa szanować. Chłop co chłopu w dupe wkłada? I to niby kurwa normalne!

Jedna szpilka, druga szpilka i tak jakoś wali się skomplikowana konstrukcja samoakceptacji. Tak jakby nie mówili o nas wszystkich, tylko o mnie. Dokładnie o mnie.

"Jestem obrzydliwy, jestem nie wart niczego, jestem okropny, jestem chory. Nie, matko jedyna, nie jestem. Jestem normalny."

—------------

– Zasada numer jeden! Najważniejsza. – Tłumaczył mi Janek, jeszcze zanim byliśmy w naszej nienazwanej romantycznej relacji. – Miej homofobów głęboko gdzieś, to z nimi jest coś nie tak, a nie z tobą. – Zasada numer dwa! Cokolwiek by się nie działo, góry się waliły czy coś, dopóki nie podbiją do ciebie, nie reaguj. Taka kwestia bezpieczeństwa.

—------------

"No dokładnie, to z nimi jest coś srogo nie tak."

Wysiadłem z tramwaju i pośpiesznie skierowałem się w stronę mojego miejsca pracy. Dopiero mieli otworzyć, więc bar był całkowicie pusty, a jedynymi osobami w nim będącymi byli gawędzący sobie Anoda i Katoda oraz Morro kręcący się między stolikami, pedantycznie szorując każdy z nich.

– Szefowa w biurze? – Zapytałem po przywitaniu się z nimi.

– Tak, tak! – Odparł Katoda i wrócił do tłumaczenia Anodzie jakie profity pojawią się w ich życiu, gdy zaadoptują sobie kolejnego żółwia.

Skierowałem się w głąb baru i zapukałem do drzwi dzierżących na sobie napis "The boss, bitch!"

– Wchodzić!

Zatem wszedłem, przywitałem się oddając szefowej należyty respekt i usiadłem naprzeciwko.

– Dobra to pokazuj jak ci te idioty w dziekanacie czy innym chujstwie życie w tym roku spierdoliły – Jak na jej wiek i status to była bardzo wulgarną kobietą, chociaż, niech sobie będzie jaka tylko chce. Zaczęła przez dobre dziesięć minut analizować wnikliwie godziny zajęć i porównywać je z innymi papierami. – Japierdole Jezu Chryste, ale masz ten plan. – Zacmokała językiem. – Ale jakoś to ogarniemy!

Pomazała przez kilka minut na kartce, podkreśliła godziny i dni, aż w końcu jakimś sposobem grafik dostosowany do wszystkich (bo ja byłem ostatni) pracowników był gotowy. Ma kobieta talent.

– Te właśnie Zawadzki? A ty nie masz zaraz zamiaru być Bytnar-Zawadzkim? Ptaszek mi wyćwierkał, że coś kręcicie– Zagadała gdy wychodziłem.

– Eee... No tak jakby chodzimy ze sobą.

– Super. Tylko się nie obściskiwać po kątach.

– Dobrze. – Przytaknąłem. – No to... Do widzenia!

I teraz prosto do domu! Trzecia już dzisiaj podróż tramwajem i ponowne przysięgi, że zacznę robić prawo jazdy, zdam i kupię sobie samochód. Wiedziałem, że i tak pewnie do tego nie dojdzie.

Zacząłem przeglądać odmęty internetu, natykając się na mniej lub bardziej ciekawe treści, w końcu jednak znudziło mi się to i zacząłem po prostu podziwiać iście cudowne widoki przy akompaniamencie lecącej w moich słuchawkach piosenki Lany Del Rey. Moje zmysły łechtało cudowne graffiti na budynkach "Jebać PiS" " Jebać Tuska" "My body my choice!!!!!" "Geje do gazu!" "Jebać homofobów"

A ja czytając każdy z nich myślałem : A może po prostu jebać wszystko i wszystkich?

Nigdy nie zwracałem większej uwagi na tego typu hasła, oczywiście, były dla mnie skandaliczne, ale nie bolały mnie w żaden sposób. Przecież to nie o mnie. A teraz, gdy okazało się, że jednak bardzo o mnie, to na ich widok wykręcały mi się wnętrzności. Czym sobie zasłużyłem na "pójście do gazu" ? Aha no tak, urodziłem się, dorosłem, pokochałem mężczyznę i nie wadząc nikomu żyję z nim. Faktycznie, straszna wina godna potępienia.

Dojechałem do domu, przebrałem się i zacząłem sprzątać pozostawiony rano przeze mnie i Janka syf. Umyłem kubki, poukładałem porozrzucane po łazience i sypialni ciuchy i takie tam. W końcu pozwoliłem sobie odetchnąć, wziąłem talerz wczorajszego obiadu i zasiadłem z nim na kanapie. Z jakiegoś nieznanego mi powodu domyślnym kanałem po włączeniu telewizora były "Fakty".

– Kontrowersyjna wypowiedź arcybiskupa Jędraszewskiego tycząca się tak zwanej "ideologii LGBT" wywołała niemałe poruszenie wśród przedstawicieli lewicy...

– "Czerwona zaraza już na szczęście po naszych ziemiach nie chodzi (...) Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha. Nie czerwona, ale tęczowa."

– Słowa te wywołały skandal głównie w środowisku lewicowym kurczowo trzymającym się swoich idei i założeń dotyczących...

Przełączyłem na jakikolwiek inny kanał i trafiłem na TVP ABC. A niech będzie, zjem obiad do bajki o gadających pociągach. To jest lepsze niż słuchanie o tym, że jestem tęczową zarazą.

Czy naprawdę na świecie zawsze było tyle nienawiści? Czy dopiero teraz zacząłem ją zauważać i odczuwać, bo zaczęła tyczyć się bezpośrednio mnie?

Minęły dwie godziny spędzone na oglądaniu programu, którego docelowym wiekiem widza jest "powyżej trzech lat". Kto by pomyślał, że tak wciągną mnie losy gadających pociągów. Rzecz biorąc mam powyżej trzech lat, więc dalej wbijam się w widełki.

– Hejka! – Usłyszałem z przedpokoju głos mojego ukochanego. – Co oglądasz? – Zapytał wchodząc do salonu. Spojrzał na ekran telewizora i zaczął się chichrać.

– Co się śmiejesz. Fajne jest. – Burknąłem. – Janek, świat zawsze taki był czy ja dopiero teraz to widzę? – Zapytałem z lekkim wahaniem.

– Ale jaki?

– Nienawistny.

– No to zawsze był.

Po tych słowach na parę minut nastała nieprzyjemna cisza którą przerwało dopiero głośne :

"Din don! Ding dong!"

– Alek? – Pomyślałem na głos.

– Tadku, przecież on po prostu tu wchodzi. Pójdę otworzyć. – Wstał z kanapy i poszedł sprawdzić kto zdecydował się na odwiedzenie nas. – Ah pani Leona! Jak miło panią widzieć! – Dobiegło z przedpokoju.

Mama? Nie mówiła, że przyjdzie. Zazwyczaj zapowiadała się przed wszelkimi odwiedzinami. Wyłączyłem telewizor i wstałem aby się z nią przywitać.

– Dzień dobry moje słoneczko! – Odstawiła w progu dwie wielkie torby które dzierżyła w rękach i ucałowała mnie w policzek. – Przyniosłam wam parę rzeczy!

– Mamo, nie trzeba było!

– Zrobić pani coś do picia? – Zagadnął Janek.

– A kawy poproszę Jasiu, jeśli to nie problem. – Odparła zdejmując z siebie płaszcz i kozaczki. – Przepraszam, że tak niespodziewanie przychodzę ale jakoś tak zapomniałam zadzwonić!

– A tobie ko...Tadeusz! Coś zrobić? – Zapytał chłopak wychylając się zza progu kuchni.

Blisko było, a nazwałby mnie przy niej per "kochanie". Nie chciałem, żeby na razie wiedziała.

– Nie dzięki. – Pokręciłem głową i przejmując torby od mamy zaprowadziłem ją do salonu.

Obydwaj musieliśmy zdać raport z tego, czy jemy porządnie, jak tam w pracy i rzecz jasna jak minął pierwszy dzień kolejnego roku akademickiego. W środku opowieści Janka o tym jak ciekawe były dzisiejsze wykłady przyszła sąsiadka, miła starsza pani która czasem przychodziła by poprosić o drobne naprawy Jasia. Mimo, że nic nie rozumiałem z tego co mówił, to gdy musiał wyjść to kusiło, aby wydać z siebie niezadowolone westchnienie, lubiłem patrzeć jak mówi z taką pasją. Zostałem sam na sam z mamą.

– Dobrze się z nim dogadujesz. – To nawet nie było pytanie, ona stwierdziła fakt.

– No tak. Mieszkamy tu i w ogóle, ciężko by było gdybyśmy się nie dogadywali. – Stwierdziłem wzruszając ramionami

– Ojciec kazał mi się spytać co u ciebie i czy dajesz sobie ze wszystkim radę. – Powiedziała biorąc łyk kawy.

– A co go to obchodzi? – Prychnąłem.

– Interesuje się tobą.

– Jak się tak bardzo interesuje to niech sam tu przyjdzie. – Mruknąłem pod nosem. – Powiedz mu, że jak tak bardzo chce wiedzieć co u mnie, to niech się tu pofatyguje, albo chociaż sms'a napisze.

– Tak zrobię. Cały czas śpisz tu na kanapie? – Zmieniła nagle temat.

– No tak, a gdzie indziej miałbym spać? – Poczułem jak się spinam, jakiej odpowiedzi ona niby oczekiwała?

Po kilkunastu minutach wrócił Janek i rozmowa wróciła na swój dawny tor. Mama wyszła pod wieczór. Rozpakowaliśmy torby od niej wypełnione maminymi przetworami, moimi paroma ubraniami i kilkoma drobiazgami.

– Idę się umyć. – Oświadczył Janek po schowaniu ostatniego słoika do lodówki. Zanim wyszedł z kuchni pocałował mnie jeszcze w policzek.

Poczułem się strasznie wymęczony dzisiejszym dniem, powieki zrobiły się cięższe, a ciało lżejsze. Poszedłem do sypialni i wyciągnąłem sobie z szafy świeżą piżamę. Gdy zdejmowałem spodnie przypomniałem sobie o spoczywającej w kieszeni bransoletce, wyjąłem ją i odłożyłem na bok. Położyłem dzisiejszy outfit na krzesło i przysiadłem na łóżku. Spojrzałem w sufit i westchnąłem ciężko. Dlaczego cały świat jest taki... Wrogi? Wziąłem do rąk spoczywającą obok bransoletkę i zacząłem obracać ją w palcach "tęczowa zraza...Obrzydliwe!" A może jestem obrzydliwy?

Pokręciłem głową jakby chcąc odgonić od siebie pędzące myśli, położyłem się na swojej stronie łóżka, wcześniej wkładając bransoletkę do szuflady w biurku.

Zamknąłem oczy i próbowałem usilnie zasnąć, jednak coś nie działało. Po długich minutach walania się po łóżku zacząłem przysypiać, jednak wtedy do pokoju wszedł Janek, niby po cichu ale i tak wybudziło mnie to ze stanu półsnu. Poczułem jak materac delikatnie zapada się pod jego ciężarem, a on sam kradnie mi kołdrę, mimo to nie przysunąłem się bliżej tak jak miałem w zwyczaju.

Minęło parę dni podczas których wyraźnie odczuwałem powolne walenie się mojej samoakceptacji, zwłaszcza, że jakby chcąc dobić siebie samego, oglądałem dużo wypowiedzi tyczących się par homo. W domu wszystko było tak jak zawsze, tuliłem Janka, całowałem. Jednak w miejscach publicznych nalegałem na zachowywanie się "typowo hetero". Szukałem przyczyny takiej zmiany w moich odczuciach. Przecież dopiero co małymi, bo małymi ale kroczkami wychodziłem z szafy, chodziłem z Jankiem za rękę i takie tam, a teraz jakbym cofnął się o kilka kroków. Były we mnie dwa Tadeusze, jeden który czuł poczucie winy i powtarzał sobie, że przecież to co mówią ci uprzedzeni nic nie znaczy, drugi który mówił o tym, że może naprawdę jestem zły, okropny, wynaturzeniem... Ten drugi panicznie bał się, że ktoś się dowie i źle się to dla mnie skończy, chłonął do siebie homofobiczne hasła jak gąbka.

Janek też musiał zauważyć zmianę w moim zachowaniu, bo wielokrotnie pytał się mnie czy wszystko okej, a ja żeby go nie martwić za każdym razem odpowiadałem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Leżałem na kanapie odpoczywając po całym dniu, scrollowałem przez odmęty internetu. W końcu trafiłem w jego dość dziwne odmęty filmików przepakowanych testosteronem coachów życiowych.

"And bro if your son was gay, what would ya do?"

"If my son was a fag? I wouldn't have a son"

"But why man?"

" Cuz' it means he is either a weak pussy or mentally retarded. I don't wanna' have a child like that"

"Pedał, zaraza, obrzydliwy zbok, chory, mentalnie, niedojebany, nienormalny. Kurwa dlaczego, dlaczego ja muszę być nienormalny? Dlaczego to ja musiałem urodzić się pedałem? Proszę, ja chcę być normalny, to nie moja wina, a może moja, może mogę się jakoś naprawić? Nie, nie mogę, taki już jestem. Ja nie chcę... O ile łatwiej by było gdybym był normalny? Dlaczego ja? Czemu to na mnie padło? Co to za loteria losie, że wybierasz komu utrudnisz życie?" 


xxxxxxxxxxxxxx

Przepraszam no. Nie bijcie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro