Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak się poznaliście?

• Alek

Przechodziłaś przez las swoją ulubioną ścieżką leśną. Do tej pory nie wiedziałaś, że są nieopodal zbiórki harcerskie, które były nietolerowane przez Niemców. Jednym z harcerzy był twój przyjaciel z dzieciństwa, który wyprowadził się do Warszawy. Pamiętasz go jeszcze ze zdjęć i tych wszystkich zabaw, w które się dość często za dzieciaka bawiliście. W jednym momencie zapomniałaś o całym otaczającym Cię świecie i postanowiłaś iść dalej z głową w chmurach. Jednak po paru minutach weszłaś w drzewo, poleciałaś na ziemię z hukiem, który był słyszalny na cały las. W pewnym momencie przybiegł do ciebie jakiś chłopak, którego nie znałaś, a razem z nim wysoki, posturny i ładny kolega o płowej czuprynie, niebieskich oczach, chudej sylwetce i przyjaznych rysach twarzy.

— Nic się panience nie stało? — spytał ten niższy.

Ledwo co otworzyłaś oczy, a przez mgłę zobaczyłaś swojego przyjaciela z dziecięcych lat:

— Janek?! — krzyknęłaś.

Chłopak niemrawo odpowiedział, próbując skojarzyć nieco fakty i sobie przypomnieć o tobie.

— [ T.I ]?! Nie poznałem cię! Byłaś taka mała, a teraz wyrosłaś, ile to już lat?

— Minęło już kopę lat, nie da się zliczyć.

Z pomocą Janka szybko wstałaś i popatrzyłaś na ogromnego chłopca, który stał za nim. Pierwsze co dostrzegłaś to mundur harcerski, ale pomijając to w oczy rzuciły się te błękitne jak ocean ślepia. Chwycił za twoją dłoń i delikatnie, w geście przywitania ją ucałował.

— Pozwól, że ci przedstawię to...

— Maciej Aleksy Dawidowski, mów mi Alek.

— [ T.I ] [ T.N ].

— Miło mi panienkę poznać.

— Mi również bardzo miło pana, znaczy Ciebie poznać.

Lekko się na te słowa zarumieniłaś. Najwidoczniej Alek spod nosa zobaczył to i delikatnie się uśmiechnął.

• Rudy

Pewnego dnia postanowiłaś przyjechać do swojej kuzynki w odwiedziny do Warszawy. Często pisałyście lub spotykałyście się u Ciebie w domu, daleko od warszawskich zgliszcz. Zawsze zazdrościłaś jej chłopaka, który z opowiadań i zdjęć wydawał się idealny. Bardzo chciałaś go poznać, a że ostatni chłopiec z jakim miałaś bliższe relacje okazał się być tylko przelotnym numerkiem, potrzebowałaś kogoś do towarzystwa. Lubiłaś przebywać z ludźmi. Zabrałaś swoje walizki i wtem ruszyłaś do mieszkania Moni. Po chwili znalazłaś adres i weszłaś do lokum, w którym czekała ciepła herbata, która o tej zimnej porze była potrzebna, świeżo upieczone ciasteczka i nieznana Ci do tej pory niespodzianka.
Kuzynka tylko przekręciła zamek w drzwiach, a zaraz po otwarciu ich ujawnił się wyższy od ciebie chłopak o czuprynie, która z blondu popadała w kolor rudy. Stał uśmiechnięty w wejściu, ustępując ci miejsca. Słyszałaś nieco, że z Janka niezły babiarz i często ogląda się za kobietami, lecz czemuż nie wspomniała, że jest taki przeuroczy.

— Pani pozwoli, że się przedstawię Jan Bytnar. Mów mi Rudy, Janek tak nieprofesjonalnie brzmi. — Zaśmiał się chłopak spoglądając na ciebie kątem oka.

— [ T.I ] [ T.N ]

Widziałaś tylko wzrok Moni, która wręcz gotowała się ze złości i zazdrości do tego stopnia, że chyba byłaby w stanie coś Ci zrobić.

• Zośka

Tego wieczoru byłaś zmęczona i przygnębiona ciągłymi awanturami twoich rodziców i twojego brata. Siostra już dawno wyjechała z kraju i zaczęła studia za granicą, nie kwapiła się tutaj wracać. Jako najmłodsza w domu nie lubiłaś porównań do swojego rodzeństwa i tegoż dnia wybiegłaś z domu szybkim krokiem. Udałaś się nad Wisłę z nadzieją, że nikt nie przeszkodzi zostania w tej ciszy. Było już długo po godzinie policyjnej, dobrze, że Niemcy cię jeszcze nie zobaczyli. Usiadłaś na piasku i wpatrywałaś się w blask księżyca, który odbijał się na wodzie. Wtem poczułaś czyjś dotyk na swoim ramieniu. Wyraźnie szarpał cię do tyłu. Obróciłaś się i zobaczyłaś postać wysokiego, szczupłego chłopaka. Jego dłonie o dziwno działały na ciebie kojąco. Byłaś już gotowa walnąć temu człowiekowi w twarz.

— Nie bój się, nic Ci nie zrobię, jestem Polakiem — wyszeptał — tak samo jak ty nie zdążyłem do domu wrócić.

— Ja uciekłam z domu, z dala od rodziców, mojego brata i ich kłótni. A ty? Co tu robisz?

— A wiesz, pokłóciłem się z dziewczyną. Ostatecznie ze mną zerwała.

— Przykro mi — wymamrotałaś półprzytomna.

Dalej nie pamiętałaś nic prócz tego, że zasnęłaś na ramieniu Zawadzkiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro