Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

014

Blondyn spokojnie szedł korytarzami Hogwartu, zastanawiając się, jaki może być kolejny prezent. Już powoli kończyły mu się pomysły, a dni do wigilii było jeszcze dużo.

— Malfoy! — Draco zatrzymał się w miejscu, słysząc głos krzyczący za nim. Obrócił się i zauważył Weasleya, idącego w jego stronę. Miał wkurzoną minę i wyglądał jakby miał zaraz w niego rzucić jakimś zaklęciem.

Zmarszczył brwi, nie wiedząc o co może chodzić rudowłosemu Gryfonowi. Nawet nie spotkał go dzisiejszego dnia – spędził go całego w bibliotece, ucząc się na test z Transmutacji.

— Co chcesz, Weasley? — zapytał go, gdy ten był już na tyle blisko.

— Przestań obrażać Hermionę.

— Co? Nawet dzisiaj nie widziałem Granger — mruknął coraz bardziej zdziwiony. — Poza tym nie będziesz mówił mi co mam robić — dodał, przypominając sobie o czymś.

— Nie chodzi o dzisiaj — prychnął. — A przestaniesz to robić, bo inaczej powiem Harry'emu, że to ty jesteś kolesiem od listów.

— Co? Skąd to wie- — chciał zapytać, jednak urwał uświadamiając sobie, że w taki sposób całkowicie się zdradza.

— Nott mi powiedział, ale nie wiń go za to — wytłumaczył Ron. — Po prostu zostaw Hermionę i wtedy nawet mogę ci pomóc.

— A to mi będzie zbyt podejrzane, jeśli nagle przestanę was obrażać? Przecież już od dawna nic do was nie mam, ale muszę stwarzać pozory...

— Pozory? Pozorami bycia wrednym dupkiem na pewno nie zdobędziesz Harry'ego. A jesteś na dobrej drodze. To znaczy X jest, więc nie zepsuj tego jako Draco Malfoy — powiedział Ron i westchnął, myśląc o tym, czym sobie zawinił, żeby mieć poważną rozmowę z tym Ślizgonem.

— To co mam niby zrobić? — warknął Draco w odpowiedzi. — Ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień, wiesz Weasley?

— Zacznij od przestania obrażania nas, zacznij z nim normalnie gadać, a potem się z nim pogódź — wytłumaczył Ron, jakby to było coś oczywistego.

— Dobra... postaram się — obiecał niechętnie. — Więc... pomożesz mi z jednym z prezentów?

— Powiedz co już masz — westchnął Ron. Przyszedł tu grożąc Malfoyowi, a teraz miał zamiar mu pomóc. Do czego to wszystko zmierzało?

***

Harry wszedł do dormitorium, czując się jakby miał zasnąć w tym momencie. Pomimo że była niedziela, był całkowicie niewyspany i zmęczony przez swój szlaban ze Snape'em.

Dodatkowo zjadł dość obfity posiłek i jedyne o czym teraz marzył, to długa drzemka z pełnym żołądkiem.

Rzucił się na swoje łóżko, jednak zauważył, że coś mu przeszkadza w wygodnym ułożeniu się. Wtedy przypomniał sobie o listach i tak szybko się podniósł, że prawie z niego spadł.

Rzeczywiście, w miejscu, gdzie przed chwilą leżał znajdował się list i dość duża paczka. Przez chwilę się zastanawiał, jak mógł jej nie zauważyć, ale założył, że to przez jego zmęczenie.

Przetarł twarz dłonią i spróbował skupić się na słowach zapisanych na lekko pożółkłym pergaminie.

Drogi Harry,

dzisiaj daje Ci prezent, który będzie idealny na takie leniwe dni jak ten, oraz zimowe wieczory, w których będzie Ci zimno nawet we własnym dormitorium.

Moim kolejnym prezentem jest bowiem kocyk, ale znowu nie byle jaki. Każda paczka jest wyjątkowa i tym razem jest tak samo. Koc ten bowiem sam się podgrzewa, przez co jest jeszcze cieplejszy i bardziej użyteczny. Kto wie, może kiedyś razem będziemy się pod nim przytulać? To na pewno jedno z moich marzeń.

Wyobraź to sobie. My dwoje, przykryci kocykiem a w rękach kubki z kakao. Czy to nie brzmi cudownie? Ale to niestety, dopiero gdy odkryjesz moją tożsamość. A tego bardzo się boję.

Pogrążony w marzeniach,
X

Harry odłożył delikatnie list do pudełka, gdzie trzymał je wszystkie i szybko odpakował koc. Jak teraz tak o tym myślał, tak chłopak miał rację z tym, że był to idealny prezent na ten dzień i nie miał pojęcia jak X na to wpadł.

Rozerwał opakowanie i wyciągnął ze środka mięciutki materiał w szarym kolorze. Były na nim wzory reniferów i płatków śniegu i brunet uważał to za naprawdę świetny motyw.

Okrył się nim szczelnie i położył na swoim łóżku, tym razem bardziej uważając na to, co pod nim leży i poczuł, jak z materiału wydobywa się przyjemne ciepło. Jego powieki zaczęły się samoistnie zamykać, a w jego głowie narodził się widok jego i nieznajomej osoby, przytulających się pod kocykiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro