011
Ron wszedł do Skrzydła Szpitalnego szybkim krokiem. Nie działo mu się nic szczególnego, jednak Hermiona poprosiła go, żeby przyniósł jej Eliksir Przeciwbólowy. Strasznie bolał ją brzuch, a on jako dobry chłopak, postanowił spełnić jej prośbę w czasie, gdy ona nie mogła wyjść nawet z Pokoju Wspólnego. A przecież chciała iść na lekcje żeby przypadkiem nie opuścić żadnego ważnego tematu.
— Pani Pomfrey? — zapytał niepewnie, wchodząc do środka, gdy już znalazł się na odpowiednim piętrze i korytarzu.
— Tutaj kochaneczku! Musisz poczekać, mam zajęte ręce — odkrzyknęła do niego, a rudy chłopak zauważył, że stała przy jednym z dalszych łóżek, do którego niepewnie podszedł i ze zdziwieniem zauważył kto na nim siedzi.
— Hej Ron — mruknął Neville. — Spadłem ze schodów i skręciłem sobie kostkę — wytłumaczył z lekkim rumieńcem. Obok niego stał Theodore Nott z miną, jakby bardzo martwił go stan swojego chłopaka.
— Znowu? — zapytał Ron, pamiętając, że to samo przytrafiło mu się miesiąc temu.
— Niestety — odpowiedział i syknął lekko, gdy pani Pomfrey szarpnęła jego kostką. Ślizgon złapał go za rękę w geście uspokojenia a Ron uśmiechnął się na tej widok. Może nie przepadał za Nottem, ale Longbottom wydawał się szczęśliwy i kochany u jego boku.
— Czego potrzebujesz? — zapytała go w końcu pielęgniarka, gdy skończyła zajmować się nogą jego przyjaciela.
— Eliksiru Przeciwbólowego — powiedział. Pani Pomfrey odeszła od nich na chwilę, zapewne kierując się do schowka.
— Ron? — odezwał się nagle blondyn i Weasley spojrzał na niego. — Wiesz, raczej nie wyjdę stąd do końca zajęć, więc czy mógłbyś zanieść do dormitorium kolejną paczkę?
— Ja? — zdziwił się. — No dobra, raczej nie będzie z tym problemu. Harry już poszedł na śniadanie.
Neville uśmiechnął się do niego z wdzięcznością a Theodore podał mu paczkę i list, które do tej pory leżały na stoliku obok łóżka szpitalnego.
— Proszę — powiedziała pielęgniarka, wracając po chwili i podając mu małą fiolkę.
— Dziękuję — odpowiedział jej i zwrócił głowę w stronę Gryfona. — Wracaj do zdrowia. Pa Neville, pa Nott — pożegnał się z nimi i odszedł do wyjścia ze Skrzydła Szpitalnego, myśląc o tym, żeby jak najszybciej dostarczyć eliksir swojej dziewczynie i paczkę do pokoju Harry'ego.
***
— Wiecie co się stało z Nevillem? Nie było go dzisiaj na żadnej z lekcji — zapytała Hermiona, gdy wracali do wieży Gryffindoru po zakończonych zajęciach.
— Jest w Skrzydle Szpitalnym — wytłumaczył Ron. — Widziałem go tam dzisiaj rano.
— Coś mu się stało? — zmartwił się Harry.
— Skręcił kostkę — odpowiedział, wzruszając ramionami. — To chyba nic poważnego, pani Pomfrey już się nim zajęła.
— To dobrze. Wiecie co mnie zaciekawiło? McGonagall powiedziała... — Dziewczyna zaczęła opowiadać coś o sytuacji, która zdążyła się na Transmutacji jednak Harry po chwili wyłączył się z rozmowy, pogrążając we własnych myślach.
Po kilkunastu minutach drogi, doszli w końcu do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, a gdy tylko przeszli przez obraz, Harry niemal wbiegł do swojego dormitorium. Ron i Hermiona zaśmiali się na ten widok po czym usiedli na kanapie.
Brunet wszedł do pokoju, od razu kierując swój wzrok na łóżko, na którym czekał już prezent. Zadowolony podszedł do niego i jak zwykle, zaczął do listu.
Drogi Harry,
dzisiaj daje Ci bardzo przydatną rzecz, która przyda się każdemu czarodziejowi, zwłaszcza takiemu jak sławny Harry Potter.
Nie żebym Ci coś wypominał, ale zawsze wkurzał mnie fakt, że nosisz różdżkę w kieszeni spodni. To takie niepraktyczne i niebezpieczne! I muszę się do tego przyznać, zauważyłem to tylko przez przeglądanie się Twojemu tyłkowi. Chyba nie muszę powtarzać po raz kolejny, jak bardzo jest cudowny?
Aby zapobiec jego uszkodzeniu, daje Ci futerał na różdżkę. Może brzmi banalnie, ale naprawdę się przydaje. Musisz przymocować go do swojej ręki, najlepiej tej której nie używasz, żeby tą drugą szybko wyciągać ją w razie pojedynku. Możesz go łatwo zakryć rękawem, więc dodatkowo Twój wróg nie spodziewa się ataku.
Serio, używaj tego i dbaj o swój tyłek, bo jeden zły ruch i zarówno on, jak i twoja różdżka mogłyby poważnie ucierpieć.
Naprawdę uwielbiający twój tyłek,
X
Harry zaśmiał się, czytając po raz kolejny kilka linijek listu. To o czym pisał X było prawdą. Musiał bardziej uważać na swoją różdżkę, którą mógł bardzo łatwo uszkodzić.
Otworzył prezent i wyjął z niego futerał, zakładając go na rękę zgodnie z małą "instrukcją". Włożył w niego swoją różdżkę i z zadowoleniem zauważył, że to naprawdę może mu się przydać. Zwłaszcza jeśli nagle zaatakuje go np. taki Malfoy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro