; wet ; human!fryderyk x wiktoria 🌈
Zachodzące słońce odbijało się w jeziorze. Wiktoria postanowiła zaburzyć ten estetyczny obraz, rzucając w niego kamykiem, który wydrapała z dziury między deskami pomostu. Siedzący obok niej czarnowłosy chłopak zaśmiał się na to i pokiwał głową na boki w geście udawanej dezaprobaty.
– No co? – zapytała go prowokująco, unosząc lewą brew.
– Nic, nic, tylko cię podziwiam – odrzekł i ponownie parsknął śmiechem na widok zaróżowionych policzków dziewczyny.
– Głupi jesteś – rzuciła, uderzając go lekko w tył głowy.
-- Mówiłem poważnie.
– Ta, jasne. A Hitler był z Rosji.
– Mówię serio. – Tym razem chwycił ją za ręce i spojrzał w oczy, by pokazać, jak poważny był. – Lubię cię, bardziej niż przyjaciółkę. Jeny, mam na tobie wielkiego krasza odkąd się tylko spotkaliśmy, nie zauważyłaś? – zapytał z przekąsem, ale w jej oczach zauważył zaskoczenie - naprawdę nie wiedziała.
-- I po co tak długo się z tym kryłeś? -- zapytała, ale nie dała mu czasu na odpowiedź. Pocałowała go w rozchylone, gotowe do przedstawienia jej powodu usta.
Fryderyk otworzył szeroko oczy. Spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że dziewczyna, która podoba mu się od miesięcy go pocałuje. Słabo odwzajemnił pocałunek, wciąż zaskoczony i niepewny co do tej całej sytuacji. W końcu Wiktoria odsunęła się od niego.
– Też cię lubię. Możesz zostać moim chłopakiem jeśli chcesz czy coś w tym stylu.
Fryderyk po raz kolejny tego dnia głośno się roześmiał, tak intensywnie, że aż rozbolał go brzuch. Chwilę zajęło mu uspokojenie się i gdy mu się to udało ponownie spojrzał na dziewczynę, która przyglądała mu się z zmarszczonymi brwiami.
-- Coś ci się nie podoba w moim wyznaniu? -- zapytała, zakładając ręce na piersiach.
-- Nie, było cudowne, dokładnie takie jak cała ty. Chętnie zostanę twoim chłopakiem czy coś w tym stylu.
Tym razem to on ją pocałował. Zarzucił jej ramiona na szyję, na co ona wplotła palce w jego włosy, ciągnąc lekko. Rozpływali się w swoich ramionach. Wiktoria poczuła, że traci grunt i desperacko chwyciła Fryderyka mocniej, przez co oboje zsunęli się z pomostu.
-- Kurwa mać! -- krzyknęła dziewczyna, gdy tylko wynurzyła się spod wody. Obok siebie usłyszała śmiech Fryderyka. -- I czego rżysz? -- Zmierzyła go morderczym spojrzeniem. Nie usłyszała odpowiedzi.
Westchnęła i jeszcze raz przeklęła pod nosem po czym niezgrabnie wgramoliła się z powrotem na pomost. Koszulka nieprzyjemnie przylegała jej do ciała a włosy kleiły do twarzy. Spojrzała z góry na chłopaka (jedna z niewielu okazji do tego, zważywszy na to, że był od niej o głowę wyższy). Widząc jak nieporadnie próbuje wdrapać się do niej zlitowała się i podała mu rękę.
-- Nawet nie myśl o tym, żeby znów mnie tam wciągnąć, bo koniec z naszym dziesięcio-minutowym związkiem – zagroziła, udając poważny ton, co jednak wystarczyło, by Fryderyk zachował się jak cywilizowany człowiek.
Gdy w końcu usiadł obok niej ponownie pocałował dziewczynę, uprzednio odsuwając z jej twarzy mokre pasma włosów. Tym razem był to lekki pocałunek, krótszy niż poprzednie.
-- Teraz musisz dać mi bluzę, żebym się nie rozchorowała -- oznajmiła Wiktoria, wyciągając do chłopaka rękę.
-- Oddasz mi ją? -- zapytał z powątpiewaniem Fryderyk, ale posłusznie podał jej ubranie – jedyne suche, bo odłożył je za siebie koło południa, gdy zrobiło mu się za ciepło.
-- Pewnie nie -- odpowiedziała szczerze, uśmiechając się niewinnie. -- Masz od chuja bluz, brak jednej ci nie zaszkodzi.
Chłopak nie skomentował prztyka w żaden sposób. Wstał i na ile mógł na tyle otrzepał piasek, który przykleił się do jego mokrych nóg. Wiktoria również się podniosła i chwyciła go za rękę. Ubrali buty i ruszyli przed siebie.
-- Odprowadzić cię? -- zapytał Fryderyk, patrząc na nią kątem oka.
-- Jasne -- odpowiedziała, ściskając jego rękę.
I poszli, mokrzy, ale za to jak szczęśliwi.
x x x
_smuty_ ma krasza na pluszowej kaczce, exposed
a tak serio, trzymaj, mam nadzieję, że ci się podoba xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro