Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ghost of you ; blanka ; 🌈

rodzice postanowili wyjechać do znajomych z innego miasta i zabarać ze sobą marcina. to oznaczało, że przez następne dwa dni dom miała tylko dla siebie. a to z kolei oznaczało, że może chodzić narąbana w trzy dupy i nawet nie musi się ukrywać. same plusy, uniknie krzyków i jeszcze dzięki procentom we krwi ucieknie od swoich myśli. z uśmiechem na ustach sięgnęła po butelkę wyborowej schowaną w komodzie. pierwszy łyk był zawsze najgorszy, nie lubiła smaku wódki. ale potem było już łatwiej, przestawała odczuwać nieprzyjemność. w końcu nie piła dla smaku, tylko dla upojenia. dlatego też zrezygnowała z jakiejkolwiek popitki, piła totalnie czystą. im szybciej ospłynie tym lepiej.

nie miała pojęcia kiedy opróżniła całą butelkę i jak długo leżała na podłodze nie kontaktując. nagle zerwała się i mimo rolercosteru w głowie podniosła. chwiejnie wyszła z pokoju, omal nie wywracając się o drzwi. zaczęła zamglonym wzrokiem rozglądać się po salonie. nad kanapą wisiał obraz przedstawiający zimowy krajobraz Rosji. dużo śniegu, pare drzew i jakiś domek w oddali.  dobrze znała ten widok, była obecna przy powstaniu tego dzieła. kiedy to było? nie było jej stać na szybką matematykę. w każdym razie jeszcze zanim wszystko się spierdoliło. zanim jej matka rzuciła malowanie a ojciec stracił pracę w znanej firmie. zanim zaczęli nienawidzić wszystkiego wokół, łącznie z sobą. zanim zaczęły się kłótnie i alkohol. zanim przeprowadzili się do polski (chociaź to akurat jedyna rzecz, której nie było jej żal). z zaskoczeniem spostrzegła, że łzy zaczęły spływać jej po policzkach, a wspomnienia, o których istnieniu zapomniała napływać lawiną do przyćmionej alkoholem głowy. gdy matka pozwalała jej malować szlaczki palcami na drogim płótnie, a potem zmieniała je w najprawdziwsze dzieło - ich wspólne dzieło. ciekawe co stało aię z tymi obrazami, które kiedyś dumnie wisiały w ich domu w Rosji. 
gdy ojciec w końcu miał jeden dzień wolnego i poświęcał go na bawienie się z nią w berka i superbohaterów. 
gdy razem w trójkę tańczyli po pokoju w rytm muzyki lecącej akurat z radia.
mimowolnie zaczęła odtwarzać kroki tego tańca, wymyślonego przez nich, który za każdym razem ulegał drobnym modyfikacjom, bo ktoś akurat zapomniał kroku. po odtworzeniu sekwencji zatrzymała się, z rękami wyciągniętymi w obie strony, za które powinni chwycić ją rodzice. to był moment, w którym już nie wytrzymała. upadła na kolana z głośnym płaczem. cała fasada wmawiania sobie, że jej nie zależy runęła. cholera, ile ona by dała, żeby te czasy wróciły. żeby skończyły się te wieczne kłótnie i okazjonalne rękoczyny. żeby jej rodzice wrócili do dawnych siebie, do trzeźwości. żeby ta rodzina jakoś się w końcu kurwa trzymała.
płakała, aż zabrakło jej łez, bo wiedziała, że wszyscy są już zbyt zniszczeni, žeby taraz jakoś to naprawić. gdy skończyła płakać, doczłeptała się do pokoju i rozpoczęła kolejną butelkę wódki. tym razem do nieprzytomnošci, bo nie zniesie tego bólu wręcz rozrywającego jej klatkę piersiową.

-- za dawne czasy. 

// no witam coś tu sobie krótkiego naskrobałam bo nagle mi pierdolnęła wena także enjoy wikcia bo tylko ty to czytasz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro