Rozdział 22. Ten moment (Baltazar)
(jak zawsze polecam włączyć muzykę z mediów)
Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz byłem tak wściekły, jak teraz. Chociaż właściwie to nie była prawda, bo pamięć usłużnie podsunęła mi widok nagiego ciała Fredy wijącej się na mężczyźnie, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Jego blade palce zaciskały się na jej szczupłych biodrach. Pamiętałem, że gdy zdrętwiałymi opuszkami nacisnąłem włącznik i ostre światło zalało znajdującą się w naszym łóżku parę, moja narzeczona powoli zerknęła za siebie, mrużąc jasnoniebieskie oczy nieprzyzwyczajone do blasku lampy, po czym uśmiechnęła się, rozpoznając mnie wreszcie. Długie blond włosy spływały jej na plecy aż do pasa.
— Witaj, kochanie — rzekła niskim głosem, niemal mrucząc. — Już kończymy. Zrobisz mi czarną kawę? Taką, jak zawsze. Wiesz, że lubię napić się kawy po numerku.
Powiedziawszy to, obróciła się z powrotem do swojego gacha.
Z wrażenia otworzyłem usta, ale nie byłem w stanie nic powiedzieć, nie potrafiłem się ruszyć, umiałem tylko stać i patrzeć na falującą, błyszczącą taflę platynowych włosów Fredy.
Wzdrygnąłem się gwałtownie. Nagły ruch pozwolił mi wrócić do rzeczywistości.
Zamarłem ponownie, gdy dobiegł mnie znajomy głos. Jęknąłem w duchu. Miałem nadzieję, że Bognie nie przyjdzie do głowy zaglądać do sypialni Noelli. W napięciu słuchałem rozmowy kuzynki z matką mojego rudego chichlika.
— Bardzo się cieszę, że na siebie wpadłyśmy, Boguniu — piała Anastazja. Brzmiała diametralnie inaczej niż jeszcze chwilę temu, gdy bezlitośnie łajała własną córkę. — Właśnie przyszłam złożyć Noelli życzenia bożonarodzeniowe. Pewnie wiesz, że za kilka godzin lecimy z Marianem do Australii, do Krystiana i Celinki. Nie uwierzysz, ale zostanę babcią! Czy to nie cudownie?
— Och, ciociu, w życiu bym nie powiedziała, patrząc na ciebie, że wkrótce ktoś będzie mówił do ciebie per babciu — odparła Bogna, a choć ja doskonale wychwytywałem sarkazm w jej głosie, do Anastazji on chyba nie docierał. — A na długo lecicie?
Wstrzymałem oddech, by nie zagłuszył odpowiedzi. Miałem nadzieję, że rodzice Noelli zostaną na Antypodach na najbliższą dekadę. Wyobraziłem sobie, z jaką ulgą dziewczyna powitałaby tę wiadomość. Ja bym przyjął.
— Ach, początkowo chcieliśmy zostać do drugiego dnia Świąt, ale ostatecznie postanowiliśmy przedłużyć pobyt aż do trzeciego stycznia. Wiesz, Celinka nie może się przemęczać w jej stanie — zaświergotała, aż dostałem gęsiej skórki.
Cieszyłem się, że Noella przez tyle czasu będzie wolna od toksycznej matki. Zrozumiałem też, dlaczego Bogna mówiła, że rodzina jej przyjaciółki jest do niczego.
— A co tu robisz o tej porze? — spytała Anastazja. — Nie jesteś w pracy?
— Jestem w biegu między spotkaniami z klientami — wyjaśniła moja kuzynka. — W aucie oblałam się kawą. Noello, pamiętasz, jak pożyczałam ci tę czarną marynarkę? Potrzebuję jej na już. Jest w szafie w sypialni, prawda? — Chwila przerwy. — Dobrze się czujesz? Jakoś nagle zbladłaś. Może ty sobie usiądź, a ja pójdę i sama jej poszukam.
O, słodki losie, pomyślałem, rozpaczliwie poszukując kryjówki. Nie mogłem wleźć do szafy, skoro Bogna będzie w niej grzebać, nie zmieściłbym się pod łóżkiem, bo leżały tam jakieś pudła, więc jedyne, co mi pozostało, to przytulić się do ściany za drzwiami i udawać, że mnie tu nie ma.
Kroki Bogny dudniły mi w uszach, serce biło szybko. Poczułem się zdenerwowany jak nastolatek przyłapany na obmacywaniu dziewczyny, która mu się podobała. Pewnie gdyby nie to, że coraz bardziej zaczynało mi zależeć na Noelli, a ona bardzo ceniła sobie zdanie mojej drogiej kuzynki, a także gdyby nie obecność żmijowatej Anastazji, sam wyszedłbym Bognie na spotkanie, dobrze się przy tym bawiąc. Jednak tak nie było, więc stałem teraz tuż przy zimnej ścianie w kolorze szałwiowym i modliłem się, by nikt mnie nie zauważył.
W końcu drzwi się otworzyły. W moich oczach wyglądało to jak w slow motion. Bogna nie docisnęła drzwi do samej ściany – na moje szczęście – lecz zostawiła lukę pomiędzy ścianą a końcem regału, obok którego stałem. W uszach miałem taki szum, że nie słyszałem nawet podłych bzdur, które Anastazja wmawiała córce.
Moja kuzynka podeszła do szafy i gorączkowo czegoś szukała. Wreszcie wydała z siebie cichy okrzyk zwycięstwa – dokładnie taki sam, jak w dzieciństwie, gdy ogrywała mnie w szachy – i wyciągnęła wieszak z czarną marynarką. Kiedy już wydawało mi się, że zagrożenie minęło, Bogna ogarnęła wzrokiem sypialnię i w ostatniej chwili w szparze między drzwiami a regałem zobaczyła moje oczy wlepione w nią. Krzyknęła, zaskoczona, szybko chwyciła za klamkę, by zwiększyć lukę, i zamachnęła się na mnie wieszakiem. Wyhamowała w ostatniej chwili.
— Baltazar?! Co ty wyprawiasz?
— Długa historia — powiedziałem cicho. — Poznałem matkę Noelli.
— I to przed nią się ukrywasz? — spytała Bogna, marszcząc brwi.
— Noella przedstawiła mnie jako złotą rączkę z pracy — wyjaśniłem, wywołując u kuzynki nieeleganckie parsknięcie śmiechem, przez które ponownie skojarzyła mi się z tą samą dziewczynką, którą kiedyś tak dobrze znałem. — Ale po tym, co usłyszałem, zastanawiam się, czy nie zagrać Anastazji na nosie — dodałem ciszej.
— Zamieniam się w słuch. — Bogna nachyliła się ku mnie, nasze głowy niemal się stykały. Moja jasna i jej ciemna. W jej piwnych oczach pojawiły się psotne ogniki.
Szybko omówiliśmy plan działania. W międzyczasie Bogna zmieniła marynarkę, by nie zapomnieć o przebraniu się przed spotkaniem biznesowym, a kiedy była gotowa i wszystko już ustaliliśmy, pierwsza wyszła z sypialni.
— Ciociu, musisz być taka szczęśliwa — zaczęła radośnie Bogna, wchodząc w słowo Anastazji. — Noella pewnie już mówiła ci, że od jakiegoś czasu jest w szczęśliwym związku. Od razu to widać, prawda? Wygląda kwitnąco!
— O czym ty mówisz, Bogienko — zaśmiała się starsza kobieta. — Noella w związku? Kwitnąca? Nie chcę ci sprawić przykrości, ale chyba pora zainwestować w operację wzroku. Z twoimi zarobkami to chyba nie będzie nic trudnego, prawda? Zresztą mogłabyś pomyśleć nawet o okularach, prawniczka w okularach od razu kojarzy się z profesjonalizmem. Uważam, że bosko by ci było z oprawkami w kształcie kociego oka.
Bogna wzięła głęboki wdech.
— Jak to, więc Noella nic ci nie powiedziała? — spytała zaszokowana. — Przecież podobno nawet już poznałaś szczęśliwego wybrańca! Zresztą on świata nie widzi poza naszą kochaną Noellą! Hej, wyjdziesz? Nie wstydź się, poznaj przyszłą teściową!
To był sygnał dla mnie. Chwilę wcześniej poprawiłem włosy i zdjąłem już flanelową koszulę, więc teraz wyszedłem w czarnym golfie podkreślającym umięśnione ramiona i dżinsach. Z pozornym luzem wszedłem do salonu z aneksem. Jak zawsze uderzył mnie świąteczny klimat pomieszczenia, ale teraz nie rozpraszałem się ozdobami bożonarodzeniowymi, lecz podszedłem prosto do smutnej Noelli, przyciągnąłem ją do siebie, a na końcu usiadłem na najbliższym krześle i pociągnąłem ją sobie na kolana. Z ulgą zarejestrowałem to, że nie opierała się wcale. Pewnie atak wampira energetycznego aka jej matki wyssał z niej wszystkie siły.
— Nie chcieliśmy wcześniej nic mówić — wyjaśniłem zdumionej Anastazji, próbując nie rozkojarzyć się pod wpływem bliskości miękkiego i pachnącego Świętami ciała dziewczyny — bo chcieliśmy, żeby państwo dowiedzieli się razem, pani i ojciec Noelli, ale skoro wyjeżdżacie, to wydaje mi się, że nie ma co tego odwlekać. Prawda, skarbie?
Ująłem jej podbródek w dwa palce i obróciłem do siebie. Na moment jej głowa zasłoniła moją twarz przed spojrzeniem Anastazji, więc wykorzystałem to i mrugnąłem do Noelli, dając jej znać, że wszystko w porządku i powinna zagrać w naszą grę.
— No, sama spójrz, ciociu! — zawołała Bogna z entuzjazmem. — Czyż oni nie są przesłodcy? Widziałaś kiedyś piękniejszą parę? Tylko czekać, aż będziemy zajmować się organizacją wesela!
— Wesela...? — powtórzyła głucho Anastazja. A potem zaczęła się śmiać. Był to zły, jadowity śmiech, od którego podniosło mi się ciśnienie. — Bogienko, nie wiem, co za szopkę tu odgrywacie, ale nie myślicie chyba, że uwierzę w to, że taki przystojniak zakręciłby się wokół Noelli? Przecież od razu widać, że Baltazar ceni sobie piękno! On pasuje raczej do kogoś pokroju Fred...
Zatchnęło ją na moment. Popatrzyłem, jak twarz kobiety robi się na zmianę to blada, to czerwona, gdy coś do niej dotarło.
— Freda! Ty byłeś jej narzeczonym, widziałam was na zdjęciach na Pudelku!
Mimowolnie skrzywiłem się, jakbym ugryzł coś kwaśnego.
Siedząca mi na kolanach Noella natychmiast cała się spięła. Odruchowo pogładziłem ją po plecach, bardzo uważając, by moja ręka nie zjechała za nisko.
— To melodia przeszłości — wyjaśniłem. — Kobiety pokroju Fredy już mnie nie interesują. Szczególnie teraz, gdy wreszcie odnalazłem prawdziwą miłość.
Noella słabo zawalczyła o to, by wstać, ale delikatnie przytrzymałem ją przy sobie.
— Nigdy nie spotkałem tak wyjątkowej i fascynującej kobiety jak pani córka. Mam nadzieję, że jak najszybciej zostaniemy rodziną i będę mógł się do pani zwracać „mamo". No i oczywiście zadbamy też o wnuki do bawienia. Noella będzie wspaniałą matką, jestem tego pewien. Jest taka ciepła, oczytana, strasznie mnie to kręci, wie pani, chyba jestem jakimś sapiofilem czy coś, skoro już tak szczerze rozmawiamy...
Mówiłem dalej, wychwalając pod niebiosa wszelkie przymioty mojej rzekomej wkrótce-już-narzeczonej. W trakcie mojej przemowy Noella powoli się rozluźniała. Widziałem po niej, że usilnie starała się nie wierzyć w to, co mówiłem, ale wydała mi się tak złakniona dobrych słów po tyradzie matki, że każde kolejne zdanie zdawało się balsamem na jej duszę. Nie umiałbym wyrazić tego, jak bardzo mnie to cieszyło. Nie wiedziałem, kiedy tak mocno się kręciłem, że zamiast patrzeć na Anastazję, zatonąłem w orzechowych oczach Noelli. Obserwowałem przemianę, jaka następowała w jej spojrzeniu. Początkowo było smutne i zrezygnowane, ale z każdą chwilą stawało się coraz miększe, wypełnione blaskiem rozświetlającym dziewczynę od środka.
Z lekkim przestrachem i głębokim zadowoleniem uświadomiłem sobie, że zakochałem się w Noelli. To nie był już wyłącznie zwykły pociąg fizyczny, nie tylko fascynacja jej innością, ale po prostu... miłość.
Nie mogłem doczekać się chwili, gdy zostaniemy sami. Wiedziałem, że minął już czas, gdy powinienem był pojawić się w redakcji, ale nie dbałem o to. Zresztą, gdyby działo się coś wielkiego, Ada na pewno by za mną wydzwaniała.
— Chyba nie oczekujecie, że to uwierzę? — Odezwała się głośno matka Noelli i popatrzyła na nas krytycznie. Przeniosła wzrok na moją kuzynkę. — Bogienko, ty mnie nie okłamiesz, powiedz mi prawdę, co tu się odstawia?
Bogna, uśmiechnięta od ucha do ucha, wskazała na nas ręką i powiedziała z przekonaniem:
— Oni się kochają, ciociu. Szaleją za sobą. Spijają sobie nektar z dzióbków, aż muszę zabierać Michasię, żeby nie patrzyła na ich amory. Między nami — dodała konfidencjonalnym tonem, chichocząc cicho — nie zdziwiłabym się, gdyby w niedługim czasie czekały nas dwa chrzty, nie jeden. Zostaniesz podwójną babcią! No i Krystian z Celinką też na pewno się ucieszą, że ich maluszek będzie miał kuzyna albo kuzynkę! Wyobrażasz sobie maleńkie, bose nóżki biegające radośnie po mieszkaniu?
Niemal widziałem, jak trybiki w głowie Anastazji obracają się, ścierając się ze sobą. Kobieta zgrzytnęła zębami. Wyraźnie biła się z myślami, czy nam uwierzyć, czy nie.
— Noello — odezwała się wreszcie władczym tonem. — Jeśli to prawda, to dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież wiesz, że mamusi możesz wszystko wyznać!
Omal się nie zadławiłem własną śliną, gdy usłyszałem te brednie.
Mocniej przytuliłem Noellę, a wolną ręką ująłem jej dłoń. Spletliśmy palce.
— Wiesz... — zaczęła. — Nie chciałam przyćmiewać twojej radości z powodu tego, że wkrótce zostaniesz babcią. Planowałam powiedzieć ci wszystko po waszym powrocie z Australii. A potem przyszłaś bez zapowiedzi i wszystko się tak szybko potoczyło...
Matka dziewczyny zacisnęła usta w cienką linię. Chwyciła torebkę, która do tej pory leżała na narożniku, po czym lodowatym tonem wycedziła przez zęby:
— Wesołych Świąt. — I wyleciała z mieszkania, jakby ją coś goniło.
Nawet nie zamknęła drzwi, więc usłyszeliśmy, jak mówiła na klatce piskliwym głosem:
— Celinko, tu mamusia! Masz czas? Muszę z tobą porozmawiać!
Bogna zaśmiała się pod nosem, po czym popatrzyła na zegarek na ręce, chwyciła własną aktówkę i rzuciła szybkie pożegnanie:
— Zostawiam was, wyjaśnijcie sobie wszystko! Muszę uciekać!
Parę sekund później zatrzasnęła za sobą drzwi.
Nareszcie zostaliśmy tylko we dwoje.
Popatrzyłem na Noellę.
Dla Agatki <3
Jak Wam się podobał rozdział? Lubicie motyw fake dating?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro