Rozdział 8
Podróż powrotna, mimo że trwała niecałe dwa dni, minęła w oka mgnieniu. Na rozmowach z Kakashim, niektórych bardzo, bardzo dziwnych, czas płynął bardzo szybko i nim się obejrzałaś, zza horyzontu zaczęła wyłaniać się brama Twojej Wioski.
Już tuż po przekroczeniu progu, ogarnęło Cię nieprzyjemne uczucie, jednak starałaś się je jakoś zignorować. Trafiliście akurat na godziny popołudniowe, toteż ulice Wioski były gęsto zaludnione. Lecz była jedna rzecz, która w ogóle Ci nie pasowała. Mianowicie to, że ludzie wokół na Twój widok zaczęli dziwnie szeptać i darzyć Cię nieprzyjemnym spojrzeniem. Spojrzałaś na Kakashiego, który wydawał się być niewzruszony tą całą sytuacją. Postanowiłaś wziąć z niego przykład, jednak cały czas zastanawiałaś się, co mogło być przyczyną takiego zachowania ludzi w [ nazwa wioski ].
Kiedy już dotarliście pod budynek, w którym urzędował Kage, nie ukrywając, odetchnęłaś z ulgą.
- Kakashi? - mruknęłaś niepewnie, gdy przekraczaliście próg dość obszernego, kamiennego budynku.
- Hm?
- Czy ty też zauważyłeś może, że panuje tu taka inna atmosfera? Jakaś...dziwna? - prawie szepnęłaś, jakbyś bała się, że ktoś przypadkiem Cię usłyszy.
- Dziwna atmosfera? - powtórzył srebrnowłosy, czym trochę Cię zirytował.
- No ci ludzie... Czy oni przypadkiem...No wiesz, nie szeptali coś na nasz temat? Na mój temat? - dodałaś marszcząc czoło.
- Może widząc ciebie i mnie, uznali to za dziwny widok, wiesz, widząc cię z chłopakiem... - powiedział lekko rozbawiony, ale Ciebie nie śmieszyło to ani trochę.
- Spadaj. - warknęłaś, po czym oburzona wyminęłaś go, przyspieszając tempa.
- No przestań. Przecież ja tylko żartowałem. - krzyknął za Tobą, a pięć sekund później już dotrzymywał Ci kroku, doganiając Cię.
- Bardzo śmieszny żart. Naprawdę. - rzuciłaś bez uczucia, cały czas dumnie idąc przed siebie.
W pewnym momencie stanęliście centralnie naprzeciwko drzwi gabinetu Kage. Nie chcąc, aby chłopak coś jeszcze powiedział, natychmiast zapukałaś do drzwi, a po szybkiej odpowiedzi, równie szybko weszłaś do środka.
- Witaj, [ przedrostek Kage Wioski ] kage - sama. - powiedziałaś uroczyście, kłaniając się lekko, na co Kakashi zareagował tak samo.
- O, witaj [ imię ]. - burknął mężczyzna, nawet nie obdarzając Cię spojrzeniem zza sterty papierów. Co lepsze, Kakashiego całkowicie zignorował, przez co starałaś się ukryć mimowolny wybuch śmiechu. Ograniczyłaś się zatem do lekkiego uśmiechu.
- Doszły mnie słuchy, że wasza misja nie do końca przebiegła sukcesem. Czy to prawda? - powiedział smutnym głosem, w końcu obdarzając was nie wyrażającym uczuć spojrzeniem.
- Tak. To znaczy... Nie do końca. Owszem, udało nam się uratować shinobi, jednak... - zaczęłaś, jednak sama zaplątałaś się we własnych słowach.
- Podaj mi proszę raport z misji. - przerwał Ci, wyciągając w Twoją stronę rękę i machając dłonią, oczekując pergaminu.
Przełknęłaś slinę, po czym bez zastanowienia podałaś przywódcy kartkę.
Poprawiając okrągłe okulary, Kage zaczął wertować każdą linijkę tekstu.
- Sprawcą wszystkiego był niejaki Ahihoro Akechi, tak? - zaczął - Były mieszkaniec [ nazwa wioski ] prawda? - poczułaś lekką irytację, że nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć, Kage ciągle Ci przerywał. - Rodzina Akechi jest spokrewniona z rodziną [ Twoje nazwisko ], czyż nie? - dopiero teraz raczył obdarzyć Cię surowym spojrzeniem znad okularów i poczekać na Twoja odpowiedź.
- Tak, to wszystko prawda, ale... - wydukałaś i poczułaś jak Twoje kolana stają się miękkie.
- [ przedrostek Kage Wioski ] kage - sama, nie sądzę, że to jest istotne i ma jakikolwiek związek z rodziną [ Twoje nazwisko ]. - wtrącił Kakashi, który od początku rozmowy milczał. Teraz jednak postanowił Cię obronić, za co w duchu byłaś mu bardzo wdzięczna.
- Nie prosiłem cię o zdanie, Hatake Kakashi. Jeśli byłbyś łaskaw opuścić moje biuro, byłbym bardzo wdzięczny. - warknął Kage, na co Kakashi tylko zamrugał zdezorientowany.
- Oczywiście. - powiedział niby spokojnie, ale Ty wyczułaś wyraźną wściekłość w jego głosie. Chłopak podszedł do drzwi, uprzednio posyłając Ci znaczące, przepraszające spojrzenie. Teraz mogłaś liczyć tylko i wyłącznie na siebie.
- Słuchaj, [ imię ]. Akechi zabił nie tylko shinobich z Liścia, ale także ninja z naszej wioski. Nie mogę pozwolić na to, aby jego krewni siali postrach wśród [ nazwa wioski ]. - powiedział już spokojniej, a Ty poczułaś, jak grunt pod Twoimi stopami nagle runął.
- J-jak to? Co [ przedrostek Kage Wioski ] kage - sama ma na myśli? - powiedziałaś lekko ochrypłym głosem i nie musząc nawet patrzeć w lustro, widziałaś swoją twarz, odcieniem przypominającą biały sufit.
- [ Imię ], zrozum, nie mogę narażać mieszkańców Wioski na niebezpieczeństwo. To mój obowiązek. - powiedział stanowczo, cały czas wpatrując się w Twoją osobę.
- Nie... To niemożliwe... Czy [ p. K. W. ] kage - sama ma na myśli... Mam opuścić Wioskę? - wyrzuciłaś w końcu z siebie zdanie, które nie chciało przejść Ci przez gardło już od dłuższego czasu, a Twoje oczy przypominały w tamtym momencie dwie piłeczki pingpongowe.
- Przykro mi. - dodał z powagą, a do Twoich oczu zaczęły cisnąć się łzy. - To tyczy się również całej Twojej rodziny.
- Czy oni już to wiedzą? - prawie wyszeptałaś trzęsąncym się głosem, z trudem próbując nie zanieść się płaczem.
- Dowiedzieli się dziś rano. Naprawdę, bardzo mi przykro, ale proszę mnie zrozumieć.
- Jasne, rozumiem. - szepnęłaś - W takim razie, do widzenia. - dodałaś, odwracając się, nim pierwsza z łez zdążyła zatrzymać się na Twoim policzku.
- Żegnaj, [ imię ]. - usłyszałaś tylko, nim zdążyłaś ostatni już raz opuścić gabinet.
Na zewnątrz stał Kakashi, który wyglądał, jakby właśnie wszystkiego się dowiedział. Popatrzyłaś na niego załzawionymi oczyma, po czym nie móc już dłużej powstrzymać łez, ukryłaś twarz w dłoniach, zsuwając się na najbliższe krzesło.
- To niemożliwe. - załkałaś i nim zdążyłaś się obejrzeć, serbrnowłosy już spoczywał na miejscu obok Ciebie.
- Hej, imię, spokojnie. Wszystko będzie dobrze, proszę cię, nie płacz. - powiedział czule, po czym objął Cię ramieniem, pocierając dłonią Twoje ramię.
- Jak wszystko będzie dobrze? Jak może być dobrze, skoro właśnie zostałam wyrzucona z wioski. Cała moja rodzina została. - podniosłaś głos, dławiąc się łzami i spojrzałaś z wyrzutem na Kakashiego, mimo że nie miał z tym nic wspólnego. - I gdzie my się teraz podziejemy? Przecież nie mamy nawet gdzie pójść. - zaszlochałaś, ponownie ukrywając mokrą od łez twarz w dłoniach.
- Spokojnie, na pewno coś wymyślimy. - powiedział spokojnie chłopak, po czym przytulił Twoje roztrzęsione ciało. - Wiem nawet, co możemy zrobić. - dodał.
- Niby co takiego? - spytałaś, odsuwając się i wlepiając w niego swoje już zaczerwienione oczy, a dłonią starałaś się zetrzeć łzy.
- Wrócicie do Konohy. - powiedział pewnie, a w Twoim sercu pojawił się płomyczek nadzieji, który jednak zgasł po sekundzie.
- Do Konohy? Nie słyszałeś go? Mieszkańcy wioski się nas boją, boją się, że zrobimy im krzywdę, dlaczego akurat z mieszkańcami Liścia miałoby być inaczej?
- Bo mieszkańcy Liścia są inni. Nauczyli się już żyć ze strachem. Poza tym, starsze rodziny na pewno was pamiętają i wiedzą, że jesteście godni zaufania. Proszę cię, zaufaj mi. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. - powiedział, z troską wpatrując się swoim okiem w Twoje.
- Sama już nie wiem... - jęknęłaś, a następnie spuściłaś wzrok tak, że jedna łza skapnęła od razu na Twoje spodnie, zostawiając na nich dużą, wilgotną plamę.
***
Kilkanaście minut później przemierzaliście alejki Wioski, aby dostać się do miejsca, gdzie stał dom, który jeszcze niedawno był Twoim domem. Już z daleka można było zauważyć powóz, a na nim kufry oraz liczne drobiazgi, które miały zostać wywiezione z [ nazwa wioski ]. Zauważyłaś również dwójkę osób, z której jedna trzymała chusteczkę w dłoni i od czasu do czasu wycierała nią łzy z policzków, natomiast druga, wyższa, obejmowała ją ramieniem, szepcąc czasem coś do ucha. Westchnęłaś głęboko, wpatrując się w obraz rodziców, którym zapewne było jeszcze ciężej od Ciebie.
- Mam z nimi porozmawiać? - spytał Kakashi, który cały czas dotrzymywał Ci kroku.
- Nie. - powiedziałaś stanowczo - Sama to zrobię. W końcu to moi rodzice. - dodałaś i uśmiechnęłaś się blado.
Chłopak tylko przytaknął.
- Posłuchaj... Nie chcę cię urazić i proszę cię, nie obraź się na mnie, ale... - przerwałaś na moment, próbując dobrać odpowiednie słowa. - Nie chciałabym, abyś... To znaczy... Chciałabym przebyć tą drogę sama, z rodzicami. - dodałaś czując sie trochę niezręcznie. - Rozumiesz? - spytałaś niepewnie, chcąc się upewnić, że chłopak zrozumiał Twoją sytuację.
- [ Imię ], pewnie, że rozumiem. - powiedział spokojnie, uśmiechając się z przymkniętym okiem, przez co bardzo Ci ulżyło. - Porozmawiam z Hokage, aby załatwić formalności, dobrze? - spytał poważniejąc i kładąc Ci dłoń na ramieniu, chcąc tym samym dodać Ci otuchy.
- Dziękuję. - wyszeptałaś, po czym przytuliłaś chłopaka, który również odwzajemnił Twój gest. - W takim razie, mam nadzieję, do zobaczenia. - dodałaś, odsuwając się na długość ramion.
- Do zobaczenia, na pewno. - zapewnił Kakashi, po czym ponownie lekko się uśmiechnął, a następnie wyminął Cię, zmierzając w stronę bram.
Szybkim ruchem przetarłaś zabłąkaną łzę, a następnie pewnym krokiem ruszyłaś w kierunku rodziców.
Nie miałaś pojęcia, jak zareagują, ale w głębi duszy miałaś ogromną nadzieję na to, że się zgodzą. Koniec końców chyba nie mieli innego wyjścia. Żadne z was nie miało innego wyjścia.
*****
Hejka!
Cóż za niesamowity zwrot akcji, prawda? xD Muszę szczerze przyznać, że ten rozdział, podobnie jak kilka poprzednich było czystą improwizacją xD Mam nadzieję, że jednak Wam się spodobał i dalej będziecie śledzić "swoje" losy w świecie Naruto :)
A może gwiazdka? :D A może komentarz? :D
Pozdrawiam
Melody ;***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro