6
(Mark)
Obudziłem się wtulony w Jinyounga. Przez pierwsze 5 sekund nie wiedziałem, o co chodzi i dopiero po czasie przypomniałem sobie zdarzenia z wczoraj. Poczułem, jak palce chłopaka wplątują się w moje włosy. Otworzyłem oczy i spojrzałem na czarnowłosego, który wpatrzony był we mnie jak w obrazek.
- Dzień dobry. - Powiedział i musnął ustami moje czoło, po czym się uśmiechnął.
- Hej. Jeszcze nigdy nie pomyślałem, że kiedy się obudzę, to będę musiał oglądać twój ryj. - Zaśmiałem się cicho, za co zostałem dźgnięty palcem w brzuch. - Czy...my w ogóle powinniśmy to robić? No wiesz...ten pocałunek i takie tam...
- No i co z tego, że to robimy? Sam mówiłeś wczoraj, że-
- Wiem, co mówiłem. Ale nie myślisz, że to może zrujnować naszą przyjaźń?
- Nie sądzę. Dalej będziemy się przyjaźnić, ale już bardziej jako para.
- Ale...nikt nie powiedział, że jesteśmy parą... - Mina chłopaka wyrażała smutek i rozwścieczenie jednocześnie. Ale ja chciałem tylko go sprostować...- Um, Jinyounggie?
- Tak?
- Zostaniesz moim chłopakiem? - Zapytałem trochę niepewnie.
- Jasne, Mareczku. Od zawsze o tym marzyłem. - Uśmiechnął się i zaczął mnie całować. Oddałem pocałunek. Przewróciłem chłopaka na plecy i kończąc pocałunek, zszedłem z łóżka. - A ty gdzie?
- Głodny jestem. Idę nam zrobić coś do jedzenia, a ty się ogarnij. - Posłałem mu uśmiech i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. Miałem dylemat, wybierając jedzenie. W końcu stwierdziłem, że zapytam się chłopaka.
- Jinyooo-
Nie dane było mi dokończyć, ponieważ poczułem ręcę Jinyounga na swojej talii, a jego głowę na moim nagim ramieniu.
- Słucham cię, Złotko. - Powiedział, muskając moją szyję. Po moim ciele przeszły przyjemne ciarki. Westchnąłem cicho.
- Co chcesz zjeść?
- Ciebie. - Mruknął, odwracając mnie do siebie i wbił się w moje usta. Nie stawiałem oporu. Posadził mnie na blacie kuchennym i przybliżył się do mnie. Zarzuciłem mu ręce na szyję, po czym on złapał mnie za uda i ze mną na rękach wyszedł z pomieszczenia. Poszliśmy, a raczej on poszedł do mojego pokoju i rzucił mnie na łóżko. Położył się na mnie i przywarł ustami do mojej szyi. Westchnąłem cicho, a w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Z niechcęcią zrzuciłem z siebie chłopaka i ubrałem dresy.
- Leż. Ja pójdę otworzyć. - Posłałem mu uśmiech, a on wtulił głowę w poduszkę. Wyszedłem i poszedłem otworzyć drzwi. Za nimi ujrzałem Jacksona, który rzucił mi się na szyję.
- Boże, Mark! Już się bałem, że coś ci się stało! Dlaczego nie odpisywałeś?
- Um...przepraszam...od rana nie dotykałem telefonu. Nie chciałem cię martwić... - Odsunąłem go od siebie. - Zaraz ci odpiszę.
- Nie no, spokojnie. Teraz wiem, że żyjesz. Mogę zostać na herbacie?
- Um...nie za bardzo...mam gościa...
- Spokojnie, misiek. Ja już wychodzę. Mama dzwoniła i była zła, że nie powiedziałem jej, że będę tutaj spał. - Uslyszałem głos Jinyounga, który, ubierając na siebie koszulkę, podszedł do mnie i przytulił, po czym zmierzył wzrokiem Jacksona. Skierował się do drzwi - Odezwę się wieczorem.
Rzucil na odchodne i zniknął. Popatrzyłem się na Wanga, a ten na mnie.
- To był ten twój przyjaciel? - Zapytał.
- Tak. Zapiliśmy wczoraj i przenocowałem go.
- Mhm. Rozumiem. Ja już będę leciał. Do kiedyś. - Wycedził przez zęby i wyszedł. Nie zdążyłem go nawet zatrzymać.
KawaiiCutexx: Przepraszam...
><><><><><><><><><><><><><><
Ostatni coś mi się dzieje z wattpadem i odpublikowuje mi rozdziały. Najlepsze jest to, że tylko w tym ff ;-;
Za wynagrodzenie dodaję ten rozdział ^-^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro