Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

(Mark)
Obudziłem się wtulony w Jinyounga. Przez pierwsze 5 sekund nie wiedziałem, o co chodzi i dopiero po czasie przypomniałem sobie zdarzenia z wczoraj. Poczułem, jak palce chłopaka wplątują się w moje włosy. Otworzyłem oczy i spojrzałem na czarnowłosego, który wpatrzony był we mnie jak w obrazek.

- Dzień dobry. - Powiedział i musnął ustami moje czoło, po czym się uśmiechnął.

- Hej. Jeszcze nigdy nie pomyślałem, że kiedy się obudzę, to będę musiał oglądać twój ryj. - Zaśmiałem się cicho, za co zostałem dźgnięty palcem w brzuch. - Czy...my w ogóle powinniśmy to robić? No wiesz...ten pocałunek i takie tam...

- No i co z tego, że to robimy? Sam mówiłeś wczoraj, że-

- Wiem, co mówiłem. Ale nie myślisz, że to może zrujnować naszą przyjaźń?

- Nie sądzę. Dalej będziemy się przyjaźnić, ale już bardziej jako para.

- Ale...nikt nie powiedział, że jesteśmy parą... - Mina chłopaka wyrażała smutek i rozwścieczenie jednocześnie. Ale ja chciałem tylko go sprostować...- Um, Jinyounggie?

- Tak?

- Zostaniesz moim chłopakiem? - Zapytałem trochę niepewnie.

- Jasne, Mareczku. Od zawsze o tym marzyłem. - Uśmiechnął się i zaczął mnie całować. Oddałem pocałunek. Przewróciłem chłopaka na plecy i kończąc pocałunek, zszedłem z łóżka. - A ty gdzie?

- Głodny jestem. Idę nam zrobić coś do jedzenia, a ty się ogarnij. - Posłałem mu uśmiech i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. Miałem dylemat, wybierając jedzenie. W końcu stwierdziłem, że zapytam się chłopaka.

- Jinyooo-

Nie dane było mi dokończyć, ponieważ poczułem ręcę Jinyounga na swojej talii, a jego głowę na moim nagim ramieniu.

- Słucham cię, Złotko. - Powiedział, muskając moją szyję. Po moim ciele przeszły przyjemne ciarki. Westchnąłem cicho.

- Co chcesz zjeść?

- Ciebie. - Mruknął, odwracając mnie do siebie i wbił się w moje usta. Nie stawiałem oporu. Posadził mnie na blacie kuchennym i przybliżył się do mnie. Zarzuciłem mu ręce na szyję, po czym on złapał mnie za uda i ze mną na rękach wyszedł z pomieszczenia. Poszliśmy, a raczej on poszedł do mojego pokoju i rzucił mnie na łóżko. Położył się na mnie i przywarł ustami do mojej szyi. Westchnąłem cicho, a w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Z niechcęcią zrzuciłem z siebie chłopaka i ubrałem dresy.

- Leż. Ja pójdę otworzyć. - Posłałem mu uśmiech, a on wtulił głowę w poduszkę. Wyszedłem i poszedłem otworzyć drzwi. Za nimi ujrzałem Jacksona, który rzucił mi się na szyję.

- Boże, Mark! Już się bałem, że coś ci się stało! Dlaczego nie odpisywałeś?

- Um...przepraszam...od rana nie dotykałem telefonu. Nie chciałem cię martwić... - Odsunąłem go od siebie. - Zaraz ci odpiszę.

- Nie no, spokojnie. Teraz wiem, że żyjesz. Mogę zostać na herbacie?

- Um...nie za bardzo...mam gościa...

- Spokojnie, misiek. Ja już wychodzę. Mama dzwoniła i była zła, że nie powiedziałem jej, że będę tutaj spał. - Uslyszałem głos Jinyounga, który, ubierając na siebie koszulkę, podszedł do mnie i przytulił, po czym zmierzył wzrokiem Jacksona. Skierował się do drzwi - Odezwę się wieczorem.

Rzucil na odchodne i zniknął. Popatrzyłem się na Wanga, a ten na mnie.

- To był ten twój przyjaciel? - Zapytał.

- Tak. Zapiliśmy wczoraj i przenocowałem go.

- Mhm. Rozumiem. Ja już będę leciał. Do kiedyś. - Wycedził przez zęby i wyszedł. Nie zdążyłem go nawet zatrzymać.

KawaiiCutexx: Przepraszam...

><><><><><><><><><><><><><><

Ostatni coś mi się dzieje z wattpadem i odpublikowuje mi rozdziały. Najlepsze jest to, że tylko w tym ff ;-;

Za wynagrodzenie dodaję ten rozdział ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro