Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

(Mark)
Rano ubrałem się szybko i jak strzała wybiegłem z domu, pędząc do domu Jinyounga. Jackson wczoraj wrócił już do siebie, więc mogłem wyjść, nie martwiąc się, że coś może "przypadkowo" upaść, rozbić się, czy coś w tym stylu. Przez te dwa dni, moje naczynia wystarczająco ucierpiały.

Stanąłem pod drzwiami czarnowłosego. Wziąłem głęboki wdech i bez pukania, jak to zazwyczaj u nas wyglądało, wszedłem do środka. Ściągnąłem buty i poszedłem do salonu. Tak, jak myślałem, chłopak tam siedział i oglądał jakiś durny program, zajadając się chrupkami, o ile się nie mylę, serowymi. Usiadłem tuż obok niego na białej, skórzanej kanapie.

- Cześć, klusko. - Mruknął, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Mógłbyś się wyrażać grzeczniej. - Jęknąłem, szturchając go w ramię.

- Oj, dobrze, dobrze. - Zaśmiał się i w końcu odwrócił głowę w moją stronę. - Co cię sprowadza w moje skromne progi? Może chrupka?

- Dzięki. - Uśmiechnąłem się i wpakowałem jedną sztukę do buzi. Nie myliłem się, serowe. - Chcę pogadać.

- O czym? - Otworzył szerzej oczy, unosząc brwi.

- Nie wiem. - Wzruszyłem ramionami. - To właśnie ty musisz mi powiedzieć, o czym. Co się takiego stało, że wypisujesz do mnie takie rzeczy?

- Ach, o tym. - Cmoknął ustami i odstawił miskę z chrupkami na stole, kładąc mi rękę na ramieniu. - Słuchaj, Markkie. Przyjaźnimy się, tak?

- Mhm. - Przytaknąłem lekko głową.

- No właśnie. I dlatego nie mogę ci powiedzieć. - Pomachał mi palcem przed twarzą i westchnął głośno, rozkladając się na kanapie.

- Junior...- Jęknąłem, dźgając go palcem w bok. - Dlaczego? Chyba to, że jesteśmy przyjaciółmi oznacza, że musimy sobie mówić o wszystkim.

- Ale to nie jest sprawa, o której mogę ci powiedzieć, jakbym mówił, jaki mamy dzień tygodnia. I są tego dwa powody. - Uniósł dwa palce w górę, by podkreślić swoją wypowiedź. - Pierwszy, mogę cię tym zranić. Drugi, możesz mi nie uwierzyć i powiedzieć, że kłamię.

- Park Jinyoung! - Krzyknąłem, uderzając go w kolano. - Jesteśmy przyjaciółmi! Uwierzę ci we wszystko! Przysięgam!

- Na pewno? - Uniósł jedną brew.

- Na pewno. - Potwierdziłem.

- Nie będziesz zły?

- Nie będę.

- Ale uwierzysz mi?

- Uwierzę.

- Na pewno?

- Tak, na pewno. - Coraz bardziej irytuje mnie ten człowiek. Przysięgam, że kiedyś go zabiję, a potem siebie, by mogli nas razem pochować.

- Ale jesteś pewny, że chcesz wiedzieć?

- Tak, jestem!

- Nie będziesz krzyczeć?

- Nie.

- Nie rozniesiesz mi mieszkania?

- Nie rozniosę.

- Jesteś mało przekonujący. Nie pobijesz mnie?

- Nie, nie pobiję.

- I jeszcze jedno.

- Hm?

- Obiecujesz? - Wyciągnął mały palec w moją stronę.

- Przysięgam na swoją matkę. - Złączyłem swój palec, z tym jego, a po chwili je rozplątaliśmy. - Teraz mów.

- Jackson cię zdradza.

><><><><><><><><><><><><><><

Hejaaa

Wiem, że NIE tęskniliście xD

Nie bijcie mnie, proszę ;;

Pamiętajcie, że was kocham ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro