Miejsca z historią - co łączy mnie, Beatlesów i Amy Winehouse
Moje zamiłowanie do popkultury sprawia, że kiedy jestem w miejscu, w którym coś kulturowego się wydarzyło, zalewa mnie strumień myśli. Zapraszam na moje indywidualne, osobiste, personalne pierdolenie o Paradiso i Abbey Road. Będzie trochę prywaty i trochę rozkmin popkulturowych.
Paradiso
Ponownie trafiłam spontanicznie do Amsterdam Paradiso na koncert holenderskiego indie zespołu Elephant. Wzięło mnie na rozkminy i wspominki, którymi się tutaj podzielę.
Zacznę od bogatej historii klubu Paradiso. Grali tutaj absolutnie wszyscy.
Jeszcze do tego wrócę. To miejsce jest po prostu przepiękne. Budynek kiedyś był kościołem, został przekształcony w klub muzyczny i salę koncertową, ale zachował kształt oraz witraże.
Zauważyłam też jak dobrze jest zaaranżowany pod koncerty. Można stać pod sceną albo wejść na dwa poziomy balkonów. Na niższym balkonie przy samej barierce są dwa rzędy krzeseł, na których siedzieli starzy ludzie, a za nimi można było stać. Wszystko bardzo dobrze widać, nikt nikomu nie zasłania i nie siedzi za tobą babcia, która krzyczy SIADAJ KURWA*. Na balkonie piętro wyżej też są ławeczki, za którymi można stać. Nagłośnienie również jest bardzo dobre a efekty świetlne przepiękne.
Podziwiałam tę piękną przestrzeń z balkonu, myśląc o historii tego miejsca, że występowały tu największe gwiazdy, legendy, w tym moi ostatnio ulubieni artyści jak Soundgarden, Ozzy Osbourne, Siouxie and the Banshees, czy PJ Harvey. Wyobrażałam sobie jakie byłoby uczucie tam zagrać. Zatęskniłam za tworzeniem piosenek z zespołem i graniem ich na żywo....... no rozmarzyłam się w chuj. Jak Elephant wyszedł na scenę to zazdrość zżerała.
Potem przypomniałam sobie też ostatni (i pierwszy) raz kiedy tam byłam. Parę ładnych miesięcy temu. Pamiętam jak bardzo źle się wtedy czułam psychicznie, jak bardzo nie potrafiłam się cieszyć tamtą chwilą, jak zmęczona byłam wszystkimi toksycznymi relacjami, w które w tamtym czasie byłam wplątana. Ucieszyłam się, że mogę znowu tutaj być. Po całym tym czasie wyglądam trochę inaczej, mój styl się trochę zmienił i jestem w zdecydowanie lepszej kondycji, ale marzenia zostały te same.
Zdałam sobie też sprawę, jak bardzo tęskniłam za muzyką na żywo. Powinnam więcej chodzić na koncerty. Kiedy zastanawiam się czy na jakiś iść, to lepiej iść niż nie iść, ponieważ to zawsze ciekawe doświadczenie. Do dzisiaj żałuję, że nie widziałam na żywo Sarsy, Zalewskiego i Mery Spolsky, a miałam tyle okazji. Trzeba łapać te chwile.
-------------
*zwrot ten ma swoją historię, która czeka na wyjaśnienie w rozdziale o koncercie Hollywood Vampires, którego napisanie prokrastynuję od lipca
Abbey Road
Ogromna część światowych legend muzyki i filmu wywodzi się z Londynu lub ogólnie z Wielkiej Brytanii, więc city break w stolicy tego kraju również był dla mnie ekscytujący. Długo zastanawiałam się, co jest takiego szczególnego w Anglii, że produkuje ona tylu zdolnych artystów, którzy później stają się legendami. Szczerze mówiąc, nadal nie wiem, bo sam Londyn mnie nie zauroczył.
Mimo wszystko zobaczenie na żywo stacji Kings Cross oraz Millennium Bridge z Harry'ego Pottera wywołało wiele radości. Ale chyba jeszcze bardziej cieszyłam się na Abbey Road, gdzie znajduje się studio nagrań oraz to słynne przejście dla pieszych, na którym the Beatles zrobili okładkowe zdjęcie do swojego albumu. W Abbey Road Studios tworzyli nie tylko Beatlesi ale także Pink Floyd, Oasis, Radiohead, Florence Welch, Lady Gaga, Amy Winehouse, Adele i wiele innych artystów.
To tylko ulica. Tylko i aż, bo właśnie tutaj rodził się rock and roll, wielu legendarnych artystów nagrywało tu swoje płyty. Oczywiście zrobiłam najbardziej basic turystyczną rzecz, udokumentowałam swoje przejście przez ulicę ciesząc się jak dziecko, co zrobiło mi dzień.
To tylko ulica, ale dla takiej miłośniczki muzyki i popkultury to znacznie więcej. Na ogrodzeniu studia odwiedzający ludzie zostawiają podpisy oraz wiadomości. Uważam, że to wspaniałe ile osób latami codziennie odwiedza to miejsce przez fakt jego bogatej muzycznej historii. Jestem teraz jedną z nich. Każdy z nas przyszedł tutaj dzięki muzyce. Podobnie jest z koncertami. Kilkutysięczny tłum zupełnie nieznajomych osób spotyka się na kilka godzin pod sceną i spędza ten moment razem. Nie łączy nas nic, a w tym momencie jednoczymy się słuchając ulubionego artysty. Podobnie się czułam na stacji Kings Cross lub na Abbey Road - zachwycona, jak popkultura ściąga w jedno zwykłe miejsce tysiące osób, czyniąc je niezwykłym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro