Jann. Relacja z boomerskimi dygresjami młodej rock and roll'ówy.
Nie oglądałam preselekcji do Eurowizji, ale po dramie na temat Janna i Blanki nadrobiłam oba występy. Gladiator mi się spodobał i postanowiłam zobaczyć, co jeszcze Jann ma do zaoferowania na żywo. Powiem szczerze, że z koncertu wyszłam nieco zmęczona, ale z wieloma obserwacjami. Zapraszam na moją relację, która ani trochę nie ma na celu hejtowania Janna. Muzyka popularna, elektroniczna, taneczna to niekoniecznie moje klimaty, a na koncert Janna wybrałam się bardziej z ciekawości.
Przyszłam na koncert dość późno, bo ledwo przed godziną 20, kiedy wydarzenie miało się rozpcząć. Klub był już zapełniony widzami. Udało mi się podejść do przodu na odległość może 5 rzędu od barierek. Miałam bardzo ograniczoną widoczność, a jeszcze większa trudność pojawiła się, kiedy Jann wyszedł na scenę a w górę powędrowały ręce publiczności trzymające telefony.
Przez cały koncert.
Telefony
Oglądałam koncert przez ekrany cudzych telefonów. Niektóre osoby nagrywały dosłownie każdą piosenkę w całości. To bardzo utrudniło odbiór. Trudno było chłonąć moment, vibe, aurę koncertu. Trudno było w ogóle dojrzeć artystę, dla którego tu przyszłam. Zaczęłam myśleć o czasach, w których żyjemy i że kiedyś tego nie było. Przypomniał mi się też koncert My Chemical Romance, na którym również miałam ograniczoną widoczność i gdyby nie telefony, na pewno widziałabym więcej. W tym momencie zrozuiałam Jacka White'a, który podobno zabrania wnoszenia telefonów na swoje koncerty.
Rozumiem wyciągnąć telefon na chwilę, nagrać ulubioną piosenkę lub uwiecznić moment w postaci krótkiego snapa. Ale nagrywania każdej piosenki nigdy nie zrozumiem. Zwłaszcza kiedy robi więcej niż 1 osoba stojąca przed tobą. Nie da się chłonąć energii artysty oglądając go na ekranach telefonów sąsiadów z sali. Ciężko poczuć, że jesteś na koncercie.
Wiem, że pewnie narzekam jak boomer, ale sto razy bardziej na koncercie liczy się dla mnie doświadczanie wydarzenia i przepływ energii, uwiecznianie momentu w pamięci mózgu, nie telefonu. Z rozmarzonym utęsknieniem patrzę na lata 90. i 2000., kiedy zarówno mnie jak i smartfonów nie było na świecie.
Jann
Sam Jann na żywo nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak wtedy przed Eurowizją.
Uważam, że Gladiator to dobra piosenka sama w sobie, a Jann zrobił dobre show, śpiewając i tańcząc, zarówno na preselekcjach do Eurowizji jak i na żywo. Jednak inne jego utwory oceniłabym jako bardzo przeciętne. Kompozycje nie wyróżniają się niczym szczególnym, a sam Jann wyróżnia się tym, że potrafi wysoko śpiewać oraz ruszać się na scenie. Także to jednak po kilku piosenkach zaczynało mi się nudzić, kiedy to ponownie przeciągał wysokie nuty oraz prezentował kilka 'elektrycznych' ruchów.
Wtedy też zdałam sobie sprawę, że - z całym szacunkiem do Janna - nie jest to po prostu typ muzyki, artysta i show, które do mnie trafia, nie moja estetyka. Zdecydowanie wolę jak gościu gra na gitarze, wymachuje głową i włosami, a nie dupą i kroczem.
Tymi słowami nie mówię, że się zawiodłam. Po prostu zrozumiałam, że nie odpowiada mi takiego typu muzyka popowa, elektroniczna i nie umiem się przy niej bawić. Maria Peszek też bywa popowa, elektroniczna, hip-hopowa, ale w inny sposób, który mi zdecydowanie bardziej odpowiada, także pod względem tekstów.
Lirycznie Jann również nie wydaje mi się wyrazisty. Jego teksty, z tego co czytałam, wydają mi się proste i łatwe do utożsamienia się. To działa. Pamiętam, że i ja uroniłam łzę przy One Missed Call po rozstaniu z chłopakiem. Do You Wanna Come Over też jest czasem relatable. Ale na dłuższą metę wolę, gdy piosenki są bardziej poetyckie, gdy artyści bawią się formą liryczną. A jeśli ma być bardziej wprost, to lubię tak agresywnie prosto z mostu jak Maria Peszek, albo L7, albo Cortney Love, aniżeli takie delikatne śpiewanie do soft popowego bitu.
Ponownie zaznaczam, że to jedynie kwestia gustu, preferencji i zdecydowanie nie odpowiada mi ta estetyka. To wcale nie znaczy, że uważam Janna za złego artystę. Szanuję, ale to nie moje.
Publiczność
Co mnie zaskoczyło to ilość bardzo młodych odbiorców. Oczywiście spodziewałam się młodych dziewczyn, ale mam wrażenie, że publiczność była głównie młodsza ode mnie (niedługo minie mi 20 wiosen). Oprócz młodych dziewczyn, spodziewałam się większej ilości osób w moim wieku i takiego 'klimatu imprezy.'
Jednak większy vibe imprezy pamiętam z koncertu Marii Peszek, gdzie publiczność była raczej starsza ode mnie.
Fajnie jest pójść na kilka różnych koncertów i zauważyć różną publiczność i jej zaangażowanie w wydarzenie. Zdałam sobie sprawę, że idąc na Darię Zawiałow, publiczność jest raczej starsza ode mnie i ci ludzie mają jakby bardziej wyjebane. Oczywiście najwierniejsi fani będą pod barierkami. Inni przyjdą, popatrzą, ale za chwilę pójdą do baru po drinka lub specjalnie odejdą do tyłu aby pozwolić komuś innemu podejść bliżej. W ten sposób prędzej czy później skończę gdzieś w okolicach barierek lub 3 rzędu.
Jann dał mi trochę vibe Harry'ego Stylesa. Przyszło wiele młodych nastlatek, nahajpowanych bo przystojny artysta, i nagrywających cały performance. Zamiast wzbudzić we mnie vibe imprezy, wzbudził raczej vibe boomera.
Zrozumiałam, że to nie mój klimat zupełnie i wolę (a) koncerty rockowe, gdzie jest energia, ludzie się ruszają, jest mosh pit, rotacja pod sceną i raz możesz zobaczyć więcej, raz mniej, ale adrenalina działa i aktywna publiczność jest częścią wydarzenia. Albo (b) Daria Zawiałow (hehe), trochę starsza ode mnie publiczność, która ma bardziej wyjebane i pozwala innym zobaczyć więcej.
Przybyłam, zobaczyłam... not my cup of tea
Generalnie czułam się trochę jak niewłaściwa osoba na niewłąściwym miejscu. Mimo to, w pewnym momencie udało mi się troszkę poczuć tego vibe'u koncertu. Szkoda tylko, że było to dosłownie pod koniec. Moja koleżanka poczuła to samo.
Tu może zawinił brak supportu, bo jednak zespół rozgrzewający wprawiłby publiczność w ten vibe zdecydowanie szybciej. Sam koncert Janna też wydał mi się dość krótki. On wyszedł na scenę około 20:20 i zszedł z niej po niecałej godzinie. Rozumiem, że nie jest on gwiazdą formatu Taylor Swift lub Metalliki, które dają 3-godzinne koncerty. Trzeba mu to wybaczyć, bo jest jeszcze młodym, świeżym artystą, który nie wydał jeszcze płyty, więc na dłuższe show pewnie jeszcze przyjdzie czas.
Nie ukrywam, że stałam tam z początku trochę podkurwiona. Niewiele było widać, przytłaczała mnie ilość telefonów i oglądanie koncertu z ekranów. Zdałam sobie sprawę, że nie jest to mój ulubiony typ muzyki oraz publiczności.
Wyszłam nieco zmęczona ale uważam, że wyniosłam cenne obserwacje. Jannowi życzę powodzenia, ale raczej nie planuję śledzić jego poczynań i nie wybiorę się na jego koncert drugi raz. Chociaż może się też okazać, że jeszcze mnie totalnie zaskoczy i wszystko, co tutaj dzisiaj opisałam stanie się nieaktualne?
Także generalnie wolę koncerty rockowe xd peace & love
Kakao_Queen, 15.07.2023
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro