Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Black Sabbath, Zalewski, kondycja rocka

Hello there

Ten rozdział powinien pojawić się w Fangirlu, ale coś tam mi się zjebało, nie mogę tam opublikować nic nowego, więc postanowiłam, że wrzucę go tu, bo trochę bez sensu tworzyć nową książkę, kiedy tak rzadko tu bywam.
Wow, to zdanie ma aż 6 przecinków. Ciekawa jestem, czy są w dobrych miejscach xd

Na moim wattpadzie debiutuje Black Sabbath, bo od ostatnich kilku miesięcy sobie słucham i to chyba pierwszy zespół od dawna, który tak bardzo mnie zainteresował jak kiedyś Twenty One Pilots i My Chemical Romance. Niech słowo "kiedyś" Was nie zmyli. Nadal słucham tych zespołów, ale ile można słuchać tego samego? Ostatnio zaczęłam grzebać w nieco starszej muzyce i (nie odkryję tu Ameryki) piękne rzeczy można tam znaleźć.
Napisałam tu pełne nazwy zespołów zamiast skrótów, zawiało powagą XD

Nie przesłuchałam jeszcze wszystkich albumów Black Sabbath, więc pisanie o tym zespole może być trochę ryzykowne, ale to, co chcę tu poruszyć daje mi kontekst dla rozwinięcia innych muzycznych rozkmin. Zobaczymy jak mi pójdzie i zapraszam do czytania.

Black Sabbath urzekł mnie spooky klimatem. A muzycznie jest to dokładnie to, co kocham, czyli rozbudowane utwory. Często intro wprowadzające w klimat, potem zmiany melodii, rozbudowanie kompozycji, solówki, plot twisty. Uwielbiam takie niestandardowe kompozycje, poza schematem "3 minuty; zwrotka/refren/zwrotka/refren." Uważam utwór Black Sabbath za jeden z najlepszych, jakie słyszałam w życiu. Klimatyczny, rozbudowany, nieschematyczny, długi. I te odgłosy burzy i dzwonu - coś pięknego.

Długość utworów jest różna. Od półtorej minuty - Orchid, przez dwie i pół minuty (jak zeszłoroczna reklama Apartu xd) - Paranoid, do dziesięciu minut - Warning. Dla jednych to zdecydowanie za długo, a ja bardzo cenię takie dłuższe utwory, jeszcze jak zawierają solówki to jestem w pełni usatysfakcjonowana.

Mają także utwory instrumentalne lub oszczędne w wokal, co pozwala odwrócić uwagę od wokalisty i spojrzeć na zespół jako faktycznie na grupę osób. Ja od zawsze staram się postrzegać zespół jako grupę, bo na cały utwór składa się praca i talent wszystkich zaangażowanych osób. Nie lubię zrzucać zespołu na dalszy plan, bo instrumentalistom też należy się uznanie. Również obserwuję wokalistów i porównuję się do nich cholernie, bo sama śpiewam, ale sam "kult wokalisty" mnie ewidentnie wkurwia, bo nie jest to wbrew pozorom najważniejsza osoba w zespole.

Nie napisałam tu nic odkrywczego. Zespół powstał w latach 60., jednak piszę to, bo w 2021 roku znalazłam w twórczości Black Sabbath wszystko to, co w muzyce lubię najbardziej: niepowtarzalny klimat, rozbudowane kompozycje i różnorodność, która jednak tworzy spójną całość. To piękne, jak muzyka jest ponadczasowa.

Skoro zespół tak bardzo mnie zainteresował muzycznie, postanowiłam dowiedzieć się czegoś o nim, jednak w trochę bardziej analogowy sposób. Nie googlowałam nic, zamówiłam wydanie specjalne Teraz Rock poświęcone Black Sabbath i Ozzy'emu Osbourne'owi. Ta gazeta wciągnęła mnie jak biografia My Chemu, czytam ją od wigilii i jeszcze nie skończyłam. Jest dość obszerna (146 stron) i bardzo dużo tam ciekawych informacji. Czytanie o muzykach na papierze ma zajebisty vibe, poczułam się trochę jak w czasach przed powszechnością internetu, kiedy ta muzyka miała swoją premierę.

Trafiłam ostatnio na utwór Scent of Dark Tony'ego Iommiego. Jest zajebisty. I dowodzi, że nie potrzeba wokalu, aby stworzyć piękną, kompletną, mocną kompozycję.

Anegdotka:
Czytając wydanie specjalne Teraz Rock w wigilię w kuchni, pomyślałam sobie, że w radiu mogliby mi puścić Black Sabbath. W pewnym momencie usłyszałam znajomą melodię. Było to Scent of Dark. W prawdzie nie jest to utwór Black Sabbath, ale gitarzysty tego zespołu, więc byłam jak najbardziej usatysfakcjonowana. Zaraz potem radio zagrało Heaven and Hell. Świąteczne combo hehe, moje modły zostały wysłuchane.

Ubolewam, że teraz mainstream przejął pop i rap. Chciałabym, aby w tym miejscu nadal był rock. Na szczęście są młodzi ludzie, wychowani na rockowych klasykach (lub grzebiący w nich sami), którzy zakładają teraz swoje zespoły. Wierzę, że kiedyś ta muzyka wróci do łask. Maneskin dali nam taki powiew rock'n'rolla i myślałam, że będzie to jego nowy początek. Jednak premiera MAMMA MIA ostudziła moje nadzieje, ale nie spisuję ich na straty, czekam na nowy album.

Teraz przeniosę się na nasze polskie podwórko, bo sięgnęłam ostatnio po utwory Krzysztofa Zalewskiego. Najbardziej spodobał mi się album Złoto. Słuchając go przypomniała mi się pierwsza płyta Darii Zawiałow. Oba albumy są ciekawe, różnorodne i słychać w nich bardzo wyraźnie prawdziwe instrumenty, co uwielbiam w muzyce i co zanika, bo muzyka popularna teraz tworzona jest cyfrowo. Parę dni temu miałam okazję obejrzeć w Esce Rock teledysk do utworu Miłość miłość. Bardzo ciekawy koncept, polecam obejrzeć.

Na Złocie i A Kysz! czuć było powiew rocka. Najnowsze albumy Darii i Krzysztofa są znacznie bardziej elektroniczne. Nie znaczy to, że są gorsze. Są inne. Wracam do tego, że pop i rap przejęły mainstream, nad czym ubolewam, bo brakuje mi powszechności rocka. Jednak historia lubi się powtarzać. Gerard Way niedawno powiedział, że z czasem muzyka stanie się cięższa, bo ludzie za tym zatęsknią i po prostu będą tego potrzebować.* Zauważyłam, że to powoli następuje. Paramore, po popowym After Laughter, planują powrócić w przyszłym roku z czymś bardziej w stylu Riot!. Mam nadzieję, że dożyję tego momentu, kiedy rock się odrodzi. Lub może sama będę miała okazję pomachać Wam ze sceny?

Kakao_Queen 29.12.2021

*https://www.guitarworld.com/news/gerard-way-rock-resurgence

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro