Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zbieram gatunki wrogów jak pokemony

Witam, witam

Chyba mam kaca.

W poprzednim rozdziale pov Nya: 

Tym razem ja będę streszczać poprzedni rozdział skoro należał on do mnie, a więc *wdech i wydech* no ogólnie nie za ciekawie no co ja mam tu dużo mówić. Jesteśmy rozdzieleni, bo tamte dekle nie szli za nami z niewiadomych mi powodów i zostałam sama z Jay'em. Ciężko mi powiedzieć czy to dobrze czy źle, ale zawsze to lepsze niż bycie samemu w całym tym wariatkowie i uciekaniu przed wszystkimi. Za dużo wrogów za mało przyjaciół. Wraz z Jay'em wskoczyliśmy do pierwszego lepszego pociągu, który podjechał na nasz peron, ponieważ no policja była z nami, ale raczej nie dostrzegli nas dzięki mojemu refleksowi. Jedziemy do Styks, bez biletów, bez pieniędzy i bez telefonów (dzięki Kai, że mi go zabrałeś. Naprawdę dzięki, kurwa), a jedyne co mamy to zawartość plecaka Cole'a, czyli czystą, kamień, zapalniczkę, papierosy i 7- days. Tak, Jay i Cole pomylili swoje plecaki. Pozostaje nam się tylko chować po kiblach.

A teraz (niestety) oddaje głos Kai'owi. Ja wiem, że wolelibyście mnie, ale musicie przeżyć. Przykro mi


Pov. Kai 

Śpię sobie w najlepsze.

-Proszę pana

Nie wiem gdzie, ale jest milutko i cieplutko.

-Proszę pana!

Ale słyszę ciągle jakieś irytujące głosy, które próbują zabrać moją przyjemność płynącą z spania. Jestem tak wyczerpany, że choć je słyszę to skutecznie je ignoruje. 

-Wstawać! Obydwoje!

Czuję jak ktoś mnie szturcha w ramię. Przecieram zaspane oczy i próbuje je otworzyć. Widzę przed sobą wkurzonego konduktora, jasne światła, a i wagon. Kurwa, gdzie ja znowu jestem. Próbuję sobie coś przypomnieć, ale jedyne co wyświetla mi się w głowie to wielki napis SEN. 

-Bileciki do kontroli - oznajamia nam z irytacją. 

Patrzę w bok i widzę obok siebie Lloyda, który tak jak ja nie wie co się dzieje. Jest zaspany i ledwo przytomny. 

-He? - rzucam mądrze. 

- Jakie bilety... - mamroczę zaraz. 

-Bilety na przejazd proszę panów 

I wtedy przytomnieje natychmiastowo i wszystkie elementy wskakują na swoje położenie. Już wiem, gdzie jestem, co robiłem i z kim. (bez podtekstów, dobra?). Jestem w IC z Lloydem, Cole'em i Zane'em. Tamta dwójka znajduję się w następnym wagonie, ponieważ w tym już nie było wolnych miejsc, a chcieli bardzo jakieś zająć. No nie powiem, ale myślałem, że usiądę sobie z Cole'em, a zamiast niego pojawił się Garmadon, a nie chciałem wyjść na chuj i go wyganiać, skoro już zajął to miejsce. A serio szkoda, bo jak pomyślę, że mógłbym zasnąć na ramieniu Brookstone'a zamiast na ramieniu blondyna to czuję taki smutek, że żałuję, że faktycznie nie wyjebałem wtedy Lloyda z siedzenia. Mam za dobre serce na ten świat. 

Boże taką sytuację ominąłem! Jak ja bym chciał bardzo spać z nim...

-Mogę panowie w końcu pokazać bilety. Mam jeszcze dużo do roboty

To jest ta sytuacją, do której przygotowywałem się tygodniami i widziałem wiele sposobów, by uniknąć mandatu, ale ten mój jest najlepszym z najlepszych. Bardzo autentyczny, bo ja wszystko zrobiłem, by taki był. I w końcu nadszedł ten czas, gdzie go wykorzystam!

Zaczynam migać palcami. 

Tak nauczyłem się podstaw migowego i właśnie je stosuje przed konduktorem. Czuję ogromną dumę do samego siebie. Powinni mnie wielbić za to! Przecież jak gościu zobaczy, że jestem głuchy i do tego pochodzę za granicy to będzie musiał mi odpuścić, bo zwyczajnie się ze mną nie dogada, a sam mówił, że nie ma czasu. Specjalnie nauczyłem się hiszpańskiego języka migowego, jak i trochę tego języka. To najbardziej mogliby uwierzyć, że pochodzę z Hiszpanii, dzięki mojej urodzie. 

Migam do niego ,,Jestem głuchy".

Powstrzymuje rosnący uśmiech dumy, ponieważ muszę wyglądać na zdezorientowanego i smutnego. 

Spoglądam ukradkiem na Lloyda, który z otwartą buzią patrzy na moje wyczyny. 

-Ale ty zdajesz sobie sprawę, że właśnie do mnie powiedziałeś i już się nie nabiorę na ten trik, tak? - odparł z uniesioną brwią konduktor. 

-No kurwa no - fukam.

No cóż, mam jeszcze plan B. 

-Czy ja widzę rzadki okaz pociągowy, który pojawia się raz na kilka lat na tej trasie? - kładę dłoń na policzko, a drugą wskazuje na okno przede mną - No nie wierzę jaki piękny!

-Gdzie!!

-Naprawdę!!!

-Czy to ET42-015?

-Powaliło cię! To na pewno EP07-201

Kilka osób wraz z konduktorem przykleja się wręcz do szyb i szuka wzrokiem modelu jakieś pociągu. Reszta pasażerów jest zdziwiona zamieszaniem, tak samo jak ja z resztą, bo nie spodziewałem się, że kilkanaście osób pójdzie na to co powiedziałem. 

-Słyszałem, że będzie na trasie, ale myślałem, że to po południu dopiero! - woła jakiś chłopak. 

-Faktycznie tam jest!

-Tam w oddali?!

-Czy to jakiś zlot fanatyków kolei? - dziwi się Lloyd, patrząc jak zaczynają ze sobą dyskutować na temat czy aby na pewno jest ten pociąg. Robi się coraz głośniej i coraz to bardziej zażarta rozmowa, która zagłusza komunikat o podjeżdżaniu do kolejnej stacji. Ludzie zaczynają się ubierać i ściągać rzeczy z górnych półek, niektórzy tylko próbują, bo fanatycy stoją tak, że blokują przejście. Zaczyna się coraz większy chaos. 

-Nie wiem Lloyd, ale jak zwykle mamy szczęście - odparłem, patrząc jak konduktor zaczyna grozić jakiemuś chłopakowi mandatem za to, że ten podważał jego wiedzę kolejową - Ale jest to dobry moment, by odnaleźć Cole i Zane i stąd spierdalać 

Wygrzebujemy się z foteli, cichaczem przeciskamy się przez ludzi stojących na wąskim korytarzyku między fotelami. Jest głośno i tłoczno, czujemy jak pociąg powoli hamuje i widzimy jak krajobraz za oknem zmienia się bardziej w miastowy. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, ani jakie to będzie miasto. 

-Stać! - słyszymy głos konduktora, ale nie zatrzymujemy się tylko przyśpieszamy, przestając się przejmując już uprzejmością. Przepychamy się gorzej niż baby na targu, gdy zobaczą promki - A wasze bilety to gdzie w końcu?

-W dupie typie w dupie! - krzyczę w jego stronę. 

-Nie denerwuj go jeszcze bardziej, Kai! - odparł w panice Lloyd.

Naciskam guzik, aby otworzyć szklane drzwi, które nie rozsuwają się jak powinny. Zaczynam bardziej gorączkowo klikać w okrągły przycisk. 

Konduktor próbuje się jakoś do nas dostać, ale na ten moment jest zbyt zajęty, by zrobić w tym tempie jakim by chciał. Pasażerowie zajmują jego uwagę, jak i miejsce wokół, bo zaczynają mu narzekać na wszystko, a zwłaszcza na to co odwalił z fanatykami kolei. Konduktor próbuje zapanować nad sytuacją, bezskutecznie szczerze. Wtedy do ręki bierze walkie - talkie i już wiemy raz z Lloydem, że typ wzywa posiłki. 

-Czemu te głupie drzwi się nie otwierają!? - panikuje Garmadon, samemu zaczynają gorączkowo klikać w drzwi - Pieprzona elektronika!

-Nigdy mnie nie lubiłaś elektroniko, ale ja się nie dam! - wołam - Pieprzyć to! Nie powstrzymasz nas!

I rozsuwam drzwi za pomocą mojej siły, idą topornie, ale ważne że się przesuwają. Kiedy otworzyłem je na całą szerokość przechodzimy z Llody'em na koniec wagonu, gdzie znajduje się mała przestrzeń wraz z toaletą. 

-Cholera, Kai mamy problem

-Co znowu - jęczę.

-Poszliśmy w inną stronę - zauważa, wskazując palcem na numerek wagonu, który znajduje się nad drzwiami między wagonowymi - Oni byli w 18, nie w 16 

-Nasze szczęście się wyczerpało - prycha - Do chuja z tą robotą

-Stacja Sawry - oznajmia nam komunikator, rzucając mniej istotnymi informacjami dla nas w tym momencie. 

-Sawry? - dziwię się, spoglądając na Lloyda, który wzrusza na to ramionami - CO TO ZA DZIURA

Pociąg się zatrzymuje, utrzymujemy jakkolwiek równowagę, trzymając się ścian. Widzimy, że żaden z pasażerów nie kieruje się w naszym kierunku, wybrali drugie przejście. Zapewne widzieli jak siłujemy się z drzwiami. Sytuacja wygląda tam już na opanowaną, ludzie ustawieni w kolejkę wychodzą z pociągów, a ja łapię kontakt z konduktorem. Gniew porównywalny do matki, kiedy jest na ciebie wkurzona z powodu syfu w twoim pokoju. Czujesz wtedy, że masz przewalone i masz ochotę uciec gdziekolwiek. 

Ten to zaraz nas rzuci pod pociąg.

-Czy możemy chociaż raz nie robić wokół siebie wrogów? - wzdycha. 

-Spadamy stąd blondi - rzucam nerwowo, widząc jak konduktor tylko czeka aż wszyscy wyjdą, by rozprawić się z nami. Patrzy to raz na mnie, to raz na Lloyda - Jak tu zostaniemy to zaraz skończymy w gazecie jako anegdotka o dwójce martwych nastolatków 

-Musimy wyjść z pociągu - oznajmia stanowczo, kierując się samemu w stronę drzwi. Naciska na przycisk, a drzwi bez najmniejszych problemów otwierają się. Przynajmniej te.  

-A co z Zane'em i Cole'em? - pytam spanikowany.

-Później się złapiemy - bierze mnie za rękę i prowadzi do wyjścia - Jeśli teraz nie wyjdziemy to raczej i tak już ich nie zobaczymy

Popycha mnie do tyłu i wypadam na peron. Słyszę jak chłopak zeskakuje zaraz ze mną, a kiedy się odwracam w stronę szyb wagonu, widzę jak konduktor sprintuje w naszą stronę. 

-A ja tylko chciałem pospać - jęczę głośno.

-Pośpimy na ławce

Lloyd chwyta mnie za tył koszuli i prowadzi najprawdopodobniej w stronę wyjścia z peronu, a mimo to i tak kieruje nas tak, abyśmy szli wzdłuż pociągu w stronę wagonu, gdzie siedzieli Zane wraz z Cole'em. Ja z utęsknieniem żegnam się z cieplutkim wygodnym miejscem i jednocześnie wypatruje tamtą dwójkę. Musimy dać im znać, gdzie się znajdujemy. 

Na szczęście konduktor dał sobie spokój z nami, bo nigdzie go nie widzimy. W końcu jest w pracy i musi zająć się obsługą pociągu, a nie nami. Pewnie pomyślał, że już uciekliśmy hen daleko. I tak zrobimy, ale to zaraz. 

Drzwi wydają z siebie pikanie, a następnie wszystkie się zamykają. Pociąg ociężale rusza w momencie, kiedy znajdujemy naszych znajomo-przyjacioło-towarzyszy, siedzących na fotelach i śpiących w najlepsze. Cole opiera się o okno i jest to cholernie słodki widok. Patrzyłbym na niego dłużej, gdyby nie to, że powinien wstać.

Krzyczymy i machamy w ich kierunku. W biegu uderzamy o szyby, do których ledwo dosięgamy. Są zamontowane wysoko. Pociąg nabiera z każdą sekundą coraz to większej prędkości, a nam trudno utrzymać się na poziomie, gdzie znajduje się tamta dwójka. 

W pewnym momencie, kiedy dosłownie już biegniemy, a peron zaczyna się kończyć, spostrzegam, że Cole się budzi. I myślę sobie alleluja! Ale nim zdąży się rozbudzić do końca i zrozumieć nasze krzyki o tym, żebyśmy się spotkali w Ninjago City na dworcu to odjeżdża i znika nam z pola widzenia. 

Zatrzymujemy się na krawędzi peronu, cali zdyszani i obserwujemy jak pociąg jedzie do następnej stacji, o której nie mamy pojęcia. 


Specjalnie zapytałam się swojego ziomka interesującego się koleją o te rzadkie okazy modelowych pociągów na polskich trasach XD 

I ten EP07-201 wygląda tak (jego autorskie zdjęcie)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro