Za dużo wrogów
W poprzednim rozdziale :
Zgubiliśmy moją siostrę i Jay 'a. A raczej to oni nas olali i sobie poszli. (parszywi zdrajcy) Nie udało nam się ich znaleźć, ponieważ musieliśmy uciekać przed ochroniarzem, który najprawdopodobniej współpracuje z policją. Wyglądał jakby chciał nas zabić. Chuj wie co tam im policja nagadała. A teraz jedziemy jakimś pierwszym lepszym pociągiem w nieznanym kierunku w składzie ja, Cole, Zane i Lloyd.
Na ten moment oddajesz głos mojej głupiej, młodszej siostrze.
Pov Nya
Stoję wraz z Jay'em na peronie trzecim i rozglądam się wokół. Skupiam się najbardziej w stronę wejścia na peron w poszukiwaniu znajomych twarzy. Pociąg rudzielca według rozkładu ma przyjechać za kilka minut. Mój będzie trochę później, a i tak czeka mnie jeszcze dziewięć kilometrów na piechotę. Dziękuje ci moja pieprzona gmino. Spróbuje może złapać jakieś auto. Przecież z taką ładną buźką jak moja to większość się zatrzyma. Gorzej, że mogą to być pedofile, ale sobie świetnie poradzę z takimi typami, więc się nie przejmuję.
Ludzie tłoczą się wokół, a my siedźmy na ławce obok siebie. Jay wygląda na zestresowanego moją obecnością. Mam wrażenie, że mu się podobam, ale nie wiem co mam zrobić z tym faktem dalej.
-Wiesz co - zaczynam i wtedy chłopak unosi na mnie swoje spojrzenie swych niebieskich oczu. To mu trzeba przyznać, że ma je naprawdę ładne - Chyba nie szli za nami
Mam tu na myśli mojego głupiego brata i resztę spółki. Czy tak trudno im było się trzymać nas? A teraz nie wiadomo czy policja ich nie dorwała. Oby nas nie wsypali, bo wtedy znajdę ich wszystkich nawet z czeluści piekieł.
-Ja tam na to nie narzekam - odpowiada z uśmiechem, a ja na to przewracam oczami - Jak dla mnie świetnie sobie radzimy bez nich
-Tylko straciliśmy mięso armatnie - wzdycham - Mój brat byłby świetny do tej roli
-A jaki jest twój brat? - wyskakuje nagle z takim pytaniem, a ja nie ukrywam swojego zdziwienie, objawiającego się unoszonymi brwiami do góry i miną ,,ty tak na serio?", co zauważa i szybko dodaję - Eeee w sensie według ciebie
-A co podoba ci się, że tak pytasz? - rzucam frywolnie.
-NIE! - krzyknął na cały głos, a ja parskam śmiechem na tą reakcję.
-Ktoś inny mi się podoba - mamrocze niezrozumiale dla mnie.
-Luzik, luzik - mówię spokojnie, wykonując identyczne gesty w jego stronę - I tak jestem lepszym Smith'em od niego
-I jednocześnie podobnym do niego - zauważa
Posyłam mu mordercze spojrzenie spod byka aż ten kuli się w sobie.
-Ale oczywiście jesteś najlepsza! - reflektuje się szybko, a ja powracam do mojego miłego charakterku.
Nagle obydwoje zamieramy, ponieważ z głośników wydobywa się komunikat o naszym pociągu informującym nas o trzydziestominutowym opóźnieniu. Wzdycham męczeńsko tak jak większość czekających.
-Pięknie - burknęłam - Pieprzone PKP
-Spokojnie - kładzie mi rękę na ramieniu i uśmiecha się szeroko - Jesteśmy w tym razem!
Patrzę na niego z otwartą buzią,
-Jay ja chcę spać kurwa
-Możesz się położyć na moim ramieniu - oferuje przyjaźnie - Jestem dobrą poduszką według Cole'a
-Podziękuje - mruknęłam, a jego uśmiech gaśnie i wygląda jak przybity szczeniaczek.
Nie, nie, nie. Nie będę leżeć na ramieniu jakiegoś chłopaka, którego ledwo znam, jak w jakiś tanich romansach.
Z powrotem przenoszę swój wzrok na wejście na peron i wtedy słyszymy, jak kolejny komunikat jest ogłaszany. Tym razem o przyjezdzie IC na sąsiedni tor obok nas. A ten to się nie spóźnia jak nas, pf.
-Oni nie przyjdą już - odparł - Spiszmy ich na straty i świętujmy nasze zwycięstwo jako jednych ocalałych
Wstaje gwałtownie zwrócona w stronę wyjścia.
-Widzę, że podoba ci się ten pomysł - mówi niczego nieświadomy - Proponuje wspólny taniec
Kurwa, co tu robi policja!!
Łapię Jay za rękę, gdy ten zaczyna gadać jakieś pierdoły o zumbie czy walcu. Nie wiem o co mu chodzi, bo niezbyt go słuchałam przez chwilę. Byłam zbyt zajęta skupianiem się czy to jest, aby na pewno policja, bo może jednak to są jacyś cosplay'erzy czy inni przebierańcy, ale cholera to jednak są prawdziwi! Rozpoznaje to po ich zachowaniu, tak jak ja rozglądali się wokół, jakby kogoś szukali.
Ciągnę go z dala od wyjścia w stronę tłumu, który zaczął się tworzyć na krawędzi peronu, pod którym ma zaraz podjechać pociąg.
-Nya podoba mi się ta twoja zapalczywość do mojego pomysłu - oznajmia śpiewnie, by zaraz złapać mnie za drugą rękę i odwrócić mnie tak, byśmy stali na przeciwko siebie. Wygląda na naprawdę uradowanego, a ja nawet nie wiem z jakiego powodu. Tak to jest, jak się nie słucha kogoś przez kilka sekund i już tracisz cały wątek fabularny.
-Kurwa, ale o czym ty gadasz chłopie? - mówię zdezorientowana z jednoczesną irytacja, bo mamy dosłownie policję na głowie, a ten odwala nie wiadomo co.
-O tańcu, a o czym!
-Ty jesteś kurwa głupi - nie dowierzam.
-He? - dziwi się.
Pociąg toczy się po torach, widzę kątem oka jak powoli zatrzymuje się na przeciwko nas. Ludzie otaczają nas ze wszystkich stron. Nie widzę policję, ale nie wiem czy to dobry znak czy zły. Obawiam się, że jak się odwrócę to zobaczę ich twarze, jak w tych horrorach.
Kładę mu ręce na ramienicach i potrząsam z całych sił.
-P O L I C JA DEBILU!
-O cholera - w końcu orientuje się w sytuacji, a ja przestaje nim trząść.
On zawsze jest taki odklejony czy to przez niedobór snu?
-No o cholera - prycham.
Ludzie wyszli z pociągów. Teraz wchodzą do środka ludzie z zewnątrz. Tłum powoli się przerzedza, a ja chwytam Jay'a za rękę i ustawiam się w kolejce do wejścia. Gdy się obracam to widzę, że policja kogoś przepytuje. Szybko odwracam się w innym kierunku i tak natrafiam na twarz chłopaka, który jest niesamowicie blisko mojej. Speszył się i poczerwieniał. Ja może bym zrobiła coś więcej w tej sytuacji, jakbym to miała w zwyczaju, ale teraz nie mam na to siły, więc pomijam ten fakt, mając ważniejsze rzeczy na głowie. Stałam się przywódcą tej dwuosobowej grupy. Pilnuje rudzielca, by mi nie uciekł, trzymając go mocno za rękę, co tylko wprawia go w większe zakłopotani i coś na wzór zachwytu, bo wgapia się w nasze złączone ręce jak świetny obrazek. Oby nie pomyślał nie wiadomo co. Chcąc nie chcąc został mi tylko on, a ja nie chce być sama w tym wszystkim.
Wchodzimy do środku i stajemy z boku wraz z dwójką innych osób, cisnąć się przy ścianie. Reszta powoli się tłoczy do środka i zajmuje miejsca. Ten kto podróżował w IC to wie jakie to jest walka o przetrwanie. Ja nie wiem, bo to moja pierwsza podróż w tego rodzaju pociągu.
Drzwi się zamykają. W przejściu jest nasza czwórka, która stoi i próbuje zając jak najlepsze pozycje do stania. Z tego co wiem w IC jest rezerwacja miejsc, co nie napawa mnie radością.
Chcę puścić dłoń Jay'a, by podejść do okna wbudowanego w drzwi, ale chłopak uparcie trzyma się mojej ręki.
-Puszczaj mnie - rozkazuje, machając naszymi dłońmi aż w końcu robi to co mu powiedziałam, wyraźnie zawiedzony - Muszę coś zobaczyć
Pociąg rusza raptownie, a my wszyscy o mało co się nie wywalamy. Widzę jak Jay był przygotowany na to, aby mnie złapać w razie czego, a mi przychodzi do głowy kolejne tandetne romansidło, gdzie wpadam mu w ramiona, gra ckliwa muzyka i patrzymy sobie głęboko w oczy.
Dosyć. Za dużo tych porównań do filmów, a ja nie skończę jak te głupie laski w nich. Będę omijać wszystkie pseudo romantyczne sytuacje, które doprowadzą mnie do -
dooooo eeeeee. O do niezręczności i cringu. Dziękuje i dowiedzenia. Nie potrzebuje tego więcej w życiu, mój własny brat w zupełności wystarczy, by zapełnić dzienną dawkę tego.
Dlatego podbieram się ściany i trzymam się stabilnie na nogach. Nawet nie muszę patrzeć na Jay'a by wiedzieć, że ten jest zakłopotany nie udaną próbą pomocy mi. Jakby mam dwie nogi, potrafię ustać na nich.
Podchodzę już do okna, ale pociąg już jedzie. Peron mija mi coraz szybciej do pełnego zniknięcia. Wzdycham cicho, bo miałam nadzieję ujrzeć policjantów i zobaczyć na jakim etapie byli. Patrzę niżej na kartkę z napisaną trasą pociągu. Trasa końcowa to Styks. Cholera, przecież to nad morzem. Kolejna stacja to Leeds. Przecież to miasto oddalone od Ninjago City z ponad trzydzieści kilometrów. No pięknie. Wracam z powrotem do Jay'a i dzielę się z nim zdobytymi informacjami.
-Ej, a masz bilety? - pyta nagle.
-A kiedy niby miałam czas je kupić? - prycham - Zaraz kupimy u konduktora i będzie w porządku
Wkładam ręce w poszukiwaniu portfela. Momentalnie panikuję, ale potem zdaję sobie sprawę, że przecież go nawet nie brałam z domu, ponieważ większość rzeczy mam na telefonie. Mogę nim płacić, mam tam ważne dokumenty i wszystko co potrzebne, by przetrwać. Wkładam do wewnętrznej kieszeni mojej kurtki jeansowej, gdzie po raz ostatni był tam mój telefon. Odnajduję pustkę. Zaczynam poklepywać się po wszystkich kieszeniach, ściągam kurtkę i miotam ją na boki, mając nadzieję, że jednak mój telefon się odnajdzie. Ludzie patrzą się na mnie z zdziwieniem, ale mam ich w dupie.
-Co jest? - pyta zaniepokojony Jay moim zachowaniem.
-Nie mam telefonu! - wyjaśniam z rozpaczą.
-A nie ma go przypadkiem Kai? Chyba widziałem, jak brał go z radiowozu i wsadził go sobie w torebkę
-O boże, dziękuje! - uspokajam się - Na pewno mi go wziął, aby później mieć kartę przetargową. Często tak robimy - mój radosny humor opada natychmiastowo, gdy zdaję sobie sprawę, że jestem przez tego debila bez potrzebnych mi rzeczy. A nauczycielka nam zawsze powtarzała, aby lepiej nie mieć wszystkiego w jednym miejscu dla bezpieczeństwa. Kto by się spodziewał, że wspomnę jeszcze jej słowa. Przecież ona często gada jakieś fanatyczne teorie z dupy. Na przykład o tym, że za wszystkim stoją Żydzi, a rząd chce nas kontrolować za pomocą szczepionek. No kto by ją słuchał! - Dzięki Kai. Teraz nie mam pieniędzy. Chuju zafajdany - fukam głośno.
Tych dwoje ludzi przechodzi do następnego wagonu. Zostajemy sami. I dobrze, i tak było już tu tłoczno. To jest naprawdę mała przestrzeń.
-Spokojnie - mówi pewnie i uśmiechem - Kupię ci bilet - ściąga plecak z ramion i kładzie go na ziemię - Mam portfel i nie będziesz musiała mi oddawać - otwiera plecak i zamiera z szeroko otwartymi ustami.
-Nie masz niczego, prawda? - pytam retorycznie, bo przecież znam na to odpowiedź, widząc jego minę.
-Tak - westchnął głośno - Wsadziłem swoje rzeczy nie do tego plecaka co trzeba. A Cole mi mówił, aby nie kupować takich samych plecaków, bo będziemy się wiecznie mylić. A ja się uparłem, aby mieć matching - pochlipuje.
-A co tam jest w środku?
-Hm - zaczyna grzebać - Czysta, kamień, zapalniczka, papierosy i... O 7- days!
-Cole pali? - dziwię się.
-Tylko na imprezach i jest jak mocno wkurzony, czyli zazwyczaj w mojej obecności - zamyśla się.
-Dobra to jakby co to przekupimy konduktora czystą, a jak na to nie pójdzie to ogłuszymy go kamień. Będziemy mogli też zrobić dywersję skoro mamy ogień i rozpałkę
-Nie no już nie łamy prawa - proponuje załamany moją pomysłowością.
Zamyka plecak i z powrotem ubiera go na plecy, stając obok mnie.
-Inspirowałam się tobą typie i twoim poprzednim pomysłem, gdzie rzuciłem alkohol pod koła tamtej policji - prycham.
-O to na swój sposób słodkie - rozczula się, a ja przewracam na to oczami.
-Póki co to zróbmy to w cywilizacyjny sposób - odparłam.
-Powiemy konduktorowi, że pomyliliśmy pociągi, a nie mamy pieniędzy na następny?
-Co? Niee! - odrzucam jego pomysł - Za dużo pierdolenia. Nie wiadomo, co zrobi. Lepiej wykorzystajmy sprawdzone metody
-Co masz na myśli?
-Będziemy się chować po kiblach! - oznajmiam dumnie i z taką samą miną.
-I to niby jest sprawdzony pomysł? - dziwi się.
-Przez mojego tatę owszem - mówię nadal zachwycona - Z kolegami raz uciekali przez konduktorem, bo nie mieli biletów, a gdy był bliski złapania ich to wyskoczyli z pociągu
-Ale w czasie jazdy? - pyta oszołomiony.
-Tak! W czasie jazdy! My możemy zrobić tak samo!
-Ale kiedy oni to zrobili? Ile on miał lat wtedy? - nie wygląda na przekonanego.
-Gdzieś w latach 80 lub 90. Nie mówił dokładnie, ale kiedy był nastolatkiem
-Przecież wtedy pociągi nie jeździły ponad sto na godzinę!
-E tam drobny szczegół - macha na to dłonią - Jak oni dali radę to my nie możemy być gorsi!
-Przynajmniej umrę u boku pięknej kobiety - mamrocze pod nosem, załamany moim pomysłem doskonałym, ale ja się tym nie przejmuję. Zawsze chciałam powtórzyć wyczyny mojego taty z młodości! Przecież one są genialne! Też chce mieć co opowiadać.
-Dobra to teraz musimy schować się w kiblu i przeczekać do następnej stacji - oznajmiam dumnie.
-He?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro