Pokój naszym duszom
W poprzednich rozdziałach :
Odnalezliśmy w końcu ochroniarza. Tylko, że on eee jest dziwny. Śpi z otwartymi oczami. Wydaje się, że wszystko pójdzie łatwiej skoro śpi.
Blahahaa śmieszne.
Brama jest otwierana na przycisk, który znajduje się w środku budki ochroniarskiej. Nya wpadła na pomysł, aby przecisnąć się przez otwarte okno i nacisnąć na guzik, który znajduje się blisko okna. Wybraliśmy Lloyda na to wielkie przedsięwzięcie. Zane go trzymał i trzymał go dopóki nie pojawił się znowu ten sam głupi wóz policyjny. I no eeeee upuścił go do środka i teraz szybko musimy znaleźć jakąś kryjówkę.
Moglibyśmy w końcu usiąść na dupie i nie spierdalać przed niczym z łaski swojej?!
Rozglądam się w panice wokół i kręcę się szukając możliwego miejsca, gdzie mógłbym się ukryć. Widzę, że Cole oraz Jay schowali się za ścianą bloku, który znajduje się obok. Jest to słaba kryjówka, ponieważ jest ona totalnie na widoku, ale jeśli policjanci nie spojrzą w bok to może nie zobaczą ich. I tak daje im niskie szanse na sukces. Mimo wszystko kibicuje, aby nie znaleźli Cole 'a. Jay' a mogą, bo i tak przeszkadza mi w miłości. A przeszkody trzeba eleminować.
-Zane posadź mnie! - szepcze głośno Nya, łapiąc chłopaka za jego ramiona i potrząsając nim mocno, aby otrząsnął się z własnych rozmyślan i obliczeń. Nie musiał nic mówić, że wliczał szanse danej kryjówki w swojej głowie. To po prostu było widać i słychać jak mamrocze.
-Eee dobra
-Ej to weź mnie też!
Pomaga mojej siostrze dostać się na dach i już szykuje się do tego, aby mnie posadzić kiedy to nagle nasze spojrzenia krzyżują się z ochroniarzem. Nie wiem kto bardziej jest zaskoczony tym spotkaniem. My czy on, ale każde z nas wpatruje się w jego szeroko otwarte oczy, które przeciera dodatkowo dłońmi. Raz patrzy na mnie, a raz na niego. Za ochroniarzem widzimy Lloyda, który energicznie wymachuje rękoma, jakby każąc nam uciekać. Coś pokazuje do góry palcem, wskazuję na okno za sobą. Jest spanikowany i w sumie dalej wkurzony na nas. Gdy widzi, że nie rozumiemy go łapie się za głowę.
Jako pierwszy z szoku otrząsa się ochroniarz, który nagle bierze walkie - talkie i zaczyna do niego mówić:
-Halo! Patrol policyjny gdzie jesteście?
-Obok ciebie dosłownie - odpowiada mu głos przez sprzęt
I w tym momencie w końcu ruszyliśmy z miejsca. Ja położyłem się wzdłuż ściany budki z braku lepszej opcji, skoro oni się "dosłownie obok". Gdybym uciekł do chłopaków mógłbym zostać zauważony. Zane podzielił moje rozumowanie, dlatego do nich nie poszedł. Wybrał za to schowanie za choinką, stojącą niedaleko nich. Gdybyśmy robili konkurs na najgorszą kryjówkę to nie wiem kto by wygrał, ale z pewnością na najlepszą wygrałaby Nya.
Skubana.
-Widziałem właśnie dwójkę chłopaków o tam byli - słyszę doskonale głos mężczyzny przez otwarte okno.
Jak się trzyma tam Lloyd? W sumie jest mały, może wszedł do jakiejś dziury lub pod biurko.
Dochodzi do mnie przygłuszony głos policjantów. Jest niezbyt wyraźny, ale za to dźwięk kroków słyszę bardzo dobrze. Nie podoba mi się to, bo zamiast cichnąc, stają się głośniejsze.
Przyklejam się jeszcze bardziej do ziemi i ściany, leżąc na brzuchu. Widzę jak skradają się w naszym kierunku. Chłopaki też to zauważyli. Jay zaczął robić znak krzyża i wnosić modlitwy do nieba.
-A wiecie, że was widzimy, nie? - prycha.
W pierwszym odruchu myślę, że to jest do nas wszystkich, ale żaden z nich nie patrzy w moim kierunku tylko wprost na Jay'a i Cole'a, którzy odwracają głowy w bok i udają, że ich nie widzą, a następnie idą sobie, jak gdyby nigdy nic.
-To, że nas nie widzicie to nie znaczy, że nas nie ma - prycha drugi.
-Słyszysz te głosy? - pyta z zamyśleniem - To chyba bóg do mnie w końcu przemówił - wniósł ręce ku górze
-O tak, masz rację! - odpowiada takim samym tonem - Bóg jest wśród nas
-Tony - zakłada swoje ciemne okulary za włosy - Jednak bierzemy ich do psychiatryka i na badanie na obecność narkotyków
-Nie, nie, nie!! - mówią szybko, zaprzeczając dodatkowo rękami - Nie trzeba!
-To ręce do góry! - rozkazuje drugi chłopak z włosami w kolorze kasztana.
Natychmiastowo wykonują polecenie. Policjant, jak się okazuje o imieniu Tony, podchodzi do nich z kajdankami, a następnie zakłada je na ich ręce. Zane, który stał za drzewem powoli przesunął się bardziej w moją stronę i teraz znajduje się z boku choinki. Jest naprawdę w nieciekawiej sytuacji. Jeden krok nie w tą stronę i zostanie zdemaskowany. Próbuje zachować spokój i ponownie zaczyna obliczać coś w swojej głowie. Jak dalej będzie tak zaaferowany liczeniem ile może zrobić milimetrów w jakąś stronę, by nie zostać zauważony to sam nie zauważy, że w końcu go zobaczyli.
Prowadzą chłopaków do radiowozu, niemal wpychając do auta. Słyszę jak Jay krzyczy coś o nietykalności cielesnej, ale drzwi od auta zostają zamknięte i reszta jego wypowiedzi zostaje przygłuszona.
Wydostanę ciebie jeszcze Cole!
I może ciebie też, Jay.
Jak mnie nie złapią.
-Jezus Maria!!!!! - krzyczy nagle ochroniarz, uderzając o okno nade mną - JAKIŚ SKRZAT
-Ja ci dam kurwa skrzata! - odgryza się Lloyd - Ja jeszcze urosnę!
Kusi, aby wyjrzeć za okno i zobaczyć, co się właśnie dzieje w środku, ale jestem zbyt zestresowany (jak i za mądry) na tak drastyczny krok.
Ciekawość to pierwszy krok do więzienia, pamiętajcie dzieci.
-NIE MA UCIECZKI. ZAMYKAM DRZWI, GDY PRACUJĘ PRZED TAKIMI JAK TY
A następnie słychać szamotanie, spadające rzeczy na podłogę i jak chłopak próbuje wydostać się przez okno przez, które wszedł /rzucił go Zane do środka. Na pomoc ochroniarzowi biegną dwoje policjantów.
Lloyd byłeś super kompanem.
Pokój twojej duszy!
Gdy teren się oczyszcza Julian wykorzystuje ku temu okazję, uprzednio rozglądając się wokół, biegnie do mnie i kładzie się tak samo jak ja.
-Brawo teraz, jak mnie znajdą to i ciebie
-A do miałem sam tam zostać? - oburza się.
-Weź mnie zabierz tam do Nyi! - szepcze głośno.
-I co sam tu zostanę?! - fuknął.
-Statek tonie ze swoim kapitanem - odparowuje dobitnie.
-Jeśli ja jestem kapitanem to wy jesteście moim statkiem - prychnął - Topimy się razem
-A może ja się boję wody i co?
-I nic, bo zostajesz tu że mną - oznajmia spokojnie.
-Skoro tak to wypierdalaj z mojej kryjówki byłem tu pierwszy
-Pierwszy nie lepszy. Jestem starszy
-O widzę, że ktoś tu wyciągnął kartę staruszka
-Jeśli zostanę złapany i wsadzony do więzienia to świat straci cennego geniusza. Jeśli ty zostaniesz złapany nikt nie zauważy
-O ty gnoju - rzuciłem urażony - Skoro jesteś taki stary to jazda pięć metrów pod ziemię. Marnujesz tlen dla nas młodych
-Rok różnicy pomiędzy nami jest, przypominam
-I tysiąc lat świetlnych w byciu zajebistym - przewracam oczami.
-To nie byłoby możliwe, ponieważ -
-Jeśli zaczniesz mi gadkę szmatkę o nauce, przyrzekam, że będę zeznawać na twoją niekorzyść
-Nie zrobiłbyś tego - mruży swe oczy.
-Zrobiłbym to!
Nie, nie zrobiłbym tego. Nie jestem kapusiem.
-Myślałem, że się lubimy
-Ty lubisz mnie? - pytam zdziwiony.
-No tak, choć teraz mnie niemiłosiernie irytujesz - wzdycha.
-O Zane! - rozczulam się i przytulam chłopaka na ile mogę leżąc na brzuchu na brudnej ziemi obok ścianki - Ja ciebie też lubię i żartowałem z tym, że cię wydam. Nie zrobię tego
-Wiedziałem - uśmiecha się lekko - Tylko cię testowałem
-Możesz tu zostać. Ja też się stąd nie ruszę, dopóki nas nie znajdą - odpowiadam z dobrym humorem
-Możesz się już ruszać - dołącza do naszej rozmowy nowy głos.
Podnosimy głowy wyżej i widzimy policjanta z ulizanymi ciemnymi włosami, który ma założone ręce na piersi. Drugi stoi obok z rozczulonym wyrazem twarzy i wygląda jakby miał się zaraz rozpłakać z wzruszenia.
My z Zane'em natychmiastowo wstajemy na równe nogi i otrzepujemy się energicznie z trawy.
-Tony, ogarnij się - fuknął na niego kolega, gdy ten nadal nie zmienił swojego wyrazu twarzy.
-No sorry słodkie to było,no!
-Ktora część? Ta, w której się obrażali czy ta, w której się obrażali - przewrócił oczami.
-Ta, w której się pogodzili - rzuca z wyrzutem, wyglądając na urażonego.
-To skoro dostarczyliśmy wam rozrywki to czy nas puścicie w takim razie? - pytam powoli i z nadzieją.
-Nie - odpowiadają natychmiastowo obaj, twardym, nieznoszczącym sprzeciwu głosem.
-Cholera - klnę na to cicho.
Nie odpowiadam za brak logiki, bo pisałam to na lekcji, gdy każdy jeszcze coś do mnie gadał przy okazji, więc moje skupienie leżało niczym Kai i Zane na ziemi i wolało o pomoc XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro