Nie jest taka mocna
W poprzednim rozdziale :
Znaleźliśmy wyjście z lasu! Wiem cud. Dokonaliśmy tego wspólnymi siłami (tak naprawdę gdybym nie wskazał im gałąź przez, którą przeszliśmy na drugą stronę to byśmy nie wyszli. Powinni być mi wdzięczni do końca życia!) Znaleźliśmy się w jakiejś bogackiej dzielnicy Ninjago City z własnym policyjnym patrolem, który zauważył naszą obecność i chcę nas przegonić. Zapowiada się jak zwykle super.
Idziemy w środku nocy, starając się zachować ciszę, a sam Zane uciesza nas za każdym razem, gdy zachowujemy się nie znośnie,czyli praktycznie zawsze. Bawi się w jakąś matkę, która musi opiekować się gówniakami. Co się dziwić jest tutaj z nas najstarszy i najbardziej odpowiedzialny.
Nasze rozmowy przerywa nagły, głośny pisk opon. Wszyscy zatrzymujemy się i zaczynami nasłuchiwać, patrząc na siebie zdziwionymi minami. Ja mam wzrok skierowany na Cole'a, a on na mnie. Wzrusza ramionami, uśmiechając się do mnie, co odwzajemniam w normalny sposób. Mój wyraz twarzy nie jest jakiś kompromitujący.
Po pisku następuje głos nagłego hamowania, a później powolnej jazdy samochodem.
-To pewnie ktoś wyjeżdża - uspokoja nas nasza opiekunka (Zane, jakby ktoś nie załapał) - Idziemy dalej, zaraz będziemy na miejscu
I to właśnie robimy. Idziemy spokojnym krokiem, a w tle słychać samochód, który wyjeżdża za zakrętu i niespiesznie jedzie w naszym kierunku. Zauważamy, że jest to wóz policyjny i zbiera w nas panika.
-Spierdalamy? - pyta Jay, spoglądając na radiowóz.
-Nie patrz tam tak perfidnie bo to podejrzane! - bierze głowę rudzielca Cole i przekręca ją w innym kierunku.
-Zachowujemy się normalnie - poleca Zane, wykonując uspokajające ruchy - Lloyd przestań tak kręcić się na miejscu!
-No przepraszam bardzo, że moje ciało się denerwuje. Jak ojciec dowie się, że mnie capnęli to chyba nogi mi z dupy powyrywa i wsadzi do gardła, a następnie podpali
-Twój ojciec to sadysta? - pyta Nya.
-Niestety tak - wzdycha ciężko.
-Spoko mój też! - rzuca z radością i obejmuje na pocieszenie chłopaka - Czasami gada, że koty naszej babci, by utopił bo to darmozjady
-Tak to prawda. Potwierdzam - mówię.
I wtedy, kiedy jesteśmy zajęci sobą zatrzymuje się koło nas pojazd. Szyby powoli, bardzo powoli opadają, odkrywając młodego policjanta w ulizanych do tyłu ciemnym brązie i w ciemnych okularach. Za nim siedzi następny chłopak z bujnymi włosami w kolorze kasztana. Mają tonę żelu i wygląda jakby również próbował je ulizać do tyłu
Bezskutecznie. Na nosie również ma takie same okulary co jego kolega. Ich twarze są poważne i skanują nas bezwstydnie wzrokiem. Ten za kierownicą cmoka kilka razy.
-Kogo my tu mamy...
-Nielegalnych imigrantów
-Urodziliśmy się w tym kraju - mruży swoje oczy Jay, zakładając przy tym ręce na piersi. Jego spojrzenie jest wyniosłe - Może 8 jestem rudy, ale należy mi się szacunek
-Właśnie, co to za obraża, że jesteśmy nielegalnymi imigrnatami! - oburza się Cole, dołączając do swojego przyjaciela, ustawiając się w taki sam sposób co on - Oskarżę was o rasizm
-A my was o wtargnięcie na zamknięta dzielnice i zakłócanie spokoju - fuknął policjant o kasztanowych włosach - Nie jesteście mieszkańcami
-A po czym ty to stwierdzasz, co? - dołączam się do rozmowy - Nikt nie będzie nas bezwstydnie obrażał
-Właśnie! - dodaje Nya.
Właśnie tak. Trzymamy się takiej postawy to może zrobi im się głupio i sobie pojadą.
Na razie wyglądają na nieugietych.
-Skoro tak to proszę pokazać nam legitki to sprawdzimy was w rejestrze
-Zgubiliśmy się! - wypala nagle Lloyd - Byliśmy na grzybach i no
-W lesie znaczy się - podłapuje Jay, a ja słyszę jak Zane uderza się w czoło.
-Duży ten las. Chodzimy tak i zobaczyliśmy plot - wskazuję miejsce, skąd wyszliśmy. Jest ledwo widoczne, bo trochę już przeszliśmy - I chcemy tylko do domu
-Czy my ci wyglądamy na idiotów? - poprawia swojego okulary tak, że zasłaniają teraz tylko połowę jego oczów.
-Tak - bezceremonialnie mówi Jay.
-JAY - krzyczymy na niego.
-A co źlę mówię? - odparł spokojnie.
-No dobrze mówisz, ale chcemy, aby nas puścili - tłumaczy Cole.
-Japierdole, ja was nie znam... - westchnął zrezygnowany Zane.
-Zapisujesz to Romek? - pyta swojego kolegi policjant za kółkiem
-Tak - odpowiada nie odrywając się wzroku od kartki, ciągle na niej skrobiąc - Mam już wtargnięcie na teren prywatny, utrudnienie czynności kontrolnych, brak dokumentów, zakłócanie ciszy nocnej, stosunek agresywny do policjantów... Coś pominąłem?
-Na razie wszystko pasuje
-Jak pasuje! - oburza się moja siostra - To oszczerstwa!
-I trzeba im zlecić badania na zażywanie alkoholu lub narkotyków
Teraz to wszyscy bledniemy. Może i jesteśmy trzeźwi, choć się tak nie zachowujemy, ale procenty całkowicie nie mogły jeszcze ulecieć. Na pewno znajdą ich trochę w naszej krwii.
-Mamy nasze legitki - informuje Zane, zachowując zimną krew - Zostawiliśmy je w domu. Pokażemy je
-Tak? - nie dowierzają.
-Tak - odpowiedział twardo.
Tak, graj na zwłokę! Uratuj nam nasze tyłki Zane!
-Ja mam przy sobie - wypala nagle Jay, a my wszyscy patrzymy na niego z minami "Co ty odwalasz, debilu" - Już pokazuje
Chcemy go powstrzymać. Nya już zamierza się do tego, ale Jay posyła jej pewne spojrzenie, mówiące "Mam plan, zaufajcie mi", więc zaprzestaje swoich ruchów.
Rudy ściąga z ramion plecak. Odkłada powoli, a ja słyszę jak z niego wydobywa się dźwięk szklanych butelek. Nie wiem co kombinuje, ale niech kombinuje dobrze.
Jego plecak jest wypełniony po brzegi i wygląda na ciężki. Otwiera go powoli
-Muszą panowanie zaczekać chwilę - rzuca, powoli rozsuwajac zamek. Wszyscy czekamy na niego w napięciu - Już to mam - wsadza rękę w głąb plecaka. Widzę główki od butelek alkoholu - HA PIERDOLNIE SIĘ GŁUPIE PSY!!!!!! - wyciąga ekspresowo dwie butelki i rzuca je pod koła samochodu. Idealnie pod lewe koło.
Butelki rozbijają się, a alkohol wylewa się z nich. Ulatnia się charakterystyczny zapach. Wszyscy włącznie z nami jesteśmy oszlomieni
-TO JEST TWOJE ZAUFAN NAM! - wrzeszczy Nya.
-Tak - odpowiada dumnie Jay, podbierając się pod boki.
-Kurwa wystraszyłem się! - woła policjant - Dopisz tam zaśmiecanie środowiska, posiadanie nielegalnych substancji i próba napadu na policjantów!
Wsadzam ręce do kieszeni moich spodni i wyczuwam w nich zapalniczkę. Ta samą, którą znalazłem bezpańsko wcześniej na stole. Wziąłem ją, bo uznałem, że mi się przyda.
-Jay uduszę cię - warczy Cole, robiąc gesty duszenia i powoli zbliżając się do przyjaciela.
Ten odskakuje odp niego i chowa się za moją siostrą, która nie wygląda na taką, która chciałaby pomóc kryjacemu się chłopakowi. Bardziej wygląda jakby stała po stronie bruneta, ponieważ odsuwa się tak, by Cole mógł go łatwiej dopaść
W moim umyśle kiełkuje się natychmiastowo pomysł. Szalony i zakrywający o piromanie, ale to lepszy niż użeranie się z czepialskimi policjantami.
Szybko biorę zapalniczkę benzynową z mojej kieszeni i odpalam ją. Ogień bucha natychmiastowo, a ja przykładam go w miejsce, gdzie rozlał się alkohol. Płomienie szybko zaczynają pochłaniać czarną nawierzchnię.
Policjanci krzyczą zaskoczeni i odjeżdżają do tyłu samochodem, aby nie dać zapalić mu się. Na szczęście ogień nie stawił jeszcze opon, ale na wszelki wypadek oni cofają się na bardzo dużą odległość, oddalają się od nas.
-DORWIEMY WAS, ROZUMIECIE!!!! - wrzeszczą.
-KURWA TO FIRMOWY SAMOCHÓD NIE MOŻEMY GO ZNISZCZYĆ
-To było lepsze niż mój pomysł - komentuje w zadumie Jay, patrząc na ogień.
-I jeszcze bardziej głupsze - skomentował Zane z dezaprobatą spod zmarszczonego czoła.
-Ale jakie skuteczne - dorzuca Lloyd, patrząc jak policjanci ciągle odjeżdżają w tył.
-Na co czekamy jeszcze? Jak mój brat zrobił nam okazję do spierdalenia to wykorzystujemy to, a nie! - macha rękę, byśmy ruszyli za nią i sama zaczyna uciekać.
A my co robimy? No jak to co.
Spierdalamy z nią.
Trzymajcie rozdział. Dotrzymuje obietnicy, że dostaniecie jakoś jeszcze rozdział do końca roku. Nawet macie 3 rozdziały na zakończenie tego chujowego roku. Życzę wam, aby następny rok był jeszcze lepszy niż ten, dużo hajsu i super zdrowia. Dziękuję wszystkim za dotrzymanie mi towarzystwa w roku 2023 i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej. Wszystkiego najlepszego!
Ps. Nie skończe w rowie, kochani. Pijemy z klasą xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro