Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czy to już schizofrenia?

Chciałbym przelecieć Cole'a Brookstone'a.

To strasznie źle brzmi, nawet w mojej głowie.

Powinnien jakoś inaczej określić to, nawet jeśli to co pomyślałem jest prawdą, ale nie chce wyjść na jakiegoś pojeba co myśli kutasem zamiast głową, nawet w swoim myslach.

Kurwa, co ja mam z tym słowem nawet?

Dobra zacznijmy od nowa.

Podoba mi się Cole Brookstone.

Choć nie jest moim przyjacielem, a nasze rozmowy ograniczają się do uprzejmej wymiany zdań to pokochałem go całym moim dziwnym serduszkiem. Bo serio jak tu go nie pokochać? To chodzący ideał!!! A przynajmniej dla mnie. Bo nie dość, że gościu jest przystojny to i jeszcze miły. Pomimo, że jestem wyrzutkiem klasowym to nigdy z jego strony nie poczułem, że nim w ogóle jestem.

Wymienię kilka przykładowych tego jak traktuje mnie na równi z sobą, co tylko spotęgowało moje uczucie do niego.

Kiedy klasa dopiera się w grupki to oczywiście, że zostaje sam i muszę do kogoś dołączyć. W takich chwilach ratuje mnie Cole i pyta czy nie chce dołączyć do niego.

Wita się ze mną. To ten nieliczny przypadek, który przyznaje się do mojej osoby i nie przywita się tylko dlatego, że głupio i tak wypada.

Zagaduj czasem do mnie. Tak o popytać co u mnie słychać. Co prawda nie dzieje się to często bo wokół niego kręci się jego ekipa, ale do niej przyjdziemy później.

Więc z takich o to powodów wykiełkowało moje uczucie do niego.

A bym zapomniał jeszcze dlaczego go pokochałem!

Nienawidzi fizyki i chemii tak jak ja. Serio już jest matma lepsza niż te dwa ścierwa.

Tak więc do niego wzdycham, gadając do siebie. Nie wiem czemu, ale jak myślę czy mówię to często zwracam się do kogoś. Czy to jakieś oznaki schizofrenii?

Nie, Kai ty po prostu jesteś zjebany i kurewsko samotny.

Dobra może nie aż tak samotny. Takim przegrywam nie jestem bo przynjamniej nikt mnie tutaj nie prześladuje jak w poprzedniej szkole oraz posiadam młodszą siostrę, która mnie irytuje od jakiegoś czasu. Przechodzi jakiś etap dojrzewania i jest irytująca. Teraz ciągle się kłócimy. Znajduje się też w innej klasie niż ja bo to jest jakieś złote dziecko i urodziło się z nie bywały talentem do przedmiotów ścisłych. Ja tam zaś uwielbiam polski, zwłaszcza okres romantyzmu.

No kto nie lubi czytać o wszechobecnej depresji, beznadziei i niespełnionej miłości. To określa moje życie, a sam Adam Mickiewicz to moje zwierzę duchowe. Nie dość, że jakiś powalony to też miał problemy z matematyką, jak ja. No dobra nie mam aż takich problemów bo liczyć do czterech potrafię.

-Kai, może powiesz nam co cię tak bawi?

Kurwa, zaśmiałem się niekontrolowane na swoje żarty w głowie, a nie mam telefonu na, który mógłbym zwalić swój śmiech. Znowu wyjdę na dziwaka, którym jestem.

Tak jestem na lekcji, cholernie się na niej nie skupiam i jeszcze mam przedmiot z nauczycielką, którą nie znoszę. Ona również mnie nie trawi. Pewnie dlatego, że często się z nią wadzę i robię cokolwiek innego, gdy akurat patrzy. Nie moja wina, że zrobiłem do przodu i ćwiczenia, i podręcznik do angielskiego. Nudzi mi się, a tutaj jest slamazarne tempo.

Nie myślcie, że jestem taki dobry z angielskiego. Błagam was. Upadliście na głowę?

Jestem tą nieliczną osobą, która szczerze nienawidzi tego przedmiotu tak jak i samego języka. Pluje na niego, gardzę, wyśmiewam i nie mam żadnego szacunku. On wcześniej mną pomiatał, nie pozwalając mi się go nauczyć. Niestety jestem w mniejszości i jako jedyny poznałem okropną naturę angielskiego przez co trudno znaleźć mi podobnych do siebie. Każdy kocha ten język i ciągle go używa. Rzygam jak ktoś miesza nasz ojczysty język z tym angielskim, wstawiając tam z dupy zwroty z niego.

Litości.

Świat nie ma dla mnie litości.

-Kai odpowiesz nam w końcu?

O kurwa ja jej dalej nie odpowiedziałem XD

Znowu patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem znad swoich oprawek. Wokół jej pomarszonej twarzy kręcą się rudawe loki i białe odrosty u nasady, które za jakiś czas za farbuje. Widzę, że ma na sobie zwykłą koszulę, a ja się zastanawiam czy tej kobiecie nie jest gorąco. W końcu mamy czerwiec zaraz koniec roku.

-Śmiałem się z dzieciaka, który się przewrócił - wyjaśniam spokojnie.

Brawo Kai, teraz wychodzisz na psychopatę. Mógłbyś to chociaż powiedzieć z rozbawionym tonem a nie z poker face'em.

(Wiem, że wychodzę na hipokrytę bo właśnie użyłem angielskiego zwrotu, ale czasami w polskim brakuje takich odpowiednich i nie przeszkadza mi jak ktoś rzuci w rozmowie obcem słowem. Wkurwia mnie tylko o takie zdanie przykładowo "Ona and me poszliśmy do sklepu. By the way tam były takie fajne guys. O takie coś mnie drażni)

-Myślałeś może, aby pójść do naszego psychologa szkolnego? - mówi to takim poważnym tonem, że każdy uważa to za żart, a nawet gdyby powiedziałaby to innym to i tak, by się zaśmiali jak teraz.

Mam ochotę wyskoczyć z okna wprost na trawnik, a stamtąd po turlać się na ruchliwą drogę.

Ale tego nie robię. Nie robię też tego co by zrobił każdy na moim miejscu, czyli się zamknął, a ja oczywiście musiałem dorzucić parę groszy od siebie.

-Wygląda mi pani na taką osobę, która już u niego była. Jak wrażenia? - odpowiadam z porozru spokojnie, ale zadziorny uśmieszek zdradza moje intencje kpiny.

-Po twoich lekcjach nawet najlepszy specjalista mi nie pomoże - wzdycha.

A niektóre osoby z klasy prychają śmiechem.

-To może czas na emeryturkę?

Kai. Kurwa. Zamknij. Się.

Zaraz cię o coś zapyta i będziesz mieć przesrane.

-Tak szybko się mnie nie pozbędziesz - rzuca, mruząc oczy- Skup się na lekcji bo następnym razem cię zapytam i nie będzie już Ci tak do śmiechu

Wzdycham z potężną ulgą.

Bo pomimo, że nienawidzę angielskiego i ogólnie ścisłych przedmiotów to mam z nich dobre oceny. W sumie jak z każdego przedmiotu i kończę zazwyczaj z średnią 5.0. Klasa uważa mnie za kujona bez przyjaciół. Ja nie uważam siebie za kujona, ale twierdzę, że druga część tego zdania jest prawdziwa.

Chce się dobrze uczyć, aby być z czegokolwiek dumny i aby rodzice mogli chociaż tą jedną rzeczą się chwalić.

Lekcja przebiega bez większych komplikacji, oprócz ciągłych pytań o odpowiedzi do zadań skierowanych do mnie. Standard. Jak sobie przypomni o moim istnieniu to potem mnie pyta do końca lekcji, a tak to wyjebka.

Ludzie mają tendencje do zapominania o mnie. Już pogodziłem się z tym.

Wybiegam z klasy niczym torpeda i idą pod klasę, gdzie wspólnie z Cole'em będę mieć lekcje. Nasza szkoła ma mieszane przedmioty z innymi równoległymi klasami.

Mijam tych wszystkich ludzi, którzy stłoczyli się w grupki i głośno gadają. Dochodzą do mnie stępki rozmów i śmiechy. Wymijam ich wszystkich, czasami szturchając ich w ramię. Oni nie reagują na to. Jestem niczym ninja. Pojawiam się i znikam.

Siadam na ławce w koncie obok klasy w dosyć wąskim korytarzu, gdzie nikt nie słyszał o świetle. Lampę nikt nie zapalił, a promiennie słoneczne tutaj nie docierają.

Czekam na Cole'a bo jest moją jedyną atrakcją w moim życiu szkolnym.

I czekam.

I dalej czekam.

Japierdole co ty na jakimś papierosku jesteś, że cię dalej nie ma?

Chodź nudzi mi się. Wiem, że nie pogadamy bo masz tą swoją ekipę i tego Jay'a.

A skoro o mowa o tej dwójce to powiem, że ich relacja jest specyficzna. Bo w normalnej przyjaźni na przykład, gdy jedna osoba się przewróci druga się się pośmieje i pomoże. A tutaj gdy taki Jay się przewróci to Cole się pośmieje i pośmieje. Sam byłem tego świadkiem. Wtedy to ten rudy, czyli Jay bo to rudzielec jest o dużej ilości piegach, wstaje nagle i uderza go w najbliżej dostępne miejsce. Wtedy uderzył go w kostek i Cole zaczął podskakiwać na jednej kostce, wyzywając go w niebogłosy. Jako osoba trzecia myślałem zawsze, że są wrogami i nie tylko ja, ale każdy jak na nich patrzy myśli sobie "Japierdole, dlaczego oni się tak nie lubią". A dopiero potem dowiadują się po czasie, że to są przyjaciele, którzy by kryliby drugiego i pomogliby pochować ciało, byleby ten nie trafił do więzienia.

-Zgaduję, że czekasz na Cole'a jak zwykle - słyszę głos tusz obok mojego ucha. Jego intonacja przyprawia mnie o dreszcze.

Podskakuje wystraszony i wyrwany jednocześnie z moich rozmyślam.

-Japierdole!! - krzyczę na cały korytarz i łapie się za serce.

Jak coś mnie nie pierdolnie to zejdę na zawał.




Nie odpowiadam za błędy bo piszę na telefonie XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro