Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czemu młodzież musi być tak napalona?

-Skąd ty znasz moje imię?- zaczyna niepewnie.

-Konkurs wiedzy o Anglii, zająłem trzecie miejsce ty pierwsze- tłumaczę szybko.

-Aaaa faktycznie

Facet w głową w kiblu zwymiotował po raz kolejny. Jego odgłosy roznoszą się po pomieszczeniu.

-Dobra robimy tak- podszedłem do wanny i szybko wskoczyłem do niej - Jak przyjdzie taki rudy i zapyta o mnie ty udajesz, że wyskoczyłem z okna, dobra?

-Ale jak z okna-

-Nie zadawaj zbędnych pytań, błagam

Położyłem się na samym dnie wanny, przyklejając się do niej jak najbardziej potrafię.

-Liczę na ciebie! - zawołałem jeszcze, wystawiając kciuka z góry.

-Ostatni raz nie piję- westchnął męczeńsko. 

Usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami.

-Czy był tutaj taki pieprzony szatyn, wyglądający jak zjeb?!- krzyknął Jay, wchodząc do pomieszczenia. Bardzo głośno tupał, co świadczyło, że jeszcze mu nie przeszło zdenerwowanie. Modliłem się w duchu, aby nie podszedł bliżej. 

Jakby Jay, wypierdalaj stąd.

-Wyskoczył z okna - odpowiedział spokojnie Zane - Ja tutaj tylko ogarniam

-Tak, tak Zane mooorda dobra. Korgran lubi go - dołączył do rozmowy, zgonujący gościu, który jak najwidoczniej powoli wracał do żywych i najpewniej za chwilę rozpocznie na nowo balangę. 

Chwila.

Korgran?

O kurwa to przyjaciel Cole'a! Muszę go podpytać gdzie on jest. Jak to dbrze, że już powoli zaczyna kontaktować.

-ZAWSZE WIEDZIAŁEM, ŻE JEST GŁUPI, ALE ŻEBY WYSKAKIWAĆ Z OKNA, KURWA

Zakryłem swoje usta w momencie, gdy miałem coś już powiedzieć na jego wyzwiska w moją stronę. 

CO TO MIAŁO ZNACZYĆ, ŻE ZAWSZE WIEDZIAŁ, ŻE JESTEM GŁUPI. KURWA JAY SAM JESTEŚ DEBILEM ZAPCHLONYM Z MATKI NIE WYŻYTEJ.

AAAAAAAAAAAAA.

Wyszedł, a stwierdziłem to po tym jak głośno zamknął drzwi i jak zrobiło się cicho. 

Jeny jaki on głośny.

Powoli wychylałem się ze swojej kryjówki, aby upewnić się, że już sobie poszedł, bo kto wie, a może gdzieś się schował, by poczekać na mnie aż wyjdę z tej wanny.

Ale jedank tak się nie stało, a on sobie poszedł. 

-Uff wielkie dzięki Zane- powiedziałem wychodząc z wanny. 

-A ja to co?- wybełkotał najebany chłopak.

-Tak tobie dzięki też

Uśmiechnął się na swój pijacki sposób.

-A dlaczego chciał cię zabić?- zapytał białowłosy. 

-A takie tam przyjacielskie sprzeczki- machnąłem na to rękę.

-Od kiedy ty masz takich przyjaciół?- zdziwił się.

-Auć zabolało- złapałem się za serce- Ale masz rację z takimi szajbusami, bym w życiu się nie zakuplował - podszedłem do Korgrana, który teraz siedział na ziemi oparty o kibel. Kucnąłem naprzeciw niego- Stary

-Hmmmm?

-Wiesz gdzie Cole?

-Cole?

-Tak

-Który

-Jak to kurwa który

-Jest jeszcze Cole Pepsi

-Bardzo śmieszne- odparłem ironicznie.

-Ty, ale to prawda- odezwał się Zane - Serio jest tutaj ktoś taki i jeszcze ma niebieskie włosy 

-A przypadkiem teraz nie farbują go na czerwono i biało, aby wyglądał jak ta paaaasta?

-W sumie przegrał jakiś zakład teraz

-Nie interesuje mnie ten Pepsi- uciąłem ich pogawędkę - Gdzie jest Cole Brookstone?

-A ktoś taki?- zmrużył swoje oczy.

Nie no, trzymajcie mnie. Wyjdę z siebie i stanę obok siebie.

-Kai Smith. Kurwa chodzę z tobą do klasy

-Aaaaa ten dziwiak!

Już miałem się zamachnąć i potraktować go z liścia, kiedy to moją dłoń odepchnął Zane, który przecież jest jego bodyguard'em, więc pilnuje go lepiej niż mamuska swojego bachora. Ale to tylko na czas swojej nietrzeźwości. Czekaj no Korgran jeszcze cię nie dojebie, jak tylko będziesz zdolny powiedzieć ile to dwa plus dwa. I to kurwa ja niby jestem zjebany? Przecież ten typ gada o sobie w trzeciej osobie.

-Mów bo tracę z tobą cierpliwość

-Był z nami, ale później jakaś dziewczyna się pojawiła i poprosiła go o pomoc. Gadali coś o toalecie- odpowiedział mi zamiast niego drugi chłopak i dzięki bogu, w którego nie wierzę!

-Dzięki Zane! - podniosłem się na równe nogi - Zawsze wiedziałem, że jesteś spoko, ale fryzurę to weź zmień! - poklepałem go po ramieniu i zignorowałem jego spojrzenie spod byka.

-Wpadły mi rzepaki do włosów- wyjaśnił zimno.

-Dzięki raz za pomoc!- skierowałem się szybko do wyjścia - To cześć!

Szybko się z niego ulotniłem i zacząłem szukać toalety, o której Zane mi opowiadał. Ale kurde ile ten dom może mieć toalet? A co najważniejsze kogo jest to dom i ile osób w nim mieszka. Szczerze to nawet nie wiem kto jest organizatorem tego wszystkiego. Cole tylko mówił, że to jego kumpel. Dlatego tym bardziej musiałem go odnaleźć i zapytać się, który z jego przyjaciół jest tak obrzydliwy i spróbować się z nim zakuplować.

No oczywiście nie dla hajsu.

No co wy.

Ja miałbym mieć takie niecne cele?

Oczywiście, że tak!

Sprawdzałem każde pomieszczenie na tym piętrze, ale większość albo była zamknięta, albo wydobywały się z nich jednoznaczne jęki. Ten korytarz powinnien nosić nazwę ,,Pierwszy stopień do rozkoszy". Kurwa ile się tutaj rucha osób? Wszyscy tacy napaleni są czy co.

Szczerze....To też nie miałym nic przeciwko, gdybym do jakiegoś pokoju udał się z Cole' em.

Kai STOP. 

Ale obrazy z mojej chorej wyobraźni wytwrzyły się już w moim napalonym móżgu. Nie umiałem je już powstrzymać i przez to wszystko zrobiłem się czerwony. Poklepałem się kilka razy po policzkach. 

I właśnie w takim stanie trafiłem do łazienki. Mniejszej niż poprzednia i bardziej ciaśniejszej. Wszystkie potrzebne rzeczy były napakowane na kilku metrach kwadratowych, ale nie w jakiś biedacki wystrój. Tutaj, tak oczywiście, że tutaj było wszystko wyłożone jakimiś drogimi kamienniami. Ktoś serio musiał się niezle napracować, bo każdy z osobny mały prostu, wyszlifowany kamień wyłożył własnoręcznie. Ogromny szacun za taką robotę i cierpliwość. 

Przy otwartym oknie na przeciw mnie stał też we własnej osobie blondyn, który ostatnio wystraszył mnie i zagadał na przerwie. 

Głupio się przyznać, ale zapomniałem ponownie jego imienia, ale tym razem robię postępy! Wiem, że jest na literę ,,L". 

I ten właśnie chłopak, młodszy ode mnie o dwa lata trzymał w rękach e- papierosa. 

On patrzył na mnie wystarszonymi oczami, a ja na niego zdziwiony i cały czerwony na twarzy

-O hej Kai!- odezwał się w końcu spanikowany, wyrzucając za siebie e-papieorsa i opierając się o parapet, udając wyluzowanego. Założył ręce na piersi- Ja sobie tylko tak cziluuje spokojnie przy otwartym oknie i wdycham TYLKO świeże powietrze

Nie odzywam się przez chwilę. Skanuje jego zdenerwowaną sylwetkę i taki sam uśmiech, wpatrzony we mnie.

-Uznajmy, że nic nie widziałem- odparłem powoli.

-Tak jestem za!

-Więęęęęęc co tutaj robisz?- zapytał już spokojniej.

-Szukam Cole'a Brookstone'a

-Ach jego - burknął, a jego humor pogorszył się - Nie widziałem go

-Aaa no dobrze- rzuciłem, nieswojo.

I to był ten moment kiedy nastała pomiędzy nami w chuj niezręczna cisza. On był na coś zirytowany, a ja nie byłem pewny czy mogę się w ogóle odezywać, aby go nie wkurzyć bardziej. Pomyślałem, że to coś związanego ze mną. 

W takich chwilach niezręcznej ciszy robi się jedno.

Spierdala.

A ja jestem, jak już widać, w tym niebywale zajebisty.

-To miłego palenia czy co ty tam robisz!- rzucam szybko i zatrzaskuje drzwi. 

-NIE PALIŁEM- słyszę tylko za ścian. 

I wtedy zdaję sobie sprawę, że ten kidos ma z jakieś czternaście lat i już ma papierosa w mordzie. Te roczniki to są serio dziwne i patologiczne. Wiem co mówię. Mam młodszą siostrę w tym wieku. 

No cóż, kiedyś tą informację wykorzystam w niecnych celów. 

Zaczynam się śmiać psychopatycznie, dopóki nie zakrztuszam się przez przypadek. Uderzam się kilka razy w pierś i kaszlę głośno.

-Dobra to nie był dobry pomysł jednak- wyduszam z siebie. Oczywiście do nikogo, bo korytarz jest pusty, a gdyby nawet nie był to i tak nie miałbym się do kogo odezwać. 


***

Przemierzałem ten budynek i zwiedzałem każde jego zakamarki. Widziałem naprawdę dziwne i ładne rzeczy. Na przykład właściciel tego domostwa ma papier toaletowy z twarzami członków PIS'u. Już zaskarbił sobie moją sympatię kimkolwiek jest ten właściciel. 

A i pewnie bym tak chodził dalej i zwiedzał, gdyby nie pewny incydent, ale to zaraz o nim. A serio te przechadzki były dużo lepsze niż samotne podpieranie ściany czy picie alkoholu albo doczepianie się do randomów. A i na nowo czuję się w pełni trzeźwy. Nie żeby mi to pasowało, ale w jednej kuchni bili się o ostatnią wódę, więc wolałem się ulotnić zanim mnie do niej wciągną. 

A no tak, co do incydentu.

JAPIERDOLE, NIECH KTOŚ WYMARZE MI GO Z PAMIĘCI.

Kurwa, widzę drzwi. Tak kolejne drzwi. Tutaj wszystko ma drzwi.

Za dużo powtarzam słowo drzwi, ale nie ma lepszego określenia na to, więc będziecie musieli to przeboleć. 

Tak więc, te drzwi były takie estetyczne, piękne i rzeźbione w bieli. A na kalce zawieszona czarna zawieszka z napisem ,,NIE PRZESZKADZAĆ". Nie wiem jak wcześniej jej nie zauważyłem skoro była na pieprzonej klamce. Musiałem być nieźle zapatrzony w te wyrzeźbione zawijasy na drzwiach. 

Wchodzę do środka. Pierwsze co rzuca mi się w oczach to znajomość tego miejsca. Jakbym gdzieś je widział. Nie jest zbytnio oświetlone. Dominują tutaj czerń i czerwony. Widzę również dziwne przyrządy na ścianie obok mojej lewej. Żeby wejść w głębiej trzeba byłoby zejść po schodkach na co się nie decyduje i dzięki bogu!

Na czerwonym łóżku leży przywiązana kobieta do ram za pomocą krawatów. Ma na sobie skąpy, koronkowy strój. Wije się z rozkoszy, a jej brązowe włosy są rozlane na poduszce. Z wyglądu przypomina mi główną bohaterkę z filmu ,,50 twarzy Grey'a". Na przeciw niej znajduję się chłopak w za dużym graniaku, trzymając bat. Ma zadziorny uśmieszek i podoba mu się co robi tej dziewczynie.

Całe te pomieszczenie jest jak wyjęte z tego filmu. Jest to idealna kopia, a ja właśnie znajduję się w odtwarzanej scenie. 

Na początku mnie nie zauważają zbyt pochłonięci sobą. Mówią do siebie jakieś sprośne rzeczy, a facet grozi jej batem. Jestem zbyt zaszokowany i wstrząśnięty tym co widzę, że moje stopy przyklejają się do podłogi. Nerwowo drga mi powieka w jednym oku, a moje usta są szeroko otwarte. Czuję w pewnym sensie obrzydzenie. 

Kluczyk wynaleźli kilka set lat temu nie po to, by go nie używać. No ludzie!

W końcu mnie zauważają. Kobieta krzyczy, a facet próbuje ją zasłonić i wygląda jakby chciał mi przypierdolić. Cóż za dżentelmen.

-KURWA NIE WIDZISZ TABLICZKI Z NAPISEM ,,NIE PRZESZKADZAĆ"- ryknął na całe gardło, kierując w moją stronę batem.

Za odpowiedź dostał trzaśnięciem tak mocnym, że usłyszałem jak coś się stało z zawiasami. Zazgrzytały mocno. Potem usłyszałem jak ktoś ciągnie za klamkę, która nie chciała się ruszyć. Skamieniała. 

Facet obrzucił mnie wyzwiskami.

-ZAŁATWIŁEM WAM KLUCZYK. NIE MA ZA CO- zawołałem do niego uradowany. 

Gdybym miał psychologa to by mi nie uwierzył. 

Dlatego odpuściłem sobie dalsze zwiedzanie i poszukiwanie nietkniętych alkoholi. Poszedłem na dół, gdzie rozgrywała się sedno imprezy na ogromnym holu z jakiś DJ, który puszczał muzykę z telefonu podłączonego do dwóch olbrzymich głośników. Gdy zeszedłem tam to właśnie tańczyli ,,Boys like toys" od Blanki. Starali się wiernie odwzorować cały ten układ, nie oszczędzając niczego. 

Przykleiłem się do ściany i w taki sposób przedostałem się do wolnej kanapy. Usiadłem tam z głośnym westchnięciem w tym samym momencie co druga osoba obok mnie. Spojrzeliśmy na siebie. 

-KAI!

-COLE!

I od razu humor lepszy. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. 

A zawsze gadają, że miłości się nie szuka, bo ona sama zawsze przyjdzie. Bardziej prawdą to być nie mogło.

Zauważyłem, że on również ucieszył się na mój widok. Jego wyraz twarzy był promienny. 

-Wszędzie cię szukałem!- odezwał się głośno, próbując przekrzyczeć lecącą muzykę.

-Uwierz, że ja też!

Zbliżył się do mnie. Najprawdopodobniej, by lepiej móc mnie usłyszeć. Nasze nogi się ze sobą stykały, a twarze zwrócone ku sobie były blisko. Jego oddech łaskotał mi policzka. Miałem nadzieję, że nie będzie widać jak czerwony teraz jestem. Zawsze będą mógł zwalić to na gorąc panujący w holu. 

-Przepraszam, ale po prostu tyle się działo! Ciągle mnie potrzebowali. I jeszcze jakiś znajomych Cole'a musiałem powstrzymać bo chcieli wrzucić Korgrana do trumny, a później zasypać ziemią, bo to przecież takie zabawne - prychnął- Jak to dobrze, że ten Zane z naszej szkoły się pojawił i pomógł zanieść go do toalety. Chciałem z nimi posiedzieć, ale wtedy pojawiła się Vania i powiedziała, że nie chce sama szukać toalety, bo boi się, że znowu natrafi na jakąś powaloną scenę erotyczną

W moim umyśle pojawił się obraz kobiety przywiązanej do łóżka i faceta na przeciw niej. Szybko odgoniłem go, skupiając się na lepszych widokach. Cole Brookstone był jednym z piękniejszych. 

-Dobrze zrobiła. Chyba straumatyzowałem się tak jak ona

-Boję się pytać o szczegóły- zaśmiał się. 

W ten nagle muzyka ucichła. Wraz z brunetem spojrzeliśmy w kierunku głośników, które zamilkły. Tłum zaczął wydawać głosy niezadowolenia. A obok DJ z czapką z daszkiem stał kolejny przyjaciel Cole'a z szkolnej ławki. Był to brunet z ładnie zaczesanymi włosami w tył. Na sobie miał czarną, krótką koszulkę odsłaniającą umięśniony brzuch. A policzki zaczerwienione i ciężko łapał powietrze do płuc. W ręce trzymał głośnik wysoko, aby niski DJ nie mógł go dosięgnąć, będąc rozmiarem karła. Totalnie zapomniałem imienia bruneta.

Czekaliśmy niecierpliwie na jakieś wyjaśnienia. Cole wpatrywał się w niego z niepokojem. Stał na równe nogi, a ja zaraz za nim. Tłum był nadal niezadowolony i krzyczał o wytłumaczenie tej sytuacji. Brunet próbował odzyskać mowę.

Jeden wdech

Drugi.

I....

-POLICJA TUTAJ JEDZIE!!!! KURWA SPIERDALAMY BO KURWA JAK NAS ZNAJDA TO RODZICE NAS POZABIJAJĄ. RUCHY RUCHY BĘDĄ TU ZA TRZY MINUTY JUŻ!!!

Po czym sam spierdolił i uciekł przez główne drzwi w popłochu.

Ludzie odprowadzali go w milczeniu, a gdy zniknął im z oczy...

Nastała panika.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro