Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Stanęłam przy ścianie i zamknęłam oczy, aby po chwili zacząć odliczać.

-Licz do trzydziestu! - Krzyknął Len. Prawdopodobnie wszyscy wybiegli z jadalni zostawiając mnie samą. Aby nie oszukiwać nie otwierałam oczu, do czasu gdy powiedziałam ostatnią cyfrę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, miałam racje! Nikogo nie ma! Wyszłam na korytarz i spojrzałam na ściany, nie wiem czemu, ale ściany wyglądają inaczej... Wyblakła zieleń, która je zdobiła wygląda, jakby dopiero co została nałożona na ścianę, a na podłodze nie ma tynku. Może mi się wydaję? Znając życie  ściany wyglądały tak od samego początku jak przyszłam. Zauważyłam, że drzwi, które były naprzeciwko mnie były uchylone, na pewno ktoś tam jest!

Po cichu wślizgnęłam się do pomieszczenia, w którym stała drewniana szafa ozdobiona papierowymi ozdobami. Prawie jak w filmie o Narnii! Chwyciłam za uchwyt i powoli otworzyłam.

-Ha ha!- Zaśmiałam się z myślą, że ktoś tam jest, niestety nikogo nie było... Nawet ubrań! Po prostu pusta szafa. Rozczarowana wyszłam z pokoju.

-Monia! Szukasz nas? - Usłyszałam echo głosu Gakupo.

-Taak! - Odpowiedziałam.  Po chwili dodałam:

-A gdzie jesteś?

- Nie powiem ci!- I ucichł.  Rozejrzałam się po korytarzu, jest osiem par drzwi, zajmie mi trochę czasu nim obejrzę je wszystkie.

Minęło trochę czasu, gdy zajrzałam do wszystkich pomieszczeń, które okazały się puste. Postanowiłam wejść do salonu, które było ogromne! Dywan w stylu gotyckim zdobił całą podłogę, kominek znajdował się naprzeciwko okna. Podeszłam do obrazu, na którym znajdowała się gromadka uśmiechniętych dzieci, ubranych w kolorowe kimona, a za nimi mężczyzna o rozczochranych brązowych włosach, okularach na nosie i ubrany w biały fartuch. Wyglądali na szczęśliwych, pewnie to ich ojciec. Spojrzałam na podpis pod obrazem.

''Dzieci z sierocińca i ich nauczyciel - autor: *Guerten Weiss''

Jednak to ich nauczyciel! Trochę się pomyliłam... Po chwili moją uwagę przykuła kartka, która rogiem wychodziła zza obraz, chwyciłam ją i zerknęłam. Wygląda jakby była stroną z czyjegoś notesu, musiał tam długo leżeć gdyż kartka zrobiła się żółtka.

''To nie miało się tak potoczyć...

Ich rany goiły się strasznie szybko, a obcięte kończyny zaczęły się ruszać...

Ten projekt wymsknął nam się z kontroli!

Jeśli tak dalej pójdzie, nigdy nie odkryjemy tajemnicy nieśmiertelności, ONI nas zabiją jak my ich....

Jeśli to czytasz wiedz iż jesteś w poważnym niebezpieczeństwie! Póki możesz się ruszać uciekaj ,jak najdalej od tego przeklętego miejsca! 

Niech Bóg  nad tobą czuwa!                                                       

                                                                                          -Podpisano Hiro Tadatoshi ''

Czytając to cholernie się przeraziłam! Czy on ma na myśli te dzieci? Prawdopodobnie dochodziło tu do aktów przemocy, bo chcieli odkryć jak być nieśmiertelność?! To chory pomysł! Muszę z tont uciec, tak aby mnie nie zauważyli. Rozejrzałam się i podbiegłam do drzwi, którymi tu weszłam... Chyba... Chwyciłam za klapkę i próbowałam otworzyć, niestety były zakluczone.

-Nikt nie schował się na dworze. - Usłyszałam głos Teto, dziewczynka wyszła ze szafy poprawiła swoje czerwone ubranie i podeszła do mnie. Szybko schowałam kartkę do spodni, aby czerwonowłosa nie zauważyła.

- Aha, wiesz nikt nie mówił czy jest jakaś granica w chowaniu... - Uśmiechnęłam się udając spokojną.

-Racja!  Teraz jak już wiesz, gdzie byłam pomogę ci szukać. - Dziewczynka chwyciła mnie za dłoń i ruszyłyśmy w poszukiwaniu reszty.  Przez cały czas w głowie krążyły mi treść kartki, muszę się dowiedzieć czegoś więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro