Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.

Oni zawsze mnie okłamywali... Rodzina, przyjaciele. Wszyscy... udawali kochające osoby, do których mogę przyjść i porozmawiać, ale teraz wiem, że to wszystko było kłamstwem. Każde słowo wypowiedziane z ich słów był ciepłe, dawały mi siły do życia a teraz? Dowiedziałam się, że zostałam adoptowana przez ''moich'' rodziców, przyjaciele odwrócili się przeciwko mnie. Nie mogę tu dłużej zostać, muszę zakończyć tę męczącą mnie farsę. Wyciągnęłam swoją granatową torebkę i włożyłam do niej ciepłe ubrania, butelkę z wodą oraz dwie kanapki, po czym wybiegłam z domu. Ostatni raz spojrzałam na to miejsce, w którym się wychowałam i pobiegłam do pobliskiego lasu. Podczas biegu łzy zaczęły się mieszać ze spływającym potem a pytania mnożyły się w mojej głowie.  Gdy moje nogi odmówiły posłuszeństwa, oparłam się o drzewo i wytarłam twarz w niebieską bluzkę. Rozejrzałam się, nie poznawałam tej części lasu, dobrze znane mi części były ozdobione różnymi rodzajami roślinności, przez które świeciły promienie słoneczne a tu: nie było ściółki, tylko twarda ziemia, drzewa były przewrócone a te, które stały wyglądały, jak wyciągnę rodem z horroru. Kucnęłam i wyciągnęłam z torebki wodę i wypiłam prawie całą jej zawartość. Zaczęło się ściemniać, a ja nie miałam pojęcia, gdzie jestem! Ręce trzęsły mi się z zimna... Po chwili usłyszałam z oddali głosy dzieci:

-Misiu, misiu wskocz do klatki. Misiu, misiu pokaż łapki. Misiu, misiu okręć się. Misiu, misiu wynoś się!- Powtarzały wyliczankę parę razy, po czym głosy ucichły. Zaczęłam biec w stronę, z  której dobiegały. Gdy się zatrzymałam przed sobą ujrzałam ogromny budynek, w którym brakowało szyb. Chwyciłam klamkę i przycisnęłam ją, przez co się otworzyły.

-Palec pod budkę, bo za minutkę budka się zamyka  na czarnego byka, buh cyk cyk, pajacyk. -Ponownie usłyszałam głos dzieci, ale teraz były one głośniejsze. Po pewnym czasie weszłam na korytarz, który był cały biały,  było chyba z dwadzieścia drzwi  i jedne, które były przede mną otwarte na oścież.  Otworzyłam je szerzej, dzięki czemu ujrzałam w pomieszczeniu grupkę dzieci ubrane w kolorowe kimona, wszystkie spojrzały na mnie i podbiegły.

-Wreszcie przyszłaś! Czekaliśmy na ciebie!- Pisnęła zielonowłosa.

-Za mną?- Zapytałam ze zdziwieniem, przecież widzę ich pierwszy raz, więc jak to jest możliwe, że za mną czekały?

-Tak! Nauczyciel nam o tobie mówił,  nazywasz się Monika Minene i masz szesnaście lat. Wyjaśnił blondyn z bandażem na głowie.

- Mogłabym porozmawiać z waszym nauczycielem? 

-Teraz nie możesz,  ponieważ nauczyciel odpoczywa. -Odpowiedział chłopiec z fioletowymi włosami, które sięgały mu kostek. 

-Chciałabyś z nami zagrać w klasy? - Zapytała blondynka. 

-No nie wiem... 

- Prosimyyy! - Dzieciaczki zrobiły smutne miny, przez co nie mogłam im odmówić. Nie wiem, jak długo się bawiliśmy i nawet nie chce wiedzieć. Wszyscy usiedliśmy w kółku.

- Pobawmy się w ''chodzi lisek koło drogi''! Kto chce być lisem? -Zapytała zielonowłosa.

-Ja chcę! - Podniósł rękę chłopiec o blond włosach.

-Len ty zawsze jesteś lisem daj szanse komuś innemu. Może ty Teto chcesz? - Czerwonowłosa pokiwała głową i wstała. Schowałam dłonie zza plecy i jak wszyscy zaczęłam mówić:

Chodzi lisek koło drogi,

Cichuteńko stawia nogi,

Cichuteńko się zakrada,

Nic nikomu nie powiada.

Poczułam coś miękkiego na dłoni, więc od razu wstałam i zaczęłam gonić ''lisa'', który zaczął uciekać. Gdy już prawie ją miałam, dziewczynka zdążyła usiąść.

Hejka! Tak więc te książka to taki mały horrorek :) I od razu informuje: nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Czekam na wasze komentarze ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro