Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowi członkowie rodziny

Steven ciągnął mnie w stronę domu. Burza już objęła całe miasto, a my wracaliśmy jak najwolniej.

-Wszystko będzie w porządku Alexandryt.

Leżałam nad brzegiem baseniku, który stworzyły razem Lapis i Perydot. Wygrzewałam się w cieple słońca, kiedy duża ilość wody poleciała na mnie. Podniosłam się do siadu i otworzyłam oczy.

-Wybacz Alexandryt, robiłam skok do wody. - Spojrzałam na winowajcę tego zdarzenia. Perydot śmiała się ze mnie. Włożyłam rękę do wody i ochlapałam ją.

- Ej no, nie w moje włosy. - Perydot zaczęła strzepywać wodę z włosów. Od dłuższego czasu tak wyglądał każdy dzień. Lapis opalała się na dachu stodoły, a Steven i reszta wpadali od czasu do czasu zobaczyć jak nam się żyje. Pomimo spokoju dalej zastanawiałam się co to była za smuga na niebie. Nie mogła to być gwiazda, widać ktoś jeszcze przybył na Ziemię. Kątem oka zobaczyłam nadjeżdżające auto Grega. Wysiadł z niego Steven oraz pozostałe klejnoty. Po minie Perły było widać że coś musiało się stać.

- Perydot wyłaź z basenu, coś się stało.

- Już wychodzę Alexandryt. - Wstałam z koca i razem z Peri ruszyłyśmy na spotkanie z gośćmi.

- Granat coś się stało?

- W przedszkolu wylądował kolejny statek.

- A więc potrzebujecie wsparcia. - Z dachu zleciała Lapis.

- To prawda, dodatkowo nie wiemy ile Klejnotów przyleciało. Alexandryt nie spodziewasz się nikogo?

- Nic nie wiem na ten temat Perło. Chyba że... - Wyjęłam z kieszeni komunikator. Niestety nie działał.

- Komunikator padł. Możliwe że wysłali kogoś żeby to sprawdził.

-Wyruszymy tam z rana. - Granat wyminęła nas i ruszyła do stodoły. Zapowiada się ciekawa noc.

Wszyscy siedzimy przed ogniskiem. Ja, Steven i Ametyst pieczemy pianki oczywiście nikt z pozostałej grupy nie je ludzkiego jedzenia. Nawet nie wiedzą ile przez to tracą. Jedyną rzeczą jaka mi nie daje spokoju to to, czy Homeworld tu przyleciał czy raczej ktoś od Czarnego. Jednak musimy być gotowe na wszystko. Po ognisku wszyscy poszliśmy spać. Znów dręczył mnie koszmar o rozbiciu moich przyjaciół. Wystraszona otworzyłam oczy. Obok mnie leżała Peri. Przytuliłam ją i obiecałam sobie że to nie stanie się z moją nową rodziną.

Zbliżaliśmy się do przedszkola. Już z oddali widziałam dym. Widocznie lądowali awaryjnie. Kiedy stanęłyśmy nad wąwozem z jego wnętrza wyleciał jakiś potwór, musiał to być zakażony klejnot. Jednak zanim cokolwiek zrobiłyśmy istota znikła z naszego pola widzenia.

- Musimy tam iść. - Usłyszałam komendę Perły. Wszyscy ruszyliśmy do zejścia w dół wąwozu. Po piętnastu minutach kroczyliśmy w stronę statku. Może dzieliło nas około 30 metrów od pojazdu kiedy ujrzałam postać o długich zaplecionych w warkocza włosach i różowej cerze. Mierzyła w naszym kierunku z pistoletu. Szybko zlustrowałam jej strój i w końcu ujrzałam to co chciałam. Wyszłam przed wszystkich i spojrzałam dziewczynie prosto w oczy. Pomiędzy nami zawiązała się nić porozumienia. Opuściła broń. Odwróciła się do nas plecami i ruchem ręki pokazała żebyśmy poszli za nią.

- Idziemy za nią? -Usłyszałam niepewny głos Perły. Granat jedynie skinęła głową i ruszyła razem ze mną przed siebie. Pozostali w końcu dogonili nas. Zrównałam się z tamtym klejnotem.

- Słyszałam kiedyś o tobie. Jesteś pewno Volcano. -Spojrzałam na nią kątem oka.

- Nie myślałam że ktoś taki jak ty usłyszy o mnie.

- Jesteś jedyna na planecie, która korzysta z pistoletu. Cóż wyznaję zasadę że trzeba mieć rozległą wiedzę i ciągle ją poszerzać. - Zbliżałyśmy się już do statku. Niestety cały był rozbity.

- Nikomu nic się nie stało z twojej załogi? Miałyście naprawdę twarde lądowanie z tego co widzę.

- Nikomu nic nie jest, tylko jeden z nas spłoszył się. - Ze statku wyszły dwa klejnoty. Oba były dosłownie białe jak śnieg. Jeden z nich spojrzał na nas, zaś drugi olał nas całkowicie.

- Jeszcze się nie przedstawiłam. Jestem Volcano, a to Cukier i Sól.

- Miło poznać. Ja jestem Granat, a to Perła, Ametyst, Lapis, Perydot, Steven i Alexandryt. - Zauważyłam jak Sól i Cukier o czymś dyskutują i jedna z nich znika we wnętrzu statku. Druga zaś zbliżyła się do nas.

- Musicie wybaczyć mojej siostrze. - Spojrzeliśmy na nią. Jej twarz rozpromieniał uśmiech, biła od niej pozytywna aura.

- Jestem Sól, miło was poznać. - Przytuliła każdego z nas na powitanie.

- Myślałem że ty jesteś Cukrem, bo jesteś taka wesoła, a twoja siostra raczej taka poważna.

- Często nas tak mylą jednak nie przejmujemy się tym. Jesteśmy dosłownie swoimi przeciwieństwami. - Kiedy jej siostra stanęła obok niej ta ją objęła ramieniem i przytuliła. Jej siostra jedynie westchnęła i spojrzała na nią. Widać niezbyt cieszyła się z jej oznaki radości. Cukier jedynie powiedziała coś siostrze na ucho i ruszyła w stronę statku, a za nią popełzną niewielki jaszczuropodobny stwór. Sól nawet nie zwróciła na niego uwagi. 

- Sól nie widziałaś Iolita (czyt. iolita)? - Usłyszałam pytanie Volcano. Sól pokiwała przecząco i lekko zasmuciła się.

- Pewno wróci niedługo. Nie martw się Volcano. - Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł. Z nieba zlatywał potwór, którego widziałyśmy wcześniej. Każdy z nas przygotował broń w pogotowiu. Potwór wylądował obok Volcano, która nawet nie ruszyła się o krok, za to skierowała pistolet w naszym kierunku jakby chciała go obronić.

- Nie pozwolę wam go skrzywdzić.

- Przecież to skażony klejnot. Jego trzeba zabańkować. - Spojrzała wrogo na stworzenie Perła. Widać że miała ochotę go zabić. Nieraz takie jej zachowanie denerwowało mnie niemiłosiernie. 

- Uspokójcie się, zwłaszcza ty Perło. - Spojrzałam na wszystkich zebranych. Iolite wtulił głowę w ramię Volcano, nie było widać że miał zamiar kiedykolwiek kogoś skrzywdzić.

- Może zamiast tak rzucać się sobie do gardeł to byście się pogodzili. W końcu potrzebujemy gdzieś przenocować. Statek tak naprawdę jest tylko do wyrzucenia. - Usłyszałam dość oschły głos Cukru. Wyszła z wnętrza statku. Stwór obok niej zjadał kawałek metalu. Jej siostra spojrzała dziękującym wzrokiem na nią. Granat spojrzałam na wszystkich i odłożyła broń, ja zrobiłam to samo.

- Może i Cukier ma rację, zapraszamy was do naszej świątyni. - Perła spojrzała na nią podirytowana, widać ten pomysł nie spodobał się jej, jednak nic nie miała do gadania. Sól uradowana zaklaskała w dłonie. Po paru minutach zebraliśmy wszystkie rzeczy tamtych klejnotów i spakowaliśmy do samochodu. Cukier razem ze sobą miała dużą torbę ze sprzętem medycznym, niestety było nas tak wiele, że wszyscy się nie zmieściliśmy. Lapis zabrała Stevena i polecieli do świątyni, za to Volcano pogłaskała Iolita i usiadła na jego plecach. Ruszyli za Lapis, a my autem po drodze. 

Po godzinie byliśmy już w świątyni, pierwszym pokojem jaki pojawił się należał do Volcano, kiedy zajrzeliśmy do niego był ciemny, na ścianach znajdowały się niewielkie świecące kryształy. Niestety nic więcej nie mogliśmy dostrzec. Volcano pożegnała się z nami i weszła w jego głąb razem z Iolitem. Następny było Soli i Cukru. Pokój Soli był biały, w jego środku stało piętrowe łóżko, obok leżała poduszka piłka, na komodzie stała lampka w kształcie misio żelka. Nad łóżkiem wisiały dwie siekiery, a po drugiej stronie zegar w kształcie czarnego kota, na środku duży dywan i na stoliku lampion w kształcie dyni. 

Kolorystycznie nie różnił się niczym pokój Cukru od pokoju jej siostry. Jedynie pod jedną ścianą stała ogromna czarna poduszka robiąca za łóżko, pod kolejną ścianą stały regały z książkami, jakiś stół rzemieślniczy, stolik z krzesłami oraz komoda z biało czarną lampką w kształcie gwiazdy.

- Tanzanit to nasz nowy pokój. - Z jej ramienia ześlizgnęła się ta jaszczurka. Dopiero teraz dowiedziałam się jego imienia. Cukier odłożyła torbę i położyła się na poduszce. 

- Możecie już mnie zostawić? - Wszyscy szybko puściliśmy jej pokój. Po wszystkim ja, Peri i Lapis wróciłyśmy do stodoły. Ten dzień był dość męczący ale zarazem ciekawy i niezapomniany.

Weszliśmy do domku, każdy spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem. Jedna z sióstr wyciągnęła w moim kierunku dłoń i zabrała ode mnie to co trzymałam w dłoni. Obiecała że naprawi to co się stało.

Obie prace zostały wykonane przez moją dobrą znajomą DarkRose890 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro