6
Mikaela
Anders pojechał w czwartek, a mamy piątek. Od tego czasu dzwoniłam do niego ze trzy razy, ale nie odbierał. Fakt, niby mógł być zmęczony i zaraz po przyjeździe do staruszki zasnąć, ale ostatni telefon wykonałam o dziewiątej rano, więc nie powinien już spać. Chodziłam przez to bardzo poddenerwowana i nie mogłam się na niczym skupić. Mój szef, widząc moje roztargnienie i to, że nic dzisiaj i tak nie zrobię, kazał mi wziąć papiery i iść do domu, bo, jak to określił, "może tam będę miała lepszą atmosferę do pracy". Kolega z kancelarii, w przeciwieństwie do mnie rodowity Norweg, pomógł mi dojść z bagażem na przystanek i poczekał ze mną do przyjazdu autobusu.
-Powodzenia z taszczeniem tego do domu-powiedział uśmiechając się perfidnie na odchodnym
Nie było łatwo. Bez pomocy naprawdę silnego Fannemela ogromnym wyzwaniem było dojście pod blok, a co dopiero mówić o wejściu po schodach! Wpisałam kod otwierający klatkę i podparłam drzwi. Potem podpierając się o ścianę zamiast kul wniosłam torbę z aktami do budynku i zwolniłam podpórkę uprzednio biorąc z zewnątrz kule. Opracowałam sobie taktykę. Kilka schodków "wczołgiwałam się" z dokumentami, aby potem wrócić po kule i znaleźć się z powrotem koło pakunku. Kiedy dochodziłam do pierwszego piętra przez drzwi weszła moja sąsiadka-starsza pani Lork.
-Dziecko drogie, co ty wyprawiasz?-spytała widząc moje poczynania-Wstawaj z tej ziemi i mów mi szybko o co chodzi. Czy nie powinien pomagać ci ten blondynek którego wczoraj rano tu wpuściłam?-spytała
-Dziękuję za troskę pani Lork, ale Anders wyjechał wczoraj żeby kilka dni pomóc chorej babci, a przez to, że nie odbiera telefonów i że zaczęłam się o niego martwić nie mogłam skupić się na pracy. Wtedy mój szef zdecydował, że najlepszym wyjściem będzie jeśli spróbuję zrobić coś w domu i dał mi akta-uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam kontynuować wędrówkę, jednak starsza kobieta nie dała się zbyć
-Daj mi to, a ty sama właź normalnie-zarządziła-Kto to widział, żeby kobiecie z gipsem na nodze dawać takie rzeczy. Zwłaszcza, jeśli wie się, że będzie musiała wejść z tym aż na czwarte piętro-warczała pod nosem pokonując z determinacją kolejne schodki
Po kilku minutach powolnego człapania w końcu udał mi się dojść na dobre piętro.
-Bardzo pani dziękuję pani Lork. Nie wiem jak bym sobie poradziła bez pani pomocy-uśmiechnęłam się szczerze
-Drobiazg słoneczko-pogłaskała mnie po głowie-Jeśli jeszcze kiedyś będziesz miała taki problem, a tego kochasia nie będzie, to spokojnie dzwoń do mnie-zarumieniłam się
-On nie jest moim chłopakiem-stwierdziłam twardo
-W takim razie lepiej to zmień dziecko-puściła mi oczko
-Znamy się dopiero dwa dni
-Nic nie stoi na przeszkodzie żeby poznać się lepiej. No ale teraz zmykaj już, bo jakby nie patrzeć jesteś w pracy, nie to co ja-uśmiechnęła się i weszła do mieszkania, więc i ja uczyniłam to samo
Doniosłam papiery do stołu i po złapaniu z kuchni jabłka usiadłam w salonie. Zaczęłam się zagłębiać w sprawy i o dziwo szło mi dużo lepiej niż w budynku kancelarii. Zdążyłam ogarnąć jedną sprawę, kiedy zadzwonił mój telefon. Na tyle szybko na ile się dało złapałam go i nacisnęłam zieloną słuchawkę nawet nie patrząc na wyświetlacz.
-Halo?-spytałam tak jak na początku każdej rozmowy
-Hej Mika-odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki, a na moją twarz automatycznie wypełzł uśmiech-Przepraszam, że nie odbierałem, ale byłem z babcią w szpitalu na badaniach kontrolnych, a komórkę zostawiłem u niej w domu. Dopiero teraz zobaczyłem, że dzwoniłaś. Coś się stało?
-Po prostu chciałam wiedzieć czy dojechałeś cały i zdrowy. Bałam się, że skoro nie odbierasz, to znaczy, że coś ci się stało, na przykład wjechałeś w drzewo-zaśmiał się
-Martwiłaś się o mnie-stwierdził z rozbawieniem
-Oczywiście, że tak. Nie wiem czemu, ale z moich wszystkich znajomych w Norwegi ty jesteś mi najbliższy, wiesz?-dobrze, że mnie teraz nie widział, bo zrobiłam się czerwona jak burak
-Naprawdę się cieszę, że to słyszę. A nie powinnaś być teraz w pracy?-spytał podejrzliwie
-Byłam, ale nie mogłam się na niczym skupić i szef wysłał mnie z aktami do domu
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że z torbą pełną papierów, na kulach, wdrapywałaś się na czwarte piętro?!-nie dowierzał
-Gdyby nie pomoc tej sąsiadki co cię wczoraj wpuściła pewnie odbierałabym ten telefon na schodach-jego mina w tym momencie musiała być bezcenna-Kończę już, bo muszę przejżeć dokładnie te akta przed jutrem, a trochę ich jest. Na razie-powiedziałam
-Cześć-odpowiedział smutno-Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie wrócę do Oslo-przerwał połączenie, a ja wróciłam do swoich obowiązków
_____________
Pozdrowionka ze szkoły 😆😆 Miłego dnia❤❤
Zuzia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro