Rapprochement
Parring: TaeGi (Kim Taehyung x Min Yoongi)
Długość: 1391 słów
Gatunek: Fluff, może trochę angst
Inne: BTS nie istnieje, Yoongi i JungKook to bracia
Yoongi nigdy nie uważał znajomości jego brata i tego oszołoma, Taehyunga, za coś dobrego. JungKook był istotą czystą i nie powinien się obracać w towarzystwie osób, których zdrowie psychiczne było nie do końca pewne. Niestety ta dwójka stała się niemal nierozłączna i starszy z rodzeństwa, nie mógł wytłumaczyć Kookowi, że takie znajomości, mogą go zwieść na złą drogę.
Wiadomość o wypadku młodszego uderzyła w Yoona nagle i niespodziewanie. Całą winę przelał właśnie na Kima, od którego Jungkook wracał w nocy. Uparcie nie dawał sobie wytłumaczyć, że przecież to on sam kazał bratu wracać o tak późnej porze.
Na pogrzebie uparcie unikał Taehyunga. Nie chciał z nim rozmawiać i ich interakcja miała się opierać na posyłaniu młodszemu wściekłych i pełnych wyrzutów spojrzeń.
Jak się okazało Kim nie zamierzał tego tak po prostu przyjąć i jako jedyny pozostał na cmentarzu, kiedy zasypywali ziemią trumnę, czemu ze łzami w oczach przyglądał się starszy. Stanął koło niego i podał mu chusteczkę higieniczną.
-Na prawdę był moim przyjacielem. Nie udawałem ani nic. Ruszyło mnie tak samo jak ciebie, nie przyszedłem tu, żeby się pośmiać- powiedział cicho, ale pewnie, nie zawracając sobie głowy zwrotami grzecznościowymi. -Był dla mnie ważny, na prawdę. Codziennie rano chcę do niego dzwonić i pytać jak spał, czy gdzieś nie pójdziemy, a potem przypominam sobie, że już go nie ma. To nie sprawiedliwe.
-Nic nie jest sprawiedliwe. Nie sprawiedliwe jest, że rodzice mają nas tak głęboko, że nawet nie odbierali telefonów. Nie sprawiedliwe jest to, że karetki z najbliższego szpitala były zajęte, że ktoś inny otrzymał pomoc nie on. Nie sprawiedliwe jest to, że ja smacznie sobie spałem, zamiast po niego wyjść. To wszytko to jest jedna wielka niesprawiedliwość.
Kim podniósł wzrok z nad dziury i spojrzał na starszego. Na jego twarzy niemal natychmiast pojawił się szeroki, lekko prostokątny uśmiech. Wyciągnął rękę w stronę Yoongiego, przestępując z nogi na nogę.
-Kim Taehyung. Od teraz będę twoim przyjacielem- powiedział, nie zrażając się spojrzeniem Mina i sam złapał za jego nadgarstek, żeby uścisnąć mu dłoń.
Od tamtego dnia, Taehyung uczepił się starszrgo, jak rzep psiego ogona. Codziennie przychodził do jego mieszkania i spędzał z nim całe dnie, wyganiając smutek uśmiechami i radosnym śmiechem.
Kim mógł pochwalić się również terminem hakera. Nie dość, że nie wiadomo skąd zdobył numer Yoongiego, to jakimś cudem zapisał na urządzeniu starszego swój. Min nie przejął. Wychodził z założenia, że i tak mu się nie przyda.
Zapewnie gdyby nie Tae, Yoon dawno leżał by w grobie, tuż obok brata. Przez radosną atmosferę, którą młodszy wprowadzał do mieszkania, nie dało się mieć depresyjnych myśli. I chociaż Gi nie zwracał wiele uwagi na Taehyunga, który domagał się jego atencji, to mocno się ona u niego odcisnęła.
Bo kiedy pewnego poranka Kim nie zaczął nawalać w drzwi o siódmej rano i Yoongi pomyślał, że ma chwilę spokoju, reszta dnia była niepełna. Cały czas brakowało gadającego Tae, który uparcie przeszkadzałby pracującemu Minowi. W jego czterech ścianach było cicho i pusto, a umysł starszego zaprzątała myśl co dzieje się z tym nienormalnym chłopakiem.
Dlatego koło piętnastej nie wytrzymał i zmartwiony zaczął wydzwaniać na numer, który widniał w jego książce kontaktów jako "Twój nowy przyjaciel". Jedna próba, druga, piąta, siedemnasta. Odłożył telefon i pognał do zamkniętego od dwóch miesięcy pokoju Jungkooka. Zaczął przetrząsać szuflady w poszukiwaniu czegokolwiek.
Znalazł małą karteczkę samoprzylepną w starym zeszycie od matematyki. Zapisany był na niej adres z dopiskiem "Kosmita z ławki". Pamiętał, że zanim młodszy z rodzeństwa zaczął przyjaźnić się z Kimem, mówił o nim "Kosmita, który chce siedzieć ze mną na każdej lekcji".
Szybko pojechał pod wskazany adres. Zapomniał o kurtce, telefonie i ubraniu butów innych niż Kumamonowe kapcie, które dostał od brata pod choinkę. Po prostu przebiegł przez kałuże i wpadł do auta, żeby chwilę później dobijać się do drzwi, oby, Taehyunga.
Które, ku uldze Yoongiego, otworzyły się po jakiejś chwili, a po drugiej stronie stał zaskoczony Taehyung.
Starszy odetchnął z ulgą, jednak zaraz potem znów się zaniepokoił, słysząc jak chłopak pociąga nosem. Miał niezdrowo bladą skórę, cienie pod oczami i wyglądał jak tysiąc nieszczęść.
-Co się dzieje? Pół dnia do ciebie wydzwaniam... -zaczął, wpraszając się do środka.
-To nic, Hyung. Trochę się przeziębiłem i nie chciałem wstawać z łóżka, a telefon został w kuchni- wytłumaczył cicho i niewinnie Tae, który zdawał się nie rozumieć nagłej zmiany w zachowaniu Yoongiego.
Starszy nie powiedział nic więcej. Nie przejmując się tym, że wypadałoby zdjąć buty, a przynajmniej te klapki, przeszedł się po pokojach, zbierając potrzebne mu rzeczy. W sypialni znalazł torbę do której wszystko wpakował, dokładając kilka bluz, dresowych spodni i ciepłych skarpet. Zaraz potem naciągnął na młodszego dresowy komplet, na to szlafrok, wciągnął mu buty i kurtkę, żeby koniec końców niemal siłą zaciągnąć go do auta, gdzie podkręcił ogrzewanie na maksa.
-Nadal nie rozumiem o co tobie chodzi- wydukał cicho, skołowany Kim, szczelniej opatulając się złapanym w ostatniej chwili kocykiem.
-Nie dam ci przecież siedzieć samemu w mieszkaniu, jak jesteś chory. Zadbam o to, żebyś się porządnie wykurował- wytłumaczył Yoongi, szukając w myślach najbliższej apteki.
-Ale to tylko lekkie przeziębienie- powiedział Taehyung, a potem kichnął i zadrżał lekko.
-Masz ostrą gorączkę, wyglądasz jak tysiąc nieszczęść i nie miałeś siły wstać z łóżka. To jest lekkie przeziębienie? W schowku są chusteczki.
Kolejne dwa tygodnie opatulony grubymi kocami Tae siedział w mieszkaniu Mina, pod jego całodobową opieką. Jak się okazało złapał mocną grypę, która sporo go trzymała, a starszy dbał o to, żeby nie przerodziło się to w zapalenie płuc.
Teraz na przykład siedzieli na łóżku i oglądali razem jakiś romans, którego zażyczył sobie młodszy. Oboje okryci kocem, z zaciekawieniem obserwowali jak toczy się historia, pożerając coraz to więcej chipsów i słodyczy.
To znaczy Yoongi ze skupieniem obserwował Kima, zaabsorbowany całą osobą, którą tyle czasu ignorował i miał za zło największe. Nie mógł uwierzyć, że tyle czasu ignorował i potępiał tak cudną istotę, która zapominała o własnym smutku, zdrowiu i samopoczuciu, byleby to jemu nic się nie stało. Przez te kilka miesięcy opiekował się nim tak dobrze i rzetelnie, że grzechem było się nie odwdzięczyć.
A potem nagle obrócił w jego stronę twarz, trącił czubek jego nosa swoim i mocno złapał za materiał t-shirtu, który miał na sobie starszy, żeby wpić się w jego usta. Zabezpieczył się, żeby ten nie odepchnął go z całym impetem, raz po raz kosztując warg Yoongiego, chcąc dokładnie zapamiętać jakie były.
Mina dosłownie zatkało. Nie wiedział jak się oddycha, nie pamiętał jak ma na imię i nie wiedział jak się zachować. Dopiero po chwili przyszło oświecenie i oddał pocałunek, jedną ręką bliżej przyciągając do siebie młodszego, a drugą gładząc miękki, delikatny policzek.
Jak on mógł być tak ślepy i nie widzieć, że tak cudowna osoba sprawuje nad nim pieczę? Miał ochotę zacząć uderzać się w głowę lampą, jak Zgredek w Harrym Potterze. Był tak głupi i najzwyczajniej na świecie ignorował Tae, kiedy ten nie zrażał się zupełnie przez jego cięte uwagi i mimo wszystko starał się pomóc mu przejść przez ciężki okres żałoby.
Oderwali się od siebie, kiedy zabrakło im oddechu, a kilkukrotnie rozjaśniana czupryna młodszego, zaczęła łaskotać szyję Yoongiego, kiedy Tae mocno wtulił się w niego, nadal nie puszczając t-shirtu. Starszy nie miał innego wyjścia, jak objąć ramionami chłopaka, który w te kilka chwil przywłaszczył sobie jego serce.
-Dziękuję, Hyung- Taehyung, zamruczał jak kotek, mocniej wtulając się w szyję Mina. -Za to, że się mną zaopiekowałeś.
-Głupiutki, TaeTae- zaśmiał się cicho starszy, całując środek głowy Kima. -Cały czas ty się mną opiekowałeś.
-Denerwowałem cię przecież.
-Tak, ale gdybyś tego nie robił to by mnie tu nie było. Sam nie wiedziałem, że twoje ciągłe gadanie, uwieszanie mi się na szyi, próby wyciągnięcia mnie z domu, że to wszystko niby mnie denerwuje, ale podnosi na duchu. Gdybyś nie przychodził co rano, żeby cały dzień przeszkadzać mi w pracy, byłbym już całkiem samotny i teraz nie siedziałbym tu z tobą, tylko leżał kilka metrów pod ziemią.
-Jak to?- Młodszy poderwał szybko w głowę, uderzając lekko w podbródek Yoongiego. -O czym ty w ogóle mówisz?
Min westchnął cicho i pocałował nos Tae. Przeciągnął go tak, żeby ten nie musiał się wyginać jak czyścik do fajki, co poskutkowało tym, że Kim znalazł się na kolanach starszego. Żaden z nich jednak nie przejął się tym zbytnio, bo Yoon po prostu zagarnął Taehyunga w objęcia, przytulając go mocno.
-Chyba najlepiej jak nie będziemy się tym przejmować- powiedział młodszemu. -Najważniejsze, że teraz jest dobrze, prawda?
-Prawda, Hyung- odpowiedział, mrucząc zadowolony i wtulając się w Mina.
~~~~~~~
Na początku w planach tu miał być Smut... Ale nie ma, bo mi się spodobało jak to teraz skończyłam. Smuty z Taegi będą kiedy indziej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro