Rozdział 16
Pov. Masky
Ustaliliśmy ze Smile'em szczegóły leczenia. Widziałem, że Toby był bardzo przejęty całą sytuacją i przestraszony, co było zrozumiałe, zamierzałem pomóc mu we wszystkim i wspierać go, tak żeby nie czuł się osamotniony. Przed wyjściem z gabinetu, lekarz powiedział mi, że moje wsparcie będzie kluczowe w jego leczeniu, gdyż schizofrenia może odizolować go od reszty świata.
Smile poszedł sprowadzić potrzebna leki, które Rogers będzie miał przyjmować od następnego dnia, a jako że chłopak czuł się dobrze, zabrałem go do swojego pokoju, bo wiedziałem, że jego nie wyglądał najlepiej, a chciałem, żeby uniknął niepotrzebnego stresu.
- Może jesteś głodny? - zapytałem, gdy tylko weszliśmy do środka, praktycznie cały dzień spędziliśmy u Smile'a, a Tobiasz jadł tylko śniadanie.
- Nie za bardzo - odpowiedział. Widziałem, że naprawdę mocno się tym wszystkim przejmował. Podszedłem i przytuliłem go do siebie, nie wiedziałem, czym mógłbym mu poprawić humor. - Wiesz, że nie musisz się mną zajmować, nie chcę zabierać twojego czasu i energii na moją chorobę, Tim - rzekł cicho. Już wiedziałem, co zaprzątało jego myśli. Bał się, że go opuszczę, co było absolutnie wykluczone, musiałem go o tym zapewnić. Mocniej objąłem go ramionami i zatopiłem swoją dłoń w burzy jego brązowych włosów.
- Nawet tak nie mów. Nie wiem jak mam cię przekonać, żebyś już nigdy tak nie myślał. Cały mój czas jest przeznaczony dla ciebie, bo tylko dzięki tobie to wszystko ma jakiś sens. Nigdy nie będziesz go marnował, bo każda sekunda spędzona z tobą jest dla mnie najpiękniejszą chwilą w moim życiu i choroba nie ma tutaj nic do rzeczy. Tylko musisz mi obiecać jedną rzeczy, Toby.
- Jaką? - zapytał, jego głos był trochę stłumiony, bo ukrywał twarz w mojej klatce piersiowej.
- Obiecaj mi, że nigdy nie zrobisz sobie żadnej krzywdy. Gdyby coś ci się stało, moje życie straciłoby sens. Chciałbym, żebyś mówił mi za każdym razem i o każdej porze, jeśli głosy zaczną cię atakować, tak?
- Obiecuję - powiedział cicho, od razu odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się lekko.
- Wspaniale, a teraz co chciałbyś robić? Mamy dopiero 18:30, oddaję się w twoje ręce, na co masz ochotę? - zapytałem, chłopak odsunął się ode mnie i przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Może obejrzymy drugą część tego filmu co ostatnio? Jestem ciekawy co się stanie dalej - powiedział, widziałem iskierki szczęścia w jego oczach.
- Oczywiście, mi też się bardzo podobało, więc uważam, że to doskonały pomysł - rzekłem entuzjastycznie. Na twarzy Tobiasza zagościł wielki, szeroki uśmiech, co było dla mnie najwspanialszym widokiem, sam również się uśmiechałem. Zabrałem mojego laptopa z biurka, chwyciłem Tobiasza za rękę i poprowadziłem go w kierunku łóżka, gdzie rozsiadłem się, szatyn na początku trochę niepewnie usiadł obok mnie, ale niedługo później położył się, kładąc głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się do siebie zwycięsko, po czym włączyłem "start" filmu i zaczęliśmy oglądać.
Tak jak się spodziewałem, druga część była równie genialna, jak pierwsza. Akcja działa się cały czas, a elementy magii wszystko bardzo urozmaicały. Sam rzadko, kiedy sięgałem po fantastykę, zwykle preferowałem horrory, ale ta była naprawdę świetna.
Okazało się, że można było tam znaleźć również trochę romansu, gdyż w połowie filmu główny bohater wyznał miłość swojej ukochanej, która przyjęła jego wyznania. Widziałem, jak Toby nerwowo bawił się swoimi palcami. Wyglądał, jakby naprawdę intensywnie rozważał nad czymś, w końcu odezwał się bardzo niepewnie:
- Masky?
- Tak? - zapytałem, po czym zatrzymałem film i spokojnie czekałem aż powie mi to, co chodziło mu po głowie.
- Bo... powiedziałeś dzisiaj, że mnie bardzo lubisz...
- Tak właściwie, to powiedziałem, że cię kocham, Toby - sprostowałem.
- No tak... bo chodzi o to - tu na chwilę urwał, po czym podniósł się i obrócił tak, żeby móc patrzeć w moje oczy - nie powiedziałem ci tego wcześniej, ale ty też jesteś dla mnie bardzo ważny i... i bardzo mocno cię lubię... i... i wydaje mi się, że... że ja c-ciebie też... k-kocham - dokończył, przez chwilę w pomieszczeniu zapadł cisza, ale nie było to nic niekomfortowego, było to coś magicznego. Wpatrywałem się w jego przepiękne, błyszczące oczy, nie mogłem oderwać od nich wzroku, hipnotyzowały mnie.
W końcu Toby powoli i niepewnie przybliżył się do mnie, zatrzymał się, dopiero gdy nasze twarze dzieliły tylko dwa centymetry. Przyciągnąłem go do siebie, tak, żeby zniwelować tę niewielka odległość i lekko musnąłem jego wargi, żeby sprawdzić, czy na pewno nie chciał się wycofać, jednak już po chwili szatyn oddał mój pocałunek. Robił to bardzo delikatnie i niepewnie, czego nie pogłębiałem, nie chciałem wpychać mu od razu języka do buzi, żeby go nie spłoszyć. Mimo wszystko jego tępo mi jak najbardziej odpowiadało. Chciałem zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół tej przepięknej chwili.
Po pewnym czasie Toby zakończył nasze pocałunki i oparł swoje czoło na moim. Dyszał lekko, co wcale mnie nie zdziwiło, dużo przeszedł tego dnia, wciąż był trochę osłabiony. Co prawda rany na rękach nie były poważne skoro Smile pozwolił mu wyjść, ale jednak stracił trochę krwi.
- W porządku? - zapytałem szeptem, uważnie przyglądając się każdemu skrawku jego twarzy. Był śliczny, nie mogłem oderwać od niego swojego wzroku. Chłopak powoli otworzył wcześniej zamknięte powieki, a gdy tylko zobaczył, że na niego patrzę, odsunął się trochę ode mnie.
- Jak najbardziej - powiedział półgłosem, na jego twarzy widniał cudowny uśmiech i zaróżowione policzki. Sam również uśmiechnąłem się szeroko, wiedziałem, że zaczął się nowy rozdział w naszym życiu, wiedziałem, że razem poradzimy sobie ze wszystkim.
- Chodź tu do mnie, słodziaku - powiedziałem lekko rozbawiony i wyciągnąłem ręce w kierunku chłopaka, jego policzki się jeszcze bardziej zaczerwieniły, ale parsknął krótkim śmiechem, po czym przytulił się do mnie, jednak nie odwracał wzroku od moich oczu. W pewnej chwili zauważyłem, że po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza, ale on dalej promiennie się uśmiechał. - Ej, stało się coś? - zapytałem.
- Nie, po prostu tak bardzo się cieszę, że mam ciebie tak blisko siebie - powiedział, po czym zaczął się śmiać, wyglądał na naprawdę szczęśliwego, co było dla mnie największą nagrodą, jaką dostałem, to, że mogłem oglądać jego uśmiech, słyszeć jego śmiech i móc czuć jego smak na swoich ustach. Nastolatek wtulił się we mnie, ale zrobił to tak, żeby mógł oglądać film, objąłem go ramionami i wznowiłem seans, jednak nie mogłem skupić się na fabule, nie patrzyłem w ekran laptopa tylko na drobne ciało, spoczywające na mnie. Cały czas bawiłem się delikatnie włosami szatyna, który zdawał się być pogrążony w świecie fantastyki.
Po pewnym czasie film dobiegł końca, wtedy Toby z powrotem odwrócił się twarzą do mnie. Wyglądał na naprawdę podekscytowanego.
- To było wspaniałe! Musimy obejrzeć kolejną część! - krzyczał zaaferowany, sam nie miałem pojęcia, co działo się w drugiej połowie, ale dla niego zgodziłbym się na wszystko.
- Zdecydowanie - zaśmiałem się i pocałowałem przejętego nastolatka z czoło. - Możemy zrobić wieczór filmowy - zaproponowałem, a Toby pokiwał energicznie głową. Szatyn włączył kolejną część, a ja w tym czasie poprawiłem swoją pozycję. Oparłem się plecami o zagłówek łóżka wyłożony masą puchatych poduszek, usadawiając się w pozycji pół leżącej.
- Nie zaśniesz? - zapytał Rogers gotowy na wznowienie seansu.
- Wydaje mi się, że nie, ale jeśli zdarzy mi się coś takiego, to obudź mnie, chciałbym spędzić jak najwięcej czasu z tobą, będąc w pełni świadomy tego, co się dzieje - oznajmiłem, a chłopak zaczął się śmiać.
- Masz to, jak w banku, przecież jestem twoim dłużnikiem - rzekł roześmiany, następnie już chciał usiąść koło mnie, jednak ja miałem inny pomysł. Złapałem go w talii, co sprawiło, że wzdrygnął się, od razu przypomniałem sobie, że miał łaskotki, i usadowiłem go pomiędzy swoimi nogami, tak żeby mógł oprzeć się placami o mój tors i mógł położyć na nim głowę. Wyraźnie czułem, że na początku był dość spięty, sztywno odłożył laptop na swoich kolanach, ta pozycja sprawiała, że obaj mogliśmy oglądać i wszystko dokładnie widzieć. Gdy tylko chłopak włączył start, znów zacząłem bawić się jego miękkimi włosami, robiąc to odruchowo, ale mimo wszystko starałem się skupić na filmie. Niedługo później poczułem, że Toby również przestał czuć się nie swojo i rozluźnił ciało.
Oglądaliśmy tak przez pewien czas, do około godziny 24, jednak to Toby pogrążył się pierwszy we śnie, czego się w sumie spodziewałem. Dzisiejszy dzień kosztował go naprawdę dużo wysiłku. Ostrożnie, tak żeby go nie zbudzić, zabrałem laptopa z jego kolan i nie zmieniając naszej pozycji, okryłem nas kołdrą, a mówiąc dokładniej, to okryłem nią Toby'ego, bo moje ciało było ogrzewane przez niego. Domyślałem się, że rano będą trochę boleć mnie plecy, przez spanie w pozycji półsiedzącej, ale nie miałem zamiaru budzić Rogersa. Osunąłem się trochę na poduszkach, żeby być odrobinę niżej, teraz włosy Toby'ego muskały mój policzek i szyję, delikatnie ją łaskocząc.
-Dobranoc, kochanie - wyszeptałem czuło, po czym pocałowałem go w tę jego bujną czuprynę, zamknąłem oczy i zasnąłem z uśmiechem na twarzy. W końcu wszystko zacznie się układać, bo miałem przy sobie kogoś, kogo kochałem.
--------------------------------------------------------------
I jak? Tak wyobrażaliście sobie ich pierwszy pocałunek? A może bardziej namiętnie? W każdym razie najważniejsze, że w końcu się pocałowali. Mam nadzieję, że też jesteście zadowoleni UwU
Do usłyszenia w sobotę <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro