-2-
Minęły dwa miesiące, odkąd jestem w Miami. Miałem dość duże szczęście, ponieważ dość szybko wszystko sobie ułożyłem. Na ulicy wyłapał mnie jakiś facet, okazał się menagerem, który szukał modela, akurat mojej urody i postury.
I tak oto skończyłem tu, pozując do sesji garniturów ślubnych. Zapuszczałem włosy na kolejną sesję, w której miałem je mieć spięte na koka. Sesja trwała około dwie godziny. Zdjęcia wyszły prześwietnie i powiem, że naprawdę widziałbym siebie w białym garniturze.
- Do ciebie za to bardzo pasowałby czarny, Levi - pomyślałem i westchnąłem cicho.
Przez chwilę, oczami wyobraźni, widziałem siebie, ubranego w śnieżny garnitur, przemierzającego kościół w stronę ołtarza, gdzie stał mój ukochany. Jego blada skóra i kruczoczarne włosy bardzo pasowały do czarnego garnituru. Ale najbardziej przyciągały mnie jego oczy. Ten hipnotyzujący kobalt.
- Eren, słuchasz mnie? - usłyszałem głos Henry'ego, który próbował wyrwać mnie z, dość długiego, rozmarzenia.
- P-przepraszam, zamyśliłem się, co mówiłeś? - podrapałem się po karku, na twarzy miałem zakłopotany uśmiech.
On tylko uśmiechnął się z politowaniem. Był naprawdę cudowną osobą, wiedział co tu robię, dlaczego i akceptował moją orientację. Czułem się przy nim bardzo swobodnie.
- Mówiłem, że następna sesja będzie wyjątkowa. Zaprezentujesz nasz nowy projekt w teledysku piosenki, którą zaśpiewasz z innym naszym modelem. Na pewno się polubicie - wyglądał na podekscytowanego.
- Ja? Śpiewać? Nie mam do tego talentu Henry - zaśmiałem się.
- Oj nie, nie, nie. Mnie nie oszukasz, słyszałem jak śpiewasz, nie okłamuj mnie i siebie - zarumieniłem się lekko.
- Przepraszam za spóźnienie! - usłyszałem głos nieznajomego mi chłopaka, który wszedł pospiesznie do pomieszczenia.
- Floch, już jesteś! - uśmiechnął się Henry. - Poznaj Eren'a, twojego partnera głosowego.
Spojrzałem na rudowłosego chłopaka. Na oko miał 175 cm wzrostu, brązowe oczy i był dość chudy. Wyciągnąłem do niego rękę przyjaźnie.
- Eren Jeager, miło poznać
- Floch Forster, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Zaczynacie nagrywki jutro, najpierw zabierzemy się za piosenkę. Będziecie wykonywać ''The other side''. Do zobaczenia - po jeszcze krótkiej wymianie zdań rozeszliśmy się do swoich domów.
- Śpiewanie? I ja? To się nie łączy. Nie chce by im uszy odpadły - z takimi myślami wróciłem do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro