-1-
Patrzyłem jak odchodzi. Uśmiechnąłem się, bo mimo wszystko wiem, że wyzdrowieje i, na szczęście, zdążyłem mu wrzucić, moją małą wiadomość, do kieszeni.
- Dlaczego by nie przepisać gwiazd? - spojrzałem na rozgwieżdżone niebo. - Wtedy świat mógłby być nasz.
Zaśmiałem się pod nosem i odszedłem w drugą stronę. Gdy wszedłem do domu, od razu wyszukałem najszybszy, i najtańszy lot do Miami. Nie wiedziałem dlaczego tam. Chciałem uciec gdziekolwiek, potrzebowałem przerwy i czasu do namysłu. Po 10 minutach wykupiłem bilet w jedną stronę.
- Jutro, 5:20. W takim razie powinienem powoli zbierać się do spania - pomyślałem, wstałem od komputera, umyłem się, spakowałem i wskoczyłem po kołdrę.
Ostatnią moją myślą przed snem był Levi. Obiecałem sobie, że gdy już wszystko poukładam, wrócę do Toronto i odzyskam go. Znów będziemy razem. Naprawdę tego pragnąłem i nie zamierzałem odpuścić. Po prostu potrzebowałem czasu.
Budzik zadzwonił o 3:45. Wstałem, ubrałem się, dokończyłem pakowanie, zjadłem szybkie śniadanie, resztę jedzenia wyrzuciłem bo i tak by się zepsuło, wziąłem worek ze śmieciami, walizkę i wyszedłem. Oddałem klucz właścicielowi, u którego wynajmowałem mieszkanie, i się rozeszliśmy. Jakby nigdy mnie tu nie było.
O 4:50 byłem na lotnisku. Miałem jeszcze pół godziny na ogarnięcie wszystkich rzeczy związanych z bagażami itd. W gotowości do lotu byłem o 5:10. Usiadłem na krześle i czekałem, aż otworzą nam przejście do samolotu. Miałem przy sobie podręczny plecak z pomniejszymi rzeczami typu słuchawki, telefon, ładowarka i książka.
O godzinie 8:30 wylądowaliśmy na lotnisku w Miami. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z samolotu by odebrać bagaż.
- No cóż, witaj w Miami Eren - pomyślałem, odebrałem bagaż i wyszedłem z lotniska.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro