Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Idiotki szybko się złoszczą

Wiadomość, którą wysyłam do Harry'ego nie jest w pełni prawdziwa, bo oprócz tego fragmentu o klacie nie przeczytałem absolutnie nic. Właściwie mało osób, przynajmniej dwunastolatków, czyta często e-maile, tak mi się wydaje, ale akurat Harry, który nie ma ani komórki, ani żadnego portalu społecznościowego, może się ze mną porozumieć jedynie w taki sposób. Linię telefoniczną ma zarwaną od jakiegoś miesiąca i nikt w jego domu się tym specjalnie nie interesuje.
Owszem, momentami na to narzekają, ale nic nie wskazuje na to, że zgłoszą to w najbliższym czasie.

Ale to w końcu rodzina Harry'ego. Więc się nie dziwię. Dobrze, że mają internet, chociaż coś.

Nie wiem, czemu napisałem, że przeczytałem ten pamiętnik – może żeby utrzymać go w przekonaniu, że przemyślenia Brendy są naprawdę głupie (zresztą na pewno tak jest) i że ja jestem tego świadkiem?
Harry zawsze wolał potwierdzone teorie – zupełnie inaczej niż ja. Ja zaczytuję się w fantastyce, a on, mimo swojego wieku – w literaturze faktu.

Każdy kto na nas by spojrzał, nie znając nas, z pewnością by stwierdził, że ja i on to kompletne przeciwieństwa – on czarny, ja biały, on lubiący spokojny błękit, a ja jaskrawą czerwień, on wielbiący gorącą kawę, a ja mrożoną herbatę. Nie zmienia to jednak tego, że jest moim najlepszym przyjacielem – mimo różnicy w przekonaniach i wyglądzie, mamy wspólne zainteresowania, jak jazda na deskorolce, xbox, komiksy, czy wreszcie nagrywanie filmów.

Hmm... Nagrywanie filmów, no tak. Dotychczas wszystko nagrywaliśmy na mojej przenośnej kamerze – teraz będziemy musieli spróbować nagrywać jakimś zwykłym aparatem cyfrowym.

Harry jest tym biedniejszym z naszej dwójki. Mimo że nie jestem obrzydliwie bogaty, gdyby ktoś zobaczył mnie obok niego, wziąłby mnie pewnie za jakiegoś milionera. Mój przyjaciel może i nie pochodzi ze slumsów, ale ja mogę sobie pozwolić na ładny dom, w którym mam swój własny pokój z łazienką, na ładny ogród i podświetlany basen – on musi cisnąć się z trzema braćmi i rodzicami w jednym mieszkaniu o powierzchni dwudziestu metrów kwadratowych, jako że mieszkają w blokowisku o naprawdę podłych warunkach.

Wiem, że to wcale nie zależy od nas, bo co ja poradzę na to, że moja mama jest reporterką, która zarabia dużo razy więcej niż rodzice Harry'ego razem wzięci. Tylko że co mi to właściwie da? I tak moja tygodniówka jest zbyt niska, żebym mógł sobie kupić, co chcę.

Czy moje rozmyślania mają w ogóle sens, bo jakoś go nie widzę?

Nieważne.

W każdym razie przekaz miał być taki, że pomimo różnic finansowych, w najbliższym czasie raczej nie kupimy nowej kamery. Nie wiem, jak bez takiej sobie poradzimy. Tamta była jedyna i nie do zastąpienia.
Harry pewnie wkurzy się i załamie, ale co ja na to poradzę. Nie moja wina, że mam taką durną siostrunię. Rodzeństwa się nie wybiera (przynajmniej przyjaciół tak).

Słyszę sygnał na komórce i sprawdzam. Z początku myślę, że to Harry – pewnie siedzi właśnie na komputerze, inaczej nie odpowiedziałby w takim tempie. Gdy jednak sprawdzam wyświetlacz, zauważam, że to nie mój kumpel odpisał, a Ella.
Na samą myśl o niej czuję, jak czerwienią mi się policzki.

Ella: Rampy w parku, następna sobota, o 11. Wcześniej nie mogę. Będziesz?

Dzisiaj jest piątek, czyli chce umówić się za tydzień. Umówić się. To chyba brzmi poważniej, niż jest w rzeczywistości. El jest super, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi (ale trzeba przyznać – dobrymi przyjaciółmi), nie żebyśmy ze sobą chodzili, czy coś. Nie, ja miałbym chodzić z Ellą? Ha! Dobre sobie!

Drżą mi palce, kiedy jej odpisuję.

Ja: Spk. Ale czm nie wcześniej?

Ella: A... No tak. Zawalony tydzień. Dużo zadają, wiesz.

Nie chcę nic mówić, ale prace domowe to przecież żadna wymówka. Trochę mi smutno, że nie jest ze mną szczera. Ciekawi mnie, co takiego się stało. Może ma nowego chłopaka?
No co? Myślę tylko, żeby to nie zaważyło na naszych cotygodniowych rywalizacjach na rampie. Nie żebym był zazdrosny, czy coś. O nie. W żadnym razie.

Ella i ja zawsze będziemy tylko przyjaciółmi. Albo przyjaciółmi - ona jest naprawdę super.

Jako przyjaciółka, oczywiście.

Harry jest u mnie w domu po jakiejś godzinie od wysłania do niego wiadomości. Jego brązowa skóra aż lśni od potu – nie jest to dziwne, ponieważ na dworze, jak zawsze, jest naprawdę gorąco. Kiedy wchodzi, patrzy na mnie z przerażeniem
– Ja pierdolę! Co ci się stało? – Wskazuje na moją twarz.
– Nie pytaj. Po prostu nie pytaj.

Chłopak wzrusza ramionami. Widać, że nie zamierza na mnie naciskać, chociaż raczej to go interesuje. Bo kogo by nie interesowało?

– No więc? – Unosi brew. – Co takiego w tym pamiętniku przeczytałeś? Co jest tak ważne, żebym musiał do ciebie jechać te pół godziny tym okropnym rzęchem, ponownie ryzykując złapanie przez kanara? – Ostatnio tak właśnie się stało, ale Harry'emu udało się jakoś uciec (nie pytajcie mnie, jak on zdołał to zrobić. Lepiej nawet nie myśleć. Ach, bezpieczna siła nieświadomości).
– Sam musisz zobaczyć. – Wymiguję się od odpowiedzi. Mierzy mnie przenikliwym spojrzeniem swoich brązowych oczu. Nie jest łatwo go oszukać. Jest zbyt przebiegły. Życie go nauczyło, to znaczy głównie bezustannie próbujący się nawzajem oszukiwać bracia (poznałem ich i od tego czasu nie przychodzę do Harry'ego z portfelem, czy coś).
– Taa. Nie przeczytałeś, mam rację?

Rozkładam bezradnie ramiona, patrząc na niego niepewnie i przepraszająco.
– Inaczej byś nie przyszedł.
Kręci głową.
– Oby to było tego warte.
– Nie zawiedziesz się. – Uśmiecham się przebiegle. Wzrusza na to tylko ramionami.
– No nie wiem. A w ogóle, stary, czy nie sądzisz, że to trochę podłe, czytać jej pamiętnik? Nawet takiej suki, jaką jest twoja siostra? Co ona ci zrobiła? To przez nią to limo?

Przechylam głowę na bok.

Harry nigdy nie bawił się w subtelności, przyzwyczaiłem się już do tego. Poza tym teraz nazywanie Brendy suką jest wręcz wskazane.

Okej, przyznam. Czuję się, jakby ktoś uderzył mnie ponownie w twarz, mimo że jestem na nią piekielnie zły.

– Częściowo. Ale o reszcie wolę nie mówić.
– Gadaj.
– Kamera.
Patrzy na mnie z przerażeniem.
– Co z nią?!
– W tym rzecz.
– Co. Z. Nią. Stary, gadaj, bo nie wytrzymam!
– Brenda plus alkohol, plus jej kumple, plus moja kamera. Co mogło z tego wyjść?

Trzęsie głową z niedowierzaniem.
– To się nie dzieje. Przegięła. I zemstą ma być ten jebany pamiętnik?!? Trzeba ogarnąć dupę i sięgnąć trochę głębiej, kreatywność, chłopie!
– Nie wiesz, co może być w tym notesie. Poza tym...
– Ja bym obrzucił jej dom zgniłymi jajami.
Unoszę brwi.
– Aha, fakt. Przez chwilę zapomniałem, że też tu mieszkasz. No ale pokój? Czemu nie?

Wzdycham.
– Co do pokoju... nie widziałeś go, więc się ciesz.

Przyjaciel kiwa głową z aprobatą.
– Mój człowiek. Rozpierdol?
– Mało powiedziane.
– Z chęcią bym zobaczył. Ale nie chce mi się wstawać – stwierdza.

Po chwili słyszymy stukanie obcasów, coraz donośniejsze, ktoś wchodzi na górę. Impreza odbywa się na dole, więc to musi być Brenda, wszyscy mają zakaz wchodzenia na piętro (pewnie żeby ograniczyć zniszczenia), oprócz niej i jej chłopaka, a jej chłopak, z tego co mi wiadomo, nie gustuje w damskich fatałaszkach, a tym bardziej szpilkach. Unoszę powoli palec do góry, uśmiechając się lekko.
– Zaraz usłyszysz, w jakim stanie jest jej pokój.

Krzyk zagłusza nawet remiksy nadal puszczone na cały regulator. Drze się w niebogłosy – nie muszę chyba dodawać, że to muzyka dla moich uszu. Nawet przez moment nie jest mi jej żal, no, może czuję małe ukłucie w sercu, ale to raczej dlatego, że jednak uważam, że szkoda, że mogłem wymyślić jakąś lepszą zemstę. Rzucam spojrzenie Harry'emu, który wręcz promienieje ze szczęścia.
– Czekaj – mówię i zaczynam odliczać na palcach. – Wpadnie tu za trzy. Dwa. Je...
– Ty nędzny kurduplu!

– Tak, słucham? – Staram się wyglądać na wyluzowanego, ale coś ciśnie mnie w środku. Be nigdy nie była na mnie tak zła, jak teraz. No może tylko wtedy, kiedy przez przypadek zbiłem wyświetlacz jej nowego iPhone'a, chociaż... nawet wtedy nie aż tak.
– Tak, słuchaj. Uważnie. – Mruży oczy, zaciskając usta i przełykając kurczowo ślinę. – Jesteś nikim. Nikim. A zadarłeś z kimś. Z kimś, kto ma jakieś znaczenie na tym świecie i popularność w szkole, ma jakieś życie i wielu fajnych przyjaciół – rzuca kąśliwie, patrząc na Harry'ego.
– Hej! – mówi mój kumpel. – Ja ci nic nie zrobiłem!
Bren tylko przewraca oczami.
– W każdym razie... – Jej twarz wygląda diabolicznie, kiedy wypowiada te słowa. – ... już jesteś trupem. Wojna właśnie się rozpoczęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro