Kiedy kapitan nie ma cela...
*Yas*
-Gdzie jest Jinx,do cholery?-Ruszyłem niespokojnie przez korytarz.Wolałbym mieć całą załogę przy sobie,zanim wyruszymy na teren wroga.I jak na złość nie mogłem znaleźć tej wariatki...
-Yasuo.-Sona zaskoczyła mnie tak,że prawie podskoczyłem.-Nie chcę Ci przerywać darcia się na powietrze ale nas namierzyli.
-No i kurwa plan poszedł w łeb!-Mruknąłem z niezadowoleniem.Naprawdę miał szansę się powieść...Porzuciłem pomysł szukania Jinx i natychmiast ruszyłem w stronę głównego pokładu.O dziwo Jinx także tam była.
-I jak to wygląda?-Spojrzałem na radar,który wskazywał kilka statków imperatora,zbliżających się do nas w dość szybkim tempie.-Dogonią nas.
-Trzeba będzie odpalić sterowanie ręczne.-Jinx pokiwała głową,a ja zmierzyłem ją miną:Brawo debilu.
-Zapnijcie pasy,bo będziemy się kręcić jak skarpetki w pralce.-Westchnąłem,siadając za kierownicę.
-Ooook!To ja przygotuję działko!Będzie strzelanko!-Jinx pisnęła uradowana i wyrwała się z tłumu do osobnego pomieszczenia.
-Zaczekaj!-Malphite ruszył za nią,bo wszyscy wiemy co się dzieje,kiedy Jinx zostaje sama z bronią...
-Albo wysadzą nas statki albo ona...
Myśliwce wroga powoli nas doganiały,wypuszczając pierwsze strzały.Starałem się je jakoś wyminąć.
-Kurwa!Trafili nas!-Rzuciłem,czując uderzenie z tyłu i to,że coraz ciężej sterować maszyną.
-Braaawo Yas.Potrzebujesz okularów?Który to już raz nas ktoś trafia,kiedy ty prowadzisz?
-Jestem jedyną osobą,która umie prowadzić ten złom...-Rzuciłem,gapiąc się na radar.Jak narazie statki wroga zniknęły.Narazie.
-A Sona?
-Ona jest kobietą,wleci w skałę myśląc że to centrum handlowe.
-Coś ty...
-Nie teraz.Potem mnie skopiesz.Musimy lądować,bo się rozbijemy...-Naprawdę traciłem już panowanie nad statkiem.
-Zaraz znajdę jakąś bliską miejscówkę.-Ziggs rzucił,jakby próbował mnie pocieszyć.
-Tylko szybko.Zaczynamy tracić wysokość...
-Co powiesz na odludne zadupie na krańcu miasta?W pobliżu jest warsztat?
-Świetnie,dawaj współrzędne.
Wylądowaliśmy ostro,prawie dachując i z trzaskiem uderzając o podłoże.Faktycznie było tu prawie pusto,oprócz kilku domków i kilku sklepów.Spadający statek na pewno wzbudził czyjeś zainteresowanie ale narazie tak nie było.To chyba dobrze...
-Wszyscy żyją?-Zmierzyłem załogę,która była równie niezadowolona z lądowania co ja.
-Kto jest za,żeby zabrać mu licencję na kierowanie tym statkiem?-Sona rzuciła i cała reszta podniosła ręce.
-Haha.Bardzo zabawne.-Przewróciłem oczami,powoli wychodząc ze statku.Faktycznie to było niezłe zadupie.Nikogo nawet nie poruszył fakt,że całkiem spory statek rozbił się na podwórku.Stwierdziłem,że muszę poszukać tego warsztatu o którym mówił Ziggs.-Idę poszukać kogoś,kto naprawi nam statek.
-Gdybyś dał kierować Sonie,nie musielibyśmy go naprawiać.-Jinx zaśmiała się,a ja pochmurnie ją zignorowałem i poszedłem w stronę osady.
W końcu udało mi się znaleźć ten warsztat.Przydało by się zasięgnąć języka.Drzwi były otwarte,więc powoli wszedłem do środka.Było tu chyba pusto,oprócz czegoś w rodzaju ścigacza,stojącego na podstawie i kupy różnych malutkich części.
-Ktoś tu jest?-Rzuciłem cicho,mając już zamiar wyjść.
Po chwili jednak spod ścigacza wyłonił się młody mężczyzna,solidnie uwalony smarem.
-Ooo..Dzień dobry!-Ożywił się nagle,wyjmując słuchawkę z ucha i kładąc jakąś dziwną część na podłodze.Chciał podać mi rękę ale przypomniało mu się,że jest praktycznie czarny.-Aj,przepraszam.Zapomniało mi się...
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.Wydawał się całkiem miły...Chociaż specyficzny...
-Coś się stało?-Spojrzał na mnie z uwagą,wycierając dłonie w jakąś szmatę.
-Mam całkiem duży statek do naprawienia...
-Stoi na zewnątrz,prawda?-Ruszył w stronę drzwi,gapiąc się na statek leżący w polu.-Nooo,całkiem niezły.Ciekawe czy mam do tego części?Muszę go obejrzeć.-Polazł w pole,zanim zdążyłem zareagować...Szykuje się nam kolejma Jinx...Ciekawe czy nosi karabinki w butach...-Tutaj trzeba będzie polakierować.-Klepnął w metal.-Zaraz go zbadam...
-Nie mamy za wiele czasu...-Pokiwałem głową.-Nie spędzamy za wiele czasu w jednym miejscu...
-"My"?-Mechanik uśmiechnął się na moment,gapiąc się na mnie.
-Nooo...ja i moja załoga.Taka jedna banda debili...
-A ty jesteś ich królem!-Usłyszałem znajomy głos z oddali.Poszli zrobić zakupy.
-W sumie...To racja.-Westchnąłem,mierząc ich.-Masz okazję ich poznać.-Spojrzałem na mechanika,który z ciekawością obserwował moich kumpli.
-Oooo!Jasiu,fajny ten Twój nowy przystojny kolega!-Jinx od razu podleciała do tego biednego gościa,który stał jak wryty,nie wiedząc co się własnie odpierdala.
-To jest Jinx.Brakuje jej kilku klepek i trzyma broń w butach.-Rzuciłem.-Z reguły jest sympatyczna ale jak jej się nie spodobasz,to może Cię wysadzić.
Mechanik pokiwał głową,lekko speszony i znowu spojrzał ma statek.
-Wydaje mi się,że tłok nawalił.Z tyłu trochę się kopci...-Poszedł na chwilę do warsztatu,niosąc lewarek i całą resztę jakiegoś złomu.Nie znam się na tym.Zaczął grzebać w maszynie i po chwili zakaszlał,wyciągając z niej jakieś kopcące się ustrojstwo.-Co się tutaj stało?Cały kokpit jest do wymiany...
-Zostaliśmy zestrzeleni przez myśliwce imperatora...
-Aaah...Dlatego w silniku jest dziura i przepaliły się świece.Nooo,trochę mi to zajmie.-Wyszedł spod pojazdu.-Kilka dni mi to zajmie...Postaram sié zrobić to szybko ale to dość złożony układ,potrzebuje wielu części,a prawie wszystkie wasze są uszkodzone...
-Rozumiem...-Pokiwałem głową.-Przekażę załodze.
-Mhm.-Mruknął do pracy,wyciągając kolejne elemeny.
-Trzeba będzie załatwić nam jakiś nocleg...
-Możecie zostać u mnie.Wprawdzie mam jeden niewielki pokók dla gości ale chyba się pomieścicie...
-Em...Dziękuję...-Rzuciłem cicho.Poszedłbym na jakieś piwo...
************************************
-Dzień dobry!-Mężczyzna przywitał się,słysząc moje kroki.Grzebał w naszym statku od samego rana.Także się przywitałem i rozejrzałem się.
-Jak idzie praca?
-No,może wyrobię się wcześniej...-Wysunął się na moment z pojazdu,zakładając te swoje śmieszne okularki na czoło.
-To świetnie.-Uśmiechnąłem się lekko.
-Jednak nie było aż tak źle jak mi się wydawało...Może nawet dziś go skończę...-Zaczął pracować dalej,a ja odetchnąłem z ulgą,że wkrótce naprawi nam pojazd...
-Yi!-Nagle usłyszałem delikatny kobiecy głos i rzuciłem okiem.Mechanik wysunął się z pojazdu i ochoczo podbiegł do kobiety.Rozmawiali wesoło.Nagle niedaleko rozległ się cichy wybuch...
-Jinx czy Ziggs?Oby nie oboje...-Westchnąłem i pobiegłem za odgłosem.-Czemu rzucacie bombami w stodołę!?Czy wy jesteście normalni!?
-Spokojnie.To tylko dymne.-Ziggs machnął ręką.
-No i co z tego?Wyjebaliście tu wielką dziurę.Posprzątajcie to,bo powiem Sonie,a ona sam wpierdoli.
-No dobra.-Jinx przewróciła oczami.-Nie umiesz się bawić.
Westchnąłem,odchodząc.Może zaliczę przy nich załamanie?
************************************
-No.-Pokiwałem głową,patrząc na odpicowany statek.-Wygląda jak nówka.-Pochwaliłem mechanika.
-Przydałoby się jeszcze polakierować boki...
Po chwili wpadły tu Sona i Jinx.Nieźle zmachane,więc coś musiało się stać.
-Musimy się zwijać!Ktoś wywalił węglana!Rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie.
Mechanik zmierzył nas z zaskoczeniem,bo chyba nie wiedział o co chodzi.
-Miasto już płonie.Musimy się zawijać,bo podzielimy jego los.-Sona była śmiertelnie poważna.-Statek da radę?
-Mhm.-Pokiwałem głową.
-No to na co czekamy!?Odpalać to i jazda!
Mechanik gapił się na mnie z zaskoczeniem i lekkim strachem.Cała pewność siebie go opuściła.Nie dziwię mu się.
-Chodź z nami.-Złapałem go za ramię.-Nie chcesz spłonąć,prawda?
Drgnął.Zupełnie nie wiedział co ma robić.
-Ale...
Nagle z tyłu coś wybuchnęło,więc szarpnąłem go za ramię,przyciągając go do siebie i wciągając na pokład.Ten koleś patrzył przerażony na oddalające się,płonące domy.
Trzeba będzie go jakoś uspokoić...
-Nazywasz się Yi,prawda?-Dotknąłem jego ramienia,bo wydawał się cholernie zagubiony.
Pokiwał głową bez słowa.Gapił się dalej w obraz za szybą.
-Przykro mi,że tak to wyszło.-Starałem się go jakoś pocieszyć.
-To nie wasza wina...Tylko teraz nie mam się gdzie podziać.Wy się rozejdziecie w swoją stronę,a ja muszę szukać nowego domu...Całe życie tam mieszkałem...
-Przecież możesz zostać z nami.-Rzuciłem.Przyda nam się ktoś taki.
-Yaaas!?On z nami zostaje!?-Jinx uradowała się,wpierdzielając w rozmowę jak oko cyklonu.
Yi zmierzył nas oboje lekko zagubionym spojrzeniem.
-Do niczego Cię nie zmuszamy.Zawsze możesz wysiąść gdzie tylko chcesz...
-Ale zostaniesz z nami,prawda?-Jinx naciskała,że spierdzieliłbym tylko żeby z nią nie gadać.
Po chwili mechanik uśmiechnął się lekko.
-Będzie mi bardzo miło...
Jinx rzuciła się,przytulając go i strasząc przy okazji.
-Jeeeeeej!
-Dobra,puść go.Udusisz go zaraz.-Zmierzyłem ją.
-Mogę mu pokazać statek?Proszę!
-Zgoda...Tylko go nie wysadź.-Zbliżyłem się do Yi.-Krzycz,gdybyś potrzebował pomocy.
Mechanik pokiwał speszony głową,a Jinx zaciągnęła go za sobą,gadając o statku.
-Gdzie teraz lecimy?-Sona zmierzyła nas oczekująco.
-Nadal mamy misję prawda?
-A więc Imperium?
-Imperium.
TAMTO ŁADNE DZIEŁO SZTUKI JEST OD Alverise
ZA HEJT BĘDZIE WPIERDOL OD MOJEGO GNIEWU XDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro