Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy kapitan nie ma cela...

*Yas*

-Gdzie jest Jinx,do cholery?-Ruszyłem niespokojnie przez korytarz.Wolałbym mieć całą załogę przy sobie,zanim wyruszymy na teren wroga.I jak na złość nie mogłem znaleźć tej wariatki...

-Yasuo.-Sona zaskoczyła mnie tak,że prawie podskoczyłem.-Nie chcę Ci przerywać darcia się na powietrze ale nas namierzyli.

-No i kurwa plan poszedł w łeb!-Mruknąłem z niezadowoleniem.Naprawdę miał szansę się powieść...Porzuciłem pomysł szukania Jinx i natychmiast ruszyłem w stronę głównego pokładu.O dziwo Jinx także tam była.

-I jak to wygląda?-Spojrzałem na radar,który wskazywał kilka statków imperatora,zbliżających się do nas w dość szybkim tempie.-Dogonią nas.

-Trzeba będzie odpalić sterowanie ręczne.-Jinx pokiwała głową,a ja zmierzyłem ją miną:Brawo debilu.

-Zapnijcie pasy,bo będziemy się kręcić jak skarpetki w pralce.-Westchnąłem,siadając za kierownicę.

-Ooook!To ja przygotuję działko!Będzie strzelanko!-Jinx pisnęła uradowana i wyrwała się z tłumu do osobnego pomieszczenia.

-Zaczekaj!-Malphite ruszył za nią,bo wszyscy wiemy co się dzieje,kiedy Jinx zostaje sama z bronią...

-Albo wysadzą nas statki albo ona...

Myśliwce wroga powoli nas doganiały,wypuszczając pierwsze strzały.Starałem się je jakoś wyminąć.

-Kurwa!Trafili nas!-Rzuciłem,czując uderzenie z tyłu i to,że coraz ciężej sterować maszyną.

-Braaawo Yas.Potrzebujesz okularów?Który to już raz nas ktoś trafia,kiedy ty prowadzisz?

-Jestem jedyną osobą,która umie prowadzić ten złom...-Rzuciłem,gapiąc się na radar.Jak narazie statki wroga zniknęły.Narazie.

-A Sona?

-Ona jest kobietą,wleci w skałę myśląc że to centrum handlowe.

-Coś ty...

-Nie teraz.Potem mnie skopiesz.Musimy lądować,bo się rozbijemy...-Naprawdę traciłem już panowanie nad statkiem.

-Zaraz znajdę jakąś bliską miejscówkę.-Ziggs rzucił,jakby próbował mnie pocieszyć.

-Tylko szybko.Zaczynamy tracić wysokość...

-Co powiesz na odludne zadupie na krańcu miasta?W pobliżu jest warsztat?

-Świetnie,dawaj współrzędne.

Wylądowaliśmy ostro,prawie dachując i z trzaskiem uderzając o podłoże.Faktycznie było tu prawie pusto,oprócz kilku domków i kilku sklepów.Spadający statek na pewno wzbudził czyjeś zainteresowanie ale narazie tak nie było.To chyba dobrze...

-Wszyscy żyją?-Zmierzyłem załogę,która była równie niezadowolona z lądowania co ja.

-Kto jest za,żeby zabrać mu licencję na kierowanie tym statkiem?-Sona rzuciła i cała reszta podniosła ręce.

-Haha.Bardzo zabawne.-Przewróciłem oczami,powoli wychodząc ze statku.Faktycznie to było niezłe zadupie.Nikogo nawet nie poruszył fakt,że całkiem spory statek rozbił się na podwórku.Stwierdziłem,że muszę poszukać tego warsztatu o którym mówił Ziggs.-Idę poszukać kogoś,kto naprawi nam statek.

-Gdybyś dał kierować Sonie,nie musielibyśmy go naprawiać.-Jinx zaśmiała się,a ja pochmurnie ją zignorowałem i poszedłem w stronę osady.
W końcu udało mi się znaleźć ten warsztat.Przydało by się zasięgnąć języka.Drzwi były otwarte,więc powoli wszedłem do środka.Było tu chyba pusto,oprócz czegoś w rodzaju ścigacza,stojącego na podstawie i kupy różnych malutkich części.

-Ktoś tu jest?-Rzuciłem cicho,mając już zamiar wyjść.

Po chwili jednak spod ścigacza wyłonił się młody mężczyzna,solidnie uwalony smarem.

-Ooo..Dzień dobry!-Ożywił się nagle,wyjmując słuchawkę z ucha i kładąc jakąś dziwną część na podłodze.Chciał podać mi rękę ale przypomniało mu się,że jest praktycznie czarny.-Aj,przepraszam.Zapomniało mi się...

Pokiwałem głową ze zrozumieniem.Wydawał się całkiem miły...Chociaż specyficzny...

-Coś się stało?-Spojrzał na mnie z uwagą,wycierając dłonie w jakąś szmatę.

-Mam całkiem duży statek do naprawienia...

-Stoi na zewnątrz,prawda?-Ruszył w stronę drzwi,gapiąc się na statek leżący w polu.-Nooo,całkiem niezły.Ciekawe czy mam do tego części?Muszę go obejrzeć.-Polazł w pole,zanim zdążyłem zareagować...Szykuje się nam kolejma Jinx...Ciekawe czy nosi karabinki w butach...-Tutaj trzeba będzie polakierować.-Klepnął w metal.-Zaraz go zbadam...

-Nie mamy za wiele czasu...-Pokiwałem głową.-Nie spędzamy za wiele czasu w jednym miejscu...

-"My"?-Mechanik uśmiechnął się na moment,gapiąc się na mnie.

-Nooo...ja i moja załoga.Taka jedna banda debili...

-A ty jesteś ich królem!-Usłyszałem znajomy głos z oddali.Poszli zrobić zakupy.

-W sumie...To racja.-Westchnąłem,mierząc ich.-Masz okazję ich poznać.-Spojrzałem na mechanika,który z ciekawością obserwował moich kumpli.

-Oooo!Jasiu,fajny ten Twój nowy przystojny kolega!-Jinx od razu podleciała do tego biednego gościa,który stał jak wryty,nie wiedząc co się własnie odpierdala.

-To jest Jinx.Brakuje jej kilku klepek i trzyma broń w butach.-Rzuciłem.-Z reguły jest sympatyczna ale jak jej się nie spodobasz,to może Cię wysadzić.

Mechanik pokiwał głową,lekko speszony i znowu spojrzał ma statek.

-Wydaje mi się,że tłok nawalił.Z tyłu trochę się kopci...-Poszedł na chwilę do warsztatu,niosąc lewarek i całą resztę jakiegoś złomu.Nie znam się na tym.Zaczął grzebać w maszynie i po chwili zakaszlał,wyciągając z niej jakieś kopcące się ustrojstwo.-Co się tutaj stało?Cały kokpit jest do wymiany...

-Zostaliśmy zestrzeleni przez myśliwce imperatora...

-Aaah...Dlatego w silniku jest dziura i przepaliły się świece.Nooo,trochę mi to zajmie.-Wyszedł spod pojazdu.-Kilka dni mi to zajmie...Postaram sié zrobić to szybko ale to dość złożony układ,potrzebuje wielu części,a prawie wszystkie wasze są uszkodzone...

-Rozumiem...-Pokiwałem głową.-Przekażę załodze.

-Mhm.-Mruknął do pracy,wyciągając kolejne elemeny.

-Trzeba będzie załatwić nam jakiś nocleg...

-Możecie zostać u mnie.Wprawdzie mam jeden niewielki pokók dla gości ale chyba się pomieścicie...

-Em...Dziękuję...-Rzuciłem cicho.Poszedłbym na jakieś piwo...

************************************
-Dzień dobry!-Mężczyzna przywitał się,słysząc moje kroki.Grzebał w naszym statku od samego rana.Także się przywitałem i rozejrzałem się.

-Jak idzie praca?

-No,może wyrobię się wcześniej...-Wysunął się na moment z pojazdu,zakładając te swoje śmieszne okularki na czoło.

-To świetnie.-Uśmiechnąłem się lekko.

-Jednak nie było aż tak źle jak mi się wydawało...Może nawet dziś go skończę...-Zaczął pracować dalej,a ja odetchnąłem z ulgą,że wkrótce naprawi nam pojazd...

-Yi!-Nagle usłyszałem delikatny kobiecy głos i rzuciłem okiem.Mechanik wysunął się z pojazdu i ochoczo podbiegł do kobiety.Rozmawiali wesoło.Nagle niedaleko rozległ się cichy wybuch...

-Jinx czy Ziggs?Oby nie oboje...-Westchnąłem i pobiegłem za odgłosem.-Czemu rzucacie bombami w stodołę!?Czy wy jesteście normalni!?

-Spokojnie.To tylko dymne.-Ziggs machnął ręką.

-No i co z tego?Wyjebaliście tu wielką dziurę.Posprzątajcie to,bo powiem Sonie,a ona sam wpierdoli.

-No dobra.-Jinx przewróciła oczami.-Nie umiesz się bawić.

Westchnąłem,odchodząc.Może zaliczę przy nich załamanie?

************************************
-No.-Pokiwałem głową,patrząc na odpicowany statek.-Wygląda jak nówka.-Pochwaliłem mechanika.

-Przydałoby się jeszcze polakierować boki...

Po chwili wpadły tu Sona i Jinx.Nieźle zmachane,więc coś musiało się stać.

-Musimy się zwijać!Ktoś wywalił węglana!Rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie.

Mechanik zmierzył nas z zaskoczeniem,bo chyba nie wiedział o co chodzi.

-Miasto już płonie.Musimy się zawijać,bo podzielimy jego los.-Sona była śmiertelnie poważna.-Statek da radę?

-Mhm.-Pokiwałem głową.

-No to na co czekamy!?Odpalać to i jazda!

Mechanik gapił się na mnie z zaskoczeniem i lekkim strachem.Cała pewność siebie go opuściła.Nie dziwię mu się.

-Chodź z nami.-Złapałem go za ramię.-Nie chcesz spłonąć,prawda?

Drgnął.Zupełnie nie wiedział co ma robić.

-Ale...

Nagle z tyłu coś wybuchnęło,więc szarpnąłem go za ramię,przyciągając go do siebie i wciągając na pokład.Ten koleś patrzył przerażony na oddalające się,płonące domy.
Trzeba będzie go jakoś uspokoić...

-Nazywasz się Yi,prawda?-Dotknąłem jego ramienia,bo wydawał się cholernie zagubiony.

Pokiwał głową bez słowa.Gapił się dalej w obraz za szybą.

-Przykro mi,że tak to wyszło.-Starałem się go jakoś pocieszyć.

-To nie wasza wina...Tylko teraz nie mam się gdzie podziać.Wy się rozejdziecie w swoją stronę,a ja muszę szukać nowego domu...Całe życie tam mieszkałem...

-Przecież możesz zostać z nami.-Rzuciłem.Przyda nam się ktoś taki.

-Yaaas!?On z nami zostaje!?-Jinx uradowała się,wpierdzielając w rozmowę jak oko cyklonu.

Yi zmierzył nas oboje lekko zagubionym spojrzeniem.

-Do niczego Cię nie zmuszamy.Zawsze możesz wysiąść gdzie tylko chcesz...

-Ale zostaniesz z nami,prawda?-Jinx naciskała,że spierdzieliłbym tylko żeby z nią nie gadać.

Po chwili mechanik uśmiechnął się lekko.

-Będzie mi bardzo miło...

Jinx rzuciła się,przytulając go i strasząc przy okazji.

-Jeeeeeej!

-Dobra,puść go.Udusisz go zaraz.-Zmierzyłem ją.

-Mogę mu pokazać statek?Proszę!

-Zgoda...Tylko go nie wysadź.-Zbliżyłem się do Yi.-Krzycz,gdybyś potrzebował pomocy.

Mechanik pokiwał speszony głową,a Jinx zaciągnęła go za sobą,gadając o statku.

-Gdzie teraz lecimy?-Sona zmierzyła nas oczekująco.

-Nadal mamy misję prawda?

-A więc Imperium?

-Imperium.


TAMTO ŁADNE DZIEŁO SZTUKI JEST OD Alverise
ZA HEJT BĘDZIE WPIERDOL OD MOJEGO GNIEWU XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro