Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Zaleca się przeczytanie rozdziału 8 ponieważ ze względu na to że zmienił on swoją treść.

Wszystkich proszę o wybaczenie ale obiecuję że nie zmieni wiele w przyszłej fabułę jak i poprzedniej.

Leżałem w pokoju pod tlenem. próbując przetrawić ostatnie wydarzenia. Do środka wszedła Wendy z torbą zakupów.

- Mam twoją czarna farbę pomóc ci ją nałożyć?

- dam radę sam.

Mamrotam i podnoszę się. Może zmiana klasy nie będzie złym pomysłem. Czułem się trochę tragicznie.
Nie miałem ataku paniki, jeszcze. Ale im dłużej będę się "przyjaźnił" z tym blondasem to na pewno będę ich więcej dostawał. Tak to jest powód. Gówno prawda. Po prostu mnie przeraża.

Druga sprawa Gideon milczał. Nic dziwnego zaraz po szkole wracał ze mną Will który nosił nawet kaptur by nie przypominać o tym że złote odcienie wszędzie to jego ikona.

Chciałem się go pozbyć i dokonam tego. Ale najpierw farba.

✥✥✥

Wszedłem do szkoły przeczesując ciemno brązowe pukle włosów i spojrzałem na Pacyfikę która czekała na coś lub kogoś pod rzędem szafek. Ruszyłem w jej stronę poprawiając na ramieniu torbę i wyjąłem mój spływ tlenu z nosa.

- Co tam?

- Nie wiedząc czemu Gleefull pojawił się w moim domu. Zgadnij czemu.

Ruszyła ze mną aż do mojej szafki z której zacząłem wyjmować potrzebne mi rzeczy. Nie miałem ochoty na to odpowiadać więc milcząc spojrzałem na nią krzywo i wyjąłem podręczniki.

- No słucham.

- Temu. - Wystawiła przed moją twarz nagranie jak atakuje go swoimi ustami. Taaa, chociaż przyznam ujęcie nieźłe. - Przecież mogłeś go zignorować.

- Nie będzie dręczył moich ostatnich bliskich jakich mam, zreszt
a, zadawanie się że mną to strata czasu. - prycham i patrzę na Pacyfikę. - dla twojej wiadomości nie tylko on czuje się z tym dziwnie i źle.

- Tylko że nie o to mi chodziło. Dip sądzę że on się w tobie zakochał.

- Bo przypominam swoją siostrę. Jestem jego przyjacielem.

Pacyfika westchnęła a obok pojawił się uśmiechnięty blondyn. William już wyjął przede mnie dwa bilety ale nie mogłem na niego patrzeć  Mimo że swetry zmieniły barwę na czarny, na oczach miał okulary a włosy chował pod kapturem wciąż czułem drżenie palców gdy był obok. A to spotkanie nie było właściwe  powinienem mu był odmówić.

- To wyznacz mu granice. Chodźmy miało to rozpętać kolejny dziwnogedon.

- Gdybym miał wyznaczać granice nie gadał bym z tobą. - Sycze jak żmija i obracam głowę na bok. W tej chwili spojrzała na mnie wściekle rozumiejąc co tak naprawdę chcailem przekazać.

- Wiesz co Dipper? Rozumiem wiele, w końcu tamte wydarzenia zmieniły nas wszystkich. Zwłaszcza ciebie. Nie wiem co się stało gdy wróciłeś do domu, rozumiem tylko tyle że przez to masz ataki, ale to nie powód by nie dbać o innych.

Blondyn spoglądał na mnie z tyłu a ja czułem paniczne drżenie dłoni. Właśnie, nikt nie miał pojęcia co widziałem, dlaczego zwykła barwa słoneczników wywołuje drgawki, nie rozumieją czemu wszystko przypominające trójkąt doprowadza mnie do obłędu. Zwłaszcza Will który chciał koniecznie mnie poznać. Żygam tą relacją.

Nie mają pojęcia jak to jest się dusić i widzieć coś czego nie powinno się widzieć.

- Racja. Nikt z was nie wie. Nikt nie rozumie. Dajcie mi wszyscy spokój. - prycham i zawracam do wyjścia ze szkoły.

Nigdy nie byłem prawdziwym mężczyzną, babski głos, słuchanie kapel dla bab, brak mięśni a w okresie dorastania kobiece walory jak szerokie uda i biodra i lekkie wgłębienie w talli. Teraz na dodatek zachowuje się jak kretyn i nie przeszkadza mi że całowałem się z facetem. Nie żebym był homofobem. Zwyczajnie nie sądziłem że autentycznie pocałunek z gideonem mógłby mi się podobać.

Pieprzę to.

Wyszedłem ze szkoły widząc jeszcze za sobą Williama który dobiegł do mnie o Uśmiechł się.

- to gdzie idziemy?

- Raczej gdzie ja idę. - Sycze i odpycham go stając w miejscu. - William odczep się. Czego byś nie zrobił masz rację boje się ciebie. Przypominasz mi mój największy koszmar więc niech to będzie dla ciebie największym argumentem. - Mówię unsozac głowę jak najwyżej a on cofa dłoń która chciał położyć mi na ramieniu.

- A ten dzień? kawa, gry z autkami? Przecież nie miałeś...

- Miałem, mniejsze ataki, siedziałem podłączony do tlenu, widziałeś to. Sądzisz że sobie wymyśliłem to? - Przykładam palec do jego podbródka boleśnie mu go wbijając. - Zrozum to, nie chce cię znać. Nigdy.

✥✥✥

Dipper z dwiema butlami tlenu w plecaku i niewielkim zapasem jedzenia ruszył do lasu. Z zwykłej strewfu pojawił się najpierw przy krasnalach a potem obok kamieni wzrostu i sklecił w lewo za wielkim dębem sunąc w czysty rezerwat przyrody należący do gravity falls, nie był ruszany a było w nim pełni magicznych istot. Właściwe nawet wujostwo chłopaka nie wiedziało czemu akurat na całym świecie to tu jest tak ogromne na kumulowanie magicznych stworów.

Wchodząc do jaskini minotaurów rozejrzał się i zobaczył jak ci kąpią się w wielkich gejzerach. Stąpając nieco głośniej wydał z siebie dziwny dźwięk jakby buczenia  a parę minotaurów spojrzało w jego stronę. Już mając dwanaście lat wykształcił sobie taki ruch to oznajmiało że przybył ich ludzki sojusznik. Teraz był młodym dorosłym i jego głos był bardziej gardłowy ale mminotaurowie i tak wiedzieli że to on.

Zaczął się rozbierać przy jednym z źródeł i chwilę potem bez tlenu i ubrań wskoczył nago do wody witając się uprzednio z obecnym przywódcą.

- Bork, Od kiedy jesteś dowódcą? - pyta cicho i przyciąga do siebie dryfującą butle pełną czegoś na rodzaj olejku do kąpieli.

- Od prawie trzech lat. Dawno cię tu nie było, jakoś z pięć co?

- dokładnie. Wiesz mieszkałem u ciotki dwa stany obok. Raczej ciężko było by mi wpaść na przyjacielskie turnieje.

Odpowiedział wylewając na kark błękitny błyszczący olejek.  Dipper teraz przypominał iskrzącą się gwiazdę. włosy odrzucone w tył ukazywały jego lśniącą złotą Blizne w kształcie gwiazdozbioru a błękitny płyn spływający po lekko wyrzeźbionej klacie roztapiał się po zetknięciu z wodą. Wyglądał jak gwiazda zamknięta w ludzkiej powłoce która właśnie rodzi się na nowo.

- Wyglądasz jakby coś cię trapiło chłopie. Skąd te obawy? Przecież "to" jest zamknięte i pod ochroną Gerela.  I miśka. Oraz te runy co twój wujaszek je postawił. - wskazał na swoje ramię z tatuażem blokady na opętania. Miały lekko różowy odcień i błyszczały.

- Nie chodzi o to. Wiesz, wcale to nie jestem jak prawdziwy facet. - Zaśmiał się goszko Dipper i wskazał błyszczące czoło. - Choruję. Mam ataki paniki i w niewielkim stopniu wodę w płucach której nie mogą się pozbyć. Ciocia nie mogła patrzeć na to wszystko i wysłała mnie tu. Do miejsca które jest przyczyną tego wszystkiego. - Bork złapał go mocno za ramię kiwając głową. - W wrogach mam  przyjaciół ale zrobiłem błąd i pocałowałem jednego z nich, a na dodatek przyczepił się do mnie taki chłopak.

- Wiesz że możesz tu zostać ile chcesz. Uratowałeś nas. A to bardzo męskie. Uczono nas, teraz wiemy że choroby nie są nie męskie, więc daj spokój i odpręż się.

Stwierdził dowódca zanużając się po brodę w wodzie. I tego było mu potrzeba. Palcami zaczął sunąc po runach na ciele. Mial ich setki, część z nich zrobił nawet sam a część jak te ogromne na plecach robiła Wendy. Każdy w tym mieście miał chociaż jedną albo miał naszyjnik ale Dipper nie wiedział o tym co wprowadziło wujostwo do miasta. To miejsce było przejściem i bramą między światami, otoczone swoją własną dziwną barierą tak by magiczne rzeczy zostały w środku. Wszystko po to by w razie pojawienia się innych demonów one pozostały w tym jednym miejscu na ziemi. Czego Dipper się domyślał.

Ale wolał ignorować fakt że jego przygoda znów się zaczyna, w tedy gdy on nie ma na to siły.

Po kąpieli w samej wielkiej skórze zabrał swój bagaż i poszedł do dawno wyznaczonego mu miejsca owijając się futrem usnął jak dziecko. I poraz pierwszy od dawna nie śniło mu się kąpletnie nic.

✥✥✥

Wstał dopiero następnego dnia późnym południem kiedy to jedna z nie wielu kobiet minotaużyc. Ubrana w skórę z niedźwiedzia. Z tego co pamiętał mieszkały z drugiej strony jaskini i spotykali się jedynie na kopulację bądź uczty po południem.

- Wstawaj chłopcze.  Masz zaproszenie od samego władcy. - Mruknęła podając mu coś w stylu ubrania a on szybko nałożył to na siebie i ruszył za kobietą rozciągając ramiona.

Pojawili się na czymś jak część jadalna w jaskini gdzie został posadzony przy obecnym dowódcy przy kamiennym stole. Widoczne minotaury szły do przodu z ewolucją. A on wciąż tkwił w wspomnieniach.

Może powinien iść do przodu przeprosić Gideona i...

- Woju, znaleźliśmy w okolicy jaskiń dwoje młodych ludzi.

- Sprowadźcie ich tu. Pamiętasz że Stanley zabronił robić ludzkim podmiotom krzywdę.

Warknał mężczyzna i spojrzał w stronę Dippera który nałożył sobie na tależ wypieczone mięso i trochę warzyw. To też była nowość w tej grocie.  Nie spodziewał się przygotowanych posiłków.
Wziął w usta mięso które wręcz rozlatuwało się mu na ustach. Zamruczał z przyjemności i w jednej chwili przez stolem rzucono na ziemię dwoje ludzi.

- Kurwa no! Puszczać mnie!

Sykła dziewczyna a potem uniosła głowę na Dippera który prawie się zadławił. Spojrzał na białowłosego który poprawił biały t-shirt i wstał.

- Dobry, Dipper.

Syknął albinos a Ten przełykając jedzenie westchnął szturchając Bork'a.

- to moi znajomi nie są groźni. Pogadam z nimi.- szybki wstał i zanim co zaczęli krzyczeć i wrzeszczeć zabrał ich nieco dalej od uczty i poprawił w pół osłaniające go futro. - co tam? - Pyta jak gdyby nigdy nic i opiera ręce na piersi.

- Ha!? Co tam!? człowieku, twoje wujostwo lata helikopterem nad całym miastem szukając ciebie!  Ja sobie żyły wypruwam bo myślałem że to moja wina.

- Gideon... ale chwila to co tu robi pacyfika?

- Upewniam się że twój kolega nie postanowi rozpętać dziwnogedonu. Poraz drugi.

Nie zdążył odpowiedzieć bo Gideon przyległ całym ciałem do niższego przuaiciela i wsunął dłonie na jego plecy zamykając oczy. Zdziwiony Dipper nie drgnął a blondynka znikła w tej samej chwili.

- Jeśli myślisz że jestem na ciebie zły to zapomnij o tym. Rozumiem czemu to zrobiłeś, po prostu byłem zdziwiony. Dipper. - Odsunął się tak by spojrzeć na twarz chłopaka który nawet nie drgnął. - Mogę cię o coś poprosić?

- Huh?- Dipper został złapany mocno za policzki przez biało włosego i chwilę potem usta albionsa były znów niebezpiecznie blisko tych należących do bruneta. W jego ciele coś zawirowało, oparł dłonie o skalę za nim a Gideon zasłonił ich obojga swoim dość dużym ciałem.

- Nigdy nie przepraszaj, przynajmniej nie za to. Będę w tedy czuł że mnie odrzuciłeś i - tu urwał na chwilę sapiąc w suche wargi przuaiciela. - i będę czuł się fatalnie z tym że nie czułeś w tedy tego co ja. Tak jak czuje się też teraz...

Gideon przymknął błękitne oczy a Dipper został zamknięty między ramionami młodszego przyjaciela a zaraz potem pojawiła się też noga między jego nagimi udami. Pines znów poczuł to mrowienie w całym ciele, tak jak w tedy gdy rozumiał że kocha Wendy, i w tedy gdy całował się poraz pierwszy. Miał wrażenie jakby jego wnętrzności zaczęły się roztapiać a każdy kolejny ruch był wykonany automatycznie.

W tej chwili chłopak podważył swoje każde pewne zdanie. Wszystko co dotąd o sobie ustalił runęło w gruzach, dla niego teraz już zupełnie wszystko było chaosem. Dipper nabrał więcej powietrza i przymknął jasne błękitno zielone oczy. Cała grzywka zasłoniła prawdziwe emocje utwione jak na tacy w oczach Pinesa. Nie chciał tego pokazać, bo czuł tu swoją słabość.

- Więc umów się ze mną... - Warknał w jednej chwili i nie dając czasu na odpowiedź przywarł do jego warg układając drżące palce w włosach białych jak śnieg.

Nie było tu mowy o miłości, bardziej o czystym pożądaniu z obu stron, które miało swoje prawo do przemiany w miłość, ale teraz nie było to ważne, pocałunek był znacznie ważniejszy, bo był teraz.

Jak mówiłam rozdział publikowany od nowa ponieważ, dlatego, że zmieniłam plan wydarzeń paru najbliższych rozdziałów. Planowałam historię na jakieś maks 25 rozdziałów obecnie planuje ich 35 więc zmiana tego jednego rozdziału dostarczy wam 10 rozdziałów więcej na pewno. Zapraszam do komentowania, im częściej są komentarze tym łatwiej mi kopnąć swoją dupę i zabrać się do pisania.

więcej pisania = więcej rozdziałów = szybsza publikacja = dwa/ trzy rozdziały na tydzień ( czasem nawet maraton codziennie jeden rozdział albo nawet parę jednego dnia)

Jeśli macie też jakieś wizję na to co może się stać albo chcecie jakiś specjal to zgłoszenia przyjmuje w komentarzach albo pv pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro