5
Spojrzał na Plac zabaw i potem na blondyna który wskoczył przez barierki i obrócił się od niego.
- Idziesz?
- Czy to dlatego zrezygnowałem z czytania książki by przyjść na durny plac zabaw?
Spytał dipper wchodząc spokojnie przez furtkę a blondyn usiadł na huśtawce o wystawił dłoń do chłopaka w kapturze i masce.
- Jakiś nie widzi mi się bym spędził tu więcej niż parę minut. To nie dla mnie.
- Narzekasz Dippo, siadaj.
- A jeśli nie chce bo to zimne, nudne i paskudne miejsce?
- Nie tak paskudne jak ty, chodź siadaj sosenko.
I w tedy coś stanęło w sercu chłopaka. Cofnął się trzy kroki patrząc na blondyna i szybko zaczął oddychać..
- Jak mnie nazwałeś?
- huh?
- PYTAM SIĘ JAK MNIE NAZWAŁEŚ.
Krzykł czując palpitacje serca a potem wyjął wodę i dwie tabletki przełykając je. Blondyn powoli wstał wyciągając ręce do bruneta.
- Jej uspokój się, proszę...
- Nie, nie ma mowy nie zbliżaj się do mnie, nie podchodz.
Powiedział przewracając się a potem szybko wstał i niemal biegiem ruszył jak najszybciej zostawiając chłopaka samego. Spojrzał tylko w ślad za brunetem i uderzył w metal krzycząc na cały głos. Znów go odstraszył. Znów mu się nie udało więc musiał wymyśleć coś innego.
°°°
Dipper przez kilka dni unikał blondyna jak ognia o chodź siedział z nim na każdej lekcji to zdecydowana większość czasu przebywał z Gideonem gdzieś po mniej lubianych przez uczniów rogach szkoły. Zaprzyjaźnił się z albinosem do tego stopnia że co ranek Gideon specjalnie zaczął chodzić na autobus by po kilkunastu minutach przysiadł się do niego brunet a potem razem dochodziło do szkoły a po każdej lekcji spotykali się jednym miejscu a potem rozchodzili i tak aż do końca lekcji bo potem szli na godzinę na automaty o razem w domu któregoś z nich odrabiali lekcje.
- Ej Gideon a może dziś po szkole pójdziemy do kina? Jakiś nowy romans komediowy dzisiaj puszczają.
- Nie wolisz coś bardziej... męskiego jak horror?
Dipper prychł poprawiając bluzę a potem podwinął rękawy i spojrzał na ludzi wchodzących na stołówkę.
- Nie zbyt, Mabel nauczyła mnie oglądać tylko to że względu na to że ona sama się bała i chodziłem z nią do kina. Poza tym w brew pozorom to serio spoko filmy.
- Hej słyszałam że idziecie do kina!
Usłyszeli za sobą głos i jednocześnie się obracając dostrzegli platynowy blond zaczesany w wysokiego kucyka. Dziewczyna usmiechła się lekko a Gideon uderzył w kostkę Dippera. Spojrzeli po sobie.
- Pewnie że możesz, Tylko czemu z nami a nie z dziewczynami?
Pacyfika przysunęła się ich bliżej i razem ruszyli na stołówkę do kolejki.
- Moje koleżanki ostatnio się ze mną kłócą i się nudzę. Zresztą chyba każdy chciał by iść z tobą do kina i nikt nie rozumie czemu gadasz z odrzutkiem.
Powiedziała cicho co zdecydowanie wkurzyło Gideona niemal chcącego ją rozszaepać. Gideon wciąż był wkurwioną żoną.
Dipper powoli pokiwał głową biorąc tace od Wendy tak jak i oni i razem ruszyli do ich małego stolika. Oczywiście super usiadł z jednej strony a Pacyfika na przeciwko by móc obserwować Dippera z ukrycia.
Przyciągło to uwagę całej stołówki i nie było by nic w tym dziwnego gdyby wzrok Gideona porozumiewawczo nie wymienił się z tym Dipa.
- co widzisz?
- Złoty bałwan poraz trzecie. tym tygodniu obserwuje twoje plecy jakby coś miało się stać a dziś to już wogule przegina.
Pacyfika prychła śmiechem k otworzyła sok.
- Więc o tym tak mówicie. Jesteście głupi. Okej więc, zaraz Clary wstanie i ruszy w stronę chłopców poczym znacznie mówić o niusach, reszta cheerleaderek skończy swój sok z dodatkiem witamin na dietę i przysiądą się również do stolika elity. Tam król czyli William oraz świta zaczną mówić coś zabawnego jednak każdy z nich będzie próbował coś zatuszować jak na przykład obserwacje Dippera. Robią to od początku z rozkazu willa który stwierdził że jesteś interesujący i się do nich nadajesz. W tedy ja jako królowa miałam za zadanie żucić czymś na wzór "skoro lubi wyrzutka nie jest wart uwagi" a w tedy zaczyna się debata o tym jak przeciągnąć cię na swoją stronę byś nie zadawał się z Gideonem.
Chłopcom opadły szczęki a Pacyfika zaczęła jeść sałatkę że spokojem jakby to była już dla niej zupełna norma Wzruszyła ramionami.
- Och błagam wszyscy wiemy że od początku William interesuje się Dipem z nie wiadomych celów, maskę dlatego że jesteś nowy albo dlatego że każdy cię tu zna, lub Moja własna teoria chce cię włączyć do elity. Ma smykałkę w wyszukiwaniu sobie prawych rąk.
Usmiechła się lekko żyjąc sałatę a Gideon nagle wypuścił plastikowa łyżkę z dłoni wprost na ziemię. Wściekły i głodny pokazał znak który rozumiał tylko Dipper a potem oboje zdrętwieli jak blondyn siada obok dipepera na przeciwko Gideona i bierze w dłonie swój widelec i niemal że wlepiając swoje oczy w chłopaka zaczął jeść.
Dipper zacisł pięści i spojrzał w złote oczy
- co ty robisz na diabła...
Wyszeptał pytanie a złotowłosy zaczął szybciej jeść by przełknąć a potem z uśmiechem podparł się o podbródek.
- Stwierdziłem że skoro jesteśmy partnerami w wielu projektach to mogę siedzieć z tobą, naprzykład by je omówić albo jeszcze lepiej cię poznać.
- My się nie znamy William.
- Dlatego mówię bardziej, głuchy jesteś?
- Idź sobie stąd. Nie lubię dużego towarzystwa...
Nie skończył jednak szeptać bo o stół oparła się dziewczyna w miniowce z dużym biustem.
- Ej szlamy wypieprzać teraz to stolik króla.
Stwierdziła spychając Gideona z ławki tak że uderzył się w głowie. Na to dipper wstał szybko i okrążając stolik i całą ekipę która przykucnął przy chłopaku i sprawdził co mu jest. Zabraniajcie się ruszać spojrzał jak ta sama dziewczyna wywraca ich tacę. Temu wszystkiemu przyglądał się Blondyn pijący coś, po chwili jednak spojrzał na dziewczynę.
- Możesz stąd wypierdalać? A raczej nie możesz a Musisz, cyz ja powiedziałem komu kolwiek że idę przejąć stolik? Nie... Powiedziałem że chce dziś zejść w innym miejscu, więc albo się wyniesienie zbierając bydło jakie tu zrobiliście albo dostaniecie w te puste gęby.
Powiedział cicho złoto oki a inni drętwiejąc zaczęli się wycofywać czym prędzej, chłopak zaś zaczął spokojnie jeść nie zważając na to że super aktualnie sprawdza stan przyjaciela. Szybko wstał z Gideonem k zupełnie ignorując obecność blondyna ruszyli w przeciwnym kierunku prosto do wyjścia.
°
Spojrzałem na Gideona a on na mnie. Walka na spojrzenia jest trudniejsza niż sądziłem. Oczy mnie pieką. Płoną. On się uśmiecha.
- używasz magii znów?
- nie no gdzie. jestem mistrzem.
Upiłem łyk soku a Pacyfika uderzyła w blat.
- hej! Gideon mrugnął.
Zaśmiałem się i zamknęłem szybko oczy czując jak mi już łzawią. Okazało się że Pacyfika naprawdę stała się miła. Wsadziła w usta frytkę.
Siedzieliśmy w Smoke Hole. Dziwna mała knajpą pełna fast-food ale było bynajmniej dobre. No i była zupa. Nawet dobra chodź dziwna. Spojrzałem na pacyfike która gryzła frytki. Spojrzałem na naszą pracę domową. Blondynka stwierdziła że muszę jej pomóc bo dla niej matematyka to czarna magia. Dla mnie też, ale udaje że coś umiem.
- Dipper co robisz wieczorem?
Spytał Gideon a ja nagle stwierdziłem że szyby są niezwykle intrygujące. niesamowite że ludzie to robią z magmy...
Pacyfika mnie szturchnęła trzeci raz a ja zapchałem usta zupą.
Gideon zrozumiał. To logiczne że nie wyjdę bo nie mogę. Znaczy mogę ale kończy się to źle.
- to może wpadniemy do ciebie?
- muszę zrobić pracę z biologii ten ... William chyba jej nie napiszę.
myśląc o złoto okiem poczułem dreszcz. Nie był on przyjemny. A mimo to coś innego.. takie...
Spojrzałem w górę i zobaczyłem jego wraz z ekipą. Wsadziłem resztę jedzenia do ust i spojrzałem na Gideona sygnalizując że za chwilę wybiegnie stąd szybciej niż kiedykolwiek biegłem. Pokiwał tylko głową i wsadził frytkę w usta łapiąc mocno pacyfike a ja zabrałem torbę i tak jak wcześniej mówiłem wybiegłem.
Musiałem uciec. Jak najdalej.
Nie zostanę sportowcem. Ale zdołałem wybiec z knajpy.
Dokładnie pół godziny później stałem u wejścia domu. Wendy spojrzała na mnie
- co znów?
- nic.
- Pizza?
- Spaghetti.
- więc niech się stanie spaghetti.
°°°
Owinięty w koc siedziałem obok Wendy jedząc spaghetti. Znaczy tak było krótką chwilę. To miał być spokojny wieczór gdzie w końcu się najem i pójdę spać. Tylko że mój plan umarł gdy Wuj Stanley otworzył drzwi. Na początku było cicho... a potem do środka wpadli moi nowi przyjaciele. Wakacje starzy ale powiedzmy że w tedy nie mieliśmy dobrych kontaktów.
Odstawiłem więc talerz i patrząc na nich zaczełem biec na górę. Rzucili się w pogoń za mną i gdy już byłem u progu pokoju Gideon wskoczył na moje plecy przewracając nas na ziemię.
Jego twarz była blisko mojej i gdy poczułem jak się rumienie on się usmiechł unosząc w górę rozjaśniacz.
- Co ty na to żeby przefarbować sobie włosy?
- nie.
- o tak!
Zaśmiałem się gdy pomógł mi wstać a potem zobaczyłem pełna torebkę farb zakupionych przez dziewczynę. Skończyło się tym że mój pokój zamienił się w salon fryzjerski a na mojej głowie pojawiła się dużą dawka rozjaśniacza. Było już za późno. Przed moją twarzą pojawiła się cała paleta kolorów.
- Jakie chcesz włosy?
Spytał Gideon czając się na ciemny granatowy. Był tam czerwony, różowy, zielony, nawet mój ulubiony czarny. Ale mój wzrok padł na blond. Właściwe... dlaczego by nie? Może w końcu mój strach minie. Sięgnęłem po blond i jeszcze jeden pokazując im.
Pacyfika zaklasnęła w ręce i się zaczęło. Głośna muzyka z przyniesionego głośnika i dużo aluminiowej folii. Miałem błękitne palce od smarowania farby na włosach Gideona który zapragnął błękitnych końcówek. Pacyfika owijała moje włosy folią a potem my we dwoje tańcząc do starych przebojów zaczęliśmy robić jej pasemka. Moim mikrofonem była tubka farby a Gideon śpiewał w rolkę aluminium. Potem przyszła nawet Wendy z przekąskami i też trochę śpiewała.
Mijały godziny i gdy spłukałem farby dostałem jedna z kilku suszarek i śmiejąc się zaczęła się bitwa na ciepłe powietrze. Gideon siadając mi na nogach zaczął układać mi fryzurę. Pacyfika prostowała swoje włosy a ja grzebałem w telefonie za jakąś muzyką.
Jednakże w końcu skończyliśmy wbiegając do łazienki. Widząc swoje odbicie poczułem chwilowy atak paniki.. ale im dłużej patrzyłem na siebie tym mniej się bałem. Drżenie rąk ustało. Tak jakbym od zawsze był blondynem... Uśmiechlem się do własnego odbicia i pstrykając palcami wskazałem samego siebie.
- Fajnie wyglądasz Dipp.
Skąplemętowałem samego siebie na co usłyszałem śmiech Gideona zawieszonego na moim ramieniu.
- To co idziemy spać nie? jest już po północy.
W końcu coś zaczęło się ukladać.
°°°
Siedząc na biologi oddychałem sobie spokojnie. Pierwsza lekcja, wścibski chłopak znikł. Wszytko grało i tańczyło. Dostałem nawet parę komplementów za nową fryzurę a bardziej jej kolor. Nawet wujostwo uznało że zmiana dobrze mi zrobi.
Moje szczęście przerwał jednak wesoły okrzyk.
- DZIEŃ DOBRY WIEEETNAMMM!
Ktoś tu się naoglądał Supernatural. Prychnęłem widząc jak chłopak w czarnym stroju pojawia się obok mnie i wyrzuca na stół parę książek.
- Oddałeś naszą pracę?
Przewróciłem oczyma i poprawiłem łańcuszek na szyji. Chłopak jednak złapał moją dłoń i nakłonił do spojrzenia na siebie.
- oddałem czego jeszcze chcesz.
Syknąłem odsówając drżące ręce. Starałem się tego nie pokazywać. Wiedział że się go bałem ale przecież może uznać że przestałem j może straci mną zainteresowanie. Co nie zmienia faktu że jego błyszczące złote oczy powodowały właśnie paraliż mojego ciała. Przysunął mnie bliżej siebie z dzikim uśmiechem bestii. W tej chwili Zupełnie wszystko zrobiło się czarne. Widocznie musiałem wstrzymać oddech i właśnie mdleje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro