4
Dipper zdjął maskę z twarzy i spojrzał na dziewczęta opierając się częściowo o automat.
- W czymś pomóc?
- Chciałybyśmy zagrać w tamtą grę - Wskazały za siebie - Ale ona nie działa. Laysy pomyślała że można by było kogoś poprosić a wy wydajecie się być przyjaźni...
- Albo przystojni - Burknęła jakaś dziewczyna która zaraz uciszyły a Dip uśmiechł się i szturchnał pod automatem nogą Gideona.
- My tu nie pracujemy. - Powiedział białowłosy a brunet zepchnął go z krzesła chichocząc przy tym poczym wstał i delikatnie się ugiął jak gentleman.
- Pomogę z chęcią, mój kolega chyba nie zna zasad etyki.
zaśmiał się a białowłosy wstał mrożąc oczy i spojrzał na co zabierając go te panny. Dipper odpiął torbę od rurek i spojrzał na automat do tańca poczym wyjął parę monet i wrzucił dwie do środka uruchamiając grę. Dziewczyny jak zapatrzone w obraz spojrzały na to podczas gdy dipper wybierał utwór. Padło w końcu na mieszankę tych wolnych i szybkich i potem wpisał kod i cofnął się na srebrne pole przyglądając się pierwszym ruchom.
Białowłosy ruchomił aparat a dziewczyny obserwując zobaczyły jak chłopak wskakuje na plansze kolorów i zaczął tańczyć myląc każdy ruch a gdy po chwili się przewrócił one się zaśmiała i zaczęły wyzywać go od frejerow. zaś białowłosy odsunął telefon. Dipper spojrzał na odchodzące panny a potem spojrzał na czerwony ekran. Wstał z kpijnym uśmiechem i włączył od nowa poczym spojrzał na białowłosego i podwinął rękawy bluzy. Gideon znów unosił kamerę na niego a ten wskoczył powtórnie na kolorowa plansze i nawet nie patrząc w ekran zaczął tańczyć poruszając całym ciałem jak zawodowy tanceż. Dziewczyny które wcześniej go wyśmiały usłyszały okrzyki zachwytu i zaraz gdy się obruciły spojrzały na tańczącego chłopaka który nie wydawał się teraz nie umiejętny a wręcz przeciwnie, Obrocił się tyłem do ekranu i unosząc głowie przejechał po swoim ciele mrugając do Gideona. Kilka osób zaczęło to nagrywać a on wydeptując kolejne ruchy zabrał więcej powietrza wymyślając układ rąk i mimo duszenia co było dla niego niebezpieczne zakończył taniec odchylając się w tył. Ekran zrobił się tęczowy a po chwili wyskoczyło zdjęcie, jego i jego siostry. Uśmiechł się lekko wiedząc że pobił rekord kory niegdyś razem ustalili i powoli łapiąc się za klatkę piersiową zaczął kaszeć. Uśmiechał się jednak od ucha do ucha słysząc "good luck Pines Twins you a winner King".
- więc to twój rekord każdy chciał pobić?
Spytał podekscytowany Gideon kończąc nagranie a Brązowo włosy wziął butelkę wody z torby i zaczął pić aż do dna.
- Jak kabel dorwała te maszynę stwierdziła że muszę wsie nauczyć tańczyć. Z początku ładowałem na podłodze a potem pobijalismy swoje rekordy na wzajem aż maszyna faktycznie zwariowała nie mogąc wykryć urzytkownika i połączyła nas jako jedno. Oboje w końcu mieliśmy pseudonim jako nazwisko.
- He zrobisz to jeszcze raz?
Spytała dziewczęta z maślanymi oczętami a ten powoli wstał biorąc torbę.
- Gdy upadłem nie byłyście dla mnie zbyt miłe, kultularnie muszę wam odmówić ze względu na wasz brak szacunku do osób które mogą czegoś niepotrafić.
Uśmiechł sie promiennie i złapał za nadgarstek białowłosego ulatniając się stamtąd szybciej niż się pojawił.
- Czemu im odmówiłeś...
- Ponieważ takie dziewczęta nie patrzą na to co ci wychodzi zawsze, patrzą na to gdzie się mylisz i cię skreślają. Zrób tak kiedyś zobaczysz ile z nich się odwróci gdy upadniesz. Znajdź taką która pomoże ci wstać.
- Skąd tyle wiesz.
Dipper założył maskę i kaptur.
- uczyłem się etyki u pewnej kobiety, zabawne robiłem to by kiedyś pogadać z Wendy jak ktoś idealny.
- Urocze.
Skometował Gideon i razem ruszyli przez park w jakimś kierunku.
- Serio jestem twoim kumplem?
Spytał Wyższy. Zabawne był młodsza. dużo wyższy niż Dipper. Brunet zaś zerknał na niego i wrócił wzrokiem do chodnika.
- Dlaczego nie miał byś? Nie gniewam się za to co stało się kiedyś, właściwe było to nawet zabawne. Miałeś takie wydęte policzki.
Gideon się zaśmiał gdy dipper dotknął jego policzka i razem gadając o głupotach ruszyli na obrzeża miasta.
°°°
Odłączył rurkę od małej butli i odrazu podłączył do dużej. Nie powinien dziś tańczyć. Teraz kaszlał cały wieczór. Odstawił prawie pustą butle na półkę i położył torbę na blacie w kuchni a potem ruszył do lodówki. Ku jego nieszczęściu była niemal noc a na fotelu obrócił się jeden z jego wujków.
Dipper zaglądając do lodówki wyjął resztki kolacji i wziął widelec patrząc na Forda który nie był zadowolony.
- Wendy mówiła że dziś niemal wydałeś się w bujkę i miałeś atak paniki ale się nie przyznałeś.
- W mojej klasie jest chłopak o złotych oczach. Trochę się przestraszyłem ale to nic takiego. Odczepił się. A co do bójki to jacyś idioci zaatakowali Gideona.
- Gleeful'a? Nie ważne ten chłopak to William prawda?
- Ta a co?
Spytał wsadzając trochę jedzenia w usta.
- Jego rodzice są mili chodź on sprawia kłopoty, jednak twoje ataki nie są bezpieczne więc przeniesiemy cię do drugiej klasy chociaż tak...
- Przeżyje okej? Jest fajnie. Nigdy nie miałem znajomego a teraz wesoło spędziłem dzień z Gideonem, wszyscy się tu zmienili i w końcu czuje się jak w domu nie niszczy mi tego wujku. Wiecznie nie ucieknę, słońce jest złote, słoneczniki maja żółte płatki sądzisz że zdołasz zgasić słońce i ściąć każdy kwiat by mnie uchronić? Bo ja nie sądzę.
Powiedział na jednym wdechu biorąc butle a potem z torbą talerzem i butlą poszedł na górę w zupełnym milczeniu.
°°°
Przetarł oczy powoli podnosząc się z biurka a potem spojrzał na notatki które całą noc studiował oraz na telefon wypełniony wiadomościami od Gideona. Odsunął kubek i talerz a potem schował zeszyty do plecaka i zabrał ubrania z krzesła obok po czym ruszył do łazienki.
Po dobrych kilkunastu minutach spojrzał na zegarek i wyszedł z łazienki wycierając głowę ale to co zobaczył było niesamowite dziwne. Na jego łóżku leżał blondyn o złotych oczach i przegladał jeden z albumów które przywiózł z domu.
- Co tu robisz Will..
- Twój wujek mnie wpuścił gdy powiedziałem że się o ciebie martwię bo niemal wydałeś się w bójkę z moimi ludźmi.
Przewrócił stronę albumu nie patrząc na Dippera zaś ten zesztywniał spoglądając na półkę a potem wziął torbę.
- Możesz zejść na dół i tam poczekać?
- Nie.
Spojrzał na niego złotymi tęczówkami i cofnął się kilkanaście kroków upadając na ziemię. Już nie widział swojego pokoju.
A jedynie ogród. Ogród zapełniony błyszczącymi lampionami i świecami na ziemi. Droga prowadziła wprost do altanki pokrytej kokonem kwiatów i błyszczących na żółto lampek. Czuł na swoim ciele czyjeś biodra a na karku oddech. Szli powoli bo Jego noga była złamana. W końcu jednak stanął z uśmiechem na środku a przed nim pojawił się chłopak... nie widział jednak jego twarzy która była jakby otoczona mgłą. Był jednak wyższy i zdecydowanie bardziej umięśniony. Złapał go w talli a Dipper stając na nogach chłopaka zaczął z nim tańczyć.
Obudził się z transu z krzykiem paniki i złapał scyzoryk mierząc nim w szyję blondyna a potem dotknął ostrzem jego podbródka.
- nie zbliżaj się do mnie.
- Chciałem ci pomóc.
- Pokaż tatuaż...
Blondyn siedzący na biodrach Dippera podwinął bluzę pokazując czarno złote tatuaże takie jak i miał dipper a potem chłopak odetchnął z trudem ale jednak bezpieczny.
Drzwi do środka otworzyły się a w nich stanął Gideon.
- Cholera szybcy jesteście...
Dipper odrazu się ocknął spychając blondyna z siebie.
- To nie tak Gideon. On nie dość że wlazł mi do domu to się do mnie zbliża....
- Jakoś nie wyglądało jakby ci przeszkadzało. A wręcz przeciwnie.
- Nawet go nie znam... Daj spokój.
Gideon czerwony na twarzy zabrał swoją torbę a potem wyszedł z pokoju naburmuszony zaś blondyn pocierając łokieć wstał.
- Dipper Pines Jest dupkiem.
- Co ty tu wogóle robisz!?
- Pielęgniarka kazała komuś nadzorować ciebie czy oddychasz, a ponieważ jestem z tobą w klasie o siedzimy razem oraz widziałem to dziwne coś wyznaczyła mnie. A co?
- Nie wierzę w nic z tego co do mnie mówisz. Teraz skoro się tak martwisz, wyjdź i poczekaj na dole aż się naszykuję bo nie życzę sobie byś był tu.
Blondyn obrażony wyszedł zabierając swoją torbę na ramię a Dipper pakując ostatnie rzeczy wyjął również spod łóżka butlę i podłączył do niej rurki. zabezpieczając torbę na upadki założył powoli na wierzch czarną bluzę z kapturem i wziął podobnego koloru maskę i pare przedmiotów upychając do kieszeni, zapiął się po szyję układając tak jak zawsze pod rzepami rurki by się nie przesuwały i kawałek wystawił przy dole bluzy a potem zakleił rzep. Tak przystosował wszystkie swoje bluzy. Nie lubił się chwalić swoją chorobą, był wręcz nią przerażony i zniesmaczony.
Wyszedł powoli z pokoju a z dołu usłyszał śmiechy i rozbawione głowy więc powoli zszedł na dół o przyjrzał się zaistniałej sytuacji a dokładniej temu jak blondyn śmieje się z jego wujostwem a Gdieon niemal plując sokiem stara się nie roześmiać.
- No to dziś zjem siadanie w szkole.
Obrzydzając się tym widokiem włożył szybko białe trampki k otworzył przejście w ścianie z którego korzystał wiele razy za dziecka. Powoli wyszedł od strony lasu i ruszył w stronę miasteczka rezygnując z autobusu. Jakoś nie widziało mu się siedzieć blisko blondyna kory zapewnie by usiadł nie dalej niż piędziesiąt centymetrów.
Więc chwilę przed odpowiednią godziną dodtarł do szkoły i oczywiście przed nią dostrzegł blondyna otoczonego dziewczynami z drużyny cheerleaderk i kilku ludzi z jego ekipy. Z dreszczem na plecach zobaczył wściekłego Gideona i zdecydowanie mógł by go nazwać wkurwioną żoną. Szczególnie gdy po chwili uderzył go w ramię.
- Gdzieś ty był!?
Tak, Gideon zdecydowanie był wkurwioną żoną.
Dipper odsunął się parę kroków.
- O co ci chodzi!?
- Uciekłeś, dlaczego!?
- Nie lubię go, podobno go do mnie przydzielili nie wiem po co i nie mam ochoty wiedzieć. Jego oczy...
Spojrzał na blondyna który akurat się w nich wpatrywał tak jakby słuchał. Dipper się odsunął naciągając kaptur a potem ruszył w stronę drzwi.
Gideon ruszył za nim łapiąc jego nadgarstek a potem zobaczył błękit oczu Dippera.
- Co jeszcze Gideon..
- Martwię się o ciebie... jesteś jedyny który chce ze mną rozmawiać.
Wyszeptał a Dipper wzdychając ruszył na stołówkę po chodźby bułkę ale Gideon był szybszy i dał mu podełko.
- Stanley ci zrobił. Mówił że mabel też je robiła jak byłeś smutny.
Potem jednak w pośpiechu Dipper znikł w korytarzu chowając posiłek.
°°°
Chemia nie była czymś co Dipper kiedykolwiek by zawalił. Czekając na przydział partnera modlił się by to nie był blondyn podrzucający fiołki ani Edna wzdychająca gdzieś za nim niemal sapiąca jak wygłodniała wampirzyca, i nie chciał by to była Pacyfika wciąż poprawiająca swój biust. Powoli studiując książkę usłyszał jednak swoje nazwisko więc unosił głowę.
- Usiądziesz z Williamem, w trzeciej ławce o zrobicie płomienną pianę.
°°°
Spojrzałem powoli na kroczącego ku mnie złoto okiego. Zadrżałem z świadomości że jest jak mój własny cień a kiedy ustawił swoje rzeczy obok moich i dotknął mojej dłoni jakby w pocieszającym geście. Spojrzałem złote tęczówki czując jak brakuje mi powietrza. potem czerwony odsunęłem się by załozyć maskę i okulary w potem fartuch.
- Może zacznijmy od...
Zobaczyłem jednak naszykowsne fiolki i jak sam chłopak ludzie powoli to co zaraz będziemy robić. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Chcesz później gdzieś wyjść?
- Niby po co?
- A dlaczego by nie?
Złote tęczówki padły na mnie .. A ja zupełnie nie wiedziałem co się stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro