3
Powoli spojrzał na chłopaka o przerażającym złotym błysku w oczach i cofnął jego rękę skupiając się na lekcji. Przez całą resztę lekcji miał spokój czuł tylko ciągła nieprzerwaną obserwacje z kierunku blondyna i równo z dzwonkiem niemal wybiegł z klasy szybko chowając się w jakiś zaułek by założyć rurki do nosa i zakryć maską oraz kapturem. Na jego nieszczęście zobaczył Pacyfikę jakby rozkojarzoną od natłoku myśli. Stanęła przez nim i wciągnęła głębiej do korytarza osłaniając go rękoma.
- Dipper?
- Siemasz...
Odpowiedział cicho a ona zaczęła go dotykać jakby nie wierzyła.
- Przecież mówili że nie żyjesz. Mieliście wypadek i...
Unosił brwi zdziwiony, czy ona się o niego martwi?
- Zginęła Mabel, ja byłem przeziębiony w domu... Kto ci tak powiedział? Poza tym o co ci chodzi. Zresztą nie ważne łaskawie zostaw mnie w spokoju.
Poczym odsunął się od niej i wyszedł z korytarza by znaleźć kolejną klasę. Na jego nieszczęście to nie była jedyną osobą interesującą się nim.
Już po chwili zobaczył żółta koszulkę przed sobą więc uniósł głowę znad planu ale tylko tak by zobaczyć usta chłopaka.
- Ludzie w zwyczaju nie uciekają ode mnie.
- Skąd pewność że wogule jestem człowiekiem.
Spytał ironicznie skręcając by spojrzeć na kolejne klasy.
- Mamy chemię w podziemi tu nie znajdziesz tej klasy. Możesz na mnie spojrzeć?
Położył dłoń na klatce piersiowej Dippera i poczuł dziwna nie naturalna wypukłość jakby naszyjnik. Dipper wciąż nie patrząc mu w oczy spojrzał nieco wyżej.
- Możesz łaskawie mnie nie dotykać? Nie lubię gdy ktoś to robi. A teraz daj mi znaleźć tę pieprzoną klasę.
- język Chłopcze.
Dipper prychł odsuwając jego badającą wypukłość dłoń i poprawiać kaptur ruszył powoli wciągając pod bluzę rurki a potem zdjął maskę i spojrzał na schody do podziemi. Jednak zobaczył znów jak tamten chłopak idzie za nim.
- Czego ty chcesz do cholery? Nie widzisz że nie chce z tobą kontaktu?
- A mimo to siedziałeś ze mną cała lekcje drżąc jak popapraniec zamiast się przesiąść.
Ruszył znów schodami w dół.
- Tacy jak ty nie znają grzecznej odmowy. Siedział byś ze mną na trzynastu innych lekcjach czy tego chcę czy nie.
Blondyn zmierzył z nim krok i lekko prowadząc doszli do klasy gdzie nie było właście nikogo. Dipper odrazu został przyparty do ściany a złote tęczówki zrównały się z jego. Zaczął szybciej oddychać sparaliżowany strachem a blondyn układając ręce między jego ramionami spojrzał na to zdziwiony gdy cały chłopak zaczął drżeć. Dipper zacisł błękitne tęczówki dysząc szybko. William przekrzywił głowę.
- Ty się... mnie boisz.
Stwierdził cicho Will i się cofnął kilka kroków.
Dipper odrazu zsunął się na ziemię i wyjął mały inchalatotor i zaczął wdychać patrząc w stronę blondyna.
- Nie zbliżaj się do mnie.
Wysapał w końcu kaszląc i ledwo powstrzymując drżenie dłoni. Blondyn usiadł na ławce naprzeciwko.
- Nie zrobiłem ci nic ...
- Nie musiałeś. Przebywanie przy tobie mi zagraża.
Poczym odsunął się jak najdalej zakładając kaptur by się uspokoić. Blondyn wściekły prychł i odszedł stamtąd a brunet ciężko oddychając spojrzał w ślad za nim. Miał dziwne dreszcze patrząc na chłopaka. A to był dopiero początek.
°°°
Powoli wyszedł z piątej lekcji trzymając pare notatek z chemii i biologii a potem śledząc ruchy uczniów dotarł spokojnie na stołówkę. Na każdej lekcji siedział z blondynem z wyboru nauczycieli bądź Williama jednak nie patrzył na niego co oznaczało brak problemu. Wsadził w torbę notatki i wyjął kartkę od dyrektora by upewnić się że jego posiłki są opłacone a potem ruszył widząc Wendy. Prychł lekko stając w kolejce gdzie rudowłosa odrazu go zobaczyła i z uśmiechem zaczęła szykować mu jedzenie nim dotarł do swojej części. Gdy w końcu stanął przed nią biorąc tace, rozczochrała mu włosy.
- Jak tam Dipper?
- Normalnie. Dzień bez ataku paniki sukces. Idę zjeść widzimy się później.
Wymruczał szukając pustego miejsca. Jedyne wolne znalazł jednak koło chłopaka o jasnych niebieskich oczach i białej karnacji. Rozpoznał bez problemowo w nim albinosa. Białe jak śnieg włosy zaczesane na bok ale nie tylko one były śnieżnobiałe. Brwi i rzęsy również były jasne i jakby zmęczone tym wszystkim. Uśmiechł się lekko wiedząc kto to może być i ruszył w tamtą stronę że swoją tacą omijając stoliki niektóre nawet przepełnione. Widział że Jest jak w każdej szkole podział jest tu idiotyczny, na odrzutków, tych popularnych i tych którzy mogli wielbić którąś że stron.
Jednak jeśli ten chłopak siedział sam to był odrzutkiem odrzutków i właśnie dlatego Dipper wybrał sobie jego na cel. Usiadł przed nim i spokojnie zaczął otwierać słomkę do soku.
- Nie widziałem cię tu wcześniej ale jeśli zamierzasz się że mnie nabijać równie dobrze możesz stąd iść.
Powiedział białowłosy przecierając piegi. Jeśli dipper się nie mylił i to był Gideon Gleeful to wyrósł i to strasznie. Jego twarz wyszczuplała i nabrała ostrych rys, widać też było że trenował i pomyślnie przeszedł mutację. Przestał nosić wiedzieć z włosów i zaczął je czesać na bok. Jedyne coś się nie zmieniło to uwielbienie niebieskiego koloru
Dipper mógł się mylić dlatego wystawił rękę z lekkim uśmiechem.
- Dipper Pines, jestem nowy.
Białowłosy uniósł głowę i oczy niemal mu zaświeciły. Spojrzał na dłoń jak idiota i potem w niebieskie oczy Dippera.
- Nie taki nowy...
Dipper prychł cofając rękę.
- Więc jednak jesteś Gideon.
- A ty nosisz soczewki.
Dipper upił trochę soku i zaczął jeść sałatkę.
- Właściwe to nie. Moje oczy zmieniły kolor nie wiem czemu. Wyrosłeś. Obyś nadal nie był dupkiem. W innym przypadku będę jadł obiad w kiblu.
Powiedział sarkastycznie Dipper a Gideon uniósł brew.
- Niby czemu miał byś jeść w kiblu, z pewnością każda panna a nawet chłopak by cię przygarnął, jesteś przystojny, i to ty ocaliłeś gravity...
- Nie sam, było nas kilku jak pamiętasz. I nie lubię dużych tłoków.
Powiedział nieco ciszej a Gideon jedzący ziemniaki jakby smakowały tak poraz pierwszy spojrzał w oczy Dippera wykładającego do ust kurczaka.
- Co?
- Nie mogę uwierzyć że żyjesz ... i wyglądasz tak..
Dipper gryząc widelec przysunął bliżej napuj i oparł się o ramię.
- Jesteś już druga osobą mówiąca że powinnem nie żyć, spoko.
- co się z tobą stało.
- Mogę o to samo spytać ciebie. nigdy nie sądziłem że mógłbyś być samotny.
- A twoja siostra? czy ona..
- Zginęła w wypadku. Ale jakoś mi się nie chce w to wierzyć
Oboje zmarszczyła twarze jakby przypomniało im się coś cudownego i przerażającego jednocześnie.
- Jestem sam bo jestem antybohaterem.
- Siedzę tu przez panikę.
Powiedzieli nagle i się usmiechli wiedząc że przypomnieli sobie to samo. W ich głowach nastała myśl "może w końcu nie będzie tak źle".
- Spieszy ci się do domu?
Spytał białowłosy a brunet uśmiechł się i pokiwał na nie potem wyjął marker i zapisał szybko na dłoni białowłosego numer.
- Mam teraz dwa W-F nie ćwiczę ale wyjśc nie mogę. Zadzwoń to się spotkamy i gdzieś pujdziemy.
- Ostatni raz gdy dostałem numer na dłoni okazało się że jakaś prostytutka wzięła mnie za dorosłego.
Powiedział białowłosy a Dip prychł.
- Ciesz się że nie napisałem ci go w innym miejscu z podpisem.
Poczym wrócił do jedzenia obiadu ignorując dalsze pytania białowłosego.
°°°
Z wszystkich klas to właśnie sale gimnastyczna znalazł najszybciej i równie szybko ominął szatnie chłopców i ściągając buty wszedł boso na salę zasłonięty maska i kapturem. Niosąc zwolnienie jak tarczę stanął przed nauczycielem dając mu kartkę zanim jeszcze wejdą uczniowie i zdążą się wypytać.
- Idź się przebrać.
- Co? Mam zwolnienie lekarskie.
- Myślisz że mnie to obchodzi? Nie ma dziecka które nie uczęszcza na wf. Chyba że jest w szpitalu. Ty nie jesteś więc stosując tu przede mną dasz radę też biegać
- Nie nie dam rady biegać, i nie zmusi mnie pan do biegania.
Wysyczał z jadem a jego oczy zablyszczaly na sekundę płomieniem nauczyciel wstał przewyższając go o półtorej głowy. Nauczyciel unosił rękę i już miał uderzyć Dippera kiedy jego rękę zatrzumal blondyn mocno zaciskając palce na nadgarstku.
- Nie sądzi pan z wbicie uczniów jest niemoralne ? Powiedział że nie może ćwiczyć więc nie może. Czego nie ogarniasz.
Nauczyciel cofnął się jakby przerażony a chłopak stanął gdzieś w tyle i tylko Dip był w amoku, jako jedyny siesdek nie wiedział również co się stało .
- Dobra siadaj. Jesteś zwolniony, podasz mi tylko powód? tu nie ma dokładnego.
- Problemy z oddechem.
Wyszeptał jak najciężej i usiadł na krzesełku poprawiając rurki za uchem. Po chwili podbiegła w jego stronę Pacyfika z wielkim uśmiechem.
- Ej Dipp co robisz wieczorem? Dokładnie za dwa dni?
- Prawdopodobnie będę oddychał. A co?
Uniósł głowę na jej niebieskie oczy i dostrzegł wesołe spojrzenie.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Pacyfiką.
Uśmiechł się a ona oparła o krzesełko spoglądając na niego z góry.
- Trochę urosłam Dippo, to co pójdziemy razem?
- Muszę nadrobić materiał, nie mogę wybacz.
Pokiwała głową i spojrzała do jego torby.
- Gdzie twój dziennik?
- Spłonął, idź ćwiczyć zanim i ciebie dopadnie.
- Uważaj na parę osób, ewidentnie chcą cię chrupać.
Zaśmiała się i odbiegła a on unosił brwi. Nie taka Pacyfike pamiętał, zdecydowanie nie miała tak szczerego uśmiechu. Powoli wyjął podręczniki i zaczął kartkować studiując słowo po słowie przez dwie lekcje zupełnie ignorując to co się dzieje na lekcji.
°°°
Wyszedł powoli że szkoły wdychając tlen przez rurki a potem spojrzał po boisku i zobaczył coś dziwnego. Jak kilka chłopców zaciąga kogoś w ciemniejszą stronę między drzewami a budynkiem szkoły. Bez namysłu odpiął z torby ruski zabezpieczając tlen a potem schował je pod bluzę i stanął z rogu i usłyszał stłumione jęki, powoli w ciszy zdjął torbę o owinął na dłoni łapiąc dwoma rekoma a potem stanął za oprawcami i się uśmiechł.
- Ładnie to tak dokuczać słabszym? Jest jeden a was jest czworo.
Dopiero teraz zobaczył że chłopak którego miał bronić bardzo nie umiejętnie to Gideon a jego oprawcy byli z grupy popularnych sportowców jak i złych bogów szkoły. Spojrzeli na niego.
- Nie wtrącaj się nowy
- No niestety ale nie zbyt mi się osoba ta propozycja. Mam lepszą. Wy zostawicie mojego przyjaciela a w zamian będziecie mieli nie obite kości.
- Że co? Czy ty nam grozisz?
Dipper spojrzał na torbę i wydał wargi a potem wzruszając rękoma pokiwał głową.
- Na to wygląda a co?
- Dipper nie rób tego.
- Zamknij się Gideon, co jak co ale znam takich jak oni i nigdy prze nigdy ona by nie puściła samego.
sekundę pózniej jeden z chłopaków wylądował na brzuchu głową przy błocie. Rudowłosa spojrzała na innych i się usmiechła.
- Ktoś jeszcze?
Chłopcy zaczęli się ulatniać a Dipper pomógł powoli wstać Gideonowi na nogi i powoli poprawił jego bluzę.
- Po co ci ta torba?
- Takie tam.
Założył znów ja na ramię w ukryciu podłączając tlen a potem założył kaptur i spojrzał na Wendy.
- Powiedz wujkowi że wrócę wieczorem i jest ze mną Gideon.
- Pierdoli mnie to Dip, masz być bezpieczny, wiesz jakie jest wujostwo.
Potem wymachując łomem znikła a Gideon prychł.
- To strażnik naszej szkoły. Z piętnaście razy ratowała mi skórę.
- Wendy zawsze była dziwna. Może dlatego mi się podobała. To gdzie idziemy?
- Salon gier?
- Salon gier.
°°°
Super opierający się o kolejną grę uniósł do ust napuj j spojrzał na turystki.
- Od kiedy tu przyjeżdża tyle osób. To miasteczko jest tak samo małe jak kiedyś.
- teraz jest więcej nastolatków. Poza tym oni wszyscy to ludzie z okolic słyszący o cudach Dziwnogedonu. Jednak dzięki twojej rodzinie nie pamiętają czy spotkali tu coś niesamowitego. Nasze maiatao otacza bariera bezpieczeństwa. Nie wiele osób o niej wie. Wszystko co magiczne zostaje w środku a jednocześnie chroni nas i tajemnice z naszego czasu. Jednak nasze miasteczko to nadal stali mieszkańcy.
- to dziwne, kiedyś nie było tu bariery.
- Była, ale zniszczyło ja coś i magiczne stwory uciekły.
Chłopak znów zaklął przegrywając grę i wrzucił kolejna monetę.
- Ludzie. środku muszą być pod specjalną ochroną. Ci którzy są z zewnątrz przeważnie w jakiś sposób są chronieni przed innymi wymiarami i magią zaś ci mieszkający tu nie zbyt. Ci często wyjeżdżający, lub z jakiś powodów mogący oszpecić ciała mają naszynki z pentagramem. Wchłaniają zła energię i chronią przed opętaniem lub nieświadomymi paktami. Ci odważniejsi mają jednak tatuaże na ciele, przeważnie na łopatkach.
- Masz takie?
Spytał siadając na krześle obok o spojrzał w ekran.
- Nie, nie mam też naszyjnika jeśli o to pytasz i zanim zapytasz co mam to to również powód prześladowań. Jestem odporny. Naznaczono mnie dawno
Pokazał odcisk dłoni jakby poparzony, nie był wielki i miał tylko cztery palce. Brunet unosił wzrok za niego i zobaczył dwie uśmiechnięte dziewczyny idące w ich stronę.
- Nie obracaj się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro