Rozdział 8
Usiadłam w wolnym fotelu. Był w czerwonym kolorze. Spojrzałam na choinkę.
— Piękna — powiedziałam wskazując drzewko świąteczne.
— Tak — powiedziała Gracie. — Grant, miałam cię już o to dawno zapytać. Czy to ty dokończyłeś moje igloo?
— Pamiętasz jak pojechałaś z rodzicami i Tylerem do znajomych? — Zapytał chłopak, a dziewczyną pokiwała głową. — To wtedy. Razem z Hope. Głównie to ona mówiła, co mam robić. Zna się na budowie igloo.
— Ta, a ja pamiętam jak spadł ci na głowę śnieg z drzewa - dodałam cicho, a po chwili wszyscy wybuchli śmiechem, oprócz mnie i Granta, który chyba chciał mnie zabić wzrokiem. — No co?
— Nie, nic — powiedział chłopak i uśmiechnął się, a ja razem z nim.
~ Kilka godzin później ~
Nadszedł wieczór. Państwo Grant pokazali mi pokój gościnny w którym będę spać. Miejsce było dość spore. Ściany były w białym kolorze. W rogu pomieszczenia stało łóżko. Obok niego szafka nocna z lampką. Po drugiej stronie pokoju stała brązowa szafa. Pomiędzy szafą a małym biurkiem stał niewielkiej wielkości kosz na śmieci.
— Gracie za chwilę przyniesie ci kilka swoich ubrań — powiedziała mama Tylera, Granta i Gracie.
Podziękowałam, a państwo Grant wyszli z pokoju. Tak jak mówili, Gracie przyszła po chwili... ze stertą ubrań.
— Cześć — przywitała się entuzjastycznie dziewczyna.
Wszystkie ciuchy położyła na łóżku. Było ich... dużo. Czy ona zwariowała?
— Dobra, to są ubrania dla ciebie. Znalazłam też kilka par bielizny, której w życiu nie używałam. Nie pytaj czemu, w mojej szafie jest po prostu wszystko. Uprzedzam cię, że te ciuchy nie są mi potrzebne i jest to tylko jedna czwartą mojej szafy — skończyła swój wywód siostrą Granta.
— Ookej. Dziękuję za nie. Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy — rzekłam.
— Nie ma za co, a teraz pomogę ci to wszystko schować, bo sama sobie nie poradzisz. A! I jeszcze jedno. Mama kazała ci przekazać, że łazienka jest naprzeciwko twojego pokoju — powiedziała Gracie.
Gdy skończyłam chować ubrania z siostrą Granta jeszcze raz jej podziękowałam. Wykąpałam się i poszłam spać, lecz sen nie nadchodził.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro