Rozdział 13
Rzucił tylko na mnie okiem i powiedział:
— Widzę, że ktoś cię adoptował.
— Nie, nikt mnie nie adoptował, ale adoptują po świętach. Uciekłam z bidula dwa lata temu i od tamtej pory żyłam na ulicy. Poznałam miłą rodzinę, która zdecydowała mnie wziąć do siebie. A ty? Masz jakąś rodzinę? Dzieci? — Zapytałam.
— Tak — odpowiedział.
— Aż tak mnie nienawidziłeś, że oddałeś mnie wtedy? — Zapytałam.
— To przez ciebie ona zginęła. Gdybyś wtedy nie wyszła, ona dalej by żyła — rzekł mój ojciec.
— Ale zrozum mnie. Byłam wtedy małą dziewczynką, która nic nie rozumiałam. Nie wiedziałam, co się dzieje! Przestań mnie o to winić! — Krzyknęłam.
Nagle poczułam uderzenie w twarz. Przewróciłam się. Nie mogę uwierzyć, że własny ojciec mnie uderzył. Myślałam, że przez te wszystkie lata się zmienił. Że przestał mnie nienawidzić. Ale... myliłam się. On nigdy się nie zmieni.
— Wiesz co? Ty nigdy się nie zmienisz. Żałuję, że w ogóle jesteś moim ojcem. Dla mnie od tej pory nie istniejesz — mówiłam wstając z ziemi. — Współczuję twojej żonie i dzieciom, bo nie wiedzą, jakim jesteś potworem.
Poczułam kolejne uderzenie. Niestety tym razem również i krew. Po raz kolejny przewróciłam się na ziemię.
— Jesteś zwykłą dziwką. Jesteś nic nie warta. Nie zbliżaj się do mnie i mojej rodziny — powiedział, już nie mój, ojciec.
Wstałam i otarłam krew, która spływała mi po brodzie. Ostatni raz spojrzałam na grób mamy po czym odeszłam. Wróciłam do domu, w którym mieszkałam. Chciałam wejść po cichu, ale coś mi nie pykło, bo o mało nie wywaliłam się o buta stojącego w korytarzu. W pomieszczeniu pojawiła się Tina. Kiedy mnie zobaczył od razu podbiegła i krzyknęła:
— Co Ci się stało, dziecko?!
— To nic takiego — szepnęłam.
Zdjęłam buty i kurtkę.
— Co się stało, mamo? — Zapytał Grant wchodząc do korytarza.
— Ktoś pobił Hope! — Powiedziała mama Granta.
— Pójdę na górę i ogarnę się. Potem wrócę na dół. W końcu jest wigilia i powinniśmy się cieszyć — oznajmiłam.
Poszłam do łazienki. Obmyłam twarz i spojrzałam na siebie. Czemu on mi to zrobił? Dzisiaj wiem, że nie powinnam wtedy iść za rodzicami, ale jest już za późno. To się wydarzyło i nie mogę wrócić do tamtej chwili. Chociaż, gdybym mogła... to postąpiłabym inaczej, ale nie poznałabym Granta, Gracie, Tylera, Tiny i Toma. To wspaniali ludzie, którzy przyjęli mnie pod swój dach, nie wiedząc wszystkiego o mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro